Trasę podzieli na cztery etapy, ekipę na trzy zespoły, wsiedli na rowery i pojechali. Właśnie przysłali wieści, że dwie z trzech par (Kasia i Maciek oraz Ola i Michał) dotarły do końca drugiego z etapów – nad jezioro Issyk Kul. Trzecia para, Miłka z Mikołajem są teraz w Pakistanie.

Podczas drogi cały czas możemy liczyć na gościnność mieszkańców jurt. (Fot. z archiwum wyprawy)

Podczas drogi cały czas możemy liczyć na gościnność mieszkańców jurt. (Fot. z archiwum wyprawy)

Jesteśmy już nad jeziorem Issyk Kul po dwutygodniowej przeprawie przez góry.

Musieliśmy nieco zmodyfikować trasę i zjechać wcześniej na dół, bo mieliśmy mało czasu. Pierwsza część trasy do Kara Say poszła po naszej myśli, jednak jej przebycie trwało dłużej niż planowaliśmy. Przeprawa przez wąwóz zajęła nam 4 dni zamiast jednego. Przez kolejne dwa dni musieliśmy pchać rowery po krowiej ścieżce i 3 razy przeprawialiśmy się przez rzekę za pomocą lin i uprzęży. Trzeba przyznać ze po trzeciej przeprawie jesteśmy już specjalistami w przeciąganiu rowerów przez rwącą rzekę ;)

Cała trasa była niesamowicie piękna z widokami na ośnieżone szczyty pasma Koksha – Too o wysokości prawie 6 tysięcy metrów. Po drodze mogliśmy liczyć na gościnność ludzi, ktorzy zapraszali nas tradycyjnie do jurt. Większość trasy biegła na średniej wysokości powyżej 3 tys. m n.p.m., a na drodze przekroczyliśmy przełęcze osiągające nawet 4 tys metrów.

Bywa różnie, czasem ciężko, ale dla niektórych widoków - naprawdę warto. (Fot. z archiwum wyprawy)

Bywa różnie, czasem ciężko, ale dla niektórych widoków – naprawdę warto. (Fot. z archiwum wyprawy)

Podczas podróży nie obyło się bez problemów sprzętowych, ale poradziliśmy sobie z nimi i dajemy jakoś radę :) Więcej informacji o sprzęcie przekażemy po powrocie. Można tylko nadmienić, że skorzystaliśmy z usług lokalnego spawacza, który używając swoich narzędzi podczas naprawy obniżył napięcie prądu w całej wiosce Karakolka :)

Teraz dojechaliśmy nad jezioro do miejsca, gdzie Michał pracował na budowie dwa lata temu, a mianowicie do miejscowości Chichkan. Stoi tam dom misyjny Jezuitów, w którym organizowane są obozy dla dzieci z Kirgistanu i Uzbekistanu. A my możemy miło spędzić czas. Podziękowania dla brata Damiana!

Jezioro jest bardzo cieple, a po zjechaniu ponad 2 tysięcy metrów w dół wreszcie nie mamy problemów z oddechem :)

Pozdrawiamy!

Michal, Ola, Maciek i Kasia

Za horyzont

Rowerowa wyprawa łącząca Kirgistan, Chiny i Pakistan. W ekipa 6 przyjaciół - Michał, Ola, Maciek, Kasia, Mikołaj, Miłka - zamierza pokonać kirgiski szlak oraz Karakorum Highway.

Komentarze: Bądź pierwsza/y