Podążając śladami Kazimierza Nowaka w pieszym etapie przez Kongo, ekipa Afryki Nowaka spotkała królową, Ministra Wojny oraz doświadczyła żywej „legendy Nowaka”. I to jednego dnia!

„Nareszcie prawdziwy król!” – pisał Nowak. W naszym przypadku była to królowa. A wszystko odbyło się z zaskoczenia. Dzień, który rozpoczął się brutalnym klaksonem motoru o szóstej nad ranem, okazał się jednym z najciekawszych i jak dotąd najowocniejszych w tzw. Archeologii Nowakowej.

Kiedy zagospodarowaliśmy się już w pokojach gościnnej Misji Salwatorianów w Ntita w Kongo, zaproponowano nam przejażdżkę do Musumba, dużej miejscowości znajdującej się pięć kilometrów dalej. Zwykłe zwiedzanie, przynajmniej tak to odebraliśmy. Zatrzymaliśmy się przy symbolicznym cmentarzu królów ludu Lunda, ale prawdziwe miejsce pochówku Mwata Yawu, którego spotkał Kazimierz Nowak, znajduje się w innym miejscu.

Ksiądz Leonard, będący naszym kierowcą, zaczął opowiadać historię o tradycyjnej Matce Ludu Lunda, z którą jest spokrewniony, a także o tym, że właśnie jedziemy ją odwiedzić. Jeszcze w tym momencie nie zdawaliśmy sobie sprawy z wagi tych słów. Ot, po prostu odwiedzimy jakąś starszą panią. Jak bardzo się myliliśmy!

Ekipa Afryki Nowaka w Kongo

Ekipa Afryki Nowaka w towarzystwie najprawdziwszej królowej (Fot. afrykanowaka.pl)

Rukonkish Kamin okazała się być nie tylko piękną pięćdziesięcioletnią kobietą, lecz przede wszystkim najprawdziwszą królową – w linii prostej jest potomkinią króla Mwata Yawu. Na prośbę księdza Leonarda ubrała swoje królewskie szaty, z czego najważniejszym elementem była korona z koralików, którą opisywał Nowak: „Jego królewska mość, Mwata Yawu, jako oznakę swej królewskiej władzy, nosi na głowie koronę ze szklanych koralików”.

Tak znaleźliśmy się w tradycyjnym domu królów Lunda (pałac, przed którym król Mwata Yawu przywitał Nowaka, jest teraz zajęty przez burmistrza Musumba, który akurat wyjechał do Kinszasy, przez co mogliśmy zrobić zdjęcie budynku tylko z daleka, spoza muru).

Po śmierci królowej ten dom zostanie przejęty przez nowego króla i jego rodzinę. Dowiedzieliśmy się także, że pozycja królowej nie jest tylko czysto tradycyjna. Jest ona poważana i uznawana przez cały lud Lunda od Angoli przez Kongo do Zambii. Wciąż przestrzegane są tradycyjne rytuały np. ceremonii intronizacji nowego władcy, odbywającej się nad świętą rzeką ludu Lunda, w pewnej odległości od Musumba, która nadal uznawana jest za stolicę królestwa. 99% prowincji Kapanga, w której się znaleźliśmy, zamieszkuje lud Lunda.

Dzięki księdzu Leonardowi dostaliśmy pozwolenie sfotografowania królowej. Niestety nie zabraliśmy ze sobą książeczki sztafetowej, mogliśmy więc tylko opowiedzieć historię Kazimierza Nowaka oraz o projekcie Afryka Nowaka. Królowa słuchała z zainteresowaniem, napomknęliśmy zatem też o tabliczkach Nowakowych. Ale sprawę ewentualnej możliwości umieszczenia jej gdzieś na fasadzie domu pozostawiliśmy na dzień następny, bo postanowiliśmy tam wrócić z podarunkami dla królowej oraz po wpis do książeczki. Na zakończenie wizyty poczęstowano nas winem, przywiezionym z Angoli przez jednego z synów królowej (a jest ona matką… piętnaściorga dzieci!).

Po wyjściu na zewnątrz siedziby królowej zbliżył się do nas starszy człowiek twierdząc, że… pamięta Nowaka. Chyba za dużo szczęścia jak na jeden raz! Jednak od początku coś nam się nie zgadzało. Przede wszystkim starszy mężczyzna, mimo że nie znał daty swoich urodzin, nie wyglądał wystarczająco wiekowo. Po drugie twierdził, że Nowak jeździł po Musumba na rowerze, a przecież był to etap pieszy. Postanowiliśmy jednak nie wyprowadzać go z błędu.

Kolejnym wielkim zaskoczeniem była dla nas informacja, że wśród ludu Lunda oprócz królowej istnieje nadal funkcja Ministra Wojny.

„Dochodzimy do pałacu Swana Mulopwe, pierwszego ministra, a zarazem ministra wojny na dworze króla Mwata Yawu. Swana Mulopwe był już uprzedzony o wizycie białego człowieka i na powitanie wyszedł w stroju galowym i w swej wspaniałej koronie wielkiego wodza. Na ramieniu miał fantazyjnie zawieszony miecz, krótki, ozdobny” – tak o spotkaniu z Ministrem Wojny pisał Nowak.

Aktualny Minister Wojny Mwant Mutiy również najwidoczniej był uprzedzony o naszej wizycie, gdyż wyszedł do nas ubrany już w tradycyjny strój, dokładnie odpowiadający opisowi podanemu przez Nowaka. W zamian za pozwolenie fotografowania obiecaliśmy przywieźć następnego dnia Nowakową bandanę.

Kompletnym szokiem była dla nas żywa „legenda Nowaka”. Nie mieliśmy ze sobą książki, ale prawdopodobnie pod wpływem księdza Leonarda, który ją widział, zaczęto utożsamiać Nowaka z osobą, która przybyła do Musumby na rowerze jeszcze za czasów kolonialnych, zanim ktokolwiek jeździł tu na rowerach. W związku z powyższym nazwano go Katambanking, od katamb – przemieszczać się i nking – rower w języku Lunda.

Ten nieznajomy był takim lokalnym Prometeuszem. Przywiózł ze sobą palmę, mango, cukier trzcinowy oraz kasawę, a ponadto roślinę, która miała służyć od tego czasu za żywopłot. Podobno sadził ją we wszystkich miejscowościach na swojej drodze. Ciekawe, kim był ten człowiek i skąd zrodziła się ta legenda, gdyż wszystkie wymienione rośliny oczywiście były już tu uprawiane, kiedy pojawił się Nowak. I znów stwierdziliśmy, że nie warto silić się na sprostowania – dlaczego nie mają mieć jak najlepszego zdania o Polakach? Niczemu to nie szkodzi.

Zgodnie z obietnicą pojawiliśmy się u królowej z powrotem kolejnego dnia. Tym razem nie przywitała nas już w uroczystym stroju, za to dokonała wpisu do naszej książki sztafetowej w języku Lunda, podpisała się i… przybiła swoją królewską pieczęć. A także zgodziła się na umieszczenie tabliczki Trasy Nowaka przy wejściu do królewskiego domu.

Afryka Nowaka

Wyprawa rowerem, statkiem, konno, czółnem i pieszo przez Afrykę szlakiem Kazimierza Nowaka. 24 ekipy, 40 tys. km, 2 lata w trasie.

Komentarze: Bądź pierwsza/y