Sepah jest najważniejszą służbą w kraju, posiada najwyższe przywileje, ale i najważniejsze funkcje. Jest ważniejsza od wojska czy policji. To tak zwani „Strażnicy rewolucji” istniejący w Iranie, aby utrzymać szariat – islamski porządek bytu.

Gdzie sięga władza

Islamski dom z Marką Boską i Jezusem na ścianie.

Wnętrze Islamskiego domu. Na ścianie – dywan z postacią Matki Boskiej z Jezusem. (Fot. Paweł Graczyk)

Bezkrytyczne podporządkowanie władzy, zakaz zgromadzeń czy publicznego wyrażania odmiennego zdania – to jedne z ograniczeń dotyczące ludzi w kraju. Jest zakaz porozumiewania się z turystami, gdyż mogą okazać się amerykańskimi szpiegami. Jest też zakaz handlu i spożywania narkotyków, bądź konsumowania związków homoseksualnych. Pierwsze grożące więzieniem na kilka lat bądź szubienicą, a drugie definitywnie kończące się zawiśnięciem.

Mają pełne ręce roboty, dlatego nie ma nic dziwnego w tym, że obowiązkowa służba trwa tam aż 2 lata. Nawet młodzi chłopcy zaciągani są w szeregi Sepah.

Kontrolują internet i telewizję.

W Iranie nie ma czegoś takiego jak telewizja – to jest rzecz którą kradniesz z internetu – mówi rozgoryczona młodzież.

Kontrolują też sygnały radiowe i satelitarne. Raz nawet zostaliśmy złapani przez nich w górach. Po 30 minutach od uruchomienia nawigacji GPS, sygnał został przez nich uznany jako „naprowadzający”. Na szczęście był to GPS zaprzyjaźnionego Irańczyka. I tłumaczenie się zajęło jedynie piętnaście minut. Gdybym sam znalazł się w tych górach, co nierzadko się zdarza, złożenie całych wyjaśnień zajęłoby minimum dobę, włączając w to przymusowy nocleg w areszcie i prawdopodobne oskarżenie o szpiegostwo.

Na ulicach oni są wszędzie… W mundurach i w ukryciu, incognito. Tych oficjalnych łatwo poznać w tłumie głów dzięki zielonym czapkom z daszkiem, bądź pędzących we wszystkie strony na motocyklach. A ci drudzy?…

Gdy rozmawiasz z nieznajomym i już po pięciu minutach zadaje ci pytanie, oczekując krytycznej wypowiedzi na temat prezydenta, bądź nie daj Boże religii to czujesz, że może to mieć jakiś podtekst, że to coś prowokuje, że tak szybko do czegoś pije. Ale rozmawiacie jednak dłuższy czas i zaczynasz czuć się swobodnie, że rozmówca podziela twoje poglądy, nie masz żadnych obaw krytykując politykę Ahmadinejada [czyt. Ahmadineżad]. Mówisz jak absurdalne są jego zapędy atomowe, jak źle traktuje ludzi czy jaki stosunek ma do gejów. Człowiek, z którym rozmawiasz czeka tylko na chwilę gdy to powiesz. Czeka na chwycenie Cię za ręce i przekręcenie plecami do siebie. W imieniu obrony Islamskiego porządku.

Wtedy poznajesz Sepah incognito.

Narkotyki – czyli taniec ze śmiercią

Świadomość rozległości mocy władzy w tym cudownym kraju pełnym dobrych ludzi skłania do ostrożności na każdym kroku.  Jedna z wielu prób, jakim miałem okazję być poddany, choć tym razem bardziej wyrafinowana przydarzyła się w górach.

Lokalsi w Tabrizie.

Tabriz. Bazarowi sprzedawcy. (Fot. Paweł Graczyk)

Masuleh – niewielka miejscowość górska, położona na stromym zboczu, gdzie dach jednego domu, stanowi podwórko dla kolejnego, położonego wyżej. Szariat zakłada zakaz tańców, więc przynajmniej ten czynnik sprawczy prawdopodobnego zawalenia tych misternych glinianych struktur odpada. Lokale, domy, sklepy zielarskie, warsztaty rzemieślnicze, wszystko to znajduje się w ogromnej konstrukcyjnej kaskadzie. Wieczorową porą gliniane ściany nabierają ciepłych kolorów od świateł latarni. Właśnie za budynkami ginie w mroku niespotykana zieleń gór, które okalają tą górską dolinę, gdzie cyrkuluje wilgotne powietrze unoszące się znad morza Kaspijskiego.

Lokalna banda gra na małym placu – dachu jednego z budynków. Jest już po zmierzchu. Panuje wesoła atmosfera. Dookoła ludzie klaskają i śpiewają, lekko się przy tym kołysząc.

– Jak umiesz, to potańcz z nimi – perfekcyjnym angielskim za moim uchem odzywa się młody chłopak.

Odchylam głowę. Chłopak w czarnym dresie, z dużymi okularami słonecznymi ułożonymi na krótko ostrzyżonej głowie uśmiecha się do mnie wyszczerzając zęby.

– To Ty idź poskakać, ja nie znam tego – odpowiedziałem ze swoim perfekcyjnym akcentem.

– Ja też nie umiem.

– Ale tu nie ma nic do nie umienia…

– (…)

– Skąd jesteś? – pyta.

– Polska

– Ah, Lechistan…

Przez chwilę tak stoimy tylko patrząc się na rozbawionych grajków. Ciszę między nami przerwało jego pytanie:

– Jakie narkotyki bierzesz najczęściej?

– Co?

– No, jakie lubisz najbardziej, jak chcesz mogę załatwić Ci wszystko.

– Ok, może wyglądam jak bym był na „tak”… ale jestem przyszłym lekarzem i nie biorę.

– Ah, ok.

Odchodzę szybko. Był z kumplem. Jeszcze tylko dokładnie sprawdzam kieszenie, czy czegoś mi nie podrzucił. Mogła to być ostra prowokacja. Sepah!? To by mogło się bardzo źle potoczyć. Na szczęście nic nie ma. Więc poszedłem korzystać z dalszych uroków wieczoru w małym miasteczku. Żałuję jedynie, że nie nastraszyłem go policją… Choć… to nie moja ziemia – ta po której teraz stąpam. To mogłoby skończyć się nie tak szczęśliwie, (tym bardziej, że za handel narkotykami w Iranie wiesza się publicznie ok 40 osób rocznie.)

Paweł Graczyk

Paweł Graczyk z zamiłowania podróżnik i fotograf, z fachu prawie medyk. Od niedawna pisze także tutaj: www.pawelgraczyk.pl.

Komentarze: 16

Marcin K. 13 kwietnia 2012 o 9:30

Fajny tekst, prawdziwy. Ja w Iranie się „wyluzowałem” jakoś, i chyba miałem szczęście, bo ci z płynnym angielskim okazali się studentami o poglądach całkowicie anty wobec rządu i religii :)

Odpowiedz

Mateusz Pronobis 13 kwietnia 2012 o 9:39

„Kontrolują też sygnały radiowe i satelitarne.” Bo ja wiem… bylem, uzywalem gpsa, smigalem po fejsie, nikt sie tym nie interesowal, a uzywalem tego dosc aktywnie.

” Jest zakaz porozumiewania się z turystami, gdyż mogą okazać się amerykańskimi szpiegami.” Jesli jest to jest NOTORYCZNIE lamany, tez nikt nie robi z tego problemu.
Bylem w marcu i nie mialem takich problemow :)

Odpowiedz

Piotr 13 kwietnia 2012 o 11:26

Byłem w lipcu, przejechałem cały Iran i potwierdzam przedmówców, fb działa przez unblock nawet w kafejkach publicznych, ludzie rozmawiają na wszelkie tematy i chętnie zagadują turystów, podróżników etc. Jedynie w Esfahan jest tzw. tourist police która pilnuje by lokalni nie rozmawiali z turystami i jest to teoretycznie dla dobra i bezp. turysty ;) Pan z pierwszego zdjęcia ten po lewej mieszka i żyje w Tabriz – jest tam przewodnikiem za obiad pokaże Ci dużą częśc miasta i sporo opowie, jego rodzina ma sklep na pobliskim bazarze z dywanami mam z nim kilka zdjęć – miły człowiek. PZDR

Odpowiedz

Maciej Moskwa 13 kwietnia 2012 o 15:27

W Iranie przejechalem z kolegą kilka tysiecy km z gps-em. Zdarzały się nam kontrole, jedno zatrzymanie na kilka h ale dramatu nie było. Artykuł we fragmentach ciekawy jednak nie wnosi nic nowego do powszechnie powtarzanych inforamcji o Iranie. W tym przeogromnie zróżnicowanym społeczeństwie nie ma podziału często lansowanego w mediach na zły reżim vs Irańczycy. Prawda jest taka ,że miliony mieszkańców tego kraju wolą radykałów religijnych ze wszystkim następstwami niż kolonialny wyzysk który mieli dzięki „wartościom zachodu”. Nie bronie rzeźników z Evin czy radykalnych imamów, z tytułu systemowych fobii w Iranie zaliczyłem nawet deportację. Dla turysty chcącego poznawać kulturę Iranu, Sepah nie stanowi żadnego problemu, dla setek tysięcy irańczyków owszem. Zanim się jednak opowie po którejś stronie warto pamiętać ,że na Bliskim Wschodzie z dorobku zachodu naszybciej ukorzeniają się wypaczenia.Co do rzekomej podpuchy z dragami- Irańczycy w konsumpcji są naparwdę dobrzy i nie ździwiłbym się gdyby po 2 minutach znajomości zaproponowano autorowi jointa czy posiedzenie z opium nad palnikiem. Oczywiście we wszystkim ważny jest rozsądek- co innego zamawianie palenia w turystycznym Masuleh u przypadkowo poznanego gościa a co innego skorzystanie z zaproszenia do domu i obserwowanie jak to się robi w Iranie.

Odpowiedz

Mateusz Karbowski 17 kwietnia 2012 o 11:09

1. Zdecydowana większość urządzeń GPS, to jedynie odbiorniki, które żadnego sygnału nie nadają. Szczególnie tyczy się to nawigacji, które nic nadawać nie muszą żeby określić swoją pozycję. Czy autor mógłby powiedzieć coś więcej o samym urządzeniu i okolicznościach jego zlokalizowania?
2. [O funkcjonariuszach Sepah] „Na ulicach oni są wszędzie… W mundurach i w ukryciu, incognito.” Przez przeszło dwa tygodnie w Iranie nie miałem w ogóle do czynienia z policją obyczajową. Z regularną policją natomiast miałem do czynienia często: częstowali herbatą i zimną wodą, udzielali przydatnych porad, raz nawet podwieźli mnie w mieście.
„Człowiek, z którym rozmawiasz czeka tylko na chwilę gdy to powiesz. Czeka na chwycenie Cię za ręce i przekręcenie plecami do siebie. W imieniu obrony Islamskiego porządku.” Autor był świadkiem podobnej sytuacji, czy tylko gdzieś coś słyszał? Tylko raz byłem w Iranie świadkiem agresji: kiedy dwie rodziny pokłóciły się o to, kto pierwszy zaprosił mnie do domu.
Oczywistym jest, że turysta jest traktowany inaczej niż miejscowy. Wszyscy wiemy jakie problemy mają z państwem Irańczycy. Ja spotkałem się tylko z życzliwością. Rozmawiałem z kobietami. Rozmawiałem o polityce. Żadnych podpuch nie doświadczyłem.
„Jedna z wielu prób, jakim miałem okazję być poddany…” – jak wielu?
3. Jeśli chodzi o ofertę tańca i narkotyków w Masuleh, to przypuszczam, że była zupełnie szczera. Sam kilka razy (około 10) słyszałem takie oferty. Z niektórymi z oferentów spędziłem tylko kilka minut, z innymi kilka godzin, z jednym kilka dni – od żadnego nie zaznałem krzywdy.
4. Takie potraktowanie wspomnianego homoseksualisty uważam za zwykłe świństwo. Sam będąc w podobnych sytuacjach czułem się rzeczywiście bardzo niekomfortowo – heteroseksualiście takie bezpośrednie propozycje nie kojarzą się z niczym przyjemnym. Trochę zrozumienia dla sytuacji drugiego człowieka jednak nie zaszkodzi (szczególnie w czasie podróży po obcych kulturowo obszarach). Był osaczony przez system. Chcąc żyć w zgodzie z sobą musiał ryzykować życie i to tylko dla odrobiny bliskości z innym człowiekiem, bez zamiaru wyrządzania jakiejkolwiek krzywdy.
5. „W odniesieniu do obecnych planów inwazji wojsk koalicji na Iran. obecnie pod pretekstem (egzekwowania) posulatów traktatu o nierozpowszechnianiu broni atomowej. To czego boi się teraz cały świat, zaczęło się już dawno temu. Ale tu chodzi o ropę, a problem urastał w siłę spokojnie, do czasu gdy świat zobaczył powagę, gdy stał się obecnie poważnym problemem gospodarczym, (a może konkurentem?)” – wypadałoby poświęcić na to trochę czasu i porządnie zredagować tekst. Takich fragmentów po prostu nie rozumiem.
6. „Ghali pisze do gazet o Imamie Shahu – kontrkandydacie w wyborach.” – jakich wyborach? Jeśli chodzi o prezydenckie z 2009 r., to głównym kontrkandydatem Ahmadinejada był Mir-Hossein Mousavi. Ponadto zarówno „Imam” jak i „Szach” to przede wszystkim tytuły, a nie nazwiska – pierwszy zarezerwowany dla przywódcy religijnego, a drugi dla monarchy. Z takim połączeniem nie miałem jeszcze do czynienia. Mógłby autor powiedzieć coś więcej o tym kim jest ów Imam Shah?
7. „Szybko oddalamy się w przeciwnych kierunkach, nie oglądając się za siebie. Mundurowy zwalnia zanim zdążył do nas dotrzeć, przystaje i kręci głowa to w lewo to w prawo, obserwując nas bacznie jeszcze przez chwilę.” – próbuję sobie to wyobrazić na różne sposoby, ale za nic nie mogę pojąć jakim sposobem można oddalać się od funkcjonariusza (skoro musiał kręcić głową na boki, to chyba żaden z panów nie poszedł w jego stronę) i jednocześnie, nie odwracając się za siebie, obserwować co robi. Może po prostu brakuje mi wyobraźni przestrzennej. Mógłby mi autor jakoś pomóc?

Co do rzekomego zakazu kontaktu z turystami wypowiedzieli się przedmówcy. Dodam tylko, że całe dwa tygodnie spędziłem z przypadkowo poznanymi mieszkańcami Iranu – jedliśmy i dyskutowaliśmy, spałem w ich domach, pokazywaliśmy się publicznie (niektórzy bardzo chętnie pokazywali, że goszczą obcokrajowca) i nikt problemów z tego tytułu nie miał.

Wątpliwości jest wiele. Kiedy porównuję tę relację z relacjami poznanych podróżników i własnymi wrażeniami, to mam wrażenie, że byliśmy w innym Iranie. Sam jednak nie znam tego kraju tak jak bym chciał i z pewnością wielu rzeczy nie wiem. Będę wdzięczny jeśli autor jakieś moje braki uzupełni.

Odpowiedz

Zuzanna Żakowska 17 kwietnia 2012 o 21:46

Tekst jest bardzo wciągający, i mimo tego, co napisali przedmówcy, przybliża człowiekowi nieznającemu Iranu ten kraj. Ale widzę, że tradycyjnie ludzi stać tylko na krytykę, czemu się w sumie nie dziwię.

To, że informacje nie wnoszą nic nowego w ogóle nie uwłacza artykułowi, bo to sytuacja nagminna. Każdy turysta opisuje własne przeżycia, nie to, co ludzie chcą usłyszeć. Dodatkowo uważam, że Autor wykazał się odwagą na własną rękę jadąc do obcego kraju, który nie słynie raczej ze spokoju.

Jeśli chodzi o wypowiedź Mateusza: czepiasz się.
Sepah działający incognito, jak sama nazwa wskazuje – działają w cywilu, co nie odróżnia ich od innych ludzi. To, że ich nie zauważyłaś, nie znaczy, że nie miałeś z nimi styczności. To samo dotyczy narkotyków, też nie wiesz kto Ci je proponuje. Ludzie, którzy są tacy uprzejmi, no cóż, bycie zbyt miłym od wieków wzbudza podejrzenia u inteligentnych ludzi.
Umundurowani funkcjonariusze będąc uprzejmymi również kontrolują to, jakim jesteś człowiekiem – spotkałam się z tym nie raz, przede wszystkim w Chinach.
Spotkanie z homoseksualistą rzeczywiście na pierwszy rzut oka sugeruje homofobię, ale z drugiej strony może też świadczyć o świadomości sytuacji w jakiej Autor się znalazł i jakie może mieć konsekwencje dla obu mężczyzn.
Kończąc tą małą krytykę przyczepię się wypowiedzi: „„Szybko oddalamy się w przeciwnych kierunkach, nie oglądając się za siebie. Mundurowy zwalnia zanim zdążył do nas dotrzeć, przystaje i kręci głowa to w lewo to w prawo, obserwując nas bacznie jeszcze przez chwilę.” – próbuję sobie to wyobrazić na różne sposoby, ale za nic nie mogę pojąć jakim sposobem można oddalać się od funkcjonariusza (skoro musiał kręcić głową na boki, to chyba żaden z panów nie poszedł w jego stronę) i jednocześnie, nie odwracając się za siebie, obserwować co robi. Może po prostu brakuje mi wyobraźni przestrzennej. Mógłby mi autor jakoś pomóc?” Tu Panu przyznam rację – musi Pan popracować nad percepcją.

Sama od 7 lat podróżuję z mężem po świecie, zwłaszcza po wschodniej półkuli. Praktycznie nie ma kraju, przez który chociaż byśmy nie przejechali. Bardzo często spotkałam się z tym, ze odnosiliśmy zupełnie inne wrażenia niż ludzie, którzy byli tam przed nami, a nawet oboje mieliśmy odmienne zdania. To wszystko zależy od charakteru i od tego co chcemy zobaczyć. W Iranie byliśmy 2 razy, a także raz jadąc do Indii. Może tekst nie oddaje całej prawdy o kraju, ale to są subiektywne odczucia Autora, co nie znaczy, że artykuł jest zły, raczej sugeruje o chęci podzielenia się swoimi spostrzeżeniami z otoczeniem. To chyba nie zasługuje na taką krytykę?

Odpowiedz

Paweł Graczyk 18 kwietnia 2012 o 9:09

Koledzy,
odpiszę wam dokładnie na wasze wątpliwości w najbliższych dniach.
Obecnie walczę z egzaminem z chirurgii i nie mam czasu na tak dokładne wywody :)

Miłego dnia :)

Odpowiedz

Mateusz Karbowski 18 kwietnia 2012 o 11:30

Do komentarza Zuzanny:
1. „…widzę, że tradycyjnie ludzi stać tylko na krytykę, czemu się w sumie nie dziwię.” – czym sobie załużyłem na taką ocenę? Skrytykowałem tylko incydent z homoseksualistą i warstwę redakcyjną. W pozostałych przypadkach starałem się jasno wskazać kwestie, które budzą moje wątpliwości i pozostaję otwarty na głos autora. Komentarze służą chyba również do dyskusji, nie tylko do chwalenia tekstów.
2. „Każdy turysta opisuje własne przeżycia, nie to, co ludzie chcą usłyszeć.” – myślę, że często jest wprost przeciwnie (szczególnie po podróżach na wschód): turyści większy nacisk kładą na zaimponowanie odbiorcom i (powielając stereotypy) piszą/mówią właśnie to co ludzie chcą usłyszeć.
3. „Sepah działający incognito (…). To, że ich nie zauważyłaś, nie znaczy, że nie miałeś z nimi styczności.” – to oczywsite. Może niedość jasno się wyraziłem. Przypuszczam, że jakąś kontrolę przeszedłem już przy ruzpatrywaniu wniosku wizowego. Pewnie nieraz przykułem czyjś wzrok. Ponadto spędziłem kilka godzin z funkcjonariuszem Sepah na prywatnej stopie (chociaż oni właściwie cały czas są na służbie). Autor jednak pisze, że był poddany wielu próbom – to jasno wskazuje na jawne kontakty z policją obyczajową.
4. „Umundurowani funkcjonariusze będąc uprzejmymi również kontrolują to, jakim jesteś człowiekiem…” – zgadzam się. Z pewnością nie wysposaża się człowieka w broń automatyczną każąc mu tylko serwować napoje turystom.
5. „Spotkanie z homoseksualistą rzeczywiście na pierwszy rzut oka sugeruje homofobię, ale z drugiej strony może też świadczyć o świadomości sytuacji w jakiej Autor się znalazł i jakie może mieć konsekwencje dla obu mężczyzn.” – jest to jakieś usprawiedliwienie, ale nawet biorąc to pod uwagę nadal uważam, że takie gwałtowne i wulgarne zachowanie było zupełnie niepotrzebne.
6. „…sugeruje o chęci podzielenia się swoimi spostrzeżeniami z otoczeniem. To chyba nie zasługuje na taką krytykę?” – chęć podzielenia się swoimi spostrzeżeniami na krytykę nigdy nie zasługuje, ale rzetelność z jaką się to robi – owszem.

Podkreślam jeszcze raz, że nie było moim celem ślepe krytykanctwo i myślę, że zarzut z początku komentarza Zuzanny jest niesprawiedliwy. Postarałem się jasno sformułować pytania. Poza dwiema kwestiami nie oceniałem autora. Ma szansę na obronę i chętnie zmienię stanowisko jeśli odeprze zarzuty.

Paweł:
No to powodzenia i do „usłyszenia”.

Odpowiedz

Maciej Moskwa 18 kwietnia 2012 o 14:07

Witam

Podobnie jak Mateusz Karbowski czuję się trochę wywołany do tablicy. Pani Zuzanno, odniosę się do kilku zdań które Pani napisała odnośnie rzekomej krytyki- nota bene nie widze w krytyce niczego złego, szczególnie w miejscu gdzie mają szanse zetrzeć się różne punkty widzenia.

„Tekst jest bardzo wciągający, i mimo tego, co napisali przedmówcy, przybliża człowiekowi nieznającemu Iranu ten kraj. ”

Sądzę, że po przeczytaniu tego tekstu, ktoś kto nie miał przyjemności podróżować po Iranie dostaje solidną dawkę stereotypów o groźnym Iranie. Atmosfera konspiracji i inwigilacji przedstawione w tekście to już nie relacja turysty ale silenie się na podjęcie dziennikarskiego tematu. Tylko ,że taka próba wymaga dziennikarskiej rzetelności.

„To, że informacje nie wnoszą nic nowego w ogóle nie uwłacza artykułowi, bo to sytuacja nagminna.

Każdy turysta opisuje własne przeżycia, nie to, co ludzie chcą usłyszeć.”- Rozumiem ,że artykuł odczytuje Pani jako relację turysty taką jakich pelno na travelbicie etc.? Mi osobiście tekst przypomina próbę tak zwanego „dziennikarstwa obywatelskiego”

„Dodatkowo uważam, że Autor wykazał się odwagą na własną rękę jadąc do obcego kraju, który nie słynie raczej ze spokoju.”-

Iran dla turystów jest jednym z najbezpieczniejszych miejsc na tej planecie. Oczywiście ludzie którzy dają sobie wyprać głowę obrazkami czadoru, basidża i wojującego islamu ślepi będą na fakt, że ta część świata jest zamieszkiwana przez najgościnniejszych i najwrażliwszych ludzi jacy chodzą po tej planecie. Tylko że rewelacje o chodzących za rękę mężczyznach, kwiecistych poduszkach podsuwanych turyście z Polski pod tyłek żeby czuł się wygodnie nie są już tak chwytliwe.

„Sepah działający incognito, jak sama nazwa wskazuje – działają w cywilu, co nie odróżnia ich od innych ludzi. To, że ich nie zauważyłaś, nie znaczy, że nie miałeś z nimi styczności.”

Z Sepah w Iranie jest trochę jak z kontrolerami biletów w Gdańsku. Oni się po prostu nie potrafią ot tak w topić w tłum. Jest u nich taki stopień siermiężności, że naprawdę łatwo się domyśleć z kim ma się do czynienia. Kilku poznałem, herbate piłem , Bahmany paliłem, świat się nie skończył. Mało tego, to jest niepowtarzalna okazja,żeby takiemu doktrynerowi pokazać że nie każdy podróżnik to szpieg.

„Ludzie, którzy są tacy uprzejmi, no cóż, bycie zbyt miłym od wieków wzbudza podejrzenia u inteligentnych ludzi.”

Nigdy nie miałem podejrzeń co do uprzejmych ludzi, do natarczywych i narzucających się owszem. Nie jest to również kwestia inteligencji jak Pani twierdzi.

„Spotkanie z homoseksualistą rzeczywiście na pierwszy rzut oka sugeruje homofobię, ale z drugiej strony może też świadczyć o świadomości sytuacji w jakiej Autor się znalazł i jakie może mieć konsekwencje dla obu mężczyzn”

Myślę, że każdy odczyta to historię na swój sposób. Nie ma to jak martwić się o swobody części mieszkańców Iranu. A w finale reprezentanta jednej z uciśnionych grup zbluzgać. No ale w takim autorytarnym kraju pewnie nie było innej możliwości.

„Sama od 7 lat podróżuję z mężem po świecie, zwłaszcza po wschodniej półkuli. Praktycznie nie ma kraju, przez który chociaż byśmy nie przejechali. Bardzo często spotkałam się z tym, ze odnosiliśmy zupełnie inne wrażenia niż ludzie, którzy byli tam przed nami, a nawet oboje mieliśmy odmienne zdania. To wszystko zależy od charakteru i od tego co chcemy zobaczyć. W Iranie byliśmy 2 razy, a także raz jadąc do Indii. Może tekst nie oddaje całej prawdy o kraju, ale to są subiektywne odczucia Autora, co nie znaczy, że artykuł jest zły, raczej sugeruje o chęci podzielenia się swoimi spostrzeżeniami z otoczeniem. To chyba nie zasługuje na taką krytykę?

Gratuluję i życzę kolejnych udanych podróży, oczywiście każdy z nas ma inną wrażliwość i inne potrzeby w podróży. Mianownikiem dla naszych doświadczeń często będzie zamiar z jakim się w dane miejsce wybieramy. Dla jednych Iran będzie spotkaniem z fantastycznymi gościnnymi ludźmi i świadomością ,że żyją w autorytarnym państwie kolonizowanym przez dziesięciolecia przez obce mocarstwa. Dla innych będzie stresującym policyjnym reżimem po wizycie w którym nie pamięta się smaku słodkiej herbaty i tysięcy przyjaznych gestów od krawężnikowcyh policjantów, żołnierzy czy mułłów planujących wysadzenie Izraela.

Odpowiedz

Paweł Graczyk 20 kwietnia 2012 o 14:05

Tak więc po kolejności ;)

Marcinie K.
Znam historie takich, którzy też się wyluzowali, ale nie przetrwali. Dunka oraz Amerykanin oskarżona i powieszona za szpiegostwo. Wiele przypadków ludzi z zagranicy. Ale i od nas, niedawno chłopaki z „autostopem ku wolności” mieli konkretne problemy, dobrze, że udało im się wrócić do Polski.

Przepraszam was, Iran jest tak piękny, a wy siedzieliście na Facebooku? Jeśli jest to tak istotny problem, już go rozwiewam.
Pięć razy skorzystałem z Facebooka przez miesiąc i za każdym razem musiałem prosić o jego odblokowanie. Ale! Nie na tym oparłem to co tu napisałem, ale na podstawie wielu relacji ludzi którzy mieszkają tam dziesiątki lat. Ponieważ na tym się skupiałem będąc w tym kraju.
Przyjeżdża turysta z zachodu do polski, i zabierasz go do parku bądź na plażę i pijecie wino.
On się cieszy i opowiada w Hiszpanii powiedzmy, że w Polsce można pić alkohol gdzie się podoba.
Czy resztę wniosków wyciągniecie sami, i porównacie do sytuacji tutaj przedstawionej? ;) Czy mam to pisać.
Krótko: „nieznajomość przepisów nie zwalnia z odpowiedzialności!”

Oczywiście też rozmawiałem na wszelkie możliwe tematy z tubylcami. Jednak młodzież bardzo obawiała się Sepah, oraz powtarzała, że jak ktoś przyjdzie i zapyta kim jesteśmy, mieliśmy odpowiedzieć, że tylko pokazują nam drogę. Przypominam, że było to kilku ludzi działających w politycznym podziemiu i miało się czego obawiać.

Piotrze, nie myl Policji turystycznej z Sepah i jej prawdziwymi funkcjami. Bardzo się ciesze że trafiliśmy na tego samego człowieka, złoty :) I tak, było to w Tabrizie, jednak to wszystko są zdjęcia analogowe, i czasem ciężko odnieść dane zdjęcie do dokładnego czasu i miejsca :)

Maćku Moskwa, „…nie ma podziału często lansowanego w mediach na zły reżim vs Irańczycy.”
odniosłem inne wrażenie, ale potwierdzam, nic nie jest tak proste, oraz są zagorzali zwolennicy systemu. Komiczna spotkała mnie sytuacja, gdzie jadąc na stopa z małżeństwem, mężczyzna był antyrządowy, a kobieta kochała Ahmadinejada, nie kłócili się tylko kiedy śpiewaliśmy.
Mądrze piszesz Maćku, że ” z dorobku zachodu najszybciej ukorzeniają się wypaczenia.”

Teraz czas na dyskusję z Mateuszem :)
1. Był to dość zaawansowany telefon komórkowy. Uwierz, że nie bez kozery ktoś za kimś goni po górach. Miejsce, właśnie może w tym tkwi newralgiczność. Miejsce oddalone na ok 60 km, na północ od Teheranu. Pytanie do Ciebie, jak istotnym jest dla Ciebie dokładność techniczna, a na ile to co się stało!? Bo ju mi sito nie podoba, przyjmij proszę Ci w tej dyskusji inną taktykę, zamiast wypatrywać błędów, które i tak niczego nie wnosi, których zapewne było by tu do odnalezienia jeszcze kilka, Skupić się na tym co jest istotniejsze.
No dobra, ale dalej.

2. Odsyłam do słownika co znaczy słowo: „Incognito”, lub do wypowiedzi koleżanki Zuzanny.
Duzo rozmawiałem z ludzmi, którzy dużo przeszli.
Wiem jak Iran jest wspaniały, a ludzie jak bardzo życzliwi. Ale ten tekst ma dawać szerszy pogląd, uświadamiać.
No i kolejna wypowiedź z cyklu: ” Jeśli mi się nie przydarzyło to na pewno tak nie jest.”
Policjant w Iranie to jest zupełnie inna bajka od Sepah, nocowałem również u policjantów w domu.

4. „…za handel narkotykami w Iranie wiesza się publicznie ok 40 osób rocznie”.

5. Kolego, przeczytaj proszę jeszcze 3 bądź i więcej razy.

6. Mój błąd, przytoczyłem to co opowiedział mi Ali i nie podawałem tego w wątpliwość, ponieważ była to jego praca. Pomieszałem najwyraźniej dwa wątki.

7. Jezu, mam już dość tych podpunktów. „Mógłby mi autor jakoś pomóc?” Proszę mi wybaczyć niegrzeczność, ale dyskusja z panem niczego nie wnosi, a zajmuje każdemu sporo czasu. (Był nas trójka, koleżanka zrelacjonowała inny okiem, a służbowy kręcił się juz idąc do nas.)

„Co do rzekomego zakazu kontaktu z turystami wypowiedzieli się przedmówcy. […] i nikt problemów z tego tytułu nie miał.” Robiłem dokładnie to samo co wy, ale opowiadam tu to co ludzie mówią i jakich rzeczy się obawiają. To jest w dużej mierze relacja ludzi spotkanych a nie moja. Jeśli drodzy koledzy opieracie swoją wiedzę o Iranie na tym co sami tam przeżyliście, jest to bardzo nierozważne i niebezpieczne.
Dziękuję.

Ktoś napisał: „informacje nie wnoszą nic nowego”, gdyby faktycznie tak było, nie było by pod tekstem ani jednego komentarza, wszyscy by się zgadzali z tym co napisałem, a „lajków” było więcej. Też mam wrażenie że byliśmy w „innym Iranie” zwłaszcza kiedy piszecie tak dużo o facebooku, jak by to była najważniejsza rzecz w tym kraju.

Niedawno powstała książka” 11x śmierć”. w Skrócie o tym jak jednego pana służbista podpuścił do handlu narkotykami, i został skazany na 11 kar śmierci.
Zuzanno, bardzo podoba mi się Twoje zdanie: „bycie zbyt miłym od wieków wzbudza podejrzenia u inteligentnych ludzi.”. :) Jest piękne.

W spotkaniu z homoseksualistą bałem się o całą sytuację, i chciałem ja jak najszybciej zakończyć.

Jeśli ktoś uważa: że tekst ma przedstawiać całą prawdę o Iranie, to jest to bardzo nierozsądne. Ponieważ jest to jedynie krótki tekst na temat kilku drobnych tematów olbrzymiego i niesamowicie ciekawego kraju. Oczywiście mógł bym napisać piękny tekst o tym ile razy zaproszono mnie na posiłek i jak niesamowicie mi smakowała ich herbata…. Ale po co?

Odpowiedz

Mateusz Karbowski 21 kwietnia 2012 o 20:58

1. „Pytanie do Ciebie, jak istotnym jest dla Ciebie dokładność techniczna, a na ile to co się stało!?” – oczywiście to co się stało jest dalece bardziej istotne. Ten techniczny szczegół zainteresował mnie tylko dlatego, że razem z pozostałymi podejrzanymi fragmentami postawił pod znakiem zapytania wiarygodność całej relacji. Twoje wyjaśnienia z komentarza są jednak satysfakcjonujące i rozwiewają moje wątpliwości co do tej sytuacji.
2. „Odsyłam do słownika co znaczy słowo: 'Incognito', lub do wypowiedzi koleżanki Zuzanny.” – trzymajmy proszę jakiś poziom dyskusji. Przyzwoicie znam polski i sugerowanie, że mógłbym potrzebować pomocy słownika, żeby zrozumieć co tu napisano jest dość krzywdzące. Ja, mimo negatywnego nastawiania do tekstu, do Ciebie zwracam się z szacunkiem.
Poza tym odpowiedziałem na wypowiedź Zuzanny precyzując swoje stanowisko. Biorąc pod uwagę ten kontekst, nie odpowiedziałeś na moje pytania: dalej nie rozumiem, jak to możliwe, że, według Ciebie, Sepah byli wszędzie, poddano Cię wielu próbom, piszesz o wykręcaniu rąk, a ja widziałem ich z rzadka i nigdy w działaniu. Znajdujesz jakąś przyczynę dla tak dużej różnicy w doświadczeniu?
4. (To chyba miało się odnosić do mojego 3. punktu) Nie wiem co mogę na to odpowiedzieć. Chyba tylko „Owszem, wiesza się”.
5. Mogę czytać ten fragment w nieskończoność, a on dalej będzie tak samo niepoprawny gramatycznie i nieczytelny. Poza tym: trochę szacunku dla czytelników! Proponowanie wielokrotnego czytania, zamiast porządnej redakcji z Twojej strony bardzo źle świadczy o Tobie jako autorze.
6. Ok. Zdarza się. Chyba jednak rozumiesz, że kilka takich drobiazgów poddaje pod wątpliwość cały tekst. Tym bardziej, że korekcja tego błędu zajęłaby pół minuty z Wikipedią.
7. „Proszę mi wybaczyć niegrzeczność, ale dyskusja z panem niczego nie wnosi, a zajmuje każdemu sporo czasu.” – wybaczam. Rozumiem, że takie podejście może być irytujące. Nie zgodzę się jednak z tym, że niczego nie wnosi. Wiarygodność tego, co czytamy, to bardzo istotna sprawa. Przynajmniej dla mnie.

„’Co do rzekomego zakazu kontaktu z turystami wypowiedzieli się przedmówcy. […] i nikt problemów z tego tytułu nie miał.' Robiłem dokładnie to samo co wy, ale opowiadam tu to co ludzie mówią i jakich rzeczy się obawiają” – sam kilka razy byłem poinformowany o zakazie goszczenia obcokrajowców. Raz wychodząc z domu dostałem adres hotelu, w którym w razie czego miałem rzekomo mieszkać. Innym razem, podobnie jak Ty, miałem w razie kontroli mówić, że swojego towarzysza poznałem kilka minut wcześniej. Może o to chodziło?

„Jeśli drodzy koledzy opieracie swoją wiedzę o Iranie na tym co sami tam przeżyliście, jest to bardzo nierozważne i niebezpieczne.” – nie wiem jak reszta, ale ja swoją wiedzę opieram właśnie na tym co sam przeżyłem, rozmowach z mieszkańcami i źródłach pisanych (i nie wydaje mi się żeby ktokolwiek robił to inaczej).

„Ktoś napisał: 'informacje nie wnoszą nic nowego', gdyby faktycznie tak było, nie było by pod tekstem ani jednego komentarza, wszyscy by się zgadzali z tym co napisałem, a „lajków” było więcej.” – nie rozumiem skąd pomysł, że brak innowacyjności tekstu zmniejsza ilość komentarzy i podnosi liczbę lajków. W tym przypadku głównym zarzewiem dyskusji był własnie brak innowacyjności. (Chociaż jako dygresję dodam, że teksty wychwalające piękno i gościnność Iranu do oryginalnych również nie należą.)

„Niedawno powstała książka” 11x śmierć”. w Skrócie o tym jak jednego pana służbista podpuścił do handlu narkotykami, i został skazany na 11 kar śmierci.” – dla porządku poprawię: książka zatytułowana jest „12 x śmierć” i dodam, że akcja rozgrywa się w Tajladii. Autor wszedł w kontakty z handlarzami narkotyków i autentycznie (chyba nawet kilkukrotnie) przemycał ecstasy. To sytuacja zupełnie innego kalibru niż te, o których mówiliśmy.

„Zuzanno, bardzo podoba mi się Twoje zdanie: 'bycie zbyt miłym od wieków wzbudza podejrzenia u inteligentnych ludzi.'. :) Jest piękne.” – podpisuję się pod wypowiedzią Macieja Moskwy: „Nigdy nie miałem podejrzeń co do uprzejmych ludzi, do natarczywych i narzucających się owszem. Nie jest to również kwestia inteligencji jak Pani twierdzi.” Ponadto mam wrażenie, że to właśnie mniej inteligentni ludzie są bardziej podejrzliwi i żyją w ciągłym poczuciu zagrożenia, ale to już osobista opinia.

Odpowiedz

Zuzanna Żakowska 25 kwietnia 2012 o 19:41

Pomijając wypowiedzi Autora, pozwolę sobie powiedzieć, że najzwyczajniej w Świecie poczułam się obrażona. Chętnie dowiedziałabym się jaką miarą mierzą Panowie swoje doświadczenie, bo widzę, że mniemanie o sobie macie całkiem wysokie. Pozdrawiam.

Odpowiedz

Maciej moskwa 25 kwietnia 2012 o 22:33

Pani Zuzanno,

Ponownie czuję się wywołany do tablicy bo to ja między innymi z Panią korespondowałem. Czy mogłaby Pani wskazać w którym miejscu naszej korespondencji doszło do obrażania? Nie do końca rozumiem też pytanie dotyczace doświadczenia. Musielibyśmy ustalić jakąś metodologię, tylko od czego zacząć? Ilość pieczątek w paszporcie, mrożących krew w żyłach przygód, czy może prewencyjnych akcji antygejowskich na Bliskim Wschodzie? Jeżeli chodzi o doświadczenie w temacie Iranu to na moje usprawiedliwienie biorę 60 dni na miejscu, kilka tysiecy kilometrów przejechanych miedzy granicą iracko-afgańsko-turkmeńską. Nie miałem jeszcze wtedy konta na facebooku wiec niestety nie marnowalem czasu na tej aktywności. Oryginalnie planowałem zdobyć 67 dni doświadczenia,żeby być bardziej wiarygodnym ale przy okazji 3 wizyty zostałem deportowany do Moskwy. Nie wiem na podstawie czego jest Pani w stanie zdiagnozować poziom mojego mniemania o sobie, w każdym razie diagnoza bardzo trafna! Myślę, że to nasza cecha wspólna, cytując Panią : „Sama od 7 lat podróżuję z mężem po świecie, zwłaszcza po wschodniej półkuli. Praktycznie nie ma kraju, przez który chociaż byśmy nie przejechali” Pozdrawiam i bardzo mi przykro słyszeć, że Panią obraziłem. Mam nadzieję ,że to nie kwestia mojego nietaktu tylko przypadłość zwana nadwrażliwością. Przepraszam też autora że nie zaakcentowałem faktu ,że bardzo doceniam fotografie, którymi okrasił nienajlepszy moim zdaniem tekst. Te są naprawdę udanę i pochwalę się ,że w tej samej technice uwieczniałem obrazy z Iranu. Kheyili mamnoon, be omide didar.

Odpowiedz

Pawel Graczyk 26 kwietnia 2012 o 11:28

Zależy mi na tym aby podróżnicy odwiedzali świadomie wszelkie miejsca. Zdawali sobie sprawę z problemów ludzi, a nie jedynie zachwycali się pięknem kobiet czy gór. Bo to też się nazywa świadomym podróżowaniem.
Maciej:
„Mi osobiście tekst przypomina próbę tak zwanego „dziennikarstwa obywatelskiego”” – i takie też poniekąd było założenie.

„Iran dla turystów jest jednym z najbezpieczniejszych miejsc na tej planecie. Oczywiście ludzie którzy dają sobie wyprać głowę obrazkami czadoru, basidża i wojującego islamu ślepi będą na fakt, że ta część świata jest zamieszkiwana przez najgościnniejszych i najwrażliwszych ludzi jacy chodzą po tej planecie. Tylko że rewelacje o chodzących za rękę mężczyznach, kwiecistych poduszkach podsuwanych turyście z Polski pod tyłek żeby czuł się wygodnie nie są już tak chwytliwe.” – absolutnie się z tym zgadzam!
Ale nie pisałem o tym, bo uznałem, że tematy wartę poświęcenie większej uwagi zostaną opisane. A poza tym nie pisze nigdzie o tym, że tak nie jest. Osoba interesująca się wyjazdem do Iranu zapewne przeczyta nie jeden i nie dwa artykuły, więc jeśli jeden z wielu będzie troszkę poważniejszy od takich pokroju zachwalania wniebogłosy wspaniałego kraju, to da mam nadzieje więcej świadomości podróżnikowi.

„Gratuluję i życzę kolejnych udanych podróży, oczywiście każdy z nas ma inną wrażliwość i inne potrzeby w podróży.” bardzo mądre podsumowujące zdanie. :)

Mateusz:
Przepraszam za niegrzeczność, ze słowem „Incognito”.
Ad. 2. Są to wnioski głównie z relacji ludzi. Kilka postaci, które najbardziej utkwiły mi w pamięci, jak na przykład Ghali działając mocno wbrew szariatowi, opowiadał nam wiele o konsekwencji jego poczynań, oraz udzielała mi się jego obawa.
Ad. 5,6,7. Czuję w sobie arogancje, patrząc choćby w tył na komentarze przeze mnie pisane i odpowiedzi do państwa, lub też fragmenty tekstu. Jest to mój pierwszy tekst w życiu napisany takiego pokroju. Dość mocno martwią mnie drobiazgowe zarzuty. Choć z czasem rozumiem ich wagę. Jest to jednak też dla mnie lekcja, że albo muszę się skupić na samej fotografii, albo wyjątkowo mocno skupić się na kunszcie pisarskim.
Mądre zdanie usłyszałem od przyjaciółki: ” jeśli to zdjęcie przedstawia sytuację opisaną w artykule o Masuleh, to zdjęcie robi to 100x lepiej „- dość wymowne stwierdzenie :)

~~”Może o to chodziło?” – o takie sprawy również chodziło.

12 x śmierć. faktycznie ;) Pan „niewinnie” wysyłał listy z polski z zawartością kilkudziesięciu tabletek ecstasy.

Maćku jeszcze raz. Dziękuję za pochwałę zdjęć, bardzo mnie cieszy pozytywną na ich temat opinia :) minus jedynie analogowych zdjęć jest taki, że nie można zaraz po zrobieniu przedstawić ich modelom :)

Odpowiedz

Mateusz Karbowski 26 kwietnia 2012 o 19:53

Pani Zuzanno:
To Pani sugerowała braki w naszej (a przynajmniej mojej) inteligencji i że nie stać nas na nic więcej, jak tylko krytykę, a tak zdawkowa odpowiedź jak „Tu Panu przyznam rację – musi Pan popracować nad percepcją” również do najmilszych nie należy. Nieszczególnie mnie to dotknęło i pretensji nie mam, ale nie wiem dlaczego, zważywszy na wskazany kontekst, to ja zostałem posądzony o obrażanie Pani (swoją drogą to kiedy i z jakiego powodu przeszliśmy do tak oficjalnego tonu?). Nikogo obrazić nie chciałem.
Co do miary doświadczenia: akurat tu w ogóle go mierzyć nie potrzebowałem. Poza kilkoma wyjątkami nie zająłem stanowiska, a jedynie wyraziłem swoje wątpliwości. Czy jest w tym coś złego?

Pawle:
No i chyba na tym powinniśmy skończyć tę dyskusję. Dalsze wałkowanie szczegółów nie ma większego sensu. Mam już obraz jakiego potrzebowałem i przychylniejszym okiem patrzę na Twój tekst. Osoby które trafią tu później chyba też skorzystają na poszerzeniu perspektywy w komentarzach.
Zdaję sobie sprawę z tego, że podejście jakie zaprezentowałem mogło Cię zirytować i nie chowam żadnej urazy. Cieszę się, że wykazałeś się zrozumieniem dla moich intencji. Powodzenia z kolejnymi publikacjami.

Odpowiedz

Pawel Graczyk 27 kwietnia 2012 o 10:04

I ja ostatecznie cieszę się z przebiegu dyskusji. Wiele rozjaśniła i uświadomiła mnie co do trudnego kunsztu dziennikarskiego.
Dziękuję i miłego życia życzę. :)

P.S. Tymczasem to z czego jestem bardziej zadowolony, czyli zdjęcia, tutaj możecie trochę ich zobaczyć, zachęcam do odwiedzin:

http://pawelgraczyk.pl

:)

Pozdrawiam wszystkich.

Odpowiedz

Kliknij tutaj, aby anulować odpowiadanie.