Hessler, Hessler. Propozycje wydawnicze Czarnego przyjmuję, niemal zawsze, z ogromnym entuzjazmem i kupuję bez dłuższego namysłu. Tym razem sięgnęłam po książkę sprzed kilku lat, by nadrobić zaległości. Przyznać muszę, że zaczęłam czytać ją z lekką rezerwą.

Tak już po prostu mam z tym autorem: Amerykanin, samochód, otwarte przestrzenie, szeroka droga. Gdzieś to widzieliśmy, już o tym czytaliśmy. Poza tym, czy można zobaczyć prawdziwe Chiny zza szyby czterokołowca, podczas samotnej podróży, żywiąc się w drodze zabranymi ze sobą ciasteczkami Oreo? No, niby ma żonę-Chinkę i wiele lat spędzonych w Państwie Środka na karku… (myślę sobie). Poza tym czytałam wcześniej inne jego książki i publikacje. Niech będzie, na tę również się skuszę.

Po zdobyciu chińskiego prawa jazdy Peter Hessler, wieloletni współpracownik New Yorkera i National Geographic postanawia zmierzyć się z Chinami spoza wielkich metropolii. Wyrusza z zatłoczonego, gwarnego Pekinu, by starym, wypożyczonym city specialem przebyć drogę poprzez chiński interior. Tam czeka na niego wiele chińskich niespodzianek, dziwności i absurdu.

Przez drogi i bezdroża… to jedna z bardziej znanych książek o Chinach ostatnich lat. Amerykanie lubują się w badaniu i opisywaniu jedynego imperium, które obecnie realnie zagraża ich „pięknemu krajowi” (mandaryńskie: Mĕiguó) w drodze po palmę pierwszeństwa na arenie międzynarodowej. Niektórzy robią to lepiej, inni gorzej. Hessler na ich tle radzi sobie całkiem nieźle. Ja przede wszystkim cenię sobie jego intymność opisów. Wiele z rzeczy, o których opowiada, widziałam na własne oczy i podobnie je odebrałam (pod nosem cicho klęłam: taaaak, o tym samym czytałam u Hesslera!).

Podróż reportera ma oczywiście nie tylko znaczenie geograficzno-poznawcze. Hessler rozmawia z mieszkańcami wsi, obserwuje ze smutkiem, jak stara cywilizacja obraca się w gruzy, na których budowane są podwaliny nowego świata – przeważnie bez zadawania pytań o ekologię czy byt ludzki. Podróżuje wzdłuż Wielkiego Muru, budowli, która niegdyś miała odgradzać cesarstwo od reszty świata, a która dziś niszczeje a w jej miejscu budowane są nowe drogi, zapraszające w obręb chińskich granic coraz więcej taniej siły roboczej.

W książce spotykamy wiele ciekawych person: Głaszczących niewidzialne psy – tym niezwykle obrazowym wyrażeniem określa autor (a raczej tłumacz), autostopowiczów. Ludność zmuszoną do pracy z dala od swoich pustynnych wsi, wyczekującą na drodze i powracającą w końcu do domu z nieznajomymi, ze względu na brak jakiegokolwiek innego środka transportu. Wymalowane nad wyraz i tandetnie ubrane dziewczęta pierwszy raz w swoim życiu widzące obcokrajowca, w wysokich szpilkach, brodzące po kostki we wszechobecnym błocie.

W lusterkach samochodu dziennikarza jednak coś ważnego się dla nas „odbija”. Dzięki znajomości kultury chińskiej i języka mandaryńskiego, Hessler jest najlepszym – wrażliwym na wiele aspektów – przewodnikiem. Mieszka z Chińczykami, stara się ich zrozumieć. Konfrontuje utarte przekonania z rzeczywistością. Ukazuje nam – jak w lustrze – młode i stare społeczeństwo chińskie zamieszkujące, inne niż bogaty wschód i południe, tereny tego ogromnego kraju. To często intymne, bardzo ciekawe, prawdziwe opowieści o zmaganiu się z codziennością w komunistycznym kraju. O tym, jak zdobywanie coraz większego guanxi jest celem życia i jedyną szansą wyrwania się z biedy. O tym, że im dalej od stolicy, tym Chińczyk czuje się bardziej osamotniony przez system.

W końcu reporter dociera do właścicieli fabryk – miejsc pracy większości ludzi z prowincji. Tam, gdzie dumne dziewczęta opowiadają mu jak potrafią przepracować nawet trzysta godzin miesięcznie za śmieszne pieniądze. Gdzie gwałcone są wszelkie normy, nie tylko przyzwoitości.

Dziennikarz usprawiedliwia niektóre stereotypy o Chinach, inne całkowicie obalając. Chiny zmieniają zdanie codziennie. Chiny są zdezorientowane. Mieszkańcom Kraju Środka coraz trudniej odsiewać prawdziwe informacje.

Przez lekturę książki Hesslera Chiny „niewidzialne” stają się trochę bardziej widoczne dla kogoś, kto niewiele o nich wcześniej wiedział. Nieoczywistość i zróżnicowanie – to przymiotniki określające Chińczyków, na które autor poleca zwrócić szczególną uwagę. Jednocześnie wie, ile sam jeszcze nie wie – a to, przecież, cecha najlepszych w tym fachu.

Właściwie jedyne, co w książce prawdziwie może denerwować czytelnika to, moim zdaniem, błędy edytorskie – a dokładniej ujmując – tłumaczeniowe (co, przyznam, bardzo mnie zdziwiło). Dolary i pensy, funty i centy, inne jednostki miar używane naprzemiennie, tak, jakby niczym się nie różniły. To może rozpraszać.

Z pewnością to książka dla kogoś, kto nie lubi utartych ścieżek. Przede wszystkim myślowych. Jeśli chcesz złapać choć jedną, prawdziwą cząstkę, z zastraszająco szybko zmieniającej się chińskiej rzeczywistości – śmiało, zrób to – czytając tę książkę:

Pewnego popołudnia pojechałem do miejsca, w którym wcześniej znajdowała się fabryka biustonoszy. (…) Strażnik powiedział, że biznes dobrze się rozwija. Zapytałem, czy mogę wejść na teren dawnej fabryki, a on zgodził się bez żadnego problemu. Minąłem kamienne lwy stojące po obu stronach strzeżonej bramy i flagę amerykańską. Na ścianie wciąż połyskiwały wykaligrafowane słowa właściciela:
PRZYSZŁE ZMIANY
DZIEJĄ SIĘ NA WASZYCH OCZACH.

Peter Hessler, Przez drogi i bezdroża. Podróż po nowych Chinach. Czarne 2013.

Ola Karmowska

Kocha ciekawych ludzi i rozmowy. Kocha podróże – zwłaszcza na Wschód. Potrafi liczyć na palcach „po chińsku”. Robi w książkach i literach. Zasypia przy opowieściach.

Komentarze: Bądź pierwsza/y