Gdy Mikołaj i Miłka odkrywają Pakistan, kraj gdzie internet jest zbyt słaby na przesłanie fotek, reszta ekipy jest gdzieś na kirgiskich drogach. A przynajmniej była niedawno. (Fot. z archiwum wyprawy)

Gdy Mikołaj i Miłka odkrywają Pakistan, reszta ekipy jest gdzieś na kirgiskich drogach. A przynajmniej była niedawno. (Fot. z archiwum wyprawy)

Kolejna wiadomość z wyprawy Za Horyzont, tym razem od drugiej części ekipy – Miłki i Mikołaja. Kto by się spodziewał, że w Pakistanie można się poczuć jak w Polsce?

Właśnie zjechaliśmy z płaskowyżu Deosai. Nie było tak łatwo, jak myśleliśmy. W 3 dni, na 110 km zrobiliśmy podjazd z 1500 m na 4300 m. Momentami pod koniec tak stromy, ze pchaliśmy we dwójkę każdy z rowerów, bo żadne z nas w pojedynkę nie było w stanie ruszyć swojego pod górę :) Ale było warto i podjechalibyśmy to jeszcze raz gdyby trzeba było.

Od momentu przekroczenia 2000 m n.p.m. na drodze w stronę Astore, otworzył się przed nami zupełnie inny świat. Zaczęło być zielono, pojawił się LAS (to niemalże pierwsze drzewa jakie widzieliśmy od momentu opuszczenia Polski!), drewniane domy, górskie potoki, a góry kształtem i charakterem zaczęły przypominać Tatry Zachodnie. Dlatego właśnie poczuliśmy się prawie jak w domu. Czasami tylko przejeżdżający z zawrotną prędkością jeep, wyładowany Pakistańczykami po dach, a nawet wyżej, przypominał nam, gdzie tak naprawdę jesteśmy.

Nie spotkaliśmy misia na Deosai, na szczęście, bo już się baliśmy, że zje nam namiot w nocy ;) Za to spotkaliśmy kolejnych niesamowitych ludzi i ich historie. Ostatnią noc spędziliśmy w pasterskiej chacie, która udawała hotel. Miłkę w nocy „coś” pogryzło i mamy nadzieje, że to „coś” nie zamieszkało w jej śpiworze!

Aktualnie jesteśmy w Skardu, bazie wypadowej wielu wysokogórskich ekspedycji. Chaos i bałagan to drugie imię wszystkich miast i mieścin tutaj. Miłka najbardziej w tym momencie marzy o czystej łazience z ciepłym prysznicem, gdyż tutejsze standardy sanitarne pozostawiają wiele do życzenia…

Jesteśmy już niemalże na końcówce naszej rowerowej trasy. Przed nami jeszcze kilka dni pedałowania do Karakorum Highway, a potem samochody, ciężarówki, autobusy i pociągi, żeby dostać się do Delhi…

Teraz czekamy z niecierpliwością na Islamabad i Lahore: dwie kolejne pakistańskie perełki, tym razem urbanistyczno – architektoniczno – cywilizacyjne!

Pozdrawiamy

Mikołaj i Milka

Za horyzont

Rowerowa wyprawa łącząca Kirgistan, Chiny i Pakistan. W ekipa 6 przyjaciół - Michał, Ola, Maciek, Kasia, Mikołaj, Miłka - zamierza pokonać kirgiski szlak oraz Karakorum Highway.

Komentarze: (1)

Andrzej 10 września 2011 o 9:58

Misie w Deosai – lokalni wszystkich nimi straszą, ale jeszcze nie słyszałem, żeby je ktoś widział :)W Skardu zaś standardy są takie, jak i kieszeń podróżnika – puste i brudna oraz wypchane i lśniące :)A dlaczego nie jedziecie rowerem w dół KKH?

Odpowiedz