7 zasad ruchu drogowego w Mombasie
Wyobraź sobie, że dostajesz kluczyki do wynajętego samochodu i chcesz wyruszyć w podróż. Na drodze do celu staje ci jednak drugie największe miasto Kenii z jego wąskimi i krętymi ulicami i niemalże permanentnym korkiem.
Jazda po niewłaściwej stronie drogi i kierownica po niewłaściwej stronie samochodu to pikuś. Ale jak przetrwać podróż przez tę transportową dżunglę, jaką jest Mombasa? Oto kilka rad od kierowcy z doświadczeniem.
Zasada pierwsza: brak zasad
Wykasuj z mózgu wszystko, co wiesz o ruchu drogowym. Wszystko. Nie tylko to, co rządzi pojazdami w tak zwanych cywilizowanych krajach, ale także w tych mniej cywilizowanych.Powszechnie uznawana w krajach o mniej uporządkowanym ruchu drogowym zasada, że większy ma pierwszeństwo tu nie działa. Żadna zasada zresztą nie działa. Pogódź się z tym i…
Jedź i się nie zatrzymuj
Jeżeli nie ruszysz, to w życiu nie przejedziesz przez Mombasę. Prowadzenia auta przez to miasto nie można się bać. Jeśli się boisz, to utkniesz na jakimś skrzyżowaniu lub rondzie i tylko przejeżdżający obok strąbią cię jak ostatniego bałwana. Nawet jeżeli chcesz włączyć się do ruchu, a sznur aut i innych wehikułów (o tym później) wydaje się nieprzerwany, po prostu rusz przed siebie. Oni patrzą i widzą, zahamują i cię wpuszczą. Im też nie zależy na tym, żeby się z tobą zderzyć. Więc jedź.
Oczy dookoła głowy
Tak jak i inni uważają na ciebie, ty też musisz uważać na innych. To matatu, co stoi na poboczu i dopakowuje ludzi do granic możliwości, za chwilę ruszy i nie spodziewaj się, że da jakikolwiek znak. Bądź na to przygotowany.
Temu przed tobą zachciało się pić a przy drodze kręcą się sprzedawcy wody? Zatrzyma się w miejscu, otworzy okno i kupi. Bądź na to przygotowany.
Pasażer tuk-tuka jadącego obok ciebie chce wysiąść i otwiera drzwi na środku drogi? Bądź na to przygotowany. Bądź przygotowany na najmniej spodziewane zachowanie innych kierowców. Nie spiesz się, nie jedź zbyt szybko (jest to zresztą najczęściej niemożliwe ze względu na korek) i rozglądaj się.
Milimetr to też odległość
Przez Mombasę przebiega kilka dróg dwupasmowych. W teorii. W praktyce robią się one czasem czteropasmowe. Trochę na zasadzie: jest miejsce, to tam wjadę. Prym wiodą w tym małe tuk-tuki, ale każdy samochód może się wciskać gdzie się da. Jedzie się zderzak w zderzak, a od auta na sąsiednim pasie dzieli cię odległość milimetrów.
Nie stresuj się tym. Nikt nie chce porysować karoserii, ale przestrzeń trzeba optymalizować. Naucz się szybko oceniać odległość i wciskaj się tam, gdzie jest miejsce.
Mruga? To niech mruga
O, to matatu przed tobą włączyło lewy kierunkowskaz. Znaczy, że za chwilę zjedzie na pobocze, żeby wysadzić pasażerów. Jasne? Niekoniecznie.
Włączenie dowolnego kierunkowskazu może oznaczać dużo więcej. Po kolei. Że samochód skręca. Że skręcił i zapomniał wyłączyć. Że możesz go bezpiecznie wyprzedzić. Że nie możesz go bezpiecznie wyprzedzić. Że się włączył przez przypadek. A ty bądź jasnowidzem i zgaduj, co kierowca miał na myśli. Najlepiej więc ignorować niepotrzebną dawkę mrugającej informacji.
Szczególni uczestnicy ruchu
Po Mombasie jeździ mnóstwo samochodów. Ale oprócz aut są też inni uczestnicy ruchu. Matatu – małe busiki robiące za transport publiczny. Najczęściej poobijane i mogłoby się wydawać, że takiemu matatu nie zależy, czy się porysuje czy nie w związku z tym trzeba mu ustępować. Nie! Matatu zawsze się spieszy, a wypadek zabrałby mu cenny czas, kiedy mógłby jeździć i wozić pasażerów, więc kierowcy matatu starają się unikać wypadków. Tuk-tuk to trójkołowa i teoretycznie trzyosobowa taksówka. Małe świństwo wjedzie w każdy zakamarek i wciśnie się w każdą dziurę między samochodami. Wtedy nie przeszkadza, dopiero jak się zrobi trochę luźniej, to to ciągle pyrkocze 20 km/h i wtedy irytuje.
Pchacze drewnianych taczek są jeszcze wolniejsi, ale z reguły starają się iść blisko pobocza, chociaż nie zawsze jest to możliwe. Piesi – ci włażą na jezdnię nie rozglądając się na boki, ale często czmychają jak widzą, że nie zwalniasz. Kozy są jeszcze gorsi niż piesi. Włażą, ale nie czmychają. Policjanci – ci są najgorsi. Próbują sterować ruchem wprowadzając jeszcze większy chaos, tamując swobodny przepływ aut i powodując jeszcze większy korek.
W tym szaleństwie jest logika
Jeździłam po Mombasie kilka razy w tygodniu przez ponad rok. W tym czasie widziałam zaskakująco mało wypadków i stłuczek. Dlaczego? Bo nikt tak naprawdę nie ma czasu i ochoty brać udziału w wypadku, a że nie ma zasad, to każdy uważa jak może. I nawet jak zrobisz jakieś głupstwo na drodze, to masz szczęście, bo w 99% przypadków inni kierowcy będą się spodziewać po tobie tego głupstwa, jakkolwiek idiotyczne by ono nie było. Więc koko dżambo i do przodu!
PS. Czytałam kiedyś artykuł o tym, żeby po Afryce (i w tym właśnie w Kenii) nie jeździć nocą, bo niebezpiecznie. Szczerze mówiąc nocą najlepiej mi się jeździło, tak po Mombasie jak i poza nią. Żadnych korków, płynna jazda i tylko nie spodziewajcie się zbyt dużo oświetlenia ulicznego. W samej Mombasie zdarza się trafić na działające lampy, poza nią to już naprawdę wyjątek!
Komentarze: (1)
Tomasz 6 stycznia 2014 o 20:22
Artykuł jest super!!!
Odpowiedz