Salam Iran. I´m from Lechistan!
Przemierzając Iran czy to pociągiem, czy busem, można odnieść wrażenie, że jest się oto na Marsie lub Księżycu. Kamieniste i piaszczyste pustkowia, otwarta bezkresna przestrzeń lub ciągnące się kilometrami skaliste góry. Żadnej roślinności, żadnych lasów. Sporadycznie jakieś krzaczki przywykłe swoją wegetacją do panującego tutaj klimatu.
… została więc taksówka. Małe rozeznanie się w cenach i jedziemy! Sama podróż z Jazd do Karanaq trwała równą godzinę. Wynajęty pojazd to stary rzęch, który w porywach wiatru potrafił dobrnąć do zawrotnej prędkości stu kilometrów na godzinę. W środku wszystko zrobione tak na „zaufaj mi, jakoś to będzie”. Kabelki ręcznie poskręcane, pasy bezpieczeństwa zahaczane o ręczny hamulec, bądź tylko położone na ciele, tak by z daleka wyglądały, jakby były zapięte. Godzina jazdy w jedną stronę i powrót to czysta przygoda. Wpierw, waląc cały czas pod prąd przy wszelkich możliwych znakach zakazów w tumanach kurzu zamkniętą budowaną drogą. W drodze powrotnej kolejne przeboje. Taxi zmęczone chyba swą życiową podróżą to nagle przyśpiesza, to zwalnia niekontrolowanie. Rzęzi coś w silniku, gaśnie, odpala, przyśpiesza i tak w kółko. Z tego wszystkiego warto się pożegnać z symbolicznymi pasami bezpieczeństwa na wypadek, gdyby trzeba było się szybko ewakuować.
Nagle, silnik zamarł całkowicie. Kierowca nerwowo i z potem na czole, w mieszaninie kabelków wystających spod kierownicy, niczym w filmie kryminalnym, odpala silnik poprzez zwarcie kabelków. Nie ważna metoda – ważny jest efekt. Działa! Co prawda nie na długo, bo co chwilę trzeba spięcie powtarzać, ale auto jakoś toczy się dalej do przodu. Zawrotnej prędkości trzeciego biegu nie dało się już jednak uzyskać. Ostatnie dwadzieścia kilometrów przebyte zostało więc na drugim biegu. Tuż przed metą auto już praktycznie całkiem zdechło. Dla turysty to czysta przygoda, dla taksówkarza raczej niekoniecznie. Prawdopodobnie to jedyne źródło utrzymania jego i jego rodziny.

2. IRAN, Teheran. Bardzo wiele dziewczyn i kobiet nosi chusty zarzucone na kok lub kucyk upięty nad karkiem. (Fot. Sebastian Placzek)

3. IRAN, Persepolis. Ósmy cud świata czasów antycznych, „najbogatsze miasto pod słońcem“ czasów Aleksandra Wielkiego. (Fot. Sebastian Placzek)
Podróżowanie po Iranie
Przemierzając Iran czy to pociągiem, czy busem, można odnieść wrażenie, że jest się oto na Marsie lub Księżycu. Kamieniste i piaszczyste pustkowia, otwarta bezkresna przestrzeń lub ciągnące się kilometrami skaliste góry. Żadnej roślinności, żadnych lasów. Sporadycznie jakieś krzaczki przywykłe swoją wegetacją do panującego tutaj klimatu.
W dalsze kilkugodzinne trasy warto zabrać się VIP-owskimi busami, prowadzonymi z reguły przez dwóch kierowców, „generałów” z charakterystycznymi belkami na ramionach. Kilkugodzinna podróż kosztuje niewiele, a czas spędzony będąc wyciągniętym na skórzanym fotelu, z serwowanymi ciasteczkami i soczkami, to czysta przyjemność.
POLECAMY: Łukasz Supergan – 76 dni przez pustynne góry Iranu
Poruszając się środkami komunikacji miejskiej, nie trzeba się martwić o to, że się gdzieś błędnie wysiądzie. Będąc z reguły jedynym turystą w busie, chętnych do rozmowy oraz na to, by wskazać drogę lub konkretny przystanek nie brakuje. Na czele z kierowcą oczywiście. I to bez żadnej ironii!
W Iranie na każdym niemal kroku rozmawia się z kimś. Jednak w busach miejskich rozmowy czy to z kierowcami, czy ze współtowarzyszami podróży stają się oczywistą oczywistością. Ci drudzy sami zachęcają, by się do nich przysiąść. Zdecydowanie warto, by niejednokrotnie ciekawe historie usłyszeć, albo przynajmniej się domyślić, o czym jest mowa, jeśli język perski nie do końca jest zrozumiały.

4. IRAN, Sziraz. Hidżab nie obowiązuje najmłodszych Irańczyków. Dzieci mogą się cieszyć wolnością i swobodą ubioru. (Fot. Sebastian Placzek)

5. IRAN, Kom. Irańska Częstochowa. Uważane za święte miasto szyitów, cel wielu pielgrzymek. (Fot. Sebastian Placzek)

6. IRAN, Sziraz. Na wielu skrzyżowaniach są miejsca, z których można napić się lub zaczerpnąć darmową wodę do picia. (Fot. Sebastian Placzek)
Chomeini i rozbudowana wersja telewizji „Trwam”
Jeden ze współtowarzyszy drogi, starszy pan, w roztaczane długie opowieści kilkakrotnie wplatał słowo Chomeini. W Iranie należy uznać to za rzecz naturalną. Prędzej czy później pojawi się ono w rozmowach. Mijając kolejne przecznice, dziadek wyraźnie stał się bardziej podekscytowany, wskazując jedno konkretne miejsce. Po chwili, wyjmując zza pazuchy stare, powycierane czarno białe zdjęcie, ukazał na nim na grupkę mężczyzn, siedzącą w pobliżu wskazanego skweru. Wśród nich przywódca duchowny i polityczny, ajatollah Chomeini w jego centralnej części, z moim dumnym rozmówcą siedzącym w jego pobliżu. Podróżowanie po Iranie z reguły odbywa się w towarzystwie Chomeiniego czy to na plakatach, na muralach, na banknotach czy wieczorami w telewizyjnych programach religijnych i dokumentalnych.
W telewizji panuje niemal nieustanne maglowanie umysłów. Chętni do zanurzenia się w niekończące się modlitwy i monologi irańskich duchownych, mają do wyboru niemal wszystkie kanały telewizyjne. Przez całą dobę. Taka bardziej rozbudowana wersja telewizji „Trwam”.
W czasie trwającego ramadanu, gdy tylko zbliża się pora modłów, ulice mniejszych miejscowości w mgnieniu oka pustoszeją. Większość handlarzy zamyka swoje sklepiki i interesy, udając się do pobliskich meczetów. Następuje jeden wielki exodus. W popołudniowych upałach, centrum powszechnego zainteresowania stają się baniaki z wodą pitną, ustawione na głównych ulicach większości miast Iranu. Sceny niemal żywcem wycięte z filmów Barei. Blaszane lub szklane kubki przymocowane za uszko łańcuchem do zbiornika z wodą, do których ktoś, kto ma pragnienie, podchodzi i nalewa sobie lub pije wprost z kranika tak dużo, jak duże ma pragnienie.

8. IRAN, Teheran. Szyickie mauzoleum Emamzadeh Saleh w północnej części Teheranu. (Fot. Sebastian Placzek)

9. IRAN, Teheran. Strój typu chusta plus długi płaszcz lub tunika, to raczej domena młodych kobiet z dużych miast. (Fot. Sebastian Placzek)
Biznes biznesem, ale turystów nikt specjalnie nie naciąga
W okresie ramadanu, zaraz po godzinie dwudziestej, gdy tylko słońce zniknie za horyzontem, jak grzyby po deszczu na irańskich ulicach wyrastają wszelkiego rodzaju lokale, lokaliki i jadłodajnie. Jak wcześniej nie było widać żadnych, tak teraz niemal na każdym kroku można usiąść i coś zjeść. W końcu. Zupełnie już legalnie.
Warto wspomnieć, że ramadan pośrednio zahacza także o nie muzułmanów. Czy się to komuś podoba czy też nie, wszystkie lokale są zamknięte. Mieszkańcy i właściciele lokali z reguły przestrzegają wszechobecnego postu, widząc co kawałek policję religijną kontrolująca handel miejski. Trzeba się więc żywic tym, co się znajdzie w niektórych otwartych sklepikach i warzywniakach.
POLECAMY: Dlaczego NIE WARTO jechać do Iranu
Tam, aby coś kupić, trzeba z reguły odczekać swoje, gdy będący już w środku klienci i znajomi sklepikarza, ugadają wspólnie wszystkie ważne zagadnienia życiowe, socjalne, politykę, a wreszcie chyba też ceny produktów, które chcą kupić. Na końcu tego łańcuszka znajomości można samemu rozmówić się z handlarzem.
W sklepach, jak niemal w całej Azji, wszystko jest za bezcen. Ceny nie są podawane, zatem nie wiadomo czy te, które usłyszy się przy kasie są dla lokalsów, czy dla turystów. Kierownik sklepu ma wszystko w głowie, więc przy kasie odpowiednio potraktuje kupującego. Po dwóch, trzech dniach, można się już jednak zorientować, jakie są średnie ceny na konkretny produkt. Wtedy widać, że nikt tutaj specjalnie turystów nie naciąga.
Sercem miast Iranu są bazary handlowe, tworzące ich specyfikę, miejsca bijące życiem z przepływającymi jego arteriami ludźmi. Spowite wszelakimi zapachami przypraw i kolorów, niemal jak z Baśni tysiąca i jednej nocy. Można tu kupić niemal wszystko. Zważywszy na to, iż bazary te ciągnąć się mogą setkami metrów, każdy znajdzie tu to, czego szuka. W centrum powszechnego zainteresowania są wszechobecne dywany, samowary, wszelaka biżuteria, miedziane tace, garnki posrebrzane i pozłacane, mniejsze i większe. Każde oczywiście z finezyjnymi zdobieniami ponad wszelką normę.

10. IRAN, Teheran. Panorama miasta widziana z pięćdziesięciometrowej wieży na Placu Azadi, czyli Placu Wolności. (Fot. Sebastian Placzek)

11. IRAN, Kom. Sanktuarium Fatima-al-Masuma, główne miejsce pielgrzymek, dominuje nad miastem ze złotą kopułą. (Fot. Sebastian Placzek)
Azjatycki armagedon – tak się jeździ po irańskich miastach
Na drogach miejskich panuje klasyczny azjatycki armagedon drogowy. Większość kierowców ma zdecydowanie problem z utrzymaniem się między pasami na drodze, które jeśli już są, mają jedynie symboliczne znaczenie. Do tego piesi i wszechobecne motory walące niejednokrotnie pod prąd. Parkowanie z reguły następuje tam, gdzie popadnie, gdzie komu bliżej do celu. Gość ma sprawę do załatwienia, więc zostawia auto na środku drogi. Światła na skrzyżowaniach mają jedynie sugestywne znaczenie. Czerwone czy zielone nie grają specjalnej roli.
Dorzucić do tego warto jeszcze irański waleczny charakter, być niczym mudżahedin na polu walki – nie ustępować innym, walczyć o swoje. Stąd nie trudno o to, by spotkać co jakiś czas małe spektakle uliczne – stłuczki, potrącenia i energiczne dyskusje głównych bohaterów pośrodku ulicy.
POLECAMY: Polskie ślady w Iranie
W teherańskim metrze, niczym w Mexico City, handel to nieodłączny towarzysz podróży. W każdym wagonie co kilka minut pojawia się sprzedający ze wszystkim i niczym, reklamując i zachwalając cały kalejdoskop rzeczy dziwnych i dziwniejszych. W bogatej ofercie znajdują się: komórki z wiatraczkiem, radio w kształcie ryby mrugające i ruszające się we wszystkie strony, mieniące się do tego całą paletą barw. Do tego maszynki do golenia, buty, gumy do żucia, koce, pasy do spodni, baterie i szczoteczki do zębów. Mając szczęście, można natknąć się także na żywą kwiaciarnię na nogach. Dwa wiadra wypełnione bujną roślinnością, wypełniające niemal całą szerokość wagonu, kroczące u dołu nogi sprzedawcy i męski głos nawołujący do kupna. Jeden handlujący zniknie, na jego miejsce przychodzą kolejni. Jedynie kobiety mają spokój, podróżując metrem. Do ich przedziałów mężczyźni mają zakaz wstępu, a to tylko oni trudnią się tym handlem.

13. IRAN, Isfahan. Obowiązkiem kobiety jest noszenie nakrycia głowy – chusty lub szalu. (Fot. Sebastian Placzek)

14. IRAN, Abyaneh. Są miejsca, które odznaczają się specyficznymi strojami. Typowy regionalizm w górskiej wiosce Abyaneh. Tutejsze kobiety i dziewczynki ubierają tradycyjnie radosne chusty w motywy kwiatowe. (Fot. Sebastian Placzek)
I’m from Lechistan
Iran to wielka kultura, religia i niepowtarzalna muzyka. Wśród spadkobierców potężnego Imperium Perskiego nie trudno o to, by być zaczepionym i wciągnąć się we wspólne rozmowy zarówno z kobietami, jak i mężczyznami. Na zapytanie skąd się pochodzi, najlepiej odpowiedzieć I´m from Lechistan – dla Irańczyków jest to bardziej zrozumiałe, niż Poland niejednokrotnie mylone z Holland.
W parkach i na skwerach co kawałek można spotkać całe rodziny rozłożone na dywanach i poduszkach z uśmiechniętymi biegającymi wokoło nich dzieciakami. Na zaproszenie warto się do nich przysiąść, by wspólnie spędzić czas.
Przedzierając się zatłoczonymi ulicami Teheranu, Komu, Jazd i innych dużych miast, nie należy zapomnieć o położonym w pobliżu Sziraz „najbogatszym mieście pod słońcem” czasów Aleksandra Wielkiego, ósmym cudzie świata czasów antycznych, jedynym Persepolis. Urzeknie każdego, komu starożytna historia nie jest obojętna.
Jak już wspomniałem – za podróże po Iranie nowoczesnymi, klimatyzowanymi busami, rozciągnięci na skórzanych fotelach, zapłacicie niewielkie pieniądze. A w nieustającym wiosenno-letnim skwarze słońca i piekielnym upale, będziecie się mogli raczyć niesamowitymi koktajlami owocowymi. Z prawdziwych owoców. Sprzedawanymi niemal na rogu każdej ulicy.

16. IRAN, Persepolis. Ruiny słynnego starożytnego miasta, z którego potęgi i dawnej wspaniałości do dziś nie zachowało się zbyt wiele. (Fot. Sebastian Placzek)

17. IRAN, Teheran. Klimat Iranu nie jest jednolity dla całego kraju. Z jednaj strony mamy bardzo religijne muzułmanki, z drugiej – wyzwolone kobiety, które spotkamy np. w Teheranie. (Fot. Sebastian Placzek)

20. IRAN, Abyaneh. Dziewczynka z ojcem w tradycyjnych strojach z okolic Abyaneh. (Fot. Sebastian Placzek)

21. IRAN, Jazd. Kobiety owszem noszą chusty, ale tak, żeby za dużo włosów nie zasłaniać. (Fot. Sebastian Placzek)

22. IRAN, Teheran. To głównie mężczyźni zajmują się handlowaniem i sprzedażą, wszystkim i wszędzie. (Fot. Sebastian Placzek)

23. IRAN, Kom. Na widok turysty z aparatem, większość sama prosi o to, by zrobić im zdjęcie. (Fot. Sebastian Placzek)

25. IRAN, Jazd. Hidżab nie obowiązuje najmłodszych Irańczyków. Dzieci mogą się cieszyć wolnością i swobodą ubioru. (Fot. Sebastian Placzek)

28. IRAN, Teheran. W pobliżu Reza Great Bazaar w centralnej części Teheranu. (Fot. Sebastian Placzek)

29. IRAN, Naqsh-e Rustam. W ścianach skalnych otaczających dolinę znajdują się, ozdobione reliefami, wykute komory grobowe, w których pochowano czterech perskich królów z dynastii Achemenidów. (Fot. Sebastian Placzek)

30. IRAN, Teheran. Kobiety w wypożyczonych czadorach w teherańskim mauzoleum Emamzadeh Saleh. (Fot. Sebastian Placzek)

32. IRAN, Kharanaq. Urokliwa wioska, pamiętającą jeszcze czasy przed dominacją Islamu, w większości opuszczona. (Fot. Sebastian Placzek)

33. IRAN, Teheran. Transport towarów wśród bazarowych stoisk odbywa się z wykorzystaniem wózków dwukołowych. (Fot. Sebastian Placzek)
Komentarze: Bądź pierwsza/y