Najtrudniejsze pytanie, jakie można zadać sprzedawcy Yerba Mate? – A która yerba jest najlepsza? No właśnie, która? Tylko w tym artykule odpowiedzi na to i inne yerbastyczne pytania.

Miało być obiektywnie. Postanowiłem poszperać po forach yerbowych i jakoś uśrednić opinie użytkowników na temat poszczególnych gatunków. Jednak, jak to zwykle na forach bywa, jedyny obiektywny wniosek jest taki, że każda yerba jest albo dobra, albo niedobra…

No cóż, jak wiadomo, o gustach się nie dyskutuje. Dlatego będzie raczej subiektywnie i bardzo ogólnie, ale za to krótko i treściwie.

Która yerba jest najlepsza?

Wyższość smakowa jednej yerby nad drugą to sprawa zupełnie subiektywna. Sam osobiście nie mam ulubionego gatunku czy marki mate. Po prostu lubię prawie wszystkie. Uwielbiam różnorodność smaku, dlatego zwykle mam otwarte przynajmniej trzy różne opakowania mate.

Mój codzienny yerbowy rytuał zaczynam od zadania sobie jakże ważnego pytania: A którą by tu dzisiaj…? Najczęściej jednak każdy yerbopijca ma swoją ulubioną markę. I do niej właśnie będzie wracał najchętniej, a inne yerby staną się jakby dodatkiem. Często jednak znalezienie faworytki poprzedzone jest wieloma próbami kończącymi się nieraz przepijaniem wręcz na siłę całego opakowania nietrafionej mate.

Ciekawym przypadkiem jest mój znajomy, którego dwie ulubione marki to Kraus i Colon. Niby nic w tym nadzwyczajnego. Obie z tego samego drzewka, obie w żółtym opakowaniu. Oprócz tego jednak, że pochodzą z różnych krajów (odpowiednio: Argentyna i Paragwaj), różnią się jeszcze diametralnie czym innym. Smakiem i mocą. Z jednej strony delikatny, lekki Kraus z sympatycznym świerszczykiem na opakowaniu, z drugiej wytrawny, siermiężny wręcz tak w smaku jak w działaniu Colon. Dwa przeciwne bieguny. Jak widać – nigdy nie wiadomo co komu dogodzi. Jednym słowem: warto poszukiwać.

Jaka yerba na początek?

Zasadniczo najlepiej zacząć przygodę z yerba mate od picia ze znajomymi, już obeznanymi z tematem. Przy tym najlepiej poprosić owego znajomka aby, zgodnie z rytuałem yerbowym, nie podawał Wam pierwszej, najmocniejszej i najbardziej gorzkiej zaparzki. Nasze europejskie kubki smakowe z reguły nie są przyzwyczajone do tak mocnego smaku. Drugie czy trzecie, a nawet czwarte zalanie będzie już delikatniejsze i nie spowoduje takiego szoku dla podniebienia.

Nawet w takim przypadku pierwszy łyk może nam nie smakować, ale nie ma co się poddawać. No chyba, że ktoś, tak jak forumowicz „kładący_na_mate” nie słodził nigdy herbaty, dzięki czemu yerba może smakować od samego początku.

Nie zawsze jednak mamy w swoim otoczeniu yerbochłona, od którego możemy spróbować mate, ale to też nie problem. Odmiany suave są wręcz stworzone na początek. Grubo cięty susz wolniej uwalnia substancje zawarte w ostrokrzewie, dzięki czemu napar jest wyjątkowo delikatny i ma mniej goryczy (jak na yerbę oczywiście:)).

Także tradycyjne argentyńskie con palo są dość łagodne przez co również nadają się na początek (szczególnie marki: Rosamonte, Cruz de Malta, Playadito, Kraus, Amanda).

Osobiście polecałbym też Amandę w wersji despalada, gdyż ma bardzo grubo cięty susz i jest równie delikatna jak odmiany suave. Dobrym wyborem na poziomie początkującym są też mate ziołowe i owocowe. Dodatki smakowe trochę niwelują mocny, cierpki smak samej yerby, nadając też zupełnie nowych aromatów.

A może jednak…

Wymienione wcześniej gatunki yerba mate to wybory dość bezpieczne, ale może się okazać, że to po prostu kolejna dobra yerba. Smak wyraźny, twarzy na lewą stronę nie wykręca. A szkoda bo to przyjemne uczucie – tak określił jeden z tych gatunków Krzysiek, dodając, że: Następnym razem spróbuje mocniejszą.

Niektórym po prostu od razu bardziej zasmakuje paragwajskie, dymne Pajarito, czy mocna Taragui sin palo. O tej ostatniej jeden z forumowiczów napisał: Zamówiłem tylko dlatego, że niby ma kopa jak ruski po bimbrze i po kilku zalaniach z kubka 200ml byłem normalnie power rangers.

Jak widać ten specyficzny napar nawet wyglądem zupełnie odbiega od wszelkich europejskich napojów (fot. Marcin Gorczyński)

Jak widać ten specyficzny napar nawet wyglądem zupełnie odbiega od wszelkich europejskich napojów (fot. Marcin Gorczyński)

Od czego by się nie zaczęło przygody z mate prawdopodobnie i tak najbardziej pożądane staną się w końcu tradycyjne odmiany bez dodatków smakowych. Owocowe i ziołowe yerby będą się wtedy pojawiać raz za czas w naszej yerbowej szafeczce jako miły przerywnik lub, w gorące dni, jako idealny materiał do terere, czyli mate na zimno.

Z drugiej strony znajdą się tacy, którzy będą pić tylko aromatyzowane odmiany. Po prostu nie ma reguły, a o gustach lepiej nie dyskutować.

Na koniec jeszcze mała porcja wypowiedzi z forum:

A mnie strasznie ta Amanda zamulała zamiast pobudzać, jakbym ze setkę wódki wypił. No i mam do niej awersję, odkąd przez przypadek zalałem wodą gazowaną – incus

Yerba dobra w smaku, jednakże osobiście mieszam ją z „grubszymi” odmianami, ze względu na znaczną ilość drobnych frakcji (ale przynajmniej można się jednocześni napić i najeść – Paweł, Bydgoszcz

Do dziś pamiętam ten pierwszy raz z ptaszkiem – piorunujące doświadczenie – markar68

Ktoś w redakcji pomylił moje naczynko do yerba ze stojakiem na łyżeczki nóż. Zonk dnia – Jacek Tomaszewski.

Jeszcze więcej yerba mate!

Paweł Piwowar

Magister inżynier do spraw yerba mate, z zamiłowania capoeirista, a po godzinach bębniarz. Wszystko czego pragną siorbacze dostarcza na dobreziele.pl.

Komentarze: Bądź pierwsza/y