Jak powstaje kapelusz panamski?
Kapelusze panamskie, wbrew swojej nazwie, produkowane są w Ekwadorze. Tylko tam rośnie specjalna palma, z której włókien tworzy się to niezwykłe nakrycie głowy. Proces produkcji może być tak szybki, jak dwa dni, lub wymagać poświęcenia i trzymiesięcznej, mozolnej pracy.
Kapelusze panamskie tworzy się siedząc w pozycji pochylonej. Nic dziwnego, że wyplatające je kobiety po kilku latach zaczynają mieć problemy z plecami. Po tym trudzie przychodzi czas na nadanie formy. Ośmiokrotne „gotowanie” na parze w specjalnej maszynie tworzy duszę kapelusza. Na koniec jeszcze kolorowe tasiemki, by całości nadać niepowtarzalny charakter.
Skąd się wzięła nazwa? Kapeluszy tych używali robotnicy pracujący przy budowie Kanału Panamskiego, ze względu na ich wytrzymałość i dobrą jakość. Przybywający cudzoziemcy ochrzcili je więc panamskimi, odbierając Ekwadorowi należną sławę…

1. EKWADOR, Cuenca. Życie kapelusza panamskiego zaczyna się od pięciu włókien specjalnego rodzaju palmy. (Fot. Maja Szymańczak)

2. EKWADOR, Cuenca. Wykonanie jednego kapelusza panamskiego to praca trwają ca od kilku dni do trzech miesięcy. (Fot. Maja Szymańczak)

3. EKWADOR, Cuenca. Drewniane formy używane kiedyś do nadania kształtu kapeluszom, które po nałożeniu na formę opukiwało się drewnianym młotkiem. (Fot. Maja Szymańczak)

4. EKWADOR, Cuenca. Metalowa, ruchoma forma służyła do nadania kapeluszowi odpowiedniego rozmiaru. (Fot. Maja Szymańczak)

5. EKWADOR, Cuenca. Nowsza wersja drewnianych form. Obecnie używa się specjalnych maszyn z gorącą parą wodną. (Fot. Maja Szymańczak)

6. EKWADOR, Cuenca. Wytwórnia kapeluszy panamskich – formy, półprodukty… (Fot. Maja Szymańczak)

7. EKWADOR, Cuenca. Prawie gotowe – jeszcze trzeba dopasować kolorystycznie tasiemki. (Fot. Maja Szymańczak)

8. EKWADOR, Cuenca. Dla każdego coś miłego. Kapelusze we wszystkich rozmiarach i kolorach. (Fot. Maja Szymańczak)

9. EKWADOR, Cuenca. Trzeba tylko wybrać coś dla siebie. (Fot. Michał Kitkowski)

10. EKWADOR, Cuenca. A na koniec nieco ekstrawagancji. (Fot. Maja Szymańczak)