Energia Czwartego Żywiołu… (relacji z festiwalu 3 Żywioły ciąg dalszy)
Emocje ostatniego dnia Festiwalu Podróżników 3 Żywioły już za nami. Czas na relację i refleksję, czyli będzie o tym, co je wzbudzało, czy potrzebne nam są takie imprezy i o co właściwie chodziło z tym Czwartym Żywiołem.
Piątek był zanurzeniem w kinie, sobota – w drodze, a jeśli miałabym ująć w dwóch słowach, o czym był ostatni dzień imprezy, to byłyby to: zdobywanie i odkrywanie.
Niedziela zaczęła się od szkolenia o niemożliwym (według niektórych, a nie nas, oczywiście), czyli podróżowaniu z dziećmi. Prowadzili je zaprawieni w bojach państwo Kobusowie, którzy podróżują od sześciu lat z Michasiem, a od czterech także ze Stasiem. Tym razem chłopcy zostali, by pomęczyć dziadka, ale może kiedyś pojawią się z opowieściami z własnych wyjazdów. Tych, którzy żałują, że nie byli, zapraszamy na stronę Małego Podróżnika i polecamy poczytać o podróży wokół Morza Czarnego rodziny Alboth.
Gdy swoje warsztaty rozpoczął Konstanty Kulik, średnia wieku na sali była już nieco wyższa, a atmosfera spokojniejsza. Okazało się, że gdy się wie Jak kręcić film w podróży?, może dać to ciekawe efekty i jest to opcja dostępna dla każdego. Krok pierwszy: otworzyć umysł, włączyć uśmiech i spojrzeć inaczej. Dla opornych proponuję zacząć od przechylenia głowy dla zmiany perspektywy, filmowanie izraelskich baz wojskowych pozostawmy póki co Konstantemu.
Wiemy już, że ani pieniądze, ani czas, ani wiek nie są przeszkodą by ruszyć w drogę. Podróżnicy pokazali, że da radę łączyć wyjazdy nie tylko z robieniem zdjęć i filmów, ale z pracą i posiadaniem rodziny. Pozostało jeszcze jakieś „nie da się”?
Ostatnią barykadę burzyli Jasiek Mela i Kuba Tomalik w warsztatach Podróże bez wyrzeczeń. Bez patosu, za to z żartem i uśmiechem opowiadali, jak może podróżować osoba niepełnosprawna czy diabetyk. Wiarą, że można i trzeba zarażali silnie, bo prowadzący imprezę Piotr Trybalski nie wypowiedział chyba ani jednego zdania o Jaśku bez słowa „energia” ;) Pozytywna, rzecz jasna.
Pokazy rozpoczął Kamil Iwankiewicz opowiadając o nurkowaniu w najwyżej położonych jeziorach świata. Niedawno mogliście przeczytać o tym projekcie w rozmowie „Chcemy zdobyć Koronę Jezior Ziemi”. Duże przedsięwzięcie realizowane z ogromną pasją jest tematem do opowieści trwających godziny. Kamilowi poszło nie dość, że sprawnie, to ciekawie i bez zasypania fachową terminologią. Wyjaśnił dlaczego trudność takich wypraw tkwi w szczegółach i jakich niezwykłych odkryć dostarczają niejako przy okazji.
Z wodno-górskich krajobrazów przeskoczyliśmy w krainę dźwięków. Krzysztof i Katarzyna Świdrakowie opowiadali, jak to dobrze mieć nastawione Ucho na świat. Jeżdżąc, tak się zasłuchali, że wydali o tym książkę. Wcześniejsza była o zapachach, więc kto wie co w kolejnej? Niezwykły wymiar dotyku?
Jak zawsze powtarzamy, jak się chce, to zawsze można podróżować, a by odkryć niezwykłe miejsca nie trzeba wcale jechać daleko. Od prawie dekady odkrywają je w Polsce Anna i Krzysztof Kobusowie, na festiwalu opowiadali o Magicznej Polsce wielu kultur. Kto z Was by się spodziewał, że na górniczą imprezę zwaną Karczma Piwna kobiecie wejść trudniej niż do meczetu? A wiecie, gdzie są meczety w Polsce? A co to są Turki Wielkanocne?
Organizatorzy postawili sobie chyba za punkt honoru walkę ze stereotypami. Azja fajna, to wiedzą wszyscy, więc pokazali tylko zdjęcia. Ameryka Południowa taka wspaniała, że nic nie pokazali. Za to z Polski wysłali nas ma Antarktydę… Nic ciekawego? Nic bardziej mylnego!
Po godzinie słuchania Mikołaja Gołachowskiego o Wizycie w Raju (bo Raj to takie miejsce, gdzie zwierzęta nie boją się człowieka), nikt już nie odważy się powiedzieć, że na Antarktydzie mieszkają niedźwiedzie polarne, a poza tym jest tam tylko śnieg. I będzie umiał „naukowo” odróżnić płeć pingwinów po tym, że samce mają brudne brzuszki, a samiczki dodatkowo jeszcze plecki. To była najzabawniejsza i najurokliwsza lekcja przyrody, jaką mogę sobie wyobrazić.
Trwało już liczenie głosów publiczności, która wybierała, komu zostanie przyznana nagroda Czwarty Żywioł, gdy Piotr Trybalski zapowiedział Jaśka Melę i jego energię ;) Stawili się obydwoje, by w opowieści o zdobywaniu El Capitan pokazać, że najfajniejsze z tych wypraw jest dawanie. Energia przekonywała by nią się dzielić, a Jasiek że szczyty zdobywa się „głową”.
Co z Czwartym Żywiołem? Tak naprawdę piszę o nim już nasty akapit, więc dodam tylko – to byli ludzie. Gdy mnie Jasiek Mela zarażał energią, to powiedział, że takie imprezy są właśnie po to, by z nimi się spotkać. Że to najważniejszy żywioł. A o nagrodach tak nazwanych poniżej.
W kategorii „Najlepszy pokaz” publiczność doceniła uczestników wyprawy Long Walk Plus Expedition – Tomasza Grzywaczewskiego, Bartosza Malinowskiego i Filipa Drożdża. Przebyli – pieszo, konno i na rowerach – ponad 8 000 km przez jedne z najbardziej niegościnnych rejonów naszej planety, aby przypomnieć Wielką Ucieczkę. W 1941 Polak Witold Gliński wraz z sześcioma innymi więźniami uciekł z sowieckiego łagru. Przez Syberię, Mongolię, Pustynię Gobi, Tybet oraz Himalaje, po wielu miesiącach morderczego marszu dotarli do Kalkuty w Indiach. Młodzi podróżnicy 70 lat później podążyli ich śladem. O czym już niedługo sami opowiedzą na peronie.
Jeszcze film. Trochę ten aspekt festiwalu pominęłam, ale jak tu pisać o czymś, co trzeba zobaczyć. W kategorii „Najlepszy film” widzowie uhonorowali dokument Opowieść ojca. Przez mongolskie stepy w poszukiwaniu cudu w reżyserii Michela Orion Scotta. To niesamowita opowieść o Rowanie, autystycznym dziecku, którego rodzice zabierają w podróż przez bezdroża Mongolii, szukając pomocy u tamtejszych szamanów. Głos publiczności mówi, że zobaczyć trzeba.
Komentarze: Bądź pierwsza/y