Podróżniczka. Kucharka. Blogerka podróżnicza. Właśnie wróciła z pielgrzymki do Santiago de Compostela i od razu zabrała się za tworzenie nowego bloga, tym razem kulinarnego.

Pani Grażyna na Kilimandżaro. (Fot. www.podrozepo50.pl)

Pani Grażyna na Kilimandżaro. (Fot. www.podrozepo50.pl)

Jeździć konno i na nartach nauczyła się, gdy była już dobrze po trzydziestce. Instruktorką Nordic Walking została w wieku pięćdziesięciu lat, a trzy lata później weszła na Kilimandżaro. Pani Grażyna Zaremba – Szuba, bo o niej mowa, mówi o sobie: Podróżuję dla siebie i w głąb siebie. I wychodzę z założenia, że nie ma rzeczy, na które jest za późno.

Bo nigdy nie jest za późno, by odkryć siebie – takie jest motto Pani bloga Podróże po 50. Pani Grażyno, jak to zatem jest z odkrywaniem siebie?

– Wszystko w życiu przypomina wchodzenie na szczyt, z góry lepiej widać. Horyzont się wówczas poszerza.

– I zdaje się, że szczyty można zdobywać w każdym wieku, prawda? Wróciła Pani niedawno z pielgrzymki do Santiago de Compostela. Dużo kobiet takich jak Pani, pięćdziesięcioletnich podróżniczek i do tego blogerek, spotkała Pani na szlaku?

– Kobiety po pięćdziesiątce na szlaku? Oczywiście. Dzisiaj to już chyba nic nadzwyczajnego. Nie widziałam jednak żadnej pani idącej w pojedynkę. Parami, w grupach, z mężami – tak. Robiły dużo zdjęć, może również pisały? Przyznaję jednak, że nie rozmawiałyśmy na ten temat.

– W nawiązaniu do jednego z postów na blogu na temat pielgrzymki: jak to jest z seksem na szlaku?

– Wiem, wiem… Domyślam się, że to może być interesujące. Otrzymywałam takie pytania, gdy relacjonowałam podróż do Santiago de Compostela. Powiem tylko, że nietrudno jest znaleźć osobę do pary. Nowe pary zawsze wychodziły ze schroniska jako ostatnie. I jeszcze kabiny prysznicowe…

W podróży... (Fot. www.podrozepo50.pl)

W podróży… (Fot. www.podrozepo50.pl)

– No dobrze, wróćmy do podróżowania. Podróżuje Pani, ale także bloguje o podróżach. Jak zaczęła się Pani przygoda z blogowaniem?

– Napisałam trochę wierszy i jakieś bliżej nieokreślone formy literackie, coś z tego zostało wydane w antologii Korale. Pisałam trochę do szuflady, trochę artykułów o tradycjach kuchni pomorskiej, wydałam książkę kucharską. To chyba też było blogowanie… (śmiech)

– Ma Pani mnóstwo pasji, ale zdaje się, że to właśnie książki jedną z najstarszych. Mogłaby Pani opowiedzieć o tych najważniejszych tytułach, tych najbardziej inspirujących?

– Bajki, bajki z dzieciństwa. Potem Szklarski, Fidler, Twain, dużo innych. W dzieciństwie pod nosem miałam dużą bibliotekę (im. J. Śpiewaka w Świdwinie). Później czytałam Ossendowskiego i Sienkiewicza. Teraz wybieram literaturę faktu: biografie, reportaże, dzienniki. Myślę, że lektury – również z dzieciństwa – bardzo mocno wpływają na nasze postępowanie i wybory życiowe.

– Z wszystkich dotychczasowych osiągnięć, małych i dużych sukcesów, z czego jest Pani najbardziej dumna?

– Z wszystkiego. Kilka małych sukcesów z czasem tworzy duży. Najbardziej jestem dumna z dzieci.

– No właśnie, a co z mężem, z dziećmi? Udaje się pogodzić życie rodzinne z podróżowaniem?

– Podróżowaliśmy kiedyś z dziećmi. To były lata osiemdziesiąte: Bułgaria, Rumunia, Grecja. Potem były moje wyjazdy kulinarne. Poszukiwanie inspiracji. Produkty tradycyjne, to moja bajka. Wyjazd bez męża jest bardzo leczniczy, szczególnie gdy jest się trzydzieści pięć lat po ślubie. Każdy wyjazd inaczej oświetla naszą rzeczywistość. Nabieramy dystansu, wyostrzamy zmysły, ale również wyciszamy się…

– A jaka była Pani Grażyna dwadzieścia lat temu?

– Dwadzieścia lat temu? Hmm… bardzo chciałam, aby mnie wszyscy kochali.

Bo nigdy nie jest za późno by odkryć siebie. (Fot. www.podrozepo50.pl)

Bo nigdy nie jest za późno by odkryć siebie. (Fot. www.podrozepo50.pl)

– Przyznam, że dla mnie osobiście, zwłaszcza jako kobiety, Pani postać jest bardzo inspirująca. Co poradziłaby Pani dwudziesto-, trzydziestoletnim babeczkom?

– Recepta jest prosta do podania, ale trudna w realizacji. Nie każda wcześniej wydeptana ścieżka jest dobra dla ciebie. Szukaj swojej drogi, dobrych ludzi, nie bój się ryzyka.

– A co powiedziałaby Pani tym nieco starszym?

– To samo, oczywiście. Z własnego doświadczenia oraz rozmów z towarzyszkami podróży mogę powiedzieć, że wiek w tym przypadku nie ma znaczenia.

– Jakie są Pani plany na najbliższe miesiące?

– Po pierwsze: napisałam kiedyś bajkę o Piernikach Szczecińskich. Potem powstał do niej scenariusz. Tekst ma dobrą recenzję. Chciałabym, aby sztuka o piernikach ujrzała światło dzienne. Muszę znaleźć teatr, który ją wystawi. Powinnam też wziąć się ostro za projekt, który zarzuciłam. Piszę następną książkę kucharską, tym razem o podrobach.

Emilia Wojciechowska

Godzinami mogłaby siedzieć w kinie, całymi dniami jeździć na rowerze, wieczorami słuchać muzyki, nocami snuć plany, a w nieskończonej jednostce czasu - podróżować.

Komentarze: (1)

Janka 26 lutego 2015 o 13:06

Uwielbiam te posty z wywiadami. Oby ich było jak najwięcej :) !

Odpowiedz

Kliknij tutaj, aby anulować odpowiadanie.