– Jak podróż to tylko Azja. – Nie, tylko Ameryka Południowa. – A skąd? Tylko Antypody!!! – A co ze Stanami Zjednoczonymi? – zapyta ktoś. Eee tam – przecież tam wszytko jest z plastiku!

Tak z reguły odpowiadają Ci, którzy są w jakiś sposób uprzedzeni do tego kraju i z reguły nigdy w nim nie byli… Czy mają rację? Warto przyjechać i zobaczyć na własne oczy bo inaczej mamy do czynienia z czysto teoretyczną dyskusją.

Czy się to komuś podoba czy nie, Stany Zjednoczone to fantastyczne miejsca dla wszystkich, którzy kochają spektakularne widoki na dodatek tak łatwo i przyjemnie podane jak nigdzie indziej na świecie.

Stany Zjednoczone na naszej drodze pojawiły się nieprzypadkowo. Lat temu parę, miałem szansę zobaczyć je po raz pierwszy i obiecałem sobie, że tu wrócę. Marzeniem nie było stanąć na rusztowaniu i ściąganiu azbestu z elewacji,  a poczucie tej ogromnej przestrzeni i zobaczenie tego wszystkiego po raz kolejny.

Monumet Valley - jeden z najsłynniejszych parków w Stanach Zjednoczonych. (Fot. Mariusz Jajesniak)

Monumet Valley – jeden z najsłynniejszych parków w Stanach Zjednoczonych. (Fot. Mariusz Jajesniak)

Droga do Monument Valley. (Fot. Mariusz Jajesniak)

Naszą ulubioną częścią Stanów Zjednoczonych jest Południowy Zachód w szczególności stan Utah i jego południowe pogranicze z Arizoną.

Już w USA znaleźć można dziesiątki periodyków prowadzących nas od jednego Parku Narodowego do kolejnego – z dokładnym opisem co zaskakującego nas tam zaskoczy. Jednak żaden, nawet najbardziej obrazowy opis nie odda rzeczywistości.

Warto na to podróż po Stanach poświęcić parę tygodni, po których i tak wracać będziemy z niedosytem.

No ale przechodząc do sedna. Warto stracić dzień lub dwa na to by jechać przez coś czego nie ma, czyli nijaki krajobraz północnego Teksasu, Oklahomy i Arkansas. Gdzie okiem sięgnąć tylko NIC – po sam horyzont. Świetnie to nastraja do tego co nas powita w Arizonie.

Pierwsze bowiem miejsce jakie możemy odwiedzić w tym stanie to słynny Monument Valley. Widok znany z wielu filmów, reklam, fotografii i teledysku Metalliki może przyprawić o zawrót głowy. Niby znany – ale oglądany na żywo zupełnie nieporównywalny do tego co pamiętamy. Ponadto, jak żadne inne miejsce, nadaje się do oglądania go przez cały dzień, od wschodu do zachodu słońca. Kolor skał zmienia się wraz z pozycją słońca. A wytyczona pomiędzy skalnymi monumentami szutrowa droga wymaga od kierowcy ogromnej uwagi, bo dorównuje ona jakością najgorszym polskim odcinkom tuż po zimie.

Miejsce to znajduje się na terenie rezerwatu Indian Navajo i to oni administrują tym terenem. Należy zwrócić uwagę na to, że jako jedna z nielicznych tego typu atrakcji w Stanach ma ona dość mocno ograniczoną ilość miejsc noclegowych – co niestety skutkuje ich cenami.

Będąc przy wątku indiańskim warto odwiedzić kilka innych miejsc będących pod jurysdykcją autochtonów. Pierwszym z nich jest położony bardzo blisko Page Antelope Canyon. Jak dla mnie miejsce magiczne. Głęboki na blisko 40 metrów kanion szczelinowy ma w wielu miejscach szerokość z ledwością wystarczającą do minięcia się dwóch osób.

Miejsce to jest mekką fotografów, którzy próbują zrobić w nim zdjęcie życia. A to nie jest łatwe gdyż czas przebywania wewnątrz jest mocno ograniczony i kontrolowany przez przewodników. Ponadto warunki oświetleniowe są skrajnie trudne, niemniej warto spróbować zmierzyć się z kanionem.

W okolicy znaleźć można równie ciekawe miejsca położone na terenie rezerwatów, jednak w tych najciekawszych bardzo mocno ograniczona jest ilość osób, jakie mogą je dziennie odwiedzić . Jednym z nich jest słynne The Wave – my wysyłaliśmy aplikację dwukrotnie (płatną) i niestety nie zostaliśmy wylosowani.

Podążając z Monument Valley na północ docieramy do słynnej na cały świat miejscowości Moab. To tutaj był jeden z ośrodków, w których rozwijało się kolarstwo górskie, także tu znajdziemy kapitalne tereny do jazdy samochodami terenowymi, uprawiania raftingu oraz całą masę szlaków do pieszych wycieczek.

Tuż za miastem zaczyna się Park Narodowy Arches. Nagromadzenie skalnych łuków i ciekawe trasy piesze przyciągają ogromne rzesze turystów – tak więc warto zajrzeć tutaj wcześnie rano (o ile w sezonie), bądź celować w termin odległy od wakacji. W przeciwnym razie coś zobaczymy, jednak towarzyszyć nam będzie nieprzerwany szum wyzwalanych migawek w aparatach japońskich turystów.

 

Canyonlands, USA

Canyonlands został naszym ulubionym parkiem. (Fot. Mariusz Jajesniak)

Odbijając na południe i zachód od Moab mamy kolejny park narodowy. To Canyonlands. Musimy przyznać, że to jeden z naszych ulubionych. Trzy wejścia do parku powodują, iż ruch turystów rozkłada się na cały (niemały) park  – tak więc jest duża szansa na niemal samotne podziwiane parku. A jest co podziwiać i mimo, że daleko mu z głębokością do Wielkiego Kanionu to i tak robi niesamowite wrażenie. Ponadto nieopodal północnego wjazdu do Canyonlands jest niewielki park stanowy o wdzięcznej nazwie Dead Horse Point. Pomijając historię nazwy to jest on naprawdę warty odwiedzenia ze względu na widok, jaki się z niego roztacza.

Nieco dalej na zachód mamy Capitol Reef – ciekawy i dość spory park – niestety nie było nam dane go zbyt dokładnie zobaczyć ze względu na niesamowitą wręcz ilość latającego paskudztwa próbującego zjeść nas żywcem. Warto na to zwrócić uwagę, gdyż niżej położone parki są pełne komarów i muszek, tak więc biwakowanie i chodzenie po nich może być mało przyjemne (nawet dość silne środki z DEET nie odstraszały atakujących owadów).

Zostawiając to miejsca za sobą udajemy się niesamowitą trasą nr 12 na zachód Utah. Na samą trasę warto poświęcić jeden dzień aby nie spiesząc się dotrzeć do któregoś z miast w okolicach Bryce Canyon. Trasa prowadzi na dość wysoko w górach przez Dixie National Forest.

To kolejny ewenement i ukłon do budżetowego turysty, jako, że wszystkie National Forests w Stanach są dobrem ogólnodostępnym i wspólnym, to są również jedynymi z niewielu miejsc gdzie można bezpłatnie i bezkarnie nocować (w przeciwieństwie do np. parków narodowych gdzie rozbicie namiotu bywa dość drogie i do miejsc typu parkingi przy autostradach – gdzie na części jest zakaz „overnight stay”). Nie chodzi tylko o dzikie rozbicie się gdzieś w lesie, ale o dobrze przygotowane miejsca campingowe – nierzadko wyposażone w toalety.

Będą już w okolicy Bryce i Zion warto zatrzymać się w jednej z pobliskich miejscowości (nasz typ to Panguitch), które zapewniają spory wybór w noclegach za rozsądne pieniądze oraz dość łatwy dostęp do parków.

 

Park Bryce, USA

Tysiące gęsto rozsianych skalnych iglic tworzy niesamowity krajobraz parku Bryce. (Fot. Mariusz Jajesniak)

Wspomniany Bryce jest naszym ulubionym parkiem narodowym w USA. Tysiące skalnych iglic zwanych Hoodoos są gęsto rozsiane na powierzchni 145 km2 i tworzą niesamowity krajobraz. Park – jak niemal każdy w lower 48 (jak mówią Alaskańczycy o największej części Stanów) – jest bardzo łatwo dostępny. Przy każdym punkcie widokowym mamy miejsca parkingowe, nierzadko toalety i mapki wskazujące najciekawsze atrakcje. Jednak najlepsze czeka na nas po zejściu z punktów widokowych na szlaki wijące się pośród skał. Sprowadzają nas one na dół parku, gwarantując niesamowite wręcz doznania estetyczne.

Niedaleko (jak na amerykańskie warunki) położony jest park narodowy Zion. To jeden z parków będący mekką wspinaczy. Na jego terenie mnóstwo jest szlaków o dość wysokim poziomie trudności. Poruszanie się po nich jest kontrolowane i na większość wymagane jest uzyskanie pozwolenia. Bardzo często obowiązuje zasada „kto pierwszy ten lepszy”. W momencie gdy dostaniemy takowe pozwolenie otrzymujemy także dość dokładne mapki szlaków z opisem poziomu trudności, orientacyjnych czasów przejścia itd.

Oczywiście dostępne są również trasy dla mniej zaawansowanych turystów oraz dla osób na wózkach.

Ostatnią z atrakcji jakie udało nam się odwiedzić w tym regionie był Grand Canyon. Jest to jedno z tych miejsc, których sława obiegła cały świat. Przyznać musimy, że nie bez powodu. Mimo, iż nie jest najgłębszy na świecie to spojrzenie w dół stojąc na krawędzi robi piorunujące wrażenie.

Kanion zwiedzać można z dwóch stron mianowicie od strony Arizony (South Rim), która to jest zdecydowanie łatwiej dostępna (głównie przybywają ludzie z Las Vegas) i ze strony Utah (North Rim). Opcja druga jest zdecydowanie ciekawsza i przyjemniejsza w odbiorze z dwóch względów. Po pierwsze krawędź ta położona jest wyżej od swojej południowej siostry oraz (co nie mniej ważne) dociera tutaj tylko 10% wszystkich turystów pragnących odwiedzić to miejsce. Mimo, iż oddalone od siebie o zaledwie kilkaset metrów to aby się drogą lądową (czyt. samochodem) dostać z jednej na drugą pokonać trzeba kilkaset kilometrów.

To oczywiście nie wszystkie miejsca warte zobaczenia w tej części Stanów Zjednoczonych, ale te akurat udało nam się odwiedzić podczas naszej blisko dwutygodniowej bytności w Utah i Arizonie.

Podsumowując – musimy przyznać, że to chyba jedne z najłatwiej dostępnych tego typu atrakcji na świecie. Ilość wprost spektakularnych widoków jest niepoliczalna, organizacja fenomenalna, nawet niepełnosprawni mają szanse dotrzeć do większości z tych miejsc. Przy wjeździe do każdego parku ranger wręcza nam dość dokładną mapkę (w niczym nie ustępuje tym jakie znajdziemy w popularnych przewodnikach typu Lonely Planet) wraz z najważniejszymi informacjami, wiadomościami z życia parku, wskazówkami dotyczącymi bezpieczeństwa itd.

Ponadto parki te są nieprawdopodobnie czyste, co naprawdę robi wrażenie – zwłaszcza jeśli miało się wcześniej do czynienia z tego typu miejscami np. w Ameryce Południowej. Oznakowanie szlaków jest bardzo dobre, a w internecie dostępnych jest masa informacji od prostych wskazówek oraz opisów wszelkich wariantów zwiedzania parków po gotowe trasy przygotowane do wgrania do GPS’a.

Parki w Stanach Zjednoczonych są też dostępne za naprawdę rozsądną cenę. Średnio wstęp do parku kosztuje około 25 dolarów za samochód osobowy i jest ważny przez 3 do 7 dni (w zależności od miejsca). Nie ma podziału na turystę krajowego i obcokrajowca oraz – co chyba najważniejsze – ogólnie dostępny jest karnet roczny kosztujący 80 dolarów i upoważniający nas do odwiedzania wszystkich parków narodowych na terenie Stanów Zjednoczonych. Co więcej karnet ten wydawany jest na dwie osoby (obie podpisują się na nim) i każdorazowo, każda z nich może wjechać na teren parku samochodem pełnym znajomych (nie jednocześnie :))

Mariusz Jajesniak

Zawodowo pracownik wielkiej korporacji, prywatnie KAOwiec wyprawy W Pogoni Za Szczęściem. Przez niektórych dość dawno uznany za niepoczytalnego.

Komentarze: 5

Iza 1 sierpnia 2011 o 20:25

Dzięki za podpowiedzi, wybieram się właśnie w podobną trasę :). Można się z tobą skontaktować, żeby dopytać o detale?
Iz Ka

Odpowiedz

Mariusz 2 sierpnia 2011 o 9:42

Hej, jesli masz jakies pytania to pisz na mariusz (at) wpzs.pl

Odpowiedz

interameryka 15 lipca 2012 o 4:44

Jeśli podróż po USA to tylko i wyłącznie tzw. Zachodnie wybrzeże, czyli wszystkie stany leżące na zachód od Rocky Mountain.

Doświadczycie naprawdę niesamowitych przeżyć, zobaczycie jak przepięknym krajem sa Stany Zjednoczone, jakie bogactwo geologiczne kryje się na tym obszarze. Jesli slyszeliscie tylko o Dolinie Smierci, Yosmite, Yellowstone, Wielki Kanion Kolorado …. mogę Wam śmiało napisać, ze jest to tylko niecałe 5% cudów natury które można zobaczyć w USA.

Zapraszam do ponownego odkrywania Ameryki !

pozdrawiam czytelników i redakcje.
Właśnie trafiłem na Wasza stronę przez FB
Pawel

Jeśli macie pytania odnośnie podroży po USA, planujecie wyprawę, potrzebujecie wsparcia w planowaniu trasy….zapraszam
http://www.interameryka.com

Odpowiedz

lukasz 20 czerwca 2014 o 9:13

Fajny artykuł i bardzo pomocny w planowaniu wypadu do USA. Dzięki :-)

Odpowiedz

Yvonne Jasinski 8 lutego 2015 o 17:10

Mieszkam w Stanach od prawie trzydziestu lat. Widzialam przewazajaca czesc parkow narodowyc – wspaniale widoki! Zamierzam odwiedzic je wszystkie, jak mi zycia nie zabraknie. Ale oprocz parkow narodowych sa tez przepiekne parki stanowe, rezerwaty przyrody, urocze miasteczka itp. Z tego powodu nie ciagnie mnie specjalnie na inne kontynenty. Mam tutaj jeszcze tyle do zobaczenia! http://www.yvonnestravel.com

Odpowiedz