Będzie nowa łazienka w szkole w Jharkot
Z przyjemnością informujemy, że dzięki Wam – uczestnikom Stacji Bieszczady, dzieciaki w tybetańskiej szkole w Jharkot będą miały nową łazienkę. Kilka słów o tym co i jak dla tych którzy nie byli (żałujcie!) i dla przypomnienia.
Fundacja Szkoły Na Końcu Świata pomaga dzieciakom z tybetańskiej szkoły w Nepalu. Główne cele to:
- Zapewnienie stypendiów na dalszą edukację dla dzieci kończących szkołę. Ich rodziców nie stać na pokrycie kosztów nauki dzieci w szkołach ponadpodstawowych. Dzieciaki z Jharkot chcą uczyć się dalej, bo wiedzą, że bez zawodu ich przyszłość będzie trudna. Jednocześnie pamiętają o swojej kulturze. W tym roku trójka dzieci kończy naukę w Jharkot: dwójka z nich podejmie naukę w Instytucie Medycyny Tybetańskiej w Katmandu, a jedno rozpocznie sześcioletni kurs malarstwa thanek (tybetańskich proporców modlitewnych) w klasztorze Senchen Baudha w Katmandu.
- Budowa nowej szkoły. Obecnie szkoła mieści się w starym buddyjskim klasztorze. Budynek, choć piękny, nie zapewnia dzieciom odpowiednich warunków do nauki i spędzania czasu po lekcjach. Brak ogrzewania i bieżącej wody uniemożliwia im także pobyt w szkole w zimie. Konieczna coroczna kilkumiesięczna przeprowadzka dzieci i nauczycieli do położonej niżej Pokhary jest kosztowna. Oznacza także rozłąkę z rodzinami pozostającymi w Mustangu. Nowa szkoła w Jharkot ma stać się miejscem, w którym przebywanie jest frajdą, a także, powodem do dumy dla mieszkańców wioski.
Oprócz tych zadań Fundacja stara się pomagać szkole w bieżących potrzebach. W tym roku w czasie zimowej himalajskiej zamieci zniszczona została łazienka – jedyna jaką szkoła dysponuje. Koszt remontu to kwota około 200 euro. Trzeba więc było działać.
Peron4 podczas Stacji Bieszczady zorganizował loterię fantową. Do zgarnięcia były m.in. książki wydawnictwa Karakter, płyty z audycjami Pocztówki ze świata, słoiki z pysznymi przetworami, skała ze skamieliną z okolic Jharkot oraz cieszące się ogromną popularnością domowe wypieki.
Pomogli nam nasi znajomi podróżnicy dorzucając pamiątki ze swoich podróży, takie jak mapy, izraelska hamsa czy gwizdek ratunkowy. Można było także wygrać pocztówkę z dalekich i egzotycznych zakątków świata (np. Tasmanii, Tokio, Sudanu czy Kenii) albo kawę do namiotu z rana ;)
Akcję przeprowadziliśmy w czasie piątkowych i sobotnich pokazów. W zabawę „kup los zamiast jednego piwa” włączyli się nie tylko uczestnicy Stacji Bieszczady, ale i inni wczasowicze z Chrewtu, a nawet pan właściciel pola namiotowego. Na koniec dorzuciliśmy do puszki to co zostało z biwakowej kasy i wyszła nam ładna sumka – zebraliśmy 705, 41 zł.
Do potrzebnej kwoty brakuje około stówki, więc w najbliższych dniach przeprowadzimy aukcję podróżniczego fanta specjalnego – japońskich laleczek kokeshi. Miała być na dogrywkę na Stacji Bieszczady, ale pomyśleliśmy, że warto dać szansę także tym, którzy nie dotarli na imprezę :)
Akcji nie zorganizowalibyśmy bez naszych wspaniałych przyjaciół. Podziękowania dla Natalii Mileszyk, Ani Zemanek, Izy Gamańskiej, Kasi Boni, Ewy Serwickiej, Ani Błażejewskiej, Szymona Kochańskiego, Piotra Horzeli oraz całej ekipy W Pogoni za Szczęściem.
A Wam wszystkim bardzo dziękujemy za wzięcie udziału w akcji. Zajrzyjcie na stronę fundacji Szkoły Na Końcu Świata i poczytajcie o dzieciakach, którym pomogliście :)
Komentarze: 27
Paweł Warzecha 11 czerwca 2012 o 11:59
Konfitura gruszkowa z miodem jest wyśmienita więc cała przyjemność po mojej stronie:) Ciasto też! :)
OdpowiedzPaweł Olo Olszański 11 czerwca 2012 o 12:00
Podgrzybki też były rewelacyjne :)
OdpowiedzSławomir Kubicki 11 czerwca 2012 o 12:52
Byłem tak blisko, ale jakoś mnie „przyspawało” do wyspy
OdpowiedzSławomir Kubicki 11 czerwca 2012 o 12:52
ale fotki już widziałem – pozdrowienia ten co nie dotarł :-)
OdpowiedzSławomir Kubicki 11 czerwca 2012 o 12:57
Ale małe co nieco przesłałem na konto fundacji – to tak w ramach przeprosin za brak „aktywnego udziału”
OdpowiedzPeron4 11 czerwca 2012 o 13:08
Dzięki Sławomir! Jak ktoś jeszcze nie dotarł to też może tak nas przeprosić :D
OdpowiedzSławomir Kubicki 11 czerwca 2012 o 13:22
:-) obiecuję poprawę
OdpowiedzMariusz Jajesniak 11 czerwca 2012 o 13:32
Konfitury, grzybki, mapki, pocztowki – I tak nic nie przebije spektaktlu parzenia porannej kawy przez Naczelnego I goraczkowego poszukiwania Krasuli by ja co nieco zabielic. – dodam tylko ze to jeden z fantow ;)
OdpowiedzEwa Serwicka 11 czerwca 2012 o 13:39
Królik szukał krowy?
OdpowiedzGrzegorz Król 11 czerwca 2012 o 13:51
Mariusz ściemnia. w podziemiach srebrzystej willi mieliśmy wszystko. i mleko, i krowy. świnie też i serek topiony.
OdpowiedzJagoda Pietrzak 11 czerwca 2012 o 13:54
żubry też? no wiesz co… a Wojciecha do lasu goniłeś za nimi…
OdpowiedzGrzegorz Król 11 czerwca 2012 o 14:00
żubry akurat nie, bo wino z beczek lubiły podpijać. to im Norbert powiedział „sio!” i sobie poszły.
OdpowiedzWojciech Zatwarnicki 11 czerwca 2012 o 14:02
Jagoda nie przeginaj. Poszedłem tam tylko z czystej przyjemności obcowania z tobą no i znaleźliśmy partnerkę (partnera), znaczy się psa…. . A zresztą niech będzie. Zmęczyłem się.
OdpowiedzMariusz Jajesniak 11 czerwca 2012 o 14:02
Chyba byka miales w podziemiach bo kawe w koncu czarna pilem
OdpowiedzWojciech Zatwarnicki 11 czerwca 2012 o 14:06
ZooTechnik się znalazł:)
OdpowiedzEwa Serwicka 11 czerwca 2012 o 14:06
Jagoda, Ty chyba masz mi coś do opowiedzenia, z tego, co tu widzę :P
OdpowiedzEwa Serwicka 11 czerwca 2012 o 14:08
Mariusz, a z byka nie dało się uzyskać białego, gęstego… no, nieważne :)
OdpowiedzJagoda Pietrzak 11 czerwca 2012 o 14:15
Ewa ja nie wiem jak Ci to powiedzieć… Tu powstała jakaś nowa mitologia bieszczadzko-kolejowa.
OdpowiedzJagoda Pietrzak 11 czerwca 2012 o 14:19
Btw. poruszenie jakie dziś panuje na fejsie z cyklu „X i Y są teraz znajomymi” świadczy o tym, że integracja się udała. Strach trochę jej owoców.
OdpowiedzMariusz Jajesniak 11 czerwca 2012 o 14:25
Jagoda, od Kierownika zamieszania dostalem czarna – osobista zona zabielila Laciatym zakupionym w Warszawie (paragon do wgladu) :)
OdpowiedzAdam Pasik 11 czerwca 2012 o 15:02
Wielka ściema, wygrana w loterii 'poranna kawa z dostawą do namiotu' nigdy mnie nie znalazła. Weekend był przedni, dzięki.
OdpowiedzMariusz 11 czerwca 2012 o 15:19
Adam, nikt nie mówił, że będzie łatwo – trochę trwało nim swój garnek z kawą się zrobił :) – Obługa niemal jak w Ritz-u :)
OdpowiedzJagoda 11 czerwca 2012 o 15:49
@Adam to ja strasznie przepraszam. Nie wiem do kogo się zgłosiłeś z losem, ale do mnie info nie dotarło. Może być pocztówka z Australii w ramach przeprosin?
@Mariusz, ryzyko było wliczone w wybór takiego dostarczyciela :P
OdpowiedzAdam Pasik 11 czerwca 2012 o 22:57
Pewnie że może, adres idzie na FB :-)
OdpowiedzMateusz Grudzien 12 czerwca 2012 o 11:50
pasikon nadaje ze jeszcze do siebie nie wiadomo jaki dzien tygodnia, ekipa ze Sluńska z furgonetki po nas do Krakowa wyjechoła i teraz w Rudzie Sluńskiej u nich siedzimy i zaraz bedzie jajecznicana sniadanie! Jezu jak ja to Was wszystich kocham!!!!
OdpowiedzMateusz Grudzien 12 czerwca 2012 o 11:52
czyli nie wiadomo o co, ale myśmy jeszcze w tym pociaguuuuuuuu:)
OdpowiedzSławek ( Kuba) 12 czerwca 2012 o 12:49
Cieszę bardzo, że Podkarpackie spodobało tak licznemu Gronu, a jak co to Remont Pub i …, jest miło
Odpowiedz