Zakinthos. Turystyczna nie – komercja
W czasach, kiedy nieustannie gdzieś pędzimy i wszystko musi być „na wczoraj”, nieśpieszne podróżowanie statkiem wprowadza w zupełnie inną rzeczywistość. Po dwóch godzinach powolnego kołysania się po Morzu Jońskim, wielkim statkiem dobiliśmy do niewielkiego portu Zakinthos. Pasażerowie wychodzili nieco sennie i powoli. Nie ma się po co śpieszyć. Na greckich wyspach życie płynie zupełnie innym rytmem niż na kontynencie. Tak jakby każda z wysp, dosłownie i w przenośni, była od reszty świata oderwana.
Stolica wyspy Zakinthos, czyli chora, tętni życiem mniej więcej do godziny pierwszej. Później jest za gorąco żeby pracować – tak brzmi oficjalna wersja, bo tak naprawdę dla przeciętnego Zakinthyjczyka, zawsze ważniejsza niż biznes, będzie rodzina i czas na spokojnie wypitą kawę.
Przed południem kawiarenki są przepełnione, a na ulicach potrafi utworzyć się nawet korek. Każdy musi załatwić wszelkie sprawy do czternastej, bo właśnie wtedy kończą pracę wszystkie urzędy. Jest to jedyna godzina, która wydaje się być restrykcyjnie przestrzegana. I tylko przed jej wybiciem można poczuć dynamikę miasta. Później każda ulica zamiera. Miasto zupełnie pustoszeje. Ale wtedy też pojawia się idealny moment, by przyjrzeć się mu na spokojnie.
Rozczarować może się ten, kto na Zante szukać będzie typowej greckiej architektury, rodem z kolorowych pocztówek. Uliczki miasta są bardziej włoskie niż greckie, ponieważ przez kilka wieków wyspa należała do Wenecji, a pozostałości architektury są jednym ze śladów weneckiego panowania.
Ze starych budowli na Zakinthos nie zachowało się prawie nic. Wyspa jest terenem aktywnym sejsmicznie i trzęsienia ziemi zdarzają się tu dość często. Jedno z największych miało miejsce w 1953 roku, miało ponad siedem stopni w skali Richtera i zniszczyło wyspę prawie doszczętnie. Dziś po starych zabudowaniach zostały jedynie ślady.
Fantastyczne plaże i gigantyczne żółwie
Na jednym ze straganów obok kościoła św. Dionizosa, rankiem kupuje fitourę, czyli tradycyjną zakinthowską przekąskę z kaszy manny, na słodko. Lekkie śniadanie mam już w dłoni, więc udaję się dalej. Wyspa słynie z przepięknych plaż i nieziemskich widoków. Najlepiej zwiedzać ją na własną rękę. Wynajem samochodów jest na Zakinthos bardzo popularny, a ceny nie są zbytnio wygórowane.
Fantastyczne plaże rozsiane są po całej wyspie. Każda z nich oferuje inną atrakcję. Dla fanów wszelakich sportów wodnych – Banana Beach. Dla wszystkich, którzy z zimną kawą w ręku mają ochotę wysmarować się naturalną, zieloną glinką – Porto Azzuro. Porto Limnionas jest idealnym miejscem do bajkowych zdjęć i przystankiem na typowe greckie jedzenie, w najlepszym wydaniu. Koniecznie trzeba wspomnieć również o plaży Gerakas, która stanowi obszar ochrony słynnych żółwi Caretta caretta. To właśnie tam znajduje się centrum edukacyjne i szpital dla tego ściśle chronionego gatunku.
Beach, please… – podróżniczy przegląd plaż
Caretta caretta to już niemalże symbol Zante i wabik na wielu turystów. Pływanie z gigantycznymi żółwiami przy plażach na południu, czym często reklamują się tutejsze biura turystyczne, wbrew niedowierzaniu zdarza się dość często. Te przepiękne morskie stworzenia pokochały wyspę ze względu na plaże, które na jej południu mają drobny i delikatny jak jedwab piasek oraz płytkie brzegi. To właśnie tam, na rozgrzanym w słońcu piasku, samice żółwi składają swoje delikatne jaja.
Caretta caretta rozsławiły wyspę i, dzięki nim, ściągają na nią tysiące turystów. W celu ochrony tych żółwi powstał na Zakinthos Narodowy Park Morski. Niestety, tajemnicą poliszynela jest to, że reguły ochrony tego bardzo delikatnego gatunku, nie są zbytnio przestrzegane. Wyglądają ładnie zapisane na papierze, ale rozwój turystyki wydaje się być ważniejszy niż ich ochrona.
Błękitne Groty i Zatoka Wraku
Żółwie – giganty podziwiać można na południowym wybrzeżu, koniecznie trzeba wybrać się również na północ, gdzie znajdują się inne miejsca, z których znana jest wyspa Zakinthos. Są nimi między innymi Błękitne Groty. Na ich poszarpanej fakturze, przy dobrym świetle, zobaczyć można wszystkie istniejące rodzaje błękitów.
Każdy kto przybywa na Zakinthos, musi też znaleźć się w Navagio, czyli rozsławionej Zatoce Wraku, która również znajduje się na północy. Czy rzeczywiście wygląda tak spektakularnie jak na wszystkich folderach reklamowych? Na żywo wrażenie jest nieporównywalne. Kiedy patrzy się na zatokę z góry lub się do niej wpływa, można przeżyć najprawdziwszy zawrót głowy.
Czy wrak statku został tam celowo ustawiony, by stać się najsłynniejszą atrakcją wyspy? Stoi przecież niemal idealnie równolegle do linii brzegu. Czy może rzeczywiście szmuglował papierosy i po zatonięciu został wyrzucony przez morze? Wyjaśnień jest wiele, a co Grek to inna opowieść. Choć podobno właściciel tawerny w niedalekim Agios Nicolas, wciąż posiada jeszcze pamiątkowe papierosy, które przemycane były owym statkiem na początku lat osiemdziesiątych. Widok na zatokę jest tak piękny, że kiedy wpływając do niej jest się coraz bliżej brzegu, człowiek przestaje się zastanawiać skąd, jak i kiedy, bo jakie ma to znaczenie?
Kiedy wpływa się do Zatoki Wraku statkiem, ta wygląda jak teatralna scena. Jej dekoracja jest minimalistyczna. Jasnobeżowe ściany, o poszarpanej strukturze pną się do góry. Sklepieniem jest rozświetlone słońcem, przeważnie bezchmurne niebo. Morze przybiera tu kolor niemal fluorescencyjnego turkusu.
Niewielka plaża pokryta jest grubym, prawie białym piaskiem. Gdzieniegdzie porozrzucane są idealnie owalne kamienie. To najlepsza pamiątka z tego miejsca, a na dodatek – zupełnie za darmo. Na samym środku plaży, ustawiony jest rozpadający się wrak, z wciąż dumnym masztem, który pnie się do góry. Na plażę, mniejszymi bądź większymi statkami, ściągają tłumy z całego świata. Każdy musi zrobić sobie tu zdjęcie i pewnie większość przyrzeka, że kiedyś jeszcze do Navagio wróci.
Słynna Zatoka Wraku robi niezapomniane wrażenie. Jest jednak niestety druga strona medalu. O tę, jedną z najpiękniejszych europejskich plaż, nikt zbytnio nie dba. Wrak nie jest zabezpieczony, a ponieważ jego części są jedną z popularniejszy pamiątek z Zatoki, z roku na rok jest go coraz mniej.
Morska sól i tymianek
Zakinthos jest jednym z miejsc, które łączą w sobie dwie skrajności. Z jednej strony – wyspa z roku na rok zyskuje coraz większą popularność wśród turystów, z drugiej – najprawdziwszą Grecję spotyka się tu na każdym niemal kroku, bo turystyczne kurorty to zaledwie kilka funkcjonujących sezonowo wiosek. Wciąż można wynająć tu skuter i pędzić przed siebie krętymi drogami, czując w powietrzu zapach morskiej soli i tymianku. Wszędzie widać niekończące się morze, a w wielu miejscach, przy ładnej pogodzie, na własne oczy można przekonać się, że ziemia naprawdę jest okrągła.
Komentarze: Bądź pierwsza/y