Baku – miasto pachnące ropą
Upał jest nieznośny – ledwie wstanie dzień, który rozpoczyna się na Półwyspie Apszerońskim zielonym wschodem słońca, natychmiast robi się parno i duszno, a noc nie przynosi upragnionego chłodu. Wysokie temperatury to normalność w Baku, w mieście, które pachnie ropą, zaś zapachu nie rozwiewa nawet silnie wiejący wiatr.
Do Azerbejdżanu pojechałam przez przypadek, choć może lepiej nazwać to niespodziewanym szczęściem. Wzięłam udział w międzynarodowym konkursie na esej o Azerbejdżanie. Mój tekst o kaukaskich dywanach bardzo spodobał się jury oceniającemu prace konkursowe. Wygrałam i poleciałam.
Azerbejdżańskie Baku przed dwudziestoma laty było jedynie stolicą peryferyjnej republiki Związku Radzieckiego. Ale czasy się zmieniły i Baku jest dziś stolicą światła, którego śródmieście może konkurować z miastami zachodniej Europy. Centrum miasta zostało pięknie odnowione – fasady starych kamienic i gmachów rożnych instytucji mają jasne, pudrowe kolory, które kontrastują z intensywnie niebieskim niebem. Jednak perłą Baku jest Iczeri Szecher, czyli otoczone kamiennym wysokim murem stare miasto. W jego renowację włożono wiele pracy i środków, ale warto było, bo dziś jest to wizytówka Baku i nie lada atrakcja turystyczna. A co kryje się za murami? Zajrzyjmy!
Baku – stolica świata
Kamienne uliczki przyciągają uwagę swoim niezwykłym urokiem – odnowione domy, w których, oprócz ludzi oczywiście, mieszkają bardzo chude koty (no właśnie – w Baku jest dużo kotów – wszystkie przeraźliwie chude). Tuż przy bramie mieści się polska ambasada – niewysoki budynek z „dołożonymi” do bryły drewnianymi balkonami. To tradycyjne tutejsze budownictwo, zaś polskie poselstwo w Baku to podobno jeden z najpiękniejszych budynków, w których mieści się nasza placówka dyplomatyczna.
Stare Miasto kryje przeróżne sklepiki z pamiątkami. Kupimy magnesy w kształcie puszki z kawiorem, szale z jedwabiu, czapki typu papacha lub dawany, z których to właśnie słynie Azerbejdżan. Dywany to wspaniała pamiątka, ale niebotycznie droga. Ceny z jednej strony są wysokie dla turystów z drugiej odpowiadają nakładowi pracy autorów dywanu. Zrobienie dywanu do pokoju dziennego to czas wynoszący około sześciu miesięcy. Najbardziej ceni się dywany… wyblakłe. Dlatego nie dziwmy się, jeśli zobaczymy samochody przejeżdżające po rozłożonych na bruku dywanach. Taki sprany dywan od razu ma wyższą wartość.
W sercu Iczeri Szecher stoi Baszta Dziewicza. Na szczycie Baszty znajduje się taras widokowy, z którego roztacza się panorama na Baku. Kiedyś Baszta stała tuż przy brzegu morza i z morzem właśnie łączy się legenda.
Basztę wzniesiono w XII wieku i służyła ona za latarnię morską. Jednak według wspomnianej legendy wzniesiono ją na prośbę córki króla. Dziewczyna nie chciała wyjść za mąż za własnego ojca i rzuciła się ze szczytu Baszty w morskie fale. Patronką baszty jest Ani, bogini dziewic, która występuje w mitologii kaukaskiej i środkowoazjatyckiej.
Wiecznie wietrznie. I smutno – zdjęcia z Górskiego Karabachu
Tuż obok baszty mieści się piękny stary, oczywiście kamienny, karawanseraj. Dawniej karawanseraje były miejscami odpoczynku dla karawan, które przemierzały Jedwabny Szlak. Dziś są to przeważnie restauracje pod gołym niebem z tradycyjną azerbejdżańską kuchnią. Bakiński karawanseraj, kilkanaście stolików otoczonych zielenią, jest umiejscowiony w okrągłym budynku, przypominającym wysoką studnię. Na piętrze w postaci antresoli, znajdują się sklepiki z pamiątkami. Warto się trochę potargować.
Gościnność narodów Kaukazu jest naprawdę wspaniała – może zdarzyć się tak, że po udanej transakcji sprzedawca przygotuje dla nas herbatę, którą w tym rejonie świata pija się z zabawnych, zwężanych w połowie wysokości szklaneczek, zaś cukier ma kształt nieregularnych bryłek. A do herbaty – słodycze. Obowiązkowo! Tak nakazuje tradycja. Najczęściej podaje się cukierki albo baklavę – ciastko tak słodkie, że ledwo da się je przełknąć. A to za sprawą m.in. migdałów i miodu.
Tajemnica odkryta w babskim lusterku
Stare miasto kryje jeszcze jeden cenny zabytek – tym razem dzieło sztuki islamskiej – Pałac Szirwanszachów. Ta niezwykła budowla pełna jest szpiczasto zakończonych drzwi i okien oraz wielu rzeźbiarskich detali, które tworzą pole do popisu dla fotografa lubiącego szczegóły. Pałac powstał w XV stuleciu, ale do lat 60tych zeszłego wieku nie było wiadomo, kto jest jego autorem. W czasach, kiedy budowano takie pałace, sygnowanie ich było niedopuszczalne. Jednak tajemnicę, całkiem przypadkowo, rozwiązała radziecka uczona, która… poprawiała fryzurę przeglądając się w lusterku i zauważyła, że wzór za jej plecami układa się w nazwisko autora!
Na Starym Mieście warto zajść do jakiejś knajpki i przyjrzeć się jak wypiekany jest chleb, charakterystyczny dla tego rejonu świata, czyli płaski i owalny. Lejące się ciasto jest przylepiane do wewnętrznych ścian rozgrzanego pieca. Krótka chwila i bochenek jest gotowy.
Blokowiska
Baku to niezwykle prężnie rozwijające się miasto, które chce być uznawane za europejską metropolię. Jednak nie da się ukryć azjatyckiej twarzy Azerbejdżanu, nawet przez maskowanie jej finałem Eurowizji (wiosna 2012) czy stawianiem nowoczesnych budynków ze szkła i stali. Druga twarz Baku to chaotyczne przedmieścia, głęboki dziury w asfaltowych drogach, bloczyska z wielkiej płyty czy straszące dziurami zamiast okien nieskończone budynki, rozpadające się ze starości marszrutki i czarne skorodowane Łady. Może to wina tego, że środki z obrotu ropą rozchodzą się nierównomiernie i znikają, nie trafiając do przeciętnych obywateli?
Ale wracając do centrum… ważnym miejscem miasta jest nadmorski bulwar, miejsce spotkań, spacerów, ale także ważnych wydarzeń. Stąd można obserwować odbywając się w oddali budowę – bulwar ma wcinać się w morze na kilka kilometrów, poza tym ma powstać wyspa z klubami i hotelami oraz wielka scena koncertowa. Z bulwaru da się zauważyć trze „płynące” szklane budynki, podobne do żagli. To symbol nowego, nieustannie rozbudowującego się miasta. W szkle budowli odbijają się minarety pobliskiego meczetu – tak tradycja, łączy się z nowoczesnością.
Nieco poniżej niebieskich wieżowców leży cmentarz – czarne płyty nagrobków upamiętniają smutne wydarzenia Czarnego Stycznia 1990 roku, kiedy Armia Radziecka siłą rozpędzała pokojową demonstrację. Zginęło 130 osób. Cmentarz wieńczy strzelisty łuk, w którym płonie tzw. „wieczny ogień”, niegasnący symbol pamięci ofiar.
Jeśli zjedziemy trochę niżej, na kolejny taras widokowy, ukaże nam się wspaniały widok na zatokę i na Baku, miasto spalone kaukaskim słońcem, oddychające ropą, w którym świt zaczyna się zieloną poświatą, spajającą horyzont z morzem. Warto przyjść tu o złotej godzinie, czyli około siedemnastej. Pulsujące powietrze lekko drży i miasto niknie za mgłą upału. Spalone słońcem kolory budynków wdzięcznie układają się w piękną panoramę miasta. A po drugiej stronie jest Morze Kaspijskie, które lekko chłodzi rozgrzaną głowę. Nad Baku nadciąga noc, ciemna jak wszystkie inne noce Azji. Wieje lekki wiatr. Upał nie ustaje.
Komentarze: (1)
Ewa 20 lipca 2016 o 18:38
Dziękuję Aniu za przybliżenie współczesnego Baku. Jakimiż innymi oczyma oglądałam go w latach 70.!!! Wycieczka studencka dała mi wówczas tyle radości, tyle wrażeń. Pozdrawiam i proszę o kontakt
Odpowiedz