Życie na cmentarzu Navotas
Ten fotoreportaż to zapis z mojej wycieczki do slumsów na cmentarzu Navotas, w obrębie Metro Manila. Ciężko mi było zebrać się do obróbki zdjęć i ponownie zanurzyć się w jego ponury świat. Zmobilizował mnie artykuł w Kontynentach.
W trzecim numerze Kontynentów reporter Wojciech Tochman i fotograf Grzegorz Wełnicki opisują zjawisko poorismu, nowej turystycznej rozrywki, w trakcie której grupa białych prowadzona przez przewodnika chodzi i robi zdjęcia ubogim miejscowym. Artykuł ciekawy, ale wyzwala we mnie chęć komentarza. Chcę trochę poszerzyć ogląd sprawy na ten temat.
Przede wszystkim Onyx, nazywany w artykule slumsem, to po prostu zwykła duża ulica poza centrum Manili. Analogicznie całe miasto, poza enklawami typu Makati można by określić slumsami. Faktycznie, w mieście bieda czai się na każdym rogu, ale nie przesadzajmy. Również kreowanie atmosfery zagrożenia, jak wzmianki o groźnych nożownikach i roli przewodnika zapewniającego bezpieczeństwo, wydaje mi się trochę na wyrost. Gangsterzy są obecni w całym mieście, ale nie jest to nic nadzwyczajnego. Choć zgodzę się, że faktycznie przestępcy chowają się czasem w slumsach, bo policja tam nie zagląda. Pytanie czy którykolwiek z nich zdecydowałby się na ukrywanie w tak smutnym miejscu jak cmentarz Navotas?
Nie chodzi mi o licytację o to, kto był w gorszym miejscu, moje doświadczenie jest po prostu inne. Sam pomysł wypadu do slumsów pojawił się podczas rozmowy z moim couchsurferem o problemach ubóstwa na Filipinach. Nie wszyscy emigrujący do miast ludzie znajdują pracę. Tysiące lądują na ulicy, tysiące nie ma dokąd, lub nie chce wracać. Zapytałem mojego coucha o trzy miejsca w obrębie Manili, gdzie gorzej już być nie może, gdzie nawet diabeł nie mówi dobranoc, bo już dawno się stamtąd wyniósł.
Polecamy >> Oblicza Manili. Zdjęcia Ani Błażejewskiej
W efekcie odwiedziłem kolejno slumsy w Navotas, Rosario i Pasay. Choć zapach i atmosfera była straszna, to mieszkańcy tego miejsca robili wszystko, by zachować trochę normalności. Uśmiechali się, chętnie zagadywali (choć mało kto znał tam angielski), pozowali do zdjęć, częstowali ciasteczkiem. Nie można też zapominać, że Filipińczycy to bardzo religijni ludzie, a zwłaszcza dotyczy to najuboższych. Co zresztą widać tu na każdym kroku. Grupka dzieci biegała cały czas za mną, niektóre pozowały, inne dotykały mojej nietutejszej fryzury (dredy).
Wielu mieszkańców Navotas zajmuje się niskopłatnymi pracami, jak prowadzenie ryksz czy segregacja śmieci. Żyją na bardzo niskim poziomie, ale starają się zachować choć trochę dumy. Z jednej strony przeraża mnie wizja życia w takich warunkach, z drugiej to niesamowite, do czego człowiek jest się w stanie dostosować.
A teraz obejrzyjcie zdjęcia. Zapraszam na zamieszkały przez ludzi cmentarz Navotas w Metro Manila.
Komentarze: 5
Wojciech Tochman 30 marca 2013 o 6:37
Dzień dobry,
Odpowiedzw którym miejscu Onyksu Pan był, bo jak Pan wie Onyks jest długi i składa się z zupełnie różnych kawałków. Jeden z nich jest ewidentnym slumsem. Zwłaszcza, że Onyks, co jest na naszym facebooku ( facebook.com/FilipinyTochmanWelnicki ) jasne od poczatku traktujemy umownie jako cale sąsiedztwo tego odcinka ulicy. Jeśli Pan uważa, że to jeszcze nie slums, to mógł Pan zejść z jezdni i zapuścić się w sąsiadujące z ulica loobany. Jeśli w dalszym ciągu uważałby Pan, że nie są to slumsy, to szanuje Pańskie zdanie, ale inaczej po prostu rozumiemy świat, który widzimy.
Też mógłbym powiedzieć, że cmentarz na Pańskich fotografiach jest nieprawdziwy, przeestetyzowany. Ale tego nie powiem. Bo każdy twórca, także dokumentalny, ma prawo do subiektywnego spojrzenia na rzeczywistość, którą opisuje bądź fotografuje. Sfotografowane przez mojego kolegę Grzegorza Wełnickiego życie na cmentarzu wygląda zupełnie inaczej niż na Pańskich zdjęciach. Nie chodzi o to, że to inny cmentarz w Manili, ale o to, że każdy widzi świat inaczej. Więc, bez licytacji, proszę mi pozostawić prawo do nazywania slumsem dzielnicy, gdzie ludzie żyją w totalnym zagęszczeniu bez nieograniczonego dostępu do pitnej wody, toalety, elektryczności, gdzie nie ma pracy, a jest głód, spanie na ulicy, wysoka niż w innych częściach miasta śmiertelność noworodków, dzieci i dorosłych. Nieprawdopodobnie wysoka przestępczość, prostytucja, handel noworodkami, zmuszanie dzieci do pracy. I tak dalej. Ale „nie przesadzajmy”!
Pozdrawiam serdecznie, zdjęcia piękne!
WTochman
Remus 30 marca 2013 o 15:08
Dzień dobry Panie Wojciechu!
Nie chciałbym by pomiędzy nami dochodziło do licytacji o to co ma być slumsem a co nie. Być może, nie zagłębiłem się wystarczająco w Onyks, ale jak dla mnie nie wyróżniał się bardziej od wielu innych ulic w Manili. Ogólnie poziom życia wielu ludzi w tym azjatyckim gigancie jest nie do pozazdroszczenia, więc nawet można by powiedzieć, że cała stolica Filipin ma charakter slumsu – nawet w centrum można spotkać ludzi śpiących gdzie popadanie. Ja chciałem zobaczyć miejsca, które mój znajomy filipińczyk określił jako slumsy.
No i tak jak Pan mówi każdy widzi świat inaczej.
Pozdrawiam! Fotografie Grzegorza Wełnickiego rewelacja!
Ps. Słyszałem, że pewien zagraniczny dziennikarz zostawił po sobie ostry artykuł o Navotas, w którym mocno skrytykował władze. Rządzący zareagowali… teraz przed wejściem na cmentarza stoi jakaś strażnicza buda i nie wpuszcza się turystów.
OdpowiedzMarcin 1 października 2013 o 16:34
Odnośnie strażniczej budy to nieprawda. Jest jedynie dozorca natomiast nie ma tam żadnej straży i zakazu wpuszczania turystów.
Odpowiedzmariusz 1 listopada 2013 o 11:31
Piękne zdjecia . W listopadowym numerze NG znalazłem kilka zdjęć i krótki artykuł na powyższy temat i postanowił znaleźć coś więcej w sieci. Rozumiem iż tamtejsze prawo/ policja zezwala na takie pomieszkiwanie czy też raczej powszechnie panująca bieda i bezprawie powoduje iż nikt tym się nie interesuje ?
OdpowiedzRemus 18 kwietnia 2014 o 15:16
Marcin – tak mi napisał znajomy, który mieszka w Manili i że go nie wpuścili.
OdpowiedzMariusz – dzięki, nie ma co z tymi ludźmi zrobić bo jest straszne przeludnienie. Niektóre slumsy władze od czasu do czasu niszczą (by postawić jakiś blok i ci ludzie się przenoszą w inne miejsce.