Czy wiecie co to tipokai, bilum, Gamegai albo pidżyn? Ja, przyznam się szczerze nie miałam pojęcia. Do czasu. Do czasu przeczytania Pod opieką przodków Kathy Golski. I to jest ogromna siła tej książki – kopalnia wiedzy antropologicznej.

Jak sama autorka pisze we wstępie: oto historia moich doświadczeń „czerwonoskórej” kobiety, gdy mieszkałam na dalekich Zachodnich Wyżynach Papui Nowej Gwinei. W 1981 r. wyruszyłam wraz z czwórką dzieci, z których jedno było noworodkiem, żeby dołączyć do męża w dolinie osłoniętej przed światem przez góry i gęste mgły. (…) Zostaliśmy tam dwa lata. Wojtek, mój mąż Polak, ja Australijka i czworo moich dzieci. [str. 9]

 

Doświadczenia, które przedstawia Golski są przeżyciami bardzo bogatymi. Bogatymi nie tylko w pozytywnym tego słowa znaczeniu, ale również bogatymi w trudne doświadczenia życia z dala od cywilizacji tzw. Zachodu. Jej mąż Polak jest antropologiem i prowadzi badania terenowe w Rulnej, wiosce ludu Gamgai. By nie rozłączać się na tak długi czas, postanawiają wspólnie zamieszkać wśród tubylców. Budują dom – nie jest to specjalnie skomplikowane.

Z grubsza oheblowane słupy wbija się w ziemię i gwoździami przybija się belki stropu. Trawę kunai, która wyrasta wysoko jak trzcina cukrowa, ścina się i przynosi z dna doliny. (…) Długą, miękką trzcinę zwaną pit pit znosi się w dół ze szczytów (…) ubija się ją i splata w arkusze, które przymocowane gwoździami tworzą ściany. (…) Budowa domu zabiera cztery dni. [str. 49]

To jeden z opisów rzeczywistości ludu Gamegai. Bo mimo iż do Rulnej raczej da się dojechać samochodem terenowym (w zależności od pory deszczowej) nie byli w stanie wziąć ze sobą wszystkich udogodnień cywilizacyjnych. Żyli więc podobnie jak mieszkańcy wioski.

Autorka opisuje dużo więcej codziennych rytuałów i tradycji. Szybko uczą się języka pidżyn, w którym komunikują się ze swoimi sąsiadami, coraz bardziej zżywając się z nimi. Oczywiście dzieci (Nadia, Jan, Miszka i Rafał), które mają ułatwiony proces adaptacji szybciej czują się w Rulnej, jak u siebie w domu. Kathy przychodzi to dużo trudniej. Początki są niezwykle skomplikowane i niekiedy bolesne, o czym bez ogródek opowiada autorka. Z pewnością spowodowane było to też częstymi nieobecnościami męża, który wyruszał w busz na badania terenowe innych ludów zamieszkujących tę część Papui Nowej Gwinei, pozostawiając Kathy samą wśród nieznanych ludzi, w nieznanym miejscu, ale za to z dobrze jej znanymi obowiązkami rodzinnymi.

Spałam wśród Papuasów – zdjęcia z Papui Nowej Gwinei i wysp Vanuatu

Podczas lektury łatwo odczuć jak zmienia się nastawienie Kathy. Jak coraz lepiej poznaje nowe otoczenie, jak uczy się z nimi kontaktować i wspólnie działać. Nauczyła się nosić swoje najmłodsze dziecko, Rafała w bilum, czyli siatkowej torbie z materiału wyplatanego z naturalnych włókien. Zaczęła również zawierzać życie swojej rodziny tipokai – czujnemu przodkowi (głównie jej zmarłemu mężowi Olkowi), „dobremu duchowi”. W dniu wyjazdu Kathy notuje już: Ale kiedy wyruszymy do tego innego świata, naszego własnego świata, wiem, że zawsze będą mnie dręczyły chwile tęsknoty za tym miejscem i za tymi ludźmi, do których tak się zbliżyliśmy i których życie mogliśmy dzielić. [str. 201]

Język jakim posługuje się Kathy Golski nie jest wybitny, ale wartości i informacje jakie prezentuje w książce Pod opieką przodków są na tyle ciekawe, że czyta się ją jednym tchem. To nie tylko zestawienie dwóch tak bardzo różniących się kultur, ale trzech, gdyż autorka wielokrotnie konfrontuje również tradycje polskie i australijskie. Książka wydana jest bardzo ładnie, na kredowymi papierze w twardej oprawie. Ozdobiona jest rysunkami samej autorki, która jest malarką. Również mapa wykonana jest ręcznie przez autorkę! Ogromny plus za to, że mapa w ogóle jest, a tym bardziej, że mapa mentalna w dzienniku jeszcze lepiej się prezentuje niż zwykły podkład kartograficzny. Autorka zamieszcza również spis miejsc i ludzi oraz słownik pidżyn. Jest to bardzo pomocne przy czytaniu, gdyż często wplecione są słowa, nazwy w tym języku.

Dla mnie minusem tej pozycji jest wstęp, a raczej zakończenie wstępu, w którym opisane są dalsze losy rodziny. Z pewnością ciekawiej czytałoby się ją z pewnym niedopowiedzeniem, niepewnością, która rozwiana zostałaby dopiero na końcu książki. To jaki wpływ miała ta podróż na całą rodzinę powinno znaleźć się na końcu, po zakończeniu podróży i powrocie do domu. Szkoda, że od razu wiadomo, że Nadia, która przyjeżdżając do Rulnej miała 12 lat została… albo że Rafał, który miał zaledwie trzy tygodnie w chwili przybycia na wyspę po powrocie do Australii… Ale o tym przeczytajcie sami pomijając wstęp.

Jako mamie trudno było mi zrozumieć niektóre działania Kathy, ale pewnie jestem za mało hardcorowo podróżującą mamą. Może warto mieć swoje tipokai i zawierzać im swoje podróże. Książka Pod opieką przodków uczy. Uczy pokory, ale uczy też odwagi. Bardzo gorąco polecam nie tylko mamom!

Kathy Golski, Pod opieką przodków. Polsko-australijska rodzina w Papui Nowej Gwinei. Gondwana 2006

Ola Fasola Pająk-Gałęza

Geografka i mama. Wsiąknięta w literaturę. Cieszy się, bo cieszyć się lubi, a ostatnio najwięcej radości odczuwa na rowerze. Woli przestrzeń niż ludzi, dlatego bliżej jej do Azji Centralnej niż Azji Południowo-Wschodniej. Obecnie korektorka na zasłużonym urlopie wychowawczym.

Komentarze: Bądź pierwsza/y