Pociąg do pociągu
Latem Łukasz i Jasiek zamierzają przemierzyć stany nie-zjednoczone. Byłym republikom radzieckim będą przyglądać się z wysokości rowerowego siodełka. Trzy miesiące podróży, by nieco poznać bogactwo kulturowe państw Azji Centralnej i po raz kolejny przekonać się, że bariery językowe i kulturowe są wyłącznie wytworem mediów. Najpierw jednak muszą się tam dostać. Piszą o tym jak to zrobią i dlaczego właśnie pociągiem.
W pierwszej chwili pomyśleliśmy oczywiście o samolocie. Wszak to ponad 4,5 tysiąca kilometrów. Przelot samolotem nie jest jednak jakoś specjalnie ciekawy (no, może oprócz startu i lądowania), natomiast przejazd koleją sam w sobie może być interesującą częścią podróży.
Poza tym, podobnie jak Ryszard Kapuściński, uważamy, że wygoda i szybkość transportu lotniczego okrada nas z bogactwa drogi i powoduje, że świat niezauważalnie się kurczy. Jak do tej pory mamy na koncie jedną taką długą trasę kolejową. Gdy jechaliśmy na Krym w 2010 roku, spędziliśmy 25 godzin w pociągu relacji Lwów – Symferopol (oraz trochę więcej z powrotem) i było warto! Sprawdziwszy zatem dostępne połączenia, ich ceny, oraz warunki uzyskania niezbędnych wiz, postanowiliśmy po raz kolejny pojechać na wschód koleją.
Na jaką kolej kolej?
Podróżowanie pociągami u naszych wschodnich sąsiadów wygląda trochę inaczej niż u nas i na zachodzie. W ramach połączeń dalekobieżnych składy podzielone są na osobowe, pośpiesznie, przyspieszone i „firmowe”. Podział podobny jest do tego, który obowiązuje w naszym kraju. Wyjątkiem są pociągi „firmowe”, czyli o podwyższonym standardzie. Mogą one pełnić funkcję osobowych lub pośpiesznych, z tym że płaci się więcej za wysoki komfort przejazdu. O tych ostatnich niewiele wiemy, nie mieliśmy przyjemności z nich korzystać.
Kupując bilet trzeba wybrać rodzaj wagonu spośród trzech dostępnych.
- Lux (spalni) – odpowiednik polskich wagonów sypialnych. Wygodne szerokie łóżka, przedziały jedno- lub dwuosobowe, dostęp do elektryczności, czyste łazienki oraz prysznice.
- Kupe (kupejni) – oferują nieco niższy standard niż lux. Składają się na nie czteroosobowe przedziały, w których górne łóżka można złożyć i wygodnie usiąść na dolnych. Ten wariant bliski jest kursującym w Polsce kuszetkom. W obu przypadkach na podłodze znajdują się przykryte łóżkami skrzynie do przechowywania bagażu, w klasie kupe pod sufitem umieszczona jest dodatkowa półka.
- Platzkart (plackartni) – znalezienie występującego u nas odpowiednika dla tej klasy wagonu jest raczej niemożliwe. Nie ma tam zwykłych przedziałów, lecz segmenty przedzielone cienkimi ściankami. Każdy z nich składa się z trzech dwupiętrowych łóżek. Dwa ustawione są w poprzek wagonu a trzecie, oddzielone od nich korytarzem, umieszczone jest wzdłuż pociągu. Bagaż umieszcza się w dużych skrzyniach pod dolnymi łóżkami oraz na półkach.
Są jeszcze zahalni, które przypominają odchodzące w niepamięć wagony bezprzedziałowe z drewnianymi czy plastikowymi ławkami. Przejazdy nimi są bardzo tanie – nie ma opłat za miejscówkę – ale trzeba się liczyć z dużym tłokiem i niewygodą. Na dłuższych dystansach – nie ma szans.
Wielka była nasza radość gdy okazało się, że do Uzbekistanu też można dojechać platzkartą. Kilkakrotnie odwiedzaliśmy naszych wschodnich sąsiadów i to właśnie ten rodzaj transportu najbardziej przypadł nam do gustu.
Dlaczego platzkarta?
Przede wszystkim ze względu na „otwartość”, spowodowaną brakiem drzwi między przedziałami. Z tego powodu pasażerowie chętnie integrują się ze sobą. Na stolikach pomiędzy łóżkami współtowarzysze podróży spożywają wspólnie posiłki, dzieląc się tym, co akurat mają. Trudno więc czasem uniknąć skosztowania lokalnych specyfików, również tych w płynie.
Poza tym mało kto jest w stanie usiedzieć na miejscu dłużej niż kilka godzin, więc każda przechadzka po wagonie skutkuje zwiększeniem liczby znajomości. Podczas jednej z naszych wypraw za sąsiada mieliśmy emerytowanego nauczyciela geografii, od którego dostaliśmy garść informacji o wartych odwiedzenia miejscach.
Niestety, w platzkarcie nie można poruszać się między wagonami (przejścia są zamknięte), ale przecież na kolejnych stacjach dosiadają się nowi pasażerowie. Nieznajomość języka bynajmniej nie stanowi przeszkody – ludzie, którzy chcą i mają dość czasu zawsze się dogadają. Nawet jeśli rozmowa przypomina grę w kalambury.
Nie da się ukryć, że stosunek ceny do wygody też nie jest bez znaczenia. W odróżnieniu od naszych „tanich połączeń”, bilety w wagonach lux, kupe i platzkart zawsze są z miejscówką. Nie ma zatem ryzyka kilkugodzinnego stania w pociągu. Dodatkowo, koszty biletów są jak na nasze warunki niewielkie. Bilet relacji Lwów – Kijów (plaztkart) kosztował ok.100 UAH (przy obecnym kursie – 40 zł). Jest to o 1/3 taniej niż najtańsze dostępne w naszym kraju bilety na trasach o podobnej długości.
Czujne oko prowadnika
Nad ładem i porządkiem w pociągu czuwają prowadnicy, których zwykle w wagonie jest dwóch. Wsiadając do pociągu należy oddać im swoje bilety. Zwyczaj ten wywołuje u nieznających go pasażerów zaskoczenie, lecz dzięki niemu można uniknąć świecącego latarką po oczach w środku nocy konduktora, krzyczącego „bilety do kontroli!”. Prowadnicy wydają też czystą pościel, co w platzkartach wiąże się z koniecznością dopłaty paru hrywien, a w klasach wyższych jest bezpłatne.
Poza tym, przez całą drogę można u nich dostać wrzątek i przyrządzić sobie herbatę czy posiłek. Kiedy pociąg zbliża się do stacji docelowej prowadnik przychodzi i informuje nas o tym. Nie ma więc ryzyka przespania czy przegadania planowanego końca trasy.
Prowadnicy pełnią jeszcze jedną, nieformalną funkcję. To im wręcza się łapówki, jeśli coś nie gra z biletami (np. gdy trzeba dokupić „bilet dla roweru”). Zazwyczaj jednak przebiega to w formie pokojowych negocjacji i nie wiąże się ze znacznym uszczupleniem zasobności portfela.
Zasady żywienie kolejowego
Jak nie umrzeć z głodu w trakcie kolejowej podróży? Wbrew pozorom nie trzeba brać ze sobą tony jedzenia. Na każdym dłuższym postoju (trwają po 15 – 20 minut) można skorzystać z „baru szybkiej obsługi”, czyli z oferty sprzedawców oblegających pociąg. Można się u nich zaopatrzyć w wodę, piwo, warzywa, owoce, miejscowe wyroby garmażeryjne, lody, ryby… Potrawy są przyrządzane domowym sposobem, świeże i co najważniejsze wyśmienite.
Ceny nie są wygórowane, zwłaszcza jeśli potargujemy się z przedsiębiorczą panią w fartuchu tuż przed samym odjazdem naszego składu. Jest to dużo lepszy i wygodniejszy sposób żywienia, niż wiezienie ze sobą tony zapasów. Smutny będzie dzień, kiedy jakaś organizacja na kształt naszego sanepidu dobierze się do tych ludzi.
Przejazd koleją u naszych wschodnich sąsiadów to niezapomniane i bardzo ciekawe doświadczenie. Nowe, liczne znajomości, lokalne jedzenie, wspaniałe widoki za oknem – tych rzeczy nie oferuje przelot samolotem. Warto zatem skorzystać ze środka lokomocji, jakim jest pociąg, który może stać się celem samym w sobie, jak ma to miejsce w przypadku podróży koleją transsyberyjską.
Poczuj to sam…
Różnorodność dostępnych połączeń sprosta niemal każdym oczekiwaniom, jeśli chodzi o komfort podróży, zasobność portfela i intensywność kontaktów ze współpasażerami. Dla nas najważniejsza jest niepowtarzalna atmosfera, którą najłatwiej poczuć w platzkarcie. To właśnie ona gwarantuje niezapomniane wrażenia kolejowych wojaży.
Komentarze: 7
Anna Alboth 4 maja 2012 o 8:49
powodzenia!
OdpowiedzPiotr Horzela 7 maja 2012 o 18:50
powodzenia Broda!
OdpowiedzJan Horzela 7 maja 2012 o 21:39
dzięki, przyda się :D
OdpowiedzPamir Bikeway 2012 7 maja 2012 o 21:56
dziękujemy :D
OdpowiedzJagoda Pietrzak 7 maja 2012 o 23:01
76 metrów to widzę dystans nie do przebycia… :P
OdpowiedzJan Horzela 9 maja 2012 o 13:42
pozostawię to bez komentarza :P
OdpowiedzAndrzej 11 maja 2012 o 10:51
„wygoda i szybkość transportu lotniczego okrada nas z bogactwa drogi” – bardzo podoba mi się to zdanie. powodzenia!
Odpowiedz