Pocztówka z nieplanowanej drogi
W sierpniu zabrali rowery i powiedzieli Jedziemy do Ameryki Południowej i nie wiemy, kiedy wrócimy. Za pierwszy cel obrali Patagonię. Po drodze zameldowali o polskich korzeniach yerba mate, a teraz podrzucili nam wieści z nieplanowanego odcinka drogi. Taką przysłali pocztówkę.
Cześć peronowi czytelnicy! Po przejechaniu rowerem argentyńskich prowincji Misiones, Corrientes i Entre Rios, a także Urugwaju dotarliśmy do Buenos Aires. Pomyślicie pewnie: Jak to? Przecież mieli jechać do zimowej Patagonii. Spękali mięczaki, czy jak? Otóż nie. Namówili nas (misjonarze) na północną Argentynę, więc pojechaliśmy. I warto było. W zasadzie na zachodniej części Patagonii nie zależało nam w ogóle. Ale nasłuchaliśmy się tutaj na miejscu o półwyspie i parku narodowym Peninsula Valdes. Te wszystkie pingwiny, słonie morskie i walenie nie dawały nam spokoju. Zatem po tygodniowym odpoczynku w Buenos Aires ruszyliśmy przygodowym (a jakże) pociągiem do Bahia Blanca, a następnie autobusem do Puerto Madryn. Stąd na rowerach do Puerto Piramidas już na terenie półwyspu. Park przemierzaliśmy pieszo i autostopem. Niebawem wrzucimy na stronę kilka fotografii. Po rowerowym przejeździe do miast (Trelew) i miasteczek (Gaiman) autobusem ruszyliśmy do Rio Gallegos, skąd na rowerach chcemy ruszyć do Ushuaia, a następnie legendarną (sprawdzimy to jeszcze) drogą nr 40 przez Patagonię. Trzymajcie się!
Aga i Mateusz Waligóra
Komentarze: Bądź pierwsza/y