Obraz Izraela ujęty w krótkich reportażach. Rok wydania 2006. Jak wiele się zmieniło od tego czasu? Sporo. Wciąż jednak warto sięgnąć po świetny kawał literatury opisujący żywy świat. By nie zmarnować lekcji zrozumienia i budowania wspólnego języka, by nie pozwolić na moralny autyzm.

Odszedłem – opowiada Israel – bo nie umiałem być hipokrytą. Przestałem myśleć, że jestem wybrany i dostałem za to wolność. Tyle, że wolność nie może wypełnić pustki jaką Israel poczuł przed czterdziestu laty: jednak chodzi po ziemi, a nie frunie ponad nią.

Tytuł książki Pawła Smoleńskiego Izrael już nie frunie parafrazuje fragment rozmowy autora z Israelem Segalem. Czy współczesny Izrael także ma w sobie tę pustkę, ból po rozbitym micie?

Szukając odpowiedzi na to pytanie Smoleński eksploruje rzeczywistość. Dyskutuje z pisarzem Etgarem Keretem, z reżyserem Arim Folmanem, ale również z Żydem spotkanym na placu w Jerozolimie, z palestyńskim nauczycielem, z arabskim sprzedawcą pamiątek, z młodymi Palestynkami ze stowarzyszenia Sziruk. To nie książka o ideologii, sprawiedliwości czy historycznej prawdzie. To wnikliwe spojrzenie na życie: prawdziwe, codzienne, niełatwe, lecz niepozbawione szczęścia.

Podróż po współczesnym Izraelu wydaje się spacerem we mgle – wszystko co może być wieloznaczne i skomplikowane, takie właśnie jest. Miesza się tu wszystko w przestrzeni i czasie: nacje, historia, kultury, smaki, prawa, święte miejsca i jedyne właściwe racje. Bo, jak mawia autor, Izrael to „cały świat”.

Jaki zatem przewodnik będzie właściwy? Smoleński wybrał książkę Amosa Oza Na ziemi Izraela, wydany przed dwoma dekadami zbiór reportaży, o którym pisze, że zawsze mu towarzyszyła. Oz notował rozmowy, w których była namiętność, pasja, duże litery i wykrzykniki. Choć sam, jak często mógł, stawiał znaki zapytania. Tak samo pełen znaków zapytania był dla mnie dzisiejszy Izrael. Oz opowiada o ludziach, podążając tropem ówczesnych konfliktów. Wiele z nich okazało się wciąż aktualnych. Pokazują jak mit Izraela jako bezpiecznego państwa narodu wybranego boleśnie zderzył się z rzeczywistością.

Dwadzieścia reportaży składających się na Izrael już nie frunie zrodziło się ze słuchania opowieści podczas dwóch pobytów autora na Bliskim Wschodzie. Drugi z nich miał miejsce przed i w trakcie likwidacji osiedli w Strefie Gazy. Sporo jest tu o emocjach, jakie towarzyszyły temu wydarzeniu: powodach decyzji, reakcji społeczeństwa wyrażającej równie żywo poparcie i sprzeciw, o przeżyciach uczestników akcji, o dramacie zwykłych ludzi.

Czasem mit po prostu zatracił się w codzienności. W przyzwyczajeniu. Tak samo rozmywa się dramatyzm wojny, wciąż przecież obecnej w krajobrazie. Jesteś głodny, jesz, jesteś zmęczony, śpisz, wybuchają bomby, przyzwyczajasz się – mówi Keret w rozmowie z autorem. Wciąż tylko pozostaje problem z tożsamością: kto tak naprawdę jest stąd, kto przyjezdny, czyja to była ziemia najpierw, jak mówić o Holocauście, co w ogóle wolno – czy przypadkiem ludzie w Izraelu nie cieszą się za bardzo lub za mało? O tym właśnie, mniej lub bardziej wprost, toczą się książkowe rozmowy.

I autorowi, i bohaterom daleko do bezstronności. Są wręcz namiętnie stronniczy. Jedni poszukują pokoju, dla innych jest on utopią. Te dyskusje pozwalają jednak zrozumieć, jak różni się europejski i bliskowschodni sposób myślenia. I trochę ucierają nam nosa. Choćby taki arabski sklepikarz Said:

Said nie ma racji, ale też ją ma. Racja Saida jest jak drzazga wbita pod paznokieć. – Tak się martwisz o żydowską własność, więc oddaj im to, co mieli w twoim kraju. Oddaj im domy, sklepy, fabryki. Niech wracają za morze, do Europy. Niech wreszcie idą do siebie. Nie chcesz oddać? I tu cię mam. Wasze krętactwo jest szyte bardzo grubymi nićmi. Daliście im Palestynę, bo nie chcieliście mieć ich u siebie. Przegnaliście ich, bo wam zawadzali.

Dla tych, którzy o Izraelu nie wiedzą zbyt wiele, a może nawet niespecjalnie się nim interesują, to wspaniała powieść. Po prostu. Soczysta, nieco cierpka, nieco gorzka, ale prawdziwa opowieść o ludziach żyjących w miejscu i czasie, które nie pozwalają pozostać obojętnym.

Dla tych, którym ten spłachetek bolesnej ziemi nie jest obojętny, jest to lektura obowiązkowa. Nie rości sobie prawa do bycia jakąkolwiek wykładnią, wręcz przeciwnie: zaczepia temat z różnych stron. Najważniejsze, że jest niczym dziurka od klucza w drzwiach do izraelskiej, a także palestyńskiej, arabskiej i europejskiej duszy.

Jagoda Pietrzak

Lubi ciekawe historie i zmieniający się krajobraz. Od pewnego czasu próbuje wrócić z Bliskiego Wschodu. Robi mapy i Peron4.

Komentarze: (1)

m sadurski 29 grudnia 2011 o 14:17

Polecam spojrzenie z drugiej strony. Dwie książki:
Mario Vargas Llosa: 'Izrael – Palestyna: Pokój czy święta wojna' oraz Ewa Jasiewicz: 'Podpalić Gazę'. Mocne książki (choć Jasiewicz trochę nieporadna i niespójna).

Odpowiedz