Podróże i polityka to dwie różne bajki. Ale raz na jakiś czas, kiedy to polityka wyraźnie wpisuje się w koloryt danego miejsca, może się zdarzyć, że ścieżki tych dwóch na chwilę się spotykają.

Dzieje się tak przed wyborami. Wtedy to na kilka tygodni w lokalny pejzaż wtapiają się plakaty wyborcze, a w agendę wydarzeń wpisują wiece. Dzieje się tak na całym świecie, z lokalnymi modyfikacjami specyficznymi dla danego miejsca. I właśnie o tych, niekoniecznie politycznych, modyfikacjach słów kilka.

Czerwone koszulki kandydującego Jorge`a Carlosa Fonseci w ostatnich tygodniach przed wyborami były dosłownie wszędzie. (Fot. Emilia Wojciechowska)

Czerwone koszulki kandydującego Jorge`a Carlosa Fonseci w ostatnich tygodniach przed wyborami były dosłownie wszędzie. (Fot. Emilia Wojciechowska)

Jeśli chodzi o wybory i politykę, Republika Wysp Zielonego Przylądka jest jednym z wyjątkowych państw afrykańskich. Zero przewrotów. Ten sam premier od dziesięciu lat (Jose Maria Neves – premier od 2001 roku, wybrany na trzecią kadencję w 2011 roku). Od kilku lat walka polityczna między dwiema partiami: PAICV – Partido Africano de Independência de Cabo Verde (Afrykańska Partia Niepodległości Republiki Wysp Zielonego Przylądka) i Movimento para a Democracia (Ruch na Rzecz Demokracji). Stabilna polityka. Demokratyczne wybory bez większych zakłóceń.

Dla mojego kraju, głosuję! (Fot. Emilia Wojciechowska)

Dla mojego kraju, głosuję! (Fot. Emilia Wojciechowska)

I choć polityka jest polityką, ogólnie rzecz ujmując Wyspy Zielonego Przylądka to na szczęście wyjątkowo, jak na Afrykę zwłaszcza, nudny politycznie kraj. Większość kabowerdyjskich politologów uważa, że taki stan rzeczy kraj zawdzięcza przede wszystkim swojemu położeniu geograficznemu i podkreślają, że zlokalizowane ponad pięćset kilometrów od afrykańskiego wybrzeża Wyspy, od zawsze zdecydowanie więcej mają wspólnego z Europą, niż pozostałe państwa afrykańskie. I to przekłada się również na politykę.

Ale nawet i podczas nudnych z założenia kampanii politycznych mogą być ciekawe elementy. Przykładem może być kampania prezydencka właśnie na Wyspach Zielonego Przylądka.

Dziś, 21 sierpnia 2011 roku obywatele Wysp, w drugiej turze wyborów, wybierają nowego prezydenta. Walka rozegra się pomiędzy Manuelem Innocênciem Sousa z PAICV i Jorge`m Carlosem Foncesa z MpD.

Samochody-pozytywki rozwożą po kraju przesłanie wyborcze. Przede wszystkim zaś – dobrą muzykę. (Fot. Emilia Wojciechowska)

Samochody-pozytywki rozwożą po kraju przesłanie wyborcze. Przede wszystkim zaś – dobrą muzykę. (Fot. Emilia Wojciechowska)

Na Wyspach Zielonego Przylądka, jak na kraj dobrą muzyką stojący przystało, barw kampanii dodaje właśnie muzyka. Już na kilka tygodni przed wyborami po wyspach zaczęły krążyć ciężarówki z głośnikami. Z nich przede wszystkim płyną oczywiście pieśni ku czci danego kandydata, skądinąd niektóre całkiem niezłe. Na tyle, że nawet osoby głosujące na innego kandydata nucą pod nosem: Ele ê bom, é Innocêncio!

Ale muzyczne-ciężarówki często po prostu roznoszą po wyspach zupełnie niezwiązane z wyborami rytmy, nierzadko jadąc tuż za sobą i walcząc na decybele. Często też wożą wystukujących na bębnach rytm ludzi. Ale bębny są nie tylko w autach – są nieodzownym elementem każdego pochodu wyborczego.

Jest też element, który dosłownie dodaje kampanii kolorów. Są nim koszulki wyborcze. Noszą ją dzieci, dorośli, kobiety, mężczyźni.

W ostatnich dniach przed głosowaniem w drugiej turze wyborów Wyspy Zielonego Przylądka tak naprawdę przybrały barwy czerwoną i żółtą – tak jak kolory koszulek kandydatów. Oprócz tego, że na i tak kolorowych ulicach zapanowały dwie barwy, to w modzie zrobiło się fantazyjnie. Zwłaszcza kobiety noszą bowiem na wszelaki sposób poprzerabiane ze zwykłych t-shirtów bluzeczki. A to wycięte dekolty, a to finezyjnie udrapowane, zawiązane, pozszywane.

Kampania, oprócz swego muzyczno-czerwono-żółtego kolorytu, musi się też zmierzyć ze specyficznym dla Wysp problemem, a mianowicie zagrożeniem black-outem. Przerwy w dostawach prądu zdarzają się bowiem bardzo często – o każdej porze dnia i nocy, niezależnie od święta czy dnia wyborów. A to mogłoby poważnie zakłócić pracę komisji wyborczych, zwłaszcza komputerowego systemu, który ma podać przybliżone wyniki wyborów w dwie godziny po zamknięciu lokali wyborczych. Media jednak uspakajają, że komisje przygotowane są na takie wypadki i posiadają zapasowe baterie do komputerów zarządzających systemem.

Ele ê bom, é Innocêncio! – To on jest dobry, to Innocêncio! Najchętniej nuconą piosenką była ta przygotowana przez sztab Manuela Innocêncio Sousa. (Fot. Emilia Wojciechowska)

Ele ê bom, é Innocêncio! – To on jest dobry, to Innocêncio! Najchętniej nuconą piosenką była ta przygotowana przez sztab Manuela Innocêncio Sousa. (Fot. Emilia Wojciechowska)

Jednak nawet black out nie był wstanie przeszkodzić zabawie, jaką kandydaci przygotowali dla swoich zwolenników tuż przed nastaniem ciszy wyborczej. W piątkowy wieczór na ulicach stolicy – Prai odbyły się dwie konkurencyjne imprezy. Obie z DJ`ami, dobrą muzyką… i agregatorami prądotwórczymi. Pomyślano też o tych niezdecydowanych – obie imprezy odbywały się w odległości dziesięciominutowego spaceru.

Piątkowe zabawy trudno by oceniać, ale jeśli prognozy przedwyborcze mierzyć ilością koszulek na ulicach podczas ostatnich tygodni kampanii, to zdecydowanie wygrywa Jorge Carlos Fonseca. Zwłaszcza jeśli weźmiemy pod uwagę krawiecką fantazję w przerabianiu tych koszulek. Ale jeśli brać pod uwagę najchętniej nuconą piosenką wyborczą – zwycięstwo należy się Manuelowi Innocêncio Sousa.

Kto zostanie prezydentem, zadecydują wyborcy już dziś. Niezależnie od tego jakimi kategoriami się kierują.

Emilia Wojciechowska

Godzinami mogłaby siedzieć w kinie, całymi dniami jeździć na rowerze, wieczorami słuchać muzyki, nocami snuć plany, a w nieskończonej jednostce czasu - podróżować.

Komentarze: Bądź pierwsza/y