Kiedy dowiedziałem się o konkursie na recenzję książki na łamach Peron4 byłem w trakcie sprzątania po powodzi. Wściekłego węża nie miałem okazji nigdy wcześniej zobaczyć, ale efekt jego działań był niesamowity. Ósma rano, sąsiadka z piętra niżej w szlafroku, ja w piżamie (zaczyna się robić ciekawie), Sąsiedzie, na głowę mi leci w kuchni – zrobiłem w tył zwrot przy drzwiach i o tak, mam właśnie basen w korytarzu, kuchni i łazience.

Wściekły wąż to wąż od pralki, który z rana zechciał wyskoczyć z sedesu, kiedy to ja jeszcze leżałem w łóżku. Czy to sprawa magii? Sił nadprzyrodzonych?

Tego nie można wykluczyć, ale to po prostu siostra wychodząc do pracy, wstawiła pranie. Historia jest w toku, ale ten dziki wąż, ciepła woda, niespodziewany zwrot akcji, podejmowanie szybko decyzji skojarzyły mi się od razu z książką, którą zechciałbym „spararecenzować”. Nie znam się na pisaniu. Pewnie czuć to od początku tekstu, ale się postaram. Myślę, że warto przemęczyć się ze mną jeszcze kilka słów, może akapitów dalej.

Uwielbiam książki podróżnicze i reportażowe (mix też wchodzi w grę). Zaczęło się przypadkiem. Od wakacyjnego spotkania pana Cejrowskiego w Gdańsku, gdzie kupiłem od niego Rio Anaconda (z autografem). Przeczytałem w zadziwiająco szybkim tempie (jak dla mnie). Gdy skończyłem tę książkę, było mi bardzo żal. Że już się skończyła. Zastanawiałem się, czy trafię kiedyś na coś co mnie porwie przynajmniej w takim samym stopniu.

Ale czas mijał, a pojawiało się coraz więcej książek. Także u mnie na półce. Sporo spraw na uczelni i w pracy, nie miałem kiedy czytać. (Albo byłem zmęczony, albo jakiś deadline, albo exam). Niezły stosik do przeczytania czekał na mojej półce. Postanowiłem, że nie kupię nowej książki dopóki nie „uporam” się z pozostałymi. Ale wtedy weszła do księgarni Samsara Tomka Michniewicza.

Z sympatii do autora, z racji tego że podziwiam to co robi, ale i zainteresowany opisami książki kombinowałem jak do niej się dorwać nie łamiąc wcześniejszego postanowienia. Magiczny sposób by się przydał. Albo jakiś szwindel. Dzień przed egzaminem, gdzieś tak po obiedzie. Olśnienie. JEST! Tak wiem. Przecież nie muszę kupować.

Szybko w samochód i do empiku. Wziąłem pachnącą „Samsarę” z półki. Usiadłem i otworzyłem książkę. Nagle dzwoni mój telefon. Siostra (ta sama co od pralki), dzwoni czy będę na kolację. Ale jak to? Przecież jest dopiero 19:00. Magia? Znów? Jak to możliwie. Ale zejdźmy na ziemię. Jutro egzamin. Książki nie skończyłem, ale trzeba było wracać zobaczyć coś na exam.

Parę dni później dowiedziałem się o Mediatravel w Łodzi. I że będzie tam Tomek Michniewicz. Jadę. Chciałbym autograf (pomyślałem).
– Witam Panie Tomku, chciałbym prosić o autograf.
– Jak będzie na Pan, to autografu nie będzie.
– No to poproszę cię o autograf, tylko że chciałbym z tyłu.
– ?!?! A co Cejrowski Ci się z przodu podpisał?

Nie chodziło o to, że coś tam było. Chciałem dostać autograf po przeczytaniu całej książki (Wnikliwy czytelnik pewnie zapyta, a skąd miałeś książkę? Czy przeczytałeś poprzednie? A kiedy pytają mnie, czy przeczytałem poprzednie książki, odpowiadam, że nie, ale takiej okazji nie mogłem zmarnować. Żeby nie mieć wyrzutów sumienia, ale i dlatego, że nie znałem całej książki, poprosiłem o autograf z tyłu.)

A teraz dlaczego to takie dziwne dziwności wymyślam sobie wokół tej książki. A dlatego moi drodzy, że jest ona dla mnie bardzo magiczna. Dzięki niej potrafię się przenieść gdzieś bardzo daleko. Gdzieś, gdzie bardzo chcę być, ale jeszcze nie było mi dane. Wymyślam dlatego, że chcę mieć cząstkę magii dla siebie. Magii, o której mowa w „Samsarze”.

Analogie: wąż od pralki – w książce pojawia się drink z częścią ciała węża, niezwykły hodowca węży, trzymający te zwierzęta w domu. Pewnie te historie nijak się mają do mojego węża od pralki, ale to sukces autora, kiedy waż od pralki kojarzy się z przygodami z jego książki. Opisana historia z poranka też nawiązuje do książki. Ukazuje jak na łamach kilkuset stron (kilka minut z pralką), można zmieścić tyle akcji, tyle ciekawych opowieści (kilka szybkich decyzji, sprzątanie, telefony, ubezpieczenie, a wszystko przy niewyspaniu). Akcja książki jest wielkim jej atutem.

Ekstra zdjęcia. Tak. Oprawa graficzna. Jasne. Ale to opisane historie są największym atutem. Samsara to kawałek bakcpackerskiego świata w zasięgu ręki. Dzięki tej książce na pewno ktoś się odważy wyjechać z plecakiem. Ja na pewno tak. I na pewno utwierdzę się w przekonaniu, że to sposób podróżowania dla mnie. Czekam tylko na dobrą okazję.

Czekam jeszcze na dwie rzeczy. Na to, żeby przy następnym spotkaniu dostać z przodu autograf (tak, już dawno przeczytałem i jestem pewien, że chcę autograf). I co więcej – czekam na kolejną książkę Tomka Michniewicza.

Jeśli kogoś nie znudziło parę wcześniejszych akapitów to jest mi bardzo miło. Wracam pomyśleć co z sąsiadką, pralką i wężem. Może jakiś magiczny sposób. Zobaczymy. A książkę polecam!

PS. Samsary mi nie zalało.

Radek Grabowski

Specjalista w opanowywaniu powodzi, zaklinaniu węży i jednoczesnym czytaniu książek.

Komentarze: 3

samsonelo 22 września 2011 o 10:10

no to nieźle. recenzja spodobała mi się bardziej od książki, ale o gustach się nie mówi. a ja już szybko milknę, żeby się tu jakaś bakcpackersowa burza nie rozpętała :P

Odpowiedz

m sadurski 27 września 2011 o 21:27

Też sądzę, że to jakaś prowokacja. :-)

Odpowiedz

Anniawol 30 września 2011 o 18:28

książka jest rewelacyjna, napisana z humorem a takie lubie najbardziej !
http://anniar-tripadvisor.blogspot.com/

Odpowiedz

Kliknij tutaj, aby anulować odpowiadanie.