Jak tanio podróżować po Australii? Darmowy internet
Jesteśmy w Australii już od kilku miesięcy. Byliśmy zarówno w największych miastach, jak i mniejszych miejscowościach. Outback też nie jest nam obcy i tylko raz za dostęp do internetu zapłaciliśmy – pierwszego dnia w Australii. Bo nie widzieliśmy, że można za darmo…
Australia zdecydowanie należy do krajów, w których internet jest wszędzie (tam, gdzie żyją ludzie). Na pierwszy rzut oka zgodzi się z tym każdy, ale też większość pewnie doda: internet faktycznie jest, ale jak na polskie warunki jest on dość drogi. To prawda, godzinowe stawki w kafejkach internetowych zaczynają się od pięciu dolarów, ale… jest kilka trików, których można swobodnie używać i za dostęp do internetu w Australii tak naprawdę w ogóle nie trzeba płacić.
Restauracje McDonalds
Tam, gdzie wujek McDonalds ma swoją filię tam w 99% przypadków jest darmowe WiFi. Wolne, bo wolne ale jest. Transfer jest nieograniczony, prędkość zdecydowanie tak, a bezpieczeństwo też pozostawia dużo do życzenia, bo jest to tzw. sieć publiczna, do której podpiąć może się każdy dowolnie ją skanując. Łączenia się ze swoim bankiem raczej bym nie polecał.
Gdzie znaleźć McD? W każdym większym mieście. Co to znaczy w większym nie umiem Wam wytłumaczyć. Po kilkunastu dniach w tym kraju będziecie wiedzieć o co mi chodzi.
W McD można coś zamówić, można też po prostu usiąść i się podłączyć do sieci (czasem też i do prądu) i jeszcze nigdy się nie zdarzyło, aby nam ktoś powiedział, że nic nie kupiliśmy. Tutaj jest trochę inna kultura. Możesz, ale nie musisz.
Biblioteki publiczne
Generalizując można przyjąć, że w każdej bibliotece publicznej jest darmowe WiFi. Szybkie, zabezpieczone, ale z ograniczonym transferem zwykle 30-50 MB. Wyjątkiem było Darwin, gdzie transfer jednorazowy to 100 MB.
Niektóre biblioteki jednak pobierają opłaty i zwykle są to te biblioteki, które często odwiedzane są przez turystów darmozjadów ;) W ogromnej większości bibliotek jednak internet jest zupełnie za darmo. Co więcej, np. w stanie Australia Południowa nie trzeba się meldować przy recepcji, tylko można wyrobić sobie tzw. member card (karta członkowska) i korzystać wtedy z bibliotekowego wifi za darmo w calutkim stanie. Jest bardzo możliwe, że coś takiego działa też w innych stanach, ale nie sprawdziliśmy tego.
Jak znaleźć bibliotekę? Ci, którzy używają LP mają je zaznaczone na mapie, Ci którzy owej „biblii” się brzydzą, mogą po prostu zapytać przechodniów. Miasto może być duże, jak i małe. Na wschodnim wybrzeżu, jak i głęboko w outbacku, ale wtedy zwykle tuż przy szkole.
Darmowe hot spoty w największych miastach stanowych
Pierwszy raz na ich trop wpadliśmy w Sydney, gdy koleżanka poleciła nam takie miejsce nieopodal jej domu. Szybkość łącza jest zwykle o niebo lepsza od McD, połączenie jest niezabezpieczone, a transfer jest nieograniczony. Nikt o nic nie pyta, ludzie przysiadają się do stolika i bardzo łatwo można nawiązać ciekawe znajomości i pogawędzić na luźne tematy.
Internet ten jest dostarczany przez gminy, aby mieszkańcy mogli przy kawie i ciastku (odpoczywając po zakupach) sprawdzić sobie pocztę lub szybko sprawdzić jakieś info w Internecie. No właśnie, gdzie ich szukać? Hot spoty te bardzo często są zlokalizowane są przy centrach handlowych, ale takich które nie są na obrzeżach miast, tylko bardziej w centrum. Chyba wiecie o co mi chodzi? Przykładem z naszego podwórka byłaby Galeria Krakowska koło Dworca Głównego, ale tam neta darmowego chyba nie ma?
Internet mobilny
Jeśli jesteście posiadaczami telefonu nowej generacji (smartphon, chyba tak się to nazywa)) problemu z internetem w ogóle w Australii mieć nie będziecie. Największy operator komórkowy w tym kraju, firma Telstra w najtańszych prepaid’ach (30AUD/miesiąc) daje Wam 150MB transferu internetowego za darmo (nie tylko na FB, gmail czy Twitter, ale na cały internet).
Dla osób podróżujących po Australii, które chcą zobaczyć coś więcej poza wschodnim wybrzeżem i największymi miastami stanowymi, polecam właśnie Telstrę, bo ma zdecydowanie największą mapę pokrycia kraju. Żadne vodafony, optusy czy inne, tylko Telstra i choć najtańsza nie jest to najbardziej przydatna. Nie myślcie sobie jednak, że zasięg będziecie mieć wszędzie. Będzie on tylko tam, gdzie jest stosunkowo duże zaludnienie kraju, np. na północ od Cook Town w stronę Cape York nic nie było. Jadąc z Darwin do Alice Spring zasięg jest tylko w trzech miejscowościach, ale jest.
Rzeczony internet mobilny działa też dla innych telefonów niż te „najmądrzejsze”. My mamy starą Nokię 3310i i korzystamy z czegoś takiego jak WAP. Stare, ale jare i jak jest paląca potrzeba, to mamy kontakt ze światem zewnętrznym.
Prywatne sieci
Raczej nie polecam łączenia się z prywatnymi sieciami WiFi, co często robią nisko-budżetowcy w Azji. Powody są dwa – jest to nielegalne i nieeleganckie. Jak ktoś potrzebuje ściągnąć jakieś przepastne ilości megabajtów, to niech sobie idzie do kafejki internetowej, gdzie bardzo szybko, ale też po proporcjonalnej cenie do jakości (od 5 AUD/h wzwyż) może ściągnąć wszystko, czego potrzebuje.
W tym kraju za usługi się płaci, więc jeśli komuś włączycie się w sieć (mimo, iż niezabezpieczona) nabijecie transferu, to może być to dla niego bardzo nieprzyjemna niespodzianka na koniec miesiąca. Zwykle w BigPond (odpowiednik Neostady) za każdy 1 MB powyżej limitu miesięcznego płaci się 15 centów. Chyba nikt z nas nie chciałby takiego „prezentu”?
Couchsurferzy
Poza jednym przypadkiem wszyscy nasi gospodarze mieli internet i mogliśmy z niego do woli korzystać. Jeśli jednak chcecie ściągać coś większego warto zapytać, jakie mają limity, bo jak wspominałem wyżej, przekroczony limit bywa bolesny.
Jeśli ktoś chce mieć internet ciągle ze sobą, to chyba w grę wchodzi tylko telefon satelitarny, ale nie mamy pojęcia jak to działa i za ile. Chyba wychodzi dość drogo… może ktoś z Was się tym bawił?
Nooo, to miłego, darmowego surfowania…