Wieczorem siedząc przy sate, ryżu i bintangu Putu opowiada nam o wykorzystaniu czarnej magii na wyspie Bali.

Indonezyjczycy, jak wynika z tego jak często sięgają po ten sposób, mają problem z poznaniem partnera czy partnerki. Czarna magia jest tu przede wszystkim wykorzystywana, jak czarodziejski eliksir ze snu nocy letniej. Żeby rozkochać w sobie partnera najlepiej wykorzystać włos albo fotografię pożądanej osoby. Sposobem na rozkochanie może być podanie różnych magicznych specyfików w jedzeniu.

Na innych indonezyjskich wyspach w ciągu mojej podróży temat chłopców wykorzystujących magię będzie się powtarzał. Na Lombok właściciel hotelu wspomni o zrobionym przez siebie magicznym naleśniku z bananami, który poda na śniadanie. Na Sumatrze szaman odprawi na mnie rytuał, który uwolni duszę i ciało od rzekomo rzuconego na mnie uroku przez przewodników z Labuan Bajo.

Ceremonia na indinezyjskiej wyspie Bali

Maska Rangdy jest personifikacją zła, jest królową wszystkich demonów. (Fot. Katarzyna Łukasiewicz)

Przeklęta wioska

Rozmawiamy o pewnej małej przeklętej wiosce… Mieszkańcy okolicznych miejscowości obawiają się wchodzić na ten niepewny teren, absolutnie nie chcąc mieć jakiegokolwiek kontaktu z osobami to miejsce zamieszkującymi. Nie kupują żadnych produktów spożywczych pochodzących stamtąd, bo mogą posiadać właściwości odurzające, ze znacznym wpływem na dalsze losy konsumenta.

Mówi się, że nocą na niebie nad wioską widać ogniste kule. Putu proponuje nam nocną wycieczkę w to miejsce, pod jednym warunkiem – wszyscy będziemy bezpiecznie siedzieć w zamkniętym samochodzie, z którego można oglądać nocne wydarzenia.

Opowieść Putu snuje się dalej. Ogniste kule, olbrzymy, małpy ze złotymi zębami, intensywny wiatr i wszystko inne co może przerażać człowieka to leyaki – ludzie przybierający postać zwierzęcia czy innego dziwnego monstrum. Człowiek może dokonać przemiany podczas snu, kiedy dusza opuszcza ciało i nie ma nad nią kontroli. Dlatego tak niebezpiecznie jest właśnie nocą.

W leyaka może zamienić się człowiek wykorzystujący czarną magię i mający na celu, jak najczęściej się zdarza, skrzywdzenie drugiej osoby. Leyak może spowodować chorobę a nawet czyjąś śmierć.

Papieros demonom w ofierze

Przeklęta wioska, do której wybieraliśmy się znajdowała się obok cmentarza będącego najlepszą kryjówką dla leyaków. Przypuszcza się, że mogą się w nie przeistaczać osoby nieakceptowane przez lokalną społeczność, trzymające się na uboczu. Wcale nie jest ich mało. Miejsce dla siebie znajdują właśnie na wyspie Bali, na ziemi, której składa się codzienne ofiary dla demonów.

Wiedząc, że nie wolno nam kupować krakersów – zaklętych, jak wynikało z rozmowy z Putu, postanowiliśmy wybrać się do wioski zostawiając naszych przestraszonych balijskich znajomych w tyle.

Zaciekawieni opowieściami o czarnej magii, przypatrując się ludziom, próbowaliśmy dostrzec demoniczny błysk w ich oku. Dojechaliśmy do monumentalnego, świętego drzewa Banyan. Niezapomniany widok stanowią oplatające się korzenie przypominające wyglądem drzewa oplatające Angkor Wat w Kambodży. Pomiędzy gałęziami, w szczelinach mieszkają bogowie i demony zawsze współistniejący razem.

Cezary w pewnym momencie powiedział, że czuje dziwną energię, staliśmy na ziemi, pod którą znajdują się jeszcze nie pogrzebane dusze zmarłych. Pochowane ciała czekają na oficjalny pogrzeb, który odbędzie się w momencie, w którym rodzina odłoży wystarczającą sumę pieniędzy na przygotowanie ceremonii. Leyaki wykorzystują tę cmentarną ziemię i bliską obecność złych sił zamieszkujących święte drzewo.

Zakłóciliśmy spokój mieszkającym w drzewie duszom, złożyliśmy więc w ofierze to co mieliśmy – papierosa. Koman z przejęciem opowiedział nam później, jak kiedyś zostawił bogom papierosa i wyszedł z pokoju. Jak wrócił papierosa nie było, a nikt inny do pokoju nie wchodził…

Katarzyna Łukasiewicz

Studiowała pedagogikę i kulturoznawstwo na UW. Animatorka z wykształcenia i z powołania. Ostatnie pół roku spędziła podróżując motorcyklem po Indonezji.Twórczo pracowała prowadząc zajęcia dla dzieci. Obecnie zajmuje się sztukami wszelkimi w duńskiej hojskole.

Komentarze: 3

Alex. 28 listopada 2012 o 15:51

niesamowite!i chciałabym wiedzieć więcej i więcej…:)jest jakaś szansa, żeby Cię popytać…sama siedzę i siedzę i planuję swoje wyprawy i brakuje jakiegoś czegoś żeby w końcu wyjść z domu i potem natrafiam na takie opowieści i mówię „o teraz”…super doprawdy:)

Odpowiedz

kasia łukasiewicz 29 listopada 2012 o 0:04

zacznij od wyjścia z domu, nie planuj, ja mojej podróży po Indonezji nie planowałam. Tu o ceremonii na Bali:

http://kulturaliberalna.pl/2012/09/11/lukasiewicz-zagubic-swiadomosc-w-dzwieku-czyli-o-ceremonii-transowej-na-bali/

Odpowiedz

Alex. 5 grudnia 2012 o 12:34

no tak tak ale trzeba mieć jakieś zaplecze też realne,finansowe,żeby tak o wyjść z domu i pojechać:)

Odpowiedz

Kliknij tutaj, aby anulować odpowiadanie.