Boom na Birmę
W ostatnich latach można zauważyć wyraźny wzrost zainteresowania Birmą. Kraj, który po latach izolacji otwiera się na świat, przeżywa dziś boom turystyczny. Według prognoz birmańskiego rządu w samym 2015 roku Birmę odwiedzi już pięć milionów osób.
Birma została również dostrzeżona przez polski rynek wydawniczy. Wśród nowych pozycji, przede wszystkim publicystycznych i popularnonaukowych, brakowało jednak książki „porządkującej”, czyli takiej, w której przedstawiona byłaby rzetelnie historia Birmy. Taką pozycję proponuje Michał Lubina, doktor nauk społecznych Uniwersytetu Jagiellońskiego i ekspert Centrum Studiów Polska – Azja od problematyki birmańskiej.
Birma wydana przez Wydawnictwo Trio w serii Historia państw świata w XX i XXI wieku jest pierwszą wydaną po polsku publikacją naukową dotycząca historii Birmy. Książka opisuje ostatnie stulecie tego kraju, nie zabrakło jednak zarysu czasów wcześniejszych, do których zresztą autor będzie powracał, ponieważ są kluczem do zrozumienia wydarzeń współczesnych.
Czytelnika przyzwyczajonego do medialnego obrazu Birmy z jasnym podziałem na „złą” juntę i „dobrą” birmańską opozycjonistkę Aung San Suu Kyi, czeka zaskoczenie. Tatmadaw, czyli rządy wojskowe, zostały bardzo szczegółowo opisane. Lubina nie próbuje być adwokatem diabła, ale rzetelnie przedstawia również osiągnięcia junty i podaje argumenty jej popleczników. Interesujące wydaje się bardzo racjonalne wytłumaczenie zainteresowań birmańskich generałów do wróżbiarstwa i ezoteryki, które w wielu publikacjach były przywoływane w celu ośmieszenia wojskowego reżimu. Aung San Suu Kyi również ma swoje miejsce w pracy (wcale nie centralne, jak nas przyzwyczajono), jednakże autor nie gloryfikuje jej roli. Dużo miejsca w książce natomiast poświęcone zostało birmańskim mniejszościom etnicznym. Już informacja o ponad stu narodowościach, zamieszkujących ten kraj, powinna być dla nas wskazówką na temat liczby możliwych problemów (zarówno religijnych i rasowych, jak i ekonomicznych).
Przed wszystkim Birmę Michała Lubiny świetnie się czyta. Pomimo wielkiej ilości obco brzmiących polskiemu czytelnikowi nazw i imion, oraz nagromadzenia dużej dawki faktów, książka jest zaskakująco wciągająca. Język przedstawiony w publikacji jest dynamiczny, ale zabiegiem, który sprawia, że lektura staje się bliska polskiemu czytelnikowi, są porównania i odniesienia do historii Polski. Michał Lubina pisze m.in. o birmańskiej Magdalence; o Mandalay, które uległo zniszczeniu jak Warszawa podczas II wojny światowej; o birmańskim okrągłym stole… Kto wie, może rzeczywiście Birma nie jest wcale nam tak odległa?
Dodatkowo autor opisując Birmę, odwołuje się również do sytuacji na świecie. Biegle orientuje się w polityce i stosunkach międzynarodowych. W książce pojawia się wiele interesujących a czasem wręcz zaskakujących porównań, czy to z zakresu kultury, czy gospodarki. Jako przykład niech posłuży porównanie rządu Ne Wina z ówczesną władzą w Jugosławii.
Dużą zaletą publikacji jest czarny humor autora, jak i liczne anegdoty, nieznane do tej pory polskiemu czytelnikowi. Plemię Łowców Głów Wa polujące na służącego w brytyjskim oddziale sikha, będącego dla nich atrakcyjną zdobyczą, wojowniczy mnisi demolujący budynek rządowy czy studenci porywający trumnę z pogrzebu jednego z ważnych birmańskich oficjeli… Współczesna historia Birmy to kopalnia scenariuszy filmowych. Szkoda, że birmańska kinematografia jest ograniczona silna cenzurą i właściwie nie kręci się niczego poza komediami.
Birma. Druga strona medalu – recenzja książki Spustoszenie Emmy Larkin
Jestem wdzięczny autorowi za obszerne wyjaśnienia komplikacji związanej z nazwą kraju i dlaczego lepiej mówić Birma niż Myanmar. Cenne również objaśnienie terminologii, jak i uwagi odnośnie nazw własnych (większość birmańskich miast ma przynajmniej dwie nazwy). Autor przedstawia również obszerne Wskazówki Bibliograficzne, dla co bardziej dociekliwych odbiorców.
Zawartość lektury może wzbudzać pewne kontrowersje. Michał Lubina nie trzyma się politycznej poprawności. Rządom wojskowym zarzuca przede wszystkim nieudolność, a nie (tak podkreślane na Zachodzie) łamanie praw człowieka. Autor nie kryje również swojego krytycznego spojrzenia w stosunku do wysiłków promowania demokracji w Birmie. Oskarża Zachód o hipokryzję i pogłębienie biedy Birmańczyków, przez nałożenie licznych sankcji ekonomiczno-turystycznych. Operowanie kategoriami moralnymi w polityce jest nieporozumieniem – twierdzi autor.
Niestety tak interesująca lektura opatrzona jest mało ciekawą okładką. Duża ilość tekstu i trzy krzykliwe kolorowe podkreślenia (od kolorów birmańskiej flagi) raczej nie prezentują się zachęcająco. Dodatkowo małe zdjęcie birmańskiego oficera znajduje się dokładnie pod nazwiskiem autora, co prowadzi do zabawnych sytuacji. Szkoda, bo słaba okładka zmniejsza szanse trafienia książki w ręce szerszej publiczności – tak, niestety takie są fakty wydawnicze.
Paradoksalnie, pomimo ponad czterystu stron miałem wrażenie, że niektóre wątki, zwłaszcza związane z kwestią etniczną urywały się zbyt szybko (choćby historia braci Htoo). Wiele z nich jednak znajduje swoje rozwinięcie w innej książce Michała Lubiny Birma: centrum kontra peryferie. Dostępnej zresztą za darmo do pobrania na poniższej stronie: Birma
Birma Michała Lubiny to książka godna polecenia nie tylko osobom zainteresowanym regionem, ale także i laikom, który swoją przygodę z Birmą dopiero chcą zacząć. Ponieważ wspomniany boom turystyczny na pewno dotknie też w jakiś sposób Polaków, szczególnie poleciłbym tę książkę wszystkim wybierającym się w kierunku Złotej Ziemi. Wbrew temu, co można przeczytać w przewodniku Lonely Planet, Birmańczycy uwielbiają rozmawiać o polityce. Z pewnością przeczytanie dzieła Lubiny przed podróżą jest dobrym pomysłem.
Michał Lubina, Birma. Wydawnictwo Trio
Komentarze: (1)
MisCatalina 25 stycznia 2016 o 23:59
Birmę odwiedziłam kilka lat temu, gdy nie było jeszcze tak popularne odwiedzanie tego pięknego kraju. Często wracam myślami do tamtego miejsca i właśnie szukam jakiejś fajnej książki o ich burzliwej historii. Dzięki za podpowiedź!
Odpowiedz