Będąc w Kambodży nie sposób ominąć lokalnych targów, na których przykuwają uwagę dziwne potrawy i kolorowe owoce. Pomijając fakt, że często chcąc coś wybrać, pozostaje tylko wskazanie palcem, to zdecydowanie trudniejszą kwestią od samego kupienia jest ich wybór. Dlatego ułatwiamy zadanie – poniżej 7 rzeczy, bez których spróbowania nie możesz wyjechać z Kambodży…

1. Prahok, czyli serce kuchni khmerskiej

Cuchnąca, szara, sfermentowana pasta rybna. Można ją kupić w słoikach. Do jej wyrobu używa się świeżych ryb, które trzeba najpierw oczyścić i usunąć ości. Następnie rozdeptuje się rybie mięso na pastę i suszy przez cały dzień na słońcu. Potem wystarczy już tylko posolić tę masę i zamknąć szczelnie na kilka miesięcy w słoikach, żeby sfermentowała. Tak przygotowana pasta jest jednym z najbardziej charakterystycznych składników dań w Kambodży. Jeśli to możliwe, warto spróbować jej bez dodatków.

2. Amok, czyli wariacja na temat ryby

Kawałki ryby bez ości w paście curry, zwanej kroeung. Tradycyjnie kroeung przygotowuje się z czosnku, szalotki, galangalu, trawy cytrynowej, ostryżu długiego i skórki cytrusa pofałdowanego. Do smaku dodaje się papryczki chilli. Wszystko to uciera się w moździerzu aż do uzyskania gładkiej pasty. Następnie do pasty dokłada się mleczko kokosowe, odrobinę cukru palmowego, soli, jajko i prahok. Całość gotuje się na parze w naczyniach przygotowanych z liści bananowca. Danie powinno mieć konsystencję prawie stałą. Niestety, większość knajpek podaje amok w formie zupy na zwykłym talerzu.

3. Lok lak, czyli porąbana wołowinka

Wołowina pokrojona w cieniusieńkie płatki marynowana w sosie sojowo-rybnym i gotowana na woku z dodatkiem sosu podobnego do winegret. Podaje się ją z ryżem na liściach sałaty i pokrojonych w plasterki ogórkach, cebuli i pomidorach.

4. Rambutan, czyli włochaty słodziak

Czerwono-zielone owoce wielkości piłeczki do ping-ponga, porośnięte miękkimi kolcami, usypane na straganie, wyglądają bardziej jak sterta pluszowych zabawek, niż jedzenie. Żeby dostać się do jadalnej części owocu wystarczy rozłupać włochatą skórkę i wycisnąć biały, słodki miąższ. Pestka jest niejadalna. Kupując rambutany na targu, lepiej wybierać te przyczepione do gałązki, są lepszej jakości.

5. Durian, czyli król owoców

Wygląda jak zielonkawa piłka futbolowa pokryta kolcami. Pachnie… inaczej. Mówi się, że jedzenie duriana, to jak spożywanie truskawek z bitą śmietaną w kiblu. Jedni go kochają, inni nienawidzą. Durian ma ciekawą, kremową konsystencję, miąższ otaczający pestkę można jeść łyżeczką. Smakuje jak podsmażona albo uduszona cebulka w sosie lekko waniliowym. Ze względu na nieprzyjemny zapach lepiej nie wnosić go do hostelu, bo obsługa może pogonić.

6. Świerszcze, czyli jaszczurze chrupki

Owady te w stanie surowym są naturalnym pożywieniem jaszczurek. Natomiast smażone na głębokim tłuszczu z dodatkiem przypraw są w Kambodży uznawane za przysmak. Świerszcze można kupić na ulicznych straganach. Zjada się je w całości.

7. Pong tea khon, czyli jajko z niespodzianką

Na gotowane jajka z zarodkiem kaczki można trafić na ulicach i targach w Kambodży. Świeże i jeszcze ciepłe, trzymane są w piasku dla zachowania temperatury i sprzedawane prosto ze straganów. Uważane za afrodyzjak, są doskonałym źródłem białka. Zjada się je dodając do smaku jedynie odrobinę soku z limonki i pieprzu.

Ewa Serwicka

Zamieniła korpopracę na turystykę. Lubi patrzeć na świat przez obiektyw aparatu. Bloguje na Daleko niedaleko.

Komentarze: 6

olo 3 grudnia 2009 o 16:05

Świerszcze są całkiem ok. Smakują jak takie trochę zwietrzałe chipsy cheetosy, aczkolwiek do piwa jako zagryzka można śmiało polecić :D

Odpowiedz

gart 4 grudnia 2009 o 6:42

Prahok, brzmi jak polaczenie sera plesniowego z ryba. Jedno i drugie lubie, a jak razem?

Odpowiedz

tez zjadam swierszcze 26 grudnia 2009 o 14:27

a propos swierszczy polecam ksiazke „podrecznik robakozercy” (czy jakos tak) – wiele innych ciekawych gatunkow do schrupania mozna znalezc. Sam dzieki niej wlasnie swierszczy kosztowalem, takich na polskiej lace nalapanych. Ze swieza pajda chleba, posmarowana maslem, smakuja wybornie… Cos jakby skwarki :)

Odpowiedz

Tom 27 grudnia 2009 o 22:04

Ja tam nie mam problemu, bo padliny nie jadam i nawet świerszcze smakujące jak chhipsy czy inne „cuda” nie przekonają mnie do padliny :)))

Odpowiedz

Ewa Serwicka 29 grudnia 2009 o 11:41

@Tom
Myślę, że nikt nie ma problemu, a kulturę kraju poznaje się też przez kuchnię. Ale oczywiście, nie ma przymusu ;)

Odpowiedz

piotrek 11 maja 2013 o 15:42

w calym tym menu nie uwzgledniono miesa z krokodyla podawanego na wiele sposobow jak np z ryzem i warzywami lub hamburger z krokodyla – pyszota :-)

Odpowiedz