Arek Ziemba i Zbigniew Sas zbadali na Madagaskarze kompletny bieg rzeki Antanambalana, od źródeł aż do ujścia. Nie udało się to ani ekspedycji Anglika L. H. Ransome z 1889 roku, ani nikomu później.

Arek i Zbigniew poruszali się pieszo wodami górskiego strumienia, karczując dżunglę wzdłuż rzeki i stosując zjazdy na linie. Na spokojnym, środkowym odcinku rzeki, płynęli tradycyjną malgaską dłubanką. Podczas rejsu towarzyszył im drób i kameleon. Oto foto relacja z ich podróży.

Zbyszek Sas na Madagaskarze

1. MADAGASKAR. Dżungla u źródeł rzeki Antanambalana. Nie można być bliżej natury niż tutaj. Liana wytrzymałaby i kilku Zbyszków. (Fot. Arek Ziemba)

Źródła rzeki Antanambalana i przełom składający się z kilku potężnych wodospadów, znajdują się na terenach porośniętych niedostępną, dziewiczą dżunglą. Do tego górzystą. Obie dżungle rozdziela płaska wyżyna. W jednym i w drugim przypadku dżungla jest całkowicie niezamieszkała, nienaruszona ręką człowieka, pełna fascynujących okazów flory i fauny.

W takim miejscu nikt nie liczy na spotkanie ludzi. Gdy zdarzy się w takiej okolicy natrafić na towarzystwo, to zawsze są to chwile wielkiej ekscytacji. Arek i Zbigniew w pierwszej dżungli, w rejonie źródeł rzeki, spotkali ukrywającą się bandę złodziei bydła.

Ziemba i Sas na Madagaskarze

2. MADAGASKAR. Maczetowaliśmy las, potem przedzieraliśmy się idąc lejem potężnego okresowego strumienia w kierunku głównego koryta rzeki. Trafiliśmy na pionową ścianę, po której płynęła woda… Dzięki temu mieliśmy okazję do pierwszego zjazdu. (Fot. Arek Ziemba)

Brnęliśmy już tydzień przez dżunglę nie spotykając na swej drodze żadnego człowieka. Wyszliśmy z koryta rzeki, szliśmy wąskim brzegiem, w tym miejscu porośniętym trawą. Była godzina 16:30, to czas na zakładanie obozowiska, bo o 18:00 jest już w dżungli ciemno. Zobaczyliśmy przed sobą dwóch mężczyzn. O! Ludzie! Z radością i wielką ciekawością ruszyliśmy szybszym krokiem w ich stronę. Na wysokości obcego obozu wody rzeki były spienione i głośne. Mężczyźni dostrzegli nas dopiero, gdy staliśmy obok nich. Nie spodziewali się intruzów, zmrozili nas wzrokiem.

Rzeka na Madagaskarze

3. MADAGASKAR. Rzeka bywała głęboka, pod wodospadami tworzyły się baseny zachęcające do zabaw jak w parku wodnym. Tutaj Antanambalana była jeszcze wąska, płynęła przez góry. Woda była nadal krystaliczna, ale już nie tak lodowata, jak tuż przy źródłach. (Fot. Arek Ziemba)

Trawers rzeki na Madagaskarze w wykonaniu Zbyszka Sasa

4. MADAGASKAR. Niezliczoną ilość razy musieliśmy przekraczać nurt. Nigdy nie było możliwości, aby poruszać się szybko – ani w nurcie, ani w dżungli. Trawersy były szczególnie czasochłonne. (Fot. Arek Ziemba)

Dahalo to mieszkańcy Madagaskaru

5. MADAGASKAR. Dahalo nie spodziewali się gości. Szczególnie pierwsze chwile były pełne napięcia. (Fot. Arek Ziemba)

Dahalo, bo tak nazywają tu znienawidzonych złodziei bydła, było czterech. Szef, na oko 35 lat, czyli „stary”, do tego trzech narwanych „młodych” po 20-23 lata. Razem z nimi wataha dziewięciu psów. Zbudowali wystawne szałasy, wędzarnię, na której na zmianę wędzili potężne ilości mięsa, nawet system ognisk, które ogrzewały wnętrza szałasów w czasie zimnych nocy na wysokości około 1600 m n. p. m. Zdecydowaliśmy się zostać z nimi na noc. Wkrótce miał zapaść mrok, złodzieje mogli przestraszyć się, że wydamy ich kolejnej wiosce. Mogli pójść za nami i pozbyć się obaw. Nikt by nas tutaj nie szukał, a tym bardziej nie znalazł.

Sas i Ziemba w dżungli

6. MADAGASKAR. Pozdrawiamy z dżungli. Wszystko pod kontrolą, trzymamy ich w szachu naszymi scyzorykami i maczetą… :) (Fot. Arek Ziemba)

Nie jest żadnym wyczynem dać się zabić, każdy kto podróżuje jest odpowiedzialny za to, co robi. Chyba, że uderzy w niego meteoryt. Po krótkim zastanowieniu przyjęliśmy gościnę. Najważniejsze, co musieliśmy teraz zrobić? Tego było wiele. Robić wrażenie pewnych siebie, ale jednocześnie nie przestraszyć bandytów, możliwie rozluźnić atmosferę, uważać na każde wypowiadane słowo i na każdy gest. Ostrożności nigdy za wiele.

Jeszcze za dnia porozmawiałem po malgasku przez telefon satelitarny z „wyimaginowanym przyjacielem”. Poinformowałem go, że jesteśmy już tylko kilka dni drogi od wioski Ankiakabe, a dokładnie „tutaj”. Wszystko jest w porządku, biwakujemy z przyjaciółmi.

Przed wspólną kolacją złożoną z ryżu i mnóstwa doskonałej wołowiny zmówiliśmy uroczystą modlitwę. Dlaczego? Na Madagaskarze relatywnie często spotykam się z tym, że lokalni liderzy w wioskach, osoby o dużym autorytecie, modlą się przed posiłkiem. Do snu ułożyliśmy się wspólnie z bandziorami, by nie mogli ze sobą w nocy otwarcie rozmawiać. Wcześniej jedni drugich przetestowali niewygodnymi pytaniami, Zbyszek wyciągnął zdjęcia rodziny i zdjęcia z poprzednich wyjazdów na Madagaskar.

Szef złodziejskiej bandy

7. MADAGASKAR. Szef bandy złodziei bydła był moim jedynym rozmówcą. Z młodszymi narwańcami nie było sensu wdawać się w żadną wymianę zdań. (Fot. Zbigniew Sas)

Tym, co nastrajało nas optymistycznie, były poważne, zakażone rany na stopach szefa bandy. Zapytał mnie o lekarstwa. No dobrze szefie, no to zrobimy deal, pomyślałem. Powiedziałem mu, że teraz, wieczorem lekarstwo nie zadziała. Rana jest zabrudzona. Szkoda lekarstw, szkoda zachodu.

Manana savony ianao? [Czy masz mydło?]
Ja, misy savony. [Tak, jest tu mydło.]
Ianao tokony sasana tsara ny toerana marary daholo. [Musisz dokładnie umyć każde z chorych miejsc.]

Spotkanie w dżungli

8. MADAGASKAR. Lekarstwa i opatrunki spadły bandytom wprost z nieba. Prędzej mogliby się spodziewać samosądu ze strony jakiejś okradzionej wioski, niż kogoś, kto opatrzy rany. (Fot. Zbigniew Sas)

Dopiero rano, gdy rany „odpoczną” można je opatrywać i założyć lekarstwo. Podkreśliłem, patrząc mu w oczy: mam bardzo silne leki, na pewno cię wyleczę. Ale rano. Zostawię ci też bardzo mocne leki i poinstruuję, jak je nakładać na ranę.

Noc upłynęła spokojnie. Przez pierwsze godziny nie spaliśmy, ale dyskretnie obserwowaliśmy towarzyszy. Nic się nie działo, więc z nożami pod ręką zasnęliśmy. Zresztą w bezpośrednim starciu nie mieliśmy żadnych szans. Ucieczka była też nierealna. Nocą, w dżungli… abstrakcja. Zbyszek chciał w razie czego walczyć do końca, spał więc w butach.

Rano rozłożyliśmy ze Zbyszkiem szpital polowy. Umowa to umowa, trzeba było starego wyleczyć. Zasiadłem na plandece, która służyła nam czasami za ochronę przed deszczem i nie szczędziłem choremu niczego z naszych cennych zapasów. W ruch poszły rękawiczki chirurgiczne, woda utleniona, gaziki, antybiotyk w maści. Szef bandy był pod wrażeniem lekarzy bez granic z bożej łaski. Nie obijałem się, czyściłem głęboko, a starem oczywiście nie drgnęła przy tym nawet powieka. Jak mówią lekarze: musi boleć! Jak nie boli, to znaczy, że pacjent nie żyje!

Wioska na Madagaskarze

9. MADAGASKAR. W Ankiakabe, bardzo przyjaznej i ujmującej wiosce, kupiliśmy lakana, miejscową dłubankę. (Fot. Arek Ziemba)

Rolnictwo na Madagaskarze

10. MADAGASKAR. Ryż uprawia się w wioskach w ten sam sposób, co przed tysiącem lat. Ludzie i byki pędzą godzinami po polu, na które skierowano wody strumienia. Gdy powstanie jednolita breja, można sadzić flance. (Fot. Arek Ziemba)

Mieszkańcy Madagaskaru żyją jak ich przodkowie

11. MADAGASKAR. Łódek innych niż lakana nie spotyka się tutaj. Madagaskar, to jedna z ostatnich oaz na świecie, które nie poddały się globalizacji. Oby zostało tak jak najdłużej. (Fot. Arek Ziemba)

Po kawie i śniadaniu ruszyliśmy w dół rzeki Antanambalana. Nikt z bandy nie chciał iść z nami w stronę wiosek. Powiedzieli, żebyśmy szli sami. Ludzie i wioski są tuż, tuż i zaraz sami tam trafimy. Zresztą oni muszą zająć się swoim niby-stadem bydła, pasącym się gdzieś nieopodal. A mięso, które jedliśmy? Jeden z byków złamał nogę. Musieliśmy go zabić, powiedzieli. Sympatycznie, wszyscy się uśmiechają i udają Greka.

Kameleon z Madagaskaru

12. MADAGASKAR. Gucio, kameleon, który towarzyszył nam w czasie rejsu dłubanką. Płynął z nami, dopóki nie umknął naszej uwadze jeden z jego skoków na główkę. Kameleony pływają. No i Gucio odpłynął. (Fot. Arek Ziemba)

Fauna i flora Madagaskaru

13. MADAGASKAR. Po pokonaniu wyżyny, czyli po rejsie lakana, znowu znaleźliśmy się w dżungli. Bogactwo gatunków było tu przeogromne. Na zdjęciu owadzi symbol wyspy, rzadko spotykany żyrafochrząszcz. (Fot. Arek Ziemba)

Arek Ziemba na Madagaskarze

14. MADAGASKAR. Dżungla pora deszczowej jest monotonna, wroga człowiekowi, a dodatkowo do granic możliwości nasączona wodą. Mimo to niektóre kadry i chwile, łapane okiem, niekoniecznie obiektywem, zostają w pamięci na zawsze. (Fot. Zbigniew Sas)

Do pierwszej osady doszliśmy po dwóch dniach marszu. Opowieść o bandzie, którą miejscowi jednoznacznie określili jako bandę dahalo, była od tej pory absolutnym szlagierem w czasie spotkań z Malgaszami. Nieliczni, którym pokazywaliśmy zdjęcia na aparacie, wykrzykiwali: uuuuuuu da-ha-lo! DA-HA-LO!

Zbigniew Sas - podróż przez Madagaskar

15. MADAGASKAR. W dżunglach nie powstawały żadne miasta, jedynie obiekty kultu religijnego. To nie jest łatwe i proste miejsce do życia. (Fot. Arek Ziemba)

Przyroda Madagaskaru - wodospady

16. MADAGASKAR. Wodospady rzeki Antanambalana ukryte w dziewiczej i górzystej dżungli. Woda wali w dół wąskimi, gotującymi się rynnami. (Fot. Arek Ziemba)

Nocleg w dziewiczej dżungli

17. MADAGASKAR. Kto o tym nie marzył? Szałas w dżungli, na wyspie, przy wodospadzie. W nocy padało, ale poranek był doskonały. Nie tylko wyszło słońce, była też świeża kawa, którą kupiliśmy wcześniej w jednej z wiosek na wyżynie. (Fot. Zbigniew Sas)

Poszukiwacze złota

18. MADAGASKAR. W środku dżungli, z dala od jakichkolwiek wiosek, natknęliśmy się znowu na ludzi. Na kopaczy złota. (Fot. Arek Ziemba)

Poszukiwanie złota na Madagaskarze

19. MADAGASKAR. Spotkaliśmy tu znajomą rodzinę z wyżyny. Dzięki temu mieliśmy informacje z pierwszej ręki, ile jest tu złota. Także, co czują ci, którzy koczują tu przez kilka miesięcy. (Fot. Arek Ziemba)

Poszukiwacz złota na Madagaskarze

20. MADAGASKAR. Z kilkunastu kilogramów błota i kamieni, po ciężkim cedzeniu materiału tacą, pozostało tych kilka cennych grudek. Za gram złota ludzie dostają tu, w sercu dżungli, aż 70% ceny światowej. (Fot. Arek Ziemba)

Płukanie złota - podróż na Madagaskar

21. MADAGASKAR. Już dawno nie ma szałasów kopaczy. Tych, które widzieliśmy, w których nocowaliśmy. Pierwsza duża fala rzeki, która ruszyła w porze deszczowej, zabrała wszystko w kierunku oceanu. Tu nie opłaca się budować chaty. Miesiącami ludzie koczują tu w żałosnych szałasach i liczą na swój wielki samorodek. (Fot. Arek Ziemba)

Arek Ziemba

Jest jedną nogą w Polsce, jedną na Madagaskarze. Prowadzi tam m.in. wyprawy autorskie, fotografuje, patrzy, rozmawia z ludźmi, szuka klimatów, sytuacji... www.ziembazmadagaskaru.pl

Komentarze: 2

Patryk 20 kwietnia 2013 o 9:16

Niesamowita historia. Wielu amatorów podróży może jednak zniechęcić :-) Spanie w butach z nożem pod ręką…

Odpowiedz

Ala Wantuła 20 kwietnia 2013 o 9:28

Cudowności!
Piękne, naprawdę dobre zdjęcia z opisami i historią na plus.
Jak dla mnie wcale nie są zniechęcające!
Pojechałabym choćby już, tylko czasu brak.
Zazdroszczę i gratuluję wyprawy.

Odpowiedz