Zainspirowani barwnymi opisami Arkadego Fiedlera oraz Tonego Halika zdecydowali się wyruszyć na kilkumiesięczną podróż rowerową przez Kanadę.

Ich celem nie jest jedynie, jak mogłaby wskazywać sama nazwa ich wyprawy, dotarcie do kanadyjskich wybrzeży Oceanu Spokojnego.

Ta podróż to dla nas sposób na odskocznię od rutyny. Chcielibyśmy odnaleźć w trakcie tej podróży całkowitą wolność i swobodę, bez harmonogramu i nadmiernych planów – mówią Ania i Marcin Sowińscy, autorzy bloga Naszymi drogami, na którym śledzić można ich bieżącą wyprawę – Ku fiordom Pacyfiku.

Rowerowi podróznicy Ania i Marcin Sowińscy

Ania i Marcin Sowińscy. (Fot. archiwum)

– W połowie maja wyruszyliście na trzymiesięczną podróż przez Kanadę. Dlaczego akurat ten kraj? Co zainspirowało Was do wyboru akurat tego miejsca na spędzenie kilku miesięcy na rowerach?

– Kanada jest krajem bardzo zróżnicowanym krajobrazowo i kulturowo, z piękną, dziką przyrodą i ogromnymi przestrzeniami. Poza tym jest to kraj dość rzadko wybierany przez Polaków jako cel podróży, prawdopodobnie ze względu na odległość i koszty. Przez naszą wyprawę chcieliśmy przekonać się, czy zwiedzanie tej pięknej krainy jest możliwe bez wydawania fortuny.

– Kilka miesięcy na rowerze może być wyzwaniem. Jakie jest Wasze doświadczenie, jeśli chodzi o rowerowe wyprawy?

– Przed wyjazdem do Kanady podróżowaliśmy po Europie, głównie w okresie wakacyjnym. Zaczęliśmy od okrążenia Tatr. Później były: Rumunia, Węgry, Czarnogóra i Albania. Sama podróż na rowerze nie stanowi naszym zdaniem większego wyzwania niż podróż z plecakiem. Wystarczy dobrze się spakować i postanowić sobie – jadę. Głównym wyzwaniem jest długość podróży. Jeżeli jest się w podróży kilka miesięcy lub nawet kilka lat trzeba wziąć pod uwagę znacznie więcej czynników. Przede wszystkim mamy tu na myśli pracę i inne zobowiązania, a także planowanie kosztów. Trzeba też odzwyczaić się od różnych wygód, takich jak prysznic, czy wygodne łóżko. Nie zawsze też można zrobić pranie. Trzeba też liczyć się z różnymi niebezpieczeństwami charakterystycznymi dla danego miejsca, takimi jak dzikie zwierzęta, owady, choroby. Jest też wiele innych czynników, które determinują rodzaj oraz ilość zabieranego w podróż sprzętu. Ale to właśnie sprawia, że podróż jest przygodą.

Rowerowa podróż przez Kanadę

Kanada na rowerze. (Fot. Marcin Sowiński)

 

– Trzy miesiące to sporo czasu. Przygotowywaliście się w jakiś sposób do trudów podróży trenując przed wylotem? Mam tu na myśli Waszą kondycję fizyczną.

– Szczerze mówiąc nie mieliśmy na to wiele czasu. Wybraliśmy się na kilkudniową podróż wokół Śląska Cieszyńskiego i to w zasadzie tyle. Liczyliśmy na to, że nasza forma po wcześniejszych podróżach nie spadła znacząco oraz na to, że nabierzemy szybko wprawy już w samej Kanadzie, podczas wyprawy. I nie było z tym większego problemu. Znów szybko przyzwyczailiśmy się do przejeżdżania kilkudziesięciu, a nawet ponad stu kilometrów dziennie.

– Jak Wasza wyprawa wygląda od strony technicznej? Co wzięliście ze sobą z Polski? Rowery, plecaki, namiot, a może coś jeszcze?

– Wzięliśmy jeden plecak, sakwy rowerowe, narzędzia, zapasowe dętki, sprzęt fotograficzny, buty sportowe i sandały, niezbędne minimum odzieżowe, apteczkę i zeszyt na codzienne notatki. To w zasadzie wszystko.

Polecamy >> Oswoić sakwy

Ania i Marcin Sowińscy w Kanadzie

Rowerowa podróż, jak widać, dostarcza wiele radości. (Fot. archiwum Ani i Marcina)

– Jakiego sprzętu rowerowego itd. używacie? Testowaliście go już w podobnych warunkach?

– Wzięliśmy rowery, których używamy na co dzień. Jeden rower typowo górski, drugi crossowy. Wzmocniliśmy tylko koła i zrobiliśmy przegląd techniczny. Te same rowery towarzyszyły nam w dotychczasowych wyprawach. Generalnie nie potrzeba drogiego, specjalistycznego sprzętu. Główną mocą napędową są dobre chęci. Spotykamy po drodze rowerzystów na różnych typach rowerów, od górskich po szosowe i wszystkie dobrze sobie radzą.

– Co moglibyście poradzić innym, którzy zainspirowani waszą historią, chcieliby podróżować na rowerze po Ameryce Północnej? Powinni o czymś szczególnym wiedzieć lub pamiętać?

– Trzeba uważać na dzikie zwierzęta, takie jak niedźwiedzie czy łosie. Jeśli się śpi w namiocie to jedzenie zawsze powinno się wieszać na drzewie znajdującym się w bezpiecznej odległości od tego namiotu. Nie powinno się w nim jeść ani gotować w jego najbliższym otoczeniu.

W niektórych regionach jest też dużo owadów: komarów czy też kleszczy. Warto więc wziąć siatkę ochronną na głowę i szyję. Polecamy zapoznanie się z zasadami ruchu drogowego, bo jest kilka ważnych w porównaniu z Europą oraz z zasadami płatności, gdyż króluje tu głównie karta Master Card, a Visa nie wszędzie jest akceptowana. Ze względu na dystanse pomiędzy miastami i wyższe ceny w mniejszych miejscowościach, niejednokrotnie opłacalne jest transportowanie większych zapasów jedzenia. Kwestii, na które warto jest zwrócić uwagę jest mnóstwo, wystarczyłoby ich na solidny artykuł.

– Jaki jest cel Waszej wyprawy? Chęć przeżycia przygody, sprawdzenia siebie, a może to wszystko plus chęć lepszego poznania kanadyjskiej kultury, przyrody i samych Kanadyjczyków?

– Śmiało możemy powiedzieć, że po trochę każdej z tych rzeczy. Poza sprawami oczywistymi jak poznanie przyrody i ludzi, przede wszystkim interesuje nas zbieranie wszelkich doświadczeń, ćwiczenie własnej kreatywności, otwieranie się na innych i poszukiwanie inspiracji. To dla nas sposób na odskocznię od rutyny. Chcielibyśmy odnaleźć w trakcie tej podróży całkowitą wolność i swobodę, bez harmonogramu i nadmiernych planów. Nie chodzi tu też tylko o rower, żeby przejechać od A do B za wszelką cenę. Nie mamy problemów z wrzuceniem rowerów na pick-up’a i podwózką, jeśli już mamy przesyt jakimś terenem lub chcemy szybciej dostać się w inne miejsce. Chodzi o przygodę, a rower dodaje nam tylko dodatkowych opcji.

Kanada - znak ostrzegający przed łosiami

Uwaga na łosie! (Fot. Marcin Sowiński)

– W jaki sposób dzielicie się swoimi podróżniczymi wrażeniami i fotografiami?

– Prowadzimy bloga i korzystamy z mediów społecznościowych. W trakcie podróży zamieszczamy fotografie i relacje, natomiast z czasem oraz po powrocie planujemy też serię tematycznych artykułów oraz reportaży poruszających wiele zagadnień związanych z naszą podróżą i odwiedzanymi miejscami.

– Jak w Waszym przypadku wygląda finansowanie podróży? Pracujecie i macie swoje oszczędności czy też staracie się w jakiś sposób znaleźć sponsorów Waszych wypraw?

– Posiadamy jedynie sponsorów sprzętowych – dostaliśmy rabaty na brakujący sprzęt, głównie odzież, sakwy czy narzędzia. Poza tym podróż finansujemy z własnych oszczędności. Nie wydajemy jednak wiele, bo tylko na jedzenie i nadzwyczajne potrzeby (nowa opona czy preparat na owady), wodę zdobywamy za darmo, noclegi póki co nic nas nie kosztowały.

– Gdzie w takim razie nocujecie? Couchsurfing, namiot, coś jeszcze?

– Z hoteli, moteli czy pensjonatów nie korzystamy. Planem podstawowym jest zawsze rozbicie namiotu – na dziko, pod domem, przy drodze. Ważne by miejsce było bezpieczne i bezpłatne, bo ceny kempingów w Kanadzie są wysokie. Dwie noce kosztowałyby nas połowę tygodniowych zapasów żywności. Czasami, gdy zatrzymujemy się w mniejszych miejscowościach na posiłek, ludzie sami do nas podchodzą, pytają o plany i oferują nocleg.

W mniejszych miastach jest o to znacznie łatwiej. Z couchsurfingu jeszcze nie korzystaliśmy, jednak bardzo przydaje się nam portal Warmshowers. Jest to portal dla podróżujących rowerzystów, a także dla tych, którzy tych rowerzystów gotowi są przenocować. Największym atutem takiego podejścia do noclegów jest poznawanie ludzi. Płacąc za nocleg doświadczylibyśmy mniej, a oszczędności skończyłyby się szybciej.

7 pomysłów na nocleg (niekoniecznie) w mieście

– Jakie są Wasze następne plany podróżnicze?

– Jak już dojedziemy do wybrzeża Pacyfiku, chcielibyśmy dostać się na Alaskę, oczywiście najlepiej przed zimą! Żeby zrealizować ten plan zapewne będziemy łapać stopa, co nie jest w tym regionie aż takie trudne, nawet gdy podróżuje się z rowerem. Kilka tygodni pedałowania na Alasce i powrót na ponoć piękną kanadyjską jesień do Kolumbii Brytyjskiej. Oczywistą kontynuacją byłby przejazd przez Stany Zjednoczone na południe. Myślimy tez o Kubie czy Ameryce Południowej. Ameryki dają ogromne możliwości, a czas pokaże, który z planów uda się zrealizować. Skoro już jesteśmy tak daleko, to należałoby to wykorzystać jak najlepiej!

Bartek Borys

Historyk, miłośnik podróży z plecakiem. Planuje kolejną wyprawę w dzień powrotu z poprzedniej, uwielbia być w drodze. Od czasu do czasu wrzuca zdjęcia na My Point of View.

Komentarze: Bądź pierwsza/y