Świątynia Wat Phrathat Doi Suthep to miejsce święte dla Tajów. Co roku ściągają tu miliony turystów z całego świata oraz sami Tajowie. Obładowana plecakiem mozolę się, by pokonać każdy z trzystu schodków wiodących do wejścia. Wreszcie jestem!

Zdejmuję sandały i wchodzę. Jak okiem sięgnąć barwy złota. Chodząc dookoła świątyni z kwiatem lotosu w dłoniach, darem dla Buddy, Tajowie modlą się w skupieniu. Spaceruję za nimi podziwiając egzotyczną architekturę z licznymi złoceniami. W powietrzu roznosi się ciepły pobrzęk dzwonków i zapach kadzideł. Staram się nie przewyższać głową mnichów, ani nie dotykać posągów i rzeźb Buddy, tak jak zwyczaj nakazuje.

Gdy mnisi kończą modły, wychodzę na taras widokowy. Przede mną urzekająca panorama na stolicę Północy – Chiang Mai. Tuż obok ciężko kołysze się potężny dzwon. Jak większość zwiedzających uderzam w niego, wypowiadając życzenie. Na pewno się spełni, tak jak obecne – przez tydzień będę mieszkać w buddyjskim klasztorze!

Kodeks dyscypliny

Jakie zasady obowiązują w klasztorze? Kursy medytacji w Doi Suthep odbywają się w języku angielskim i przeznaczone są dla zainteresowanych z całego świata, niezależnie od wyznania. Wchodzę do biura razem z innymi nowo przybyłymi – jedyna okazja, by porozmawiać. W czasie nauki obowiązuje bowiem zakaz komunikowania się. Nie rozmawiać przez tydzień!!!? – wizja, która przerazi każdego gadułę.

Młody mnich wyjaśnia dalsze zasady: nie używać telefonu, nie czytać, nie pisać, nie słuchać muzyki, nie biegać, nie palić, nie pić, nie jeść po dwunastej w południe, nie wychodzić poza mury klasztoru.Wszystko po to, by nie pobudzać myślenia i nie rozpraszać umysłu. Wszelkie zasady postrzegam jako wyzwanie.

Mnich prowadzi nas do skromnych pokojów położonych wśród zieleni drzew i z dala od turystycznej wrzawy. Zgodnie z tradycją Vipassany kurs medytacji i pobyt w klasztorze jest bezpłatny, ale po jego ukończeniu wypada dać dobrowolną dotację.

Pół godziny później pojawiam się w sali medytacyjnej. Nauczyciel, również mnich, demonstruje i wyjaśnia techniki medytacji Vipassana. W wielkim skrócie: piętnaście minut medytacji na siedząco i koncentracja na oddechu, piętnaście minut medytacji chodzonej i skupienie na ruchu stop. Zaraz potem odbywa się ceremonia powitalna, podczas której mnich wyjaśnia również dokładne znaczenie słowa Vipassana.

Widzieć rzeczy, takimi, jakimi są

Czym nie jest Vipassana? Vipassana nie ma nic wspólnego z zorganizowaną religią czy sektą, może być praktykowana przez każdego, niezależnie od rasy czy wyznawanej religii. Nie ma tu mowy o nawracaniu na inną wiarę. Oznacza widzieć rzeczy takimi, jakimi są i jest jedną z najstarszych indyjskich technik medytacyjnych.

Stopniowy rozwój uwagi i świadomości, koncentracja na „tu i teraz” i życie w teraźniejszości – tego właśnie uczy Vipassana. Około dwóch i pół tysiąca lat temu odkrył ją na nowo Budda i nauczał, jako Sztuki życia. Techniki Vipassany przekazywane są od tego czasu z nauczyciela na ucznia po dziś dzień. Kursy w Doi Suthep trwają od czterech do dwudziestu jeden dni. Ja będę uczniem przez równy tydzień. Czego się nauczę? Jak wygląda typowy dzień podczas kursu?

Jest ciężko!

Ściśle ustalony rozkład dni, które są do siebie bardzo podobne, ma sprzyjać skupieniu oraz uwolnieniu się od nadmiaru myśli.

Codziennie o piątej trzydzieści mnich objaśnia Dharmę, czyli nauki Buddy. Samoświadomość oraz wpływ naszego sposobu myślenia na zdrowie i równowagę, to tematy przewodnie.

O siódmej gong wzywa uczestników na śniadanie, zawsze wegetariańskie. Po posiłku czas na indywidualną medytację. Siadam pośród zieleni i zastygam w pozycji „pół lotosa”. Cisza wewnątrz – cisza na zewnątrz: mam skupić się na swoim wnętrzu, a nie na tym, co dzieje się dookoła. Niełatwe zadanie! Myśli kłębią się od wrażeń, a ból pleców przypomina o problemach życia doczesnego.

Jedenasta – ponowne uderzenie w gong – czas na lunch, jem ostatni posiłek dnia (!). Powrót do ćwiczeń. Świadome oddychanie: poznaj oddech, a poznasz siebie – tak zlatują kolejne dwie godziny.

Jedyna rozmowa z nauczycielem, codziennie o czternastej. Czy mam jakieś trudności podczas medytacji? Jak poradzić sobie z nadmiarem myśli?

Wracam do ćwiczeń. Nastawiam zegarek i na zmianę piętnaście minut siedzę, a piętnaście minut chodzę. Mój żołądek brzęczy głośniej niż towarzyszące mi owady, z głodu ciężko jest się skupić. Czy ja naprawdę jestem tu z własnej woli?!!!

Z trudem również opanowuję się, by nie pozdrowić lub nie zagadać współmedytujących. Chciałabym poznać ich motywacje. Dlaczego tu są?

Nareszcie! Jak wyzwolenie nadchodzi godzina osiemnasta, a wraz z nią wieczorne mantry, śpiewanie.

Około dwudziestej pierwszej wracam do pokoju.

Najtrudniejsze są pierwsze trzy dni. Kilka osób rezygnuje i opuszcza klasztor. Ja chcę wytrwać do końca, ale czasem po zachodzie słońca jednak się wymykam. W zupełnej ciemności przebiegam pomiędzy chatkami mnichów i ponownie docieram do najsławniejszej świątyni Tajlandii, przez wielu uważanych za ikonę buddyzmu, a co najlepsze, zamkniętej o tej porze dla turystów – spokój i cisza złotego Doi Suthep olśniewa.

Życie klasztorne mnichów

Wokół mnie obrządki i rytuały, tak odmienne od tych, znanych mi od dziecka. Ale kiedy przysiadł się ten mnich?

– Żyję w klasztorze od kilku lat – młody mnich w typowych, szafranowych szatach, cierpliwie odpowiada na moje liczne pytania. – Rodzice nie mieli pieniędzy, by posłać mnie do szkoły. Miałem to szczęście, że przyjął mnie klasztor. Dla wielu młodych mężczyzn wstąpienie do klasztoru jest jedynym wyborem, jaki przed sobą mają. Oprócz tradycyjnych lekcji, jak z języka angielskiego, mnisi studiują wymarły język pali oraz Dharmę – drogę życia. O drodze życia słyszałam już sporo na naszych codziennych wykładach, ale i tak zżera mnie ciekawość.

Większość ludzi, szczególnie z Zachodu, ciągle się czymś martwi. Albo tym, co przyniesie przyszłość, albo tym, co w przeszłości nie wyszło. Dharma uczy, jak panować nad myślami, przez które rodzą się negatywne emocje. Dzięki temu można żyć spokojniej w teraźniejszości. – dodaje mój rozmówca.

Teraz mnich wypytuje o moje życie, opowiadam więc przez chwilę o swoich podróżach.
– Wiesz? Kiedyś chciałbym jeździć po świecie, jak Ty…
– To mnich może opuścić klasztor!? – dziwię się.

W Tajlandii każdy mężczyzna spędza w klasztorze przynajmniej rok. To przynosi rodzinie wiele szacunku i szczęścia. O tym, czy chce w nim pozostać, decyduje sam i może odejść w każdej chwili…

Warto wytrwać do końca

W ostatnim dniu pobytu spotykamy się wszyscy w sali medytacyjnej. Nasz nauczyciel udziela kilku wskazówek. Jak radzić sobie ze stresem w życiu codziennym? Jak znaleźć czas na Vipassanę w rozbieganym świecie? Prawdziwym wyzwaniem jest bowiem nie ukończenie kursu Vipassany, a wprowadzenie tej medytacji do swojego życia na stałe. Pamiętajcie! Czyste myśli, czyste słowa, czyste uczynki.

Koniec! Wytrwałam! Lecę do pokoju po swój plecak. Po drodze rozmawiam z kilkoma osobami, z którymi do tej pory wymieniałam jedynie spojrzenia. Eksplozja dialogów. Nareszcie można rozmawiać! Wiele osób, w tym ja, chce w przyszłości wrócić do klasztornego zacisza i dalej zgłębiać techniki medytacji. Wszyscy jesteśmy bardzo zadowoleni i dumni, że wytrwaliśmy do końca. Tak samo jednak cieszymy się na dalszy etap podróży.

Nauka Vipassany. Gdzie jeszcze?

W Tajlandii Vipassanę można praktykować w wielu centrach medytacji, nie tylko w klasztorach. Część z nich pobiera jednak wysokie opłaty. Nocleg w tych najbardziej ekskluzywnych, tworzonych specjalnie dla wymagających turystów, kosztuje często więcej niż w renomowanym hotelu.
Są jednak i takie jak Doi Suthep, gdzie warunki życia są proste i skromne, ale nie brakuje w nich wrażeń. Przecież nie każdego dnia możemy mieszkać w klasztorze buddyjskim i obserwować życie mnichów.

Polecanym przez wielu podróżników miejscem do nauki Vipassany jest także klasztor Wak Suan Mok, w prowincji Surat Thani i tylko godzinę drogi od najstarszego na Ziemi lasu tropikalnego i malowniczego Parku Narodowego Khao Sok. Wak Suan Mok oferuje dziesięciodniowe kursy dla obcokrajowców, na początku każdego miesiąca. Koszt pobytu to 2000 TB.

Naturalne gorące źródła, spacery pośród zieleni oraz lekcje jogi to dodatkowe atrakcje, dla chcących odciąć się na chwilę od rozbieganego świata oraz poznać Vipassanę i nauki Buddy. Więcej informacji znajdziecie tutaj: http://www.suanmokkh-idh.org/

Styczeń 2015

Anna Nowotna

Nomadka - od wielu lat albo w drodze, albo w trakcie przeprowadzki do kolejnego kraju. Uwielbia wyruszać w samotne wyprawy z plecakiem, języki obce i rozmowy z pozytywnie zakręconymi ludźmi. Ulubione słowa: wolność, marzenia i przygoda. O obecnej podróży, tym razem pod żaglami opowiada na Bliski Jacht.

Komentarze: (1)

Katarzyna 1 grudnia 2016 o 11:24

Ile kosztuje taki wyjazd?

Odpowiedz

Kliknij tutaj, aby anulować odpowiadanie.