Kazimierz Nowak dotarł do Czadu w kwietniu 1936 r., gdy była to prowincja Francuskiej Afryki Równikowej. W stolicy był zmuszony przesiąść się z siodełka rowerowego na mansur, czyli siodło na wielbłądzie, bowiem dalsza trasa na północ wiodła przez piaszczystą Saharę.

Chcąc nawiązać do losów Nowaka w Czadzie, także chcemy przejechać część trasy Nowaka w  na rowerach, a część na wielbłądach. Niestety nie będzie to takie łatwe…

Jesteśmy w Czadzie w środku pory deszczowej, podczas której deszcz potrafi padać codziennie przez ok. 4 godziny. Szutrowe drogi w takich warunkach zamieniają się istne bagna.

W N’Djamenie nie ma prądu

Br. Rene zaproponował, żebyśmy spali na zewnątrz, bo będzie przewiewniej. Normalnie byśmy spali w środku z włączonym wiatrakiem, ale od dwóch tygodni nie ma prądu w N’Djamenie, a na noc lokalny mały generator jest wyłączany.

Zapobiegliwie rozłożyliśmy swoje namioty – moskitiery pod okrągłą wiatą, krytą plecionką ze słomy. Przeczuliśmy, że może zacząć padać, bo błyskało już jak wracaliśmy wieczorem z lotniska (odbieraliśmy Andrzeja). I się nie pomyliliśmy – rozpadało się na dobre.

Na szczęście podwórko na misji ukształtowane jest tak, że nas nie podmyło. A przy okazji deszcz przyniósł nieco chłodniejsze powietrze i spało nam się wyśmienicie. Nawet dzwony na mszę o 5 rano nie przeszkodziły nam się dobrze wyspać.

* * * * *

Cały czas dbamy o profilaktykę antymalaryczną. Kasia i Andrzej biorą Malarone, Ulla i ja bierzemy Lariam. Zobaczymy, kto się dłużej utrzyma!

Oczywiście super mocno stężone repelenty są także w użyciu. Wszyscy rozglądamy się za komarami. Mamy co prawda świetne moskitiery w kształcie namiotów, ale Ulla „przytuliła” się w nocy do ścianki i pięć ukłuć przyjęła na ramię.

Z drugiej strony każdy z nas liczy się z tym, że jest bardzo duże prawdopodobieństwo zachorowania niezależnie od tego jak bardzo będziemy stosować się do zasad bezpieczeństwa.

Dwie sprawy w pięć godzin

Część relacji piszę ja – Kasia. Dominik próbuje załadować zdjęcia, a mamy niewiele czasu.

Nasz dzisiejszy dzień: Po śniadaniu od razu pojechaliśmy do urzędu turystycznego, który miał potwierdzić prawo do naszego pobytu. Trwało to dosyć długo, gdyż musieliśmy wypełnić dokumenty po francusku, a później czekać na pieczątki, po które jeden z urzędników wyjechał poza ośrodek.

Jeszcze tylko wymiana pieniędzy i wracaliśmy do domu. Tylko te dwie sprawy zajęły nam 5 godzin. W między czasie poznawaliśmy różnych znajomych ojca. Dotyki, śmiechy, przytulenia. Tutaj to mężczyźni trzymają się za rękę. Nie widzimy żadnych par damsko – męskich.

Po załatwieniu najważniejszej sprawy jedziemy do centrum misji katolickich, gdzie od razu rezerwujemy sobie miejsca na powtórne przybycie tutaj, tym razem rowerami.

Odwiedzamy również dom sędziego, poznajemy jego żonę, dzieci, kuzynów. Zostaje przedstawiona nam wizja przepraw przez wodę na południu Czadu. Nic nie szkodzi, odpowiada Dominik, szukamy również przygody.

Potrawa czadowa

Obiad. Dwa dania: smażona ryba z rzeki Szari oraz potrawa czadowa: kurczak z masą z prosa. Dostaliśmy również pyszny napój: połączone proso i mleko. Już na zewnątrz czekały na mnie i Ulle dziewczynka, które wymalowała nam henną dłonie i nogi. Jedno z najprzyjemniejszych doświadczeń – bycie dotykaną w tak miły i delikatny sposób.

Wszystko trwało ok. 2 godzin, ale mamy cudowne wzory na ciele. Ulla dowiaduje się, że w języku dziewczynek „ula” znaczy – „powiedz jej”.

Wieczorem rozpoczęło się pakowanie sakw. Jutro wyjeżdżamy autobusem do Gore. Cały dzień jazdy przed nami. Wieczorem poznajemy stolicę w nocy. Przed nami kolacja „na mieście”, ułożenie pod moskitierami i sen. A jutro podróż autobusem.

Afryka Nowaka

Wyprawa rowerem, statkiem, konno, czółnem i pieszo przez Afrykę szlakiem Kazimierza Nowaka. 24 ekipy, 40 tys. km, 2 lata w trasie.

Komentarze: Bądź pierwsza/y