Kto z nas nie czyta w podróży? Znam takie osoby, które na co dzień nie przepadają za czytaniem książek, ale w podróży po prostu są takie momenty, że chociażby z nudów sięgają po jakieś czytadło. Inni z kolei pochłaniają książki w ilościach ogromnych.

Wraz z rozwojem techniki przybyły do nasz wszelkiego rodzaju czytniki i teraz można zabrać w podróż kilkaset książek w formie elektronicznej. Ja jednak wolę nadal wozić ze sobą te tradycyjne, papierowe. Dlaczego?

1. Papier zniesie wszystko

Lubię elektroniczne gadżety i chętnie z nich korzystam, także z tych ułatwiających życie w podróży. Jednak nosząc ze sobą czytnik bałabym się, że za chwilę mi się połamie. Wiem, że są one dość odporne, ale jeżeli ktoś rzuci moim plecakiem na kamienistą ziemię, to wyobrażam sobie wyświetlacz takiego ustrojstwa w pajęczynie pęknięć.

Rzućcie książką o kamień. W najgorszym wypadku się rozedrze, ale nadal będzie można ją czytać.

Dobre książki zawsze umilają podróż (Fot. Ewa Serwicka)

Dobre książki zawsze umilają podróż (Fot. Ewa Serwicka)

2. Czynnik międzyludzki

Przyznajcie się, kto z was podróżując nie zostawił kiedyś dopiero co przeczytanej książki w hostelu? A kto nie pożyczył takowej, kiedy zabrakło mu czegoś do czytania lub po prostu miał do zabicia czas lub chciał zrelaksować się nad kartami książki? Właśnie! Książki też podróżują po świecie, tak jak my.

Ale tylko te papierowe, bo tej elektronicznej nie przekażemy tak po prostu następnej osobie. Oczywiście, można ją skopiować, ale…

3. Podwójna historia zapisana na kartach

…ale książka elektroniczna nie niesie za sobą tego ładunku emocjonalnego, jaki ma ta wydrukowana na papierze. A to dlatego, że poza historią, jaką opowiada nam autor swoimi słowami z książką papierową wiąże się jeszcze historia jej samej.

Bo tu mamy plamę po pysznym sosie do pizzy, którego próbowaliśmy we Włoszech. Tam papier jest nieco pomarszczony, co jest pamiątką po wywrotce w strumieniu, który przekraczaliśmy gdzieś w Ameryce Południowej. Wyrwany róg przypomina nam znajomego podróżnika, któremu na skrawku papieru zapisaliśmy nazwę polecanego hostelu w Chaing Mai. Notatka z godziną odjazdu na marginesie mówi nam, jak dobrze bawiliśmy się ze współpasażerami w autobusie z Phnom Pehn do Siem Reap. Spróbujcie takie wrażenia przekazać e-bookiem!

E-bookiem można zrobić zdjęcie z podróży

Elektroniczne urządzenia do czytania mają tę pozorną przewagę nad książką, że mogą też służyć do robienia zdjęć. Pozorną, bo każdy prawdziwy podróżnik wie, że do fotografowania służy aparat fotograficzny :) (Fot. Ewa Serwicka)

4. Nie okradaj mnie

To argument na wskroś racjonalny. Nie od dziś wiadomo, że im więcej gadżetów ma przy sobie podróżnik i im drożej one wyglądają, tym bardziej interesującym celem staje się on dla wszelkiej maści złodziejaszków.

Kogo pierwszego okradną? Tego, który czyta w pociągu wymiętą książkę, czy tego, który szpanuje błyszczącym, nowiuteńkim czytnikiem e-booków? No właśnie.

5. Moja książka moim sejfem

Chowanie większej ilości pieniędzy pomiędzy kartami papierowej książki to dość powszechna praktyka i jeśli ktoś chce przeszukać wasz bagaż, to najpewniej w książce będzie szukał.

Jednak uważam, że banknoty schowane w książce są i tak mniej narażone na kradzież, niż w portfelu, gdzie mogą stać się łupem kieszonkowców. Niestety pieniędzy pomiędzy elektroniczne kartki nie schowamy.

6. Zastosowania alternatywne

Wyobraźcie sobie taką sytuację. Próbujecie zasnąć, ale co chwilę nad uchem słyszycie natrętne bzyczenie. To komar, który szuka skrawka waszej skóry, żeby wyssać z was krew. Zapalacie światło, i dostrzegacie natręta siedzącego na ścianie nad wami. Ostrożnie sięgacie po leżącą na stoliku nocnym książkę, bierzecie zamach i… po kłopocie.

A teraz zamieniamy książkę na czytnik. Chciałabym zobaczyć śmiałka, który swoim cackiem przygrzmoci w ścianę, żeby ubić komara.

7. Książka na ratunek

Sytuacja ekstremalna, ale i takie się zdarzają. Dopada was, nieszczęśników, biegunka w podróży. Wpadacie z plecakiem do najbliższej toalety, załatwiacie potrzebę i z przerażeniem zauważacie, że papieru toaletowego brak. Krzyczycie do swoich towarzyszy podróży, ale ci nie słyszą. Cóż czynić, trzeba sobie jakoś radzić. Wyjmujecie książkę z plecaka, wyrywacie ostatnią kartkę, gniecie i doprowadzacie się do stanu względnej czystości.

A spróbujcie w takiej sytuacji podetrzeć się czytnikiem :)

A Wy wolicie e-booka czy tradycyjną książkę?

Ewa Serwicka

Zamieniła korpopracę na turystykę. Lubi patrzeć na świat przez obiektyw aparatu. Bloguje na Daleko niedaleko.

Komentarze: 31

Katarzyna Mularz via Facebook 13 stycznia 2012 o 10:59

papier, papier, papier! mówie, to jako pracownik dz. online ;)

Odpowiedz

Kasia Cyrynger via Facebook 13 stycznia 2012 o 11:00

papier, papier, papier ;p ostatnio jeden z moich znajomych dodal status :książka mi się rozładowała :D

Odpowiedz

Piotr Ganczarski via Facebook 13 stycznia 2012 o 11:01

PAPIUR!!!!

Odpowiedz

Magda Biskup via Facebook 13 stycznia 2012 o 11:04

Ten patent na przechowywanie kasy w książce mnie nie przekonuje. Znając siebie na pewno by mi te banknoty powypadaly. Plusem czytnika jest to, ze można na niego wrzucić setki ksiazek co może być bardzo praktyczne w dłuższej podróży. Choć zgadzam sie, zenpapierowa książka to jest to.

Odpowiedz

Paulina Wardęga via Facebook 13 stycznia 2012 o 11:17

ale jak można porównywać książkę, do czegoś, z czego się nigdy nie korzystało? :)

Odpowiedz

Ewa Dudzińska via Facebook 13 stycznia 2012 o 11:48

W domu papier, na wyjazy e-book. Kiedys podrozowalam z dwom ksiazkami, teraz jest wygodniej. Poza tym kiedy spoe w dormie, moge czytac tak dlugo jak chce, bo nikomu to nie przeszkadA, z ksiazka papierowa nie jest tak prosto, bo nawet uzywanie czolowki nie wystarcza.:) A praktyczne zastosowania w powyzszym najmniej mnie przekonuja: toaleta czy ten komar – to chyba bardZiej dla dodatkowego punktu.

Odpowiedz

Pawel Grycz via Facebook 13 stycznia 2012 o 11:58

Probowałem Amazon Kindle i powiem że niezły w odbiorze, ekran nie męczy, taka symulacja papieru powiedzmy. Rozmiarowo do podróży – super. Książka papierowa jednak zawsze ma to coś:)

Odpowiedz

welcome2wroclaw.pl via Facebook 13 stycznia 2012 o 14:13

To coś to na przykład zapach i dotyk:-)

Odpowiedz

Ewa Serwicka via Facebook 13 stycznia 2012 o 16:41

@Magda, jak podróżowałam po Birmie to książka była jedynym miejscem, gdzie byłam pewna, że te nieszczęsne banknoty się nie pogniotą. Jakby się pogniotły to nie mogłabym ich wymienić :)
@Paulina czemu uważasz, że nie korzystałam?

Odpowiedz

W pogoni za Szczęściem 13 stycznia 2012 o 20:34

papier ma dusze wszystko wygląda lepiej na nim, tekst, zdjęcie i żaden iPad tego nie zastąpi – choć ma on swoje zalety :)

Odpowiedz

Ajka 14 stycznia 2012 o 14:30

A kto nie porzucił czytanej i nielubianej książki pod restauracją w centrum Warszawy? ;)

Odpowiedz

Zuza 14 stycznia 2012 o 14:51

nie posiadam ebooka, ale książka to jest to. np. mam Jedz, módl sie i kochaj z plamą po przesłodkim mango i piaskiem z plaży Phu Quoc’u. Jest mocno sfatygowana, i ucierpiala trochę podczas popołudniowej ulewy w Sajgonie… i jest mi strasznie droga:) a w przewodnikach notatki zapisane na marginesie: jakas godzina odjazdu, miejsce polecane przez osoby poznane po drodze…tak, ksiązka ma duszę.

Odpowiedz

sdfgsdf 15 stycznia 2012 o 1:11

no to teraz wyslij z obcego kraju w jakiejs chacie sms/mail/wpis na blog :) z kindle 3g masz to za free :)

a co do blyszczenia – wiekszosc wpisow na peron4 jest od osob ktore maja kupe kasy, blyszcza firmowymi ciuchami zmyslnych outdoorowych marek, sprzetem outdoor drogim jak jasna cholera, butami meindla najlepiej za tysiak, namiotem za 1200, a wode najlepiej pic z butelki za 120.

tak wiec dziekuje za ksiazke w podrozy

o wlasnie sobie ogladam zdjecia fedorowicza z gor … facet chyba wygral w lotto, i jazda autostopem tego nie zmieni.

http://www.peron4.pl/boliwia-zdjecia-wyprawa-na-huayna-potosi/
panowie na sobie maja okolo 3-5tysiecy zlotych w sprzecie i ubraniach

pozdrawiam i nie pieprzcie glupot wiecej

Odpowiedz

Robert 16 stycznia 2012 o 15:47

Kiedy zaczęliśmy naszą włóczęgę po USA i po Ameryce Centralnej, zabraliśmy ze sobą Kindla. Dla dwóch powodów: czytanie książek i odbiór poczty elektronicznej. Nasz model był wyposażony w modem pozwalający na darmowe łączenie się z internetem w rzekomo pięćdziesięciu państwach świata. Piszę rzekomo, bo nigdy nie udało nam się tego sprawdzić…

Czytanie książek było naprawdę rewelacyjne! Nie męczyło wzroku, format był odpowiedni, można trzymać jedną ręką dziecko, w drugiej Kindla i kciukiem zmieniać strony, itp…

Niestety, jakkolwiek solidnie by takiego ustrojstwa nie zbudować, to jednak nie wytrzyma trudów podróży. Nasz padł w Fort Pickens (trafiony latarką), zaledwie miesiąc od rozpoczęcia podróży.

Dlatego dołączam się do grona zwolenników papieru. Nie tylko ze względu na trwałość takich gadżetów, ale również, a może przede wszystkim za wartości „sentymentalne” jakie reprezentuje książka papierowa.

Odpowiedz

www.lkedzierski.com 17 stycznia 2012 o 19:22

dla mnie najważniejszą kwestia jest punkt „3. Podwójna historia zapisana na kartach”. uwielbiam wracać do książek i czytac je jeszcze raz a przez takie „dodatki” przypominam sobie historie „pierwszego” czytania….
dodatkowo jest niewiele rzeczy które lubie posiadać, lecz wypełniona biblioteczka książkami z „historią” to jest coś co od dawna zbieram…

Odpowiedz

Cze 19 stycznia 2012 o 11:43

Doceniam wszystkie zalety e-booka, ale… Punkt 3. przypomniał mi taką historię sprzed kilkunastu już lat, kiedy w samolocie wylała mi się kawa prosto na „Zapiski na pudełku od zapałek” Eco akurat na stronę z felietonem „Jak jeść w samolocie”. Książkę (tą namacalną) darzę wielkim sentymentem, mimo, że treści już zupełnie nie pamiętam.

Odpowiedz

Jagoda 19 stycznia 2012 o 12:01

@sdfgsdf: Napisałeś „wiekszosc wpisow na peron4 jest od osob ktore maja kupe kasy”… hm… otóż nie. Myśleliśmy, że da radę to zauważyć. Kuba też nie wygrał w lotto. Dzięki za uwagę, może powinniśmy napisać kiedyś o kasie wprost. W końcu jest to odwieczne pytanie: skąd wziąć fundusze na podróż? Choć wypisywanie ile, kto, na co wydał i skąd te pieniądze miał pod każdym tekstem uważam za nad wyraz głupie…
Pozdrowienia i miło by było poznać Twoje imię ;)

Odpowiedz

sdfgsdf 21 stycznia 2012 o 14:05

1. przypominam ze za pomoca kindle 3g mozecie napisac wlasna ksiazke albo szybka relacje ktora pojawi sie na waszej stronie lub waszym profilu w jakims socialu, cala podroz nie musi byc tylko sentymentem do zalanej papierowej ksiazki, kindle nie zabrania zabierania drugiej ksiazki za to ksiazka jedna momentalnie sprawia ze zastanawiamy sie czy jeszcze jedna wejdzie na plecy.

2. szkoda pisac o kasie mysle ze srednio rozgarniety czlowiek potrafi to sam opanowac w myslach, oto moje bardzo szybkie przemyslenia.

– mozna pracowac w dobrej pracy zwolnic sie i wywalic kasy na marzenia, to dotyczy najczesciej warszawiakow bo reszta gnije za 1,5-2k i ledwo ciagnie kredyt
– mozna odkladac spokojnie kase w marnej pracy i brac urlop, dotyczy to glownie osob ktore mieszkaja u mamy albo po propstu wygrali zycie na loteri i maja juz mieszkanie w spadku wiec nie musza 70% wyplaty oddawac bankowi
– mozna pojechac za granice i zarobic a potem w podroz
– mozna sprzedac lodowke ;) ten mit mnie zawsze rozwalal, ale owszem znam jedna osobe ktora za 1000zl pojechala do iranu – czyli musiala sprzedac dwie lodowki, oczywiscie z wynajmowanego mieszkania i wtedy wlasni najlepiej uciekac do iranu :)
– mozna sie oblepic naklejkami i marudzic o datki na podroz w firmach produkujacych odziez i akcesoria dla lanserskich podroznikow.

nie oszukujmy sie podroz nie liczac absolutnych ekstremow w postaci autostopu kosztuje, na nic sie zdadza niskie ceny hostelu w azji jesli musze zaplacic w promocji 3tys za bilet w obie strony, to oczywsicie dla niektorych zaden pieniadz ale mowie wam swiat to nie tylko warszawa to takze a moze przede wszystkim miasteczka i wsie gdzie czlowiek pracuje za 1500.

Tak wiec artow nie ma co pisac, osobiscie nie lubie sciemy w postaci podroznika ktory narzeka na trudny a tak naprawde w sekunde moze zmienic kontynent bo jest bilet powrotny.

Osoby ktore znam a ktore jezdza maja zabezpieczenia :) maja gdzie wrocic, takich hardkorowych peronowiczow ktorzy po podrozy wkladaja zemby w sciane znam kilku i oni maja prawo do marudzenia bo zycie jest ciezkie. Jak ktos jedzie mi na spitsbergen w kurtce puchowej za 2k i narzeka to mnie tylko oslabia.

Pozdrawiam, moje imie nic nie zmieni i tak zostane zaszufladkowany na zgorzknialego, zlego, zawistnego, trollo albo jeszcze inne zwierze.

Tak czy inaczej zycze wielu podrozy kazdemy biednemu i bogatemu i powrotow tylu ilu wyjsc oraz ciekawych relacji. Kindle warto posiadac :)

Odpowiedz

Jagoda 21 stycznia 2012 o 15:02

Dzięki za odpowiedź ;) Moim zdaniem z resztą sensowną.

Tyle tylko, że ocena ile to jest 'kupę kasy' oraz to że są tacy którzy ją mają i tacy którzy jej nie mają jest problemem dość ogólnym, a nie problemem podróży. Tak zarabianie, jak i wydawanie pieniędzy: jedni wydają na podróże, inni na coś innego. Dlatego nie uważam, że pieprzymy głupoty. Piszemy o studentach, którzy jadą za kilka stów i o pasjonatach, którzy wkładają w to całkiem grube fundusze. Bo tak wygląda życie. Każdy średnio ogarnięty człowiek to wie.

Po co to piszemy? Wiedza jest jedną z niewielu cennych rzeczy, które mogą być w obiegu bez udziału pieniędzy. Chyba warto się dzielić, nie?

Pieprzenie głupot to pisanie, że podróżowanie jest tylko dla wybranych. Nie jest. Choć nie każdego jest tak samo łatwe i dostępne.

Dlatego wszystkim, którzy chcą podróżować – miłych podróży! A tym, którzy lubią sobie o nich poczytać – nieściemnianych relacji!

Ps. Sprzęt do wyjścia w góry można pożyczyć, nie trzeba kupować. Jest taniej, a czasem nawet za darmo :)

Odpowiedz

Ruda 5 lutego 2012 o 21:56

Książka ma DUSZĘ zapach …poezja;))

Odpowiedz

Rebel 24 lutego 2012 o 14:05

@sdfgsdf: jedna uwaga. Nie wiem jak bylo na tej konkretnej wyprawie i w ktorym momencie zakupiono wyposazenie. Ale z doswiadczenia znajomych mi osob – lecac np w rejon Himalajow – leca z niewielkim plecakiem, poniewaz na miejscu ceny sa znacznie nizsze niz u nas. Za markowy sprzet (plecaki, ubrania, bielizna, sprzet wspinaczkowy, buty) placi sie czasem i polowe tego co w Polsce, czy Europie.

Odpowiedz

Mariusz 26 lutego 2012 o 17:42

tak sobie myślę, że strasznie słabo płacą przedstawicielom Kindla…

Odpowiedz

Mirosław Stefanek 22 marca 2012 o 23:02

„podetrzeć się czytnikiem” Wyobraziłem sobie… i popłakałem się ze śmiechu :-)

Odpowiedz

kamil 16 kwietnia 2012 o 14:40

Moim subiektywnym zdaniem podane przez Ciebie argumenty są absurdalne. Sam darzę sentymentem książki, dlatego nie podcierałbym nią tyłka, rzucał o kamienie ani zabijał nią komary :)

Książka niesie ze sobą treść, nieważne czy na prawdziwym papierze czy w wersji „e”. Jedyną zaletą książki tradycyjnie wydanej jest to, że można ją „pomacać” i JEST Twoja w sensie materialnym. Powyższy artykuł prócz 3. punktu to same bzdury.

Odpowiedz

Jojo 8 listopada 2012 o 16:55

Mam mnóstwo książek i papierowych, i na czytniku, i wybieram akurat to, co chcę przeczytać, a nie ze względu na format, w jakim będę czytać – niemniej jednak poczułam się ogłuszona argumentacją na poziomie wczesnogimnazjalnym i z kosmosu wziętą. To jest tak nieprawdopodobne, że aż zalinkuję znajomym, żeby poczytali i uwierzyli, że sobie czegoś podobnego nie zmyśliłam.

Odpowiedz

atd 8 listopada 2012 o 17:37

no więc ja właśnie po dłuższym czasie tu trafiłam dzięki linkowi – i mogę się tylko podpisać pod opinią Jojo.
kindle podróżuje ze mną od dłuższego czasu i nie zamienię go na nic innego.
I skoro przeżyłam w Birmie bez wkładania banknotów w książki to może i gdzieś indziej sobie poradzę z czytnikiem.

Odpowiedz

atd 8 listopada 2012 o 17:38

No i nikt nie wspomniał o ciężarze… Ile tych książek można zabrać ze sobą?
I co od razu po wylądowaniu szukać nowych?

Odpowiedz

Ewa 9 listopada 2012 o 15:36

Wszystkim, którzy poczuli się ogłuszeni proponuję szklankę zimnej wody dla orzeźwienia a potem przymrużenie oka, bo powaga zabija… ;)

Odpowiedz

Fantastyk 22 lutego 2013 o 14:04

Fajna publikacja polecam ją wszystkim przyjaciołom.

Odpowiedz

Yod 24 lipca 2014 o 3:23

Moim zdaniem tylko dwa ostatnie zastosowania czyli numer 6 i 7 mają rację bytu. Jeśli chodzi o inne to:
-1. Ja nie czytam książki na czytniku tylko na smartphonie ,który noszę zawsze przy sobie i nie rzucam razem z plecakiem na glebę
-2. e-książkę można bez trudu przesłać bluetoothem , wi-fi mailem czy jakkolwiek inaczej. Jeśli ktoś uważa ,że to kradzież przecież może wykasować pliki z własnych zbiorów i wtedy sytuacja nie będzie się różniła od podarowania książki papierowej.
-3. Mój smartphon jest także porysowany poplamiony, odbarwiony i gdybym chciał mogę każde uszkodzenie przypisać do określonej sytuacji. Notatki zaś mogę w nim robić tak czy tak, pewniej niż na papierze.
-4. Tak czy tak noszę telefon przy sobie więc wcale nie naraża mnie to bardziej, no chyba że wybieram się w takie miejsce gdzie faktycznie jest wielkie niebezpieczeństwo zostania napadniętym ale wtedy raczej wypatruje potencjalnych bandytów a nie czytam książki.
-5. Wkładanie banknotów między kartki jako zabezpieczenie przed kradzieżą jest bardzo naciągane z reguły mam jakąś skrytkę przemyślnie zrobioną w plecaku gdzie trzymam pieniądze na czarną godzinę.
-6. Jasne jak pisałem komara nie da się smartfonem zabić ale przynajmniej można poświecić żeby go zlokalizować
-7. Rzeczywiście tu papierowa książka jest niedościgniona ale to właściwie jedyny przypadek

Odpowiedz

bookandwalk 2 lutego 2016 o 14:11

Witam! Ebook posiada zarówno wady, jak i zalety i nie sądzę, aby kiedykolwiek wyparł tradycyjną książkę z rynku. Dlatego ten „konflikt interesów” nie ma sensu. Ważne, aby człowiek w ogóle czytał ;)

Odpowiedz