Armenia – ukrzyżowany kraj, który wiele przeżył i nauczył się jednego: zawsze się uśmiechać i pomagać potrzebującym. Zapraszamy na relację z kraju, gdzie króluje tani Armani, a geje chodzą w krótkich spodenkach.

Autostop w Armenii można by uznać za prawnie obowiązujący środek transportu. Działa sprawnie, często szybszy od marszrutki, choć zdarzały nam się i załadowane ciężarówki, śmigające z zawrotną prędkością 10 km/h.

Jednym ze stopów, jaki nam się tu trafił, była nawiedzona amerykańska Ewangelistka, urodzona w Iranie w rodzinie Ormian. Wśród dywagacji o Bogu i okrzyków rodem z USA: „Praise the Lord! Give me five!”, wydarzyła się taka oto sytuacja. Córka Nawiedzonej, lekko przytępa, bardzo pod kloszową kuratelą mamy, nie była w stanie objąć rozumem sytuacji, w której dwoje ludzi z olbrzymimi plecakami stojąc przy drodze czeka na podwózkę i wypaliła: „Are you homeless? (Jesteście bezdomni?)”

Jej, zdawałoby się durne pytanie, miało w sobie olbrzymie ziarno prawdy. Już od półtora miesiąca tułaliśmy się po Bliskim Wschodzie (ciekawostka: według jednej z Amerykanek, Praga również leży na Bliskim Wschodzie). Naszym domem bywa namiot, mieszkanie couchsurferów lub dobrych ludzi, którzy pod dach przyjmą. I tak do statusu „bezrobotny” doszedł „bezdomny”, ale nie opuszcza nas status „bezproblemowy”.

Armenia, bo o niej w tym rozdziale będzie mowa, zapewniła nam sto procentpozytywnych zdarzeń, pomocnych ludzi i uśmiechniętych ekspedientek.

„Współczesny Erewań jest głównym ośrodkiem gospodarczym i kulturalno-naukowym Republiki. 200 zakładów daje prawie 50 % produkcji przemysłowej Armeni. Do największych należą wytwórnie obrabiarek precyzyjnych, aparatury oświetleniowej, tworzyw sztucznych, zegarków-budzików oraz huta aluminium” (za „Turysta polski w Związku Radzieckim”).

Erewań, choć większość zakładów już poupadała, wywarł na nas wrażenie europejskiego miasta, czystego i względnie bogatego (dla Ormian Yerewan = Armenia) i był bazą wypadową do lokalnych kościołów. Armenia kościołami stoi i zapewniam Was, że zawsze znajdzie się jakiś, którego nie widzieliście. Tak naprawdę wszystkie wyglądają tak samo, sedno tkwi w przepięknych górskich lokalizacjach.

Armenia jest naznaczona krzyżem. Znak ten wyryty jest w każdym miejscu: drzewie, murze, kościele. Ten mały kraik, otoczony muzułmańskimi państwami, krzyż uczynił symbolem przetrwania swojej państwowości – stan oblężenia powoduje ogólną niechęć/wrogość do wszystkich sąsiadów.

Trzeba Wam wiedzieć, że Ormianie, zamieszkujący niegdyś rozległe obszary dzisiejszej wschodniej Turcji, jako pierwszy naród w XX wieku doświadczyli masowej, przemyślanej eksterminacji. Świeżo rozpalony w Turcji ogień nacjonalizmu, w latach 1915-21 wypalił większość śladów bytności Ormian na ich terytorium. „Marsze śmierci” przez pustynię unicestwiły półtora miliona istnień ludzkich, a dynamit wysadził olbrzymią liczbę świątyń i klasztorów.

Co ciekawe, dzisiejsza Turcja nadal usuwa ślady obecności Ormian, uparcie zaprzeczając faktowi ludobójstwa. Niemniej ten mały kraik nadal śni snem marzyciela o odzyskaniu jeziora Van i świętej góry Ararat (Ormianie twierdzą, że jest to najwyższy szczyt Armenii, choć leży on na terytorium Turcji).

Pomimo wrażenia europejskości, kraj ten europejski li tylko na fasadzie. Wewnątrz Bliski Wschód z podrzędną rolą kobiet w roli głównej. W barach sami faceci, kobiety muszą zachować dziewictwo, inaczej marny ich los (choć osobiście tego nie sprawdziliśmy). Na uniwersytet idą tylko po to, żeby wyrwać dobrą partię, później lądują w domu za garami a dyplom się kurzy. Chęć zdobycia męża odbija się pozytywnie w potrzebie dobrego wyglądu żeńskiej części populacji.

A propos mody, króluje Tani Armani i inne podróby Vesracze. Kolor czarny jest obowiązkowy, inność jest tępiona (spotkaliśmy nieuświadomionego o swoim gejostwie geja, który ubolewał nad reżimem czarnych; on żądał „WOLNOŚCI! WOLNOŚCI UBIORU!”). Z ciekawych stereotypów: ludzie w krótkich spodenkach w Armenii są uważani za gejów, więc przez dwa tygodnie z dumą obnosiłem się ze swoim pedalstwem.

Kraj żyje z rosyjskiego gazu (większość samochodów przerobiona na gaz) i z pieniędzy od gastarbeiterow z Moskwy. Wiza Schengen marzeniem każdego obywatela Kaukazu – Twierdza Europa broni się zaciekle.

Z ciekawostek: jazda na luzie jest ogólną praktyką. Zjeżdżając z górki kierowca wyłącza silnik, aby oszczędzić paliwo (przeciwieństwo Iranu, tam tania benzyna rozpieściła kierowców).

Przygody:
Będąc w Armenii postanowiliśmy odwiedzić Górski Karabach – jedną z nieuznawanych na świecie mini-republik. Udaliśmy się do Agdam – totalnie zniszczonego, niegdyś stutysięcznego azerskiego miasta. Taksówkarz z chęcią zabrał nas na typową, turystyczną objazdówkę z głównym punktem programu: oglądaniem panoramy miasta z wieży minaretu.

W pewnym momencie pojawiła się policja, obejrzała nasze papiery i stwierdziła, że nie mamy pozwolenia na przebywanie w tym miejscu i jedziemy na komisariat, celem wyjaśnień. Byliśmy zdenerwowani, lecz po półgodzinnej pogadance o naszym kraju i wypytaniu się o nasz osąd Karabachu, zostaliśmy wypuszczeni w przyjemnej atmosferze, bez płacenia łapówki (metoda „na studenta”).

Co śmieszniejsze, na powrotnego stopa złapaliśmy policjanta z tej jednostki – siostra w Łodzi, wakacje na Krymie, pierdu, pierdu. Postanowiliśmy uciekać z „kraju” i jednodniowy wypad do Karabachu zakończyliśmy na melinie, pijąc ostatnie przed Iranem pięćdziesjat x 6.

Michał Kitkowski i Maja Szymańczak

Chcą pożreć świat wzrokiem, wymienić miliony uśmiechów i uścisnąć miliony rąk przy pomocy jednego kciuka. Blogują na Klapki kubota

Komentarze: Bądź pierwsza/y