Jak zwiedzić Australię i nie zbankrutować
Na początek napiszę, chodź może zabrzmi to trochę pesymistycznie, ale Australia nigdy nie będzie tania. Taki jest fakt. Można jednak podróż zaplanować w taki sposób, by nie wydać wszystkich oszczędności w dwa tygodnie.
Planując wyjazd do Australii mieliśmy obawy jak to będzie z budżetem w tak drogim kraju. Jednak jak się szybko okazało, podczas podróży wydawaliśmy tyle co w Azji, a nawet i mniej. Sami byliśmy tym faktem zaskoczeni. Jak to zrobiliśmy?
Na początek przeszukaliśmy chyba cały internet w poszukiwaniu porad jak tanio zwiedzić Australię – informacji na ten temat jest całkiem sporo, a my wybraliśmy te, które najbardziej pasowały do naszego stylu podróżowania. Następnie nie pozostało nam nic innego jak wszystkie te pomysły przetestować na własnej skórze. Wynik naszego wysiłku był bardzo zadowalający. Oto kilka sprawdzonych wskazówek, jak podróżować i nie zbankrutować w krainie Down Under.
Czym podróżować po Australii?
Przemieszczanie się po Australii stanowi duże wyzwanie przed podróżującym, który nie posiada samochodu. Ale i na to są sposoby. Australia to ogromny kraj, dlatego też świetnie rozwinięta jest tu sieć lotnisk. Najtańsze loty krajowe oferuje linia Jetstar. Trafiając na promocje można np. z Sydney do Brisbane dolecieć za pięćdziesiąt dolarów. Polecamy zapisać się na newsletter takich linii jak Jetstar, Air New Zealand, Quantas, Virgin Australia.
Transport publiczny taki jak autobusy oraz pociągi jest niezwykle drogi (trzeba zapłacić około stu dolarów za przejechanie pięćset kilometrowego odcinka). Na szczęście istnieje autostop, który całkiem sprawnie tu funkcjonuje. My jednak postanowiliśmy przetestować popularny tu relocation deals.
Co to takiego relocation deals? Tłumacząc najprościej na przykładzie naszego polskiego podwórka, to wygląda to tak: wypożyczalnia samochodów z Poznania wynajęła samochód Jankowi, który tym samochodem dojechał do Karkowa i go tam zostawił. Wypożyczalnia potrzebuje zatem, by samochód ten z powrotem trafił do Poznania więc wywiesza ogłoszenie na swojej stronie internetowej, że poszukuje chętnego, który ten samochód przetransportuje za darmo, albo za symboliczną złotówkę, dorzucając do tego jeszcze np. darmowy bak paliwa. I tak np. Pani Kasia z rodziną może pojechać w jedną stronę do Poznania za darmo, płacąc tylko za paliwo. Tak mniej więcej to wygląda – niestety jeszcze nie w Polsce.
W Australii jest to popularna forma przemieszczania się, zwłaszcza wśród backpackersów. Przemierzyliśmy w ten sposób trasę z Cairns do Brisbane, pokonując prawie dwa tysiące kilometrów. Skorzystaliśmy z opcji przewiezienia kamperwana firmy Jucy. Dzięki temu nie tylko mieliśmy zapewniony środek transportu, ale także dach nad głową. Kamper mieścił cztery osoby i aby było jeszcze taniej poprzez serwis Gumtree dobraliśmy dwie pasażerki z Argentyny, które zrzuciły się z nami na paliwo.
Niestety relocations delas ma też swoje wady. Do głównych należy zaliczyć krótki czas na przewiezienie samochodu z punktu A do punktu B, przez co nie ma dużo czasu na zwiedzanie. Jeżeli wypożyczamy samochód nie płacąc za dodatkowe ubezpieczenie (w naszym przypadku kosztowałoby to czterdzieści dolarów za dzień) istnieje spore ryzyko. W przypadku jakiekolwiek stłuczki, pobitej szyby czy innego nieszczęśliwego zdarzenia pokrywa się wszystkie koszty z własnego portfela. Dla nas największym problemem była blokada pieniędzy na karcie kredytowej. W momencie gdy otrzymujesz kluczyki od samochodu na Twojej karcie zostają zablokowane pieniądze, aż do momentu oddania samochodu. W naszym przypadku było to trzy tysiące dolarów australijskich. Na szczęście udało nam się cało przewieźć kampera, więc pieniążki z powrotem trafiły na nasze konto.
Naszym zdaniem – spróbowaliśmy raz, ale chyba więcej się na tę opcję nie zdecydujemy, głównie ze względu na krótki czas i niewielką szansę na zwiedzanie po drodze. Zdecydowanie mniej stresujące jest przemieszczanie się a pomocą autostopu, albo dzięki ogłoszeniom znalezionych poprzez serwis Gumtree. Dla zainteresowanych relocation deals polecamy takie strony jak: www.jucy.co.nz, www.transfercar.co.nz, www.imoova.com.
Gumtree.com.au – serwis internetowy, z którego korzystaliśmy przez cały pobyt w Australii. W zakładce Community znajdziecie ogłoszenia osób, które poszukują współpasażerów do swojego auta, w zamian za podział kosztów paliwa. Jest to rewelacyjna opcja dla ludzi podróżujących bez samochodu. Można spotkać się z ofertami przejazdów bezpośrednich z miejsca A do miejsca B, ale także z ofertami osób które chcą po drodze pozwiedzać. Znalezienie ludzi na popularnych trasach nie stanowi żadnego problemu, nawet z dnia na dzień. Serwis jest także przydatny w celu poszukiwania ofert pracy czy kupna/sprzedaży sprzętu turystycznego.
Sposoby na tani nocleg w Australii
Helpx/Wwoofing – dla nas numer jeden jeżeli chodzi o tanie zwiedzanie Australii. Szeroko pojęty Wwoofing jest opcją dla wszystkich tych, którzy lubią podróżować nieśpiesznie, poznawać nowych ludzi a przy tym uczyć się rzeczy, których prawdopodobnie nigdy wcześniej nie robili.
Jeżeli można to do czegoś porównać, określiłabym to jako forma wolontariatu. W zamian za pracę, najczęściej na ekologicznych farmach, bądź pomagając w domach, która to trwa średnio cztery godziny dziennie, wolontariusz otrzymuje wyżywienie oraz dach nad głową. Ilość dni zależy od Was i od gospodarza, zazwyczaj wynosi ona od tygodnia do dwóch. Korzyścią dla wolontariusza jest nie tylko pakiet w postaci wyżywienia i noclegu ale także zdobycie doświadczenia w pracy na ekologicznych farmach czy przy hodowli zwierząt. Taka jest przynajmniej idea projektu wwoofing. W praktyce wygląda to różnie – pojawią się ogłoszenia z prośbą o pomoc przy opiece nad dziećmi czy przy prowadzeniu hostelu.
Work & Travel – z czym to się je?
Jakie najczęściej prace wykonuje się na takim wolontariacie? Wszystko zależy od gospodarzy i ich potrzeb a także od Waszych umiejętności. W Australii najwięcej zgłoszeń pochodzi od małych gospodarstw i domów, przy których to głównymi pracami są: pielenie, sadzenie/zbieranie owoców i warzyw, karmienie zwierzaków, koszenie trawników czy pomoc w prowadzeniu domu.
Jak można stać się wolontariuszem, lub jak zaprosić wolontariuszy do siebie? Nic prostszego – zakładamy konto na portalu internetowym, na którym łączą się zarówno gospodarstwa oraz osoby (głownie backpackerzy), którzy chcieliby odbyć wolontariat w jednym takich miejsc. My polecamy skorzystać z projektu HelpX (www.helpx.net). Wystarczy jednorazowo zapłacić dwadzieścia euro za dostęp do bazy gospodarzy z całego świata, by móc korzystać z niej przez dwa lata. W Polsce w projekcie uczestniczy trzydzieści pięć gospodarstw, ale w takiej Australii czy Nowej Zelandii istnieją tysiące możliwości uczestnictwa w wwoofingu. Do wykonywania tej opcji wolontariatu nie potrzebna jest wiza pracownicza ani wiza work & travel, wszystko odbywa się legalnie na wizie turystycznej
Największymi zaletami tego rodzaju podróżowania są:
- poznanie nowych, ciekawych ludzi oraz miejsc z perspektywy mieszkańca – dowiadujesz się o atrakcjach, o których nie piszą w przewodnikach,
- zdobywanie doświadczenia i interesujących umiejętności, często takich, których nie nauczyłbyś się nigdzie indziej,
- W odróżnieniu od couchsurfingu, wiesz dokładnie czego się spodziewać, jakie są wymagania co do wolontariusza i jakie korzyści z Twojej pracy Ci przysługują,
- często gospodarze sami proponują wspólną wycieczkę i oprowadzanie po okolicznych atrakcjach. Bywa też, że udostępniają swój samochód,
- można poćwiczyć swój angielski, lub inny język obcy.
Zarówno plusem jak i minusem jest fakt, że z każdym dniem przybywa farm, które chcą brać udział w projekcie, ale także zwiększa się grono wolontariuszy. W wysokim sezonie wakacyjnym bywa tak, że gospodarze dostają bardzo dużo zapytań o możliwość pracy i niestety muszą wybierać w aplikacjach. Dlatego też ważnym jest by wysyłane zapytanie było konkretne (np. data przybycia, długość pobytu, umiejętności jakie posiadacie i jakie mógłby się przydać gospodarzom).
Do tej pory skorzystaliśmy z dziesięciu takich wolontariatów i jesteśmy bardzo zadowoleni! Chociaż każde z odwiedzonych przez nas miejsc miało inny klimat i charakter pracy, nigdy nie doznaliśmy przykrego czy złego doświadczenia. Wręcz przeciwnie! Od pierwszego dnia byliśmy traktowani jak członkowie rodziny. Wspólne kolacje, pogaduchy, wspaniali ludzie! I chociaż praca czasami dawała w kość (rąbanie drzewa w samo południe czy wyrywanie małych chwaścików) to zawsze w stu procentach byliśmy zadowoleni z tego co otrzymywaliśmy w zamian.
House sitting – czyli nic innego, jak opieka nad domem/mieszkaniem lub zwierzętami. Zazwyczaj polega na sprzątaniu domu, pielęgnacji ogrodu czy opiece nad zwierzakami pod nieobecność właścicieli. Idealne rozwiązanie dla poszukujących zaczepienia się w jednym miejscu na dłużej. Często można zobaczyć oferty opieki nad domem na kilka, a nawet kilkanaście miesięcy.
Hostele – noclegi w australijskich hostelach do tanich nie należą. Średnio za osobę w pokoju wieloosobowym trzeba zapłacić od dwudziestu do trzydziestu dolarów. Warto wiedzieć – zazwyczaj w tego typu noclegach internet jest niestety limitowany, lub dodatkowo płatny.
Namiot – przydał nam się szczególnie podczas naszej przygody na Outbacku. W Australii kempingowanie to sport narodowy więc pól namiotowych jest całkiem sporo. Istnieje fajna książka – można ją kupić na stacjach benzynowych, w której zaznaczone zostały wszystkie darmowe i płatne kempingi w całej Australii. Bezpłatne pola namiotowe zazwyczaj wyposażone są tylko w toalety. Czasami można spotkać się z takimi, gdzie jest woda pitna, a nawet prysznice z ciepłą wodą czy miejscem na grilla. Na tych polach zazwyczaj jest najtłoczniej.
Ceny płatnych kempingów wahają się w zależności od standardu (czy jest wi-fi, basen itp.). Za nocleg na najtańszych płatnych polach namiotowych płaciliśmy dziesięć dolarów za osobę, na tych bardziej wyszukanych zdarzyło nam się zapłacić nawet dwadzieścia pięć dolarów za osobę.
Pozostałe ważne aspekty podróżowania po Australii
Z internetem w Australii nie jest łatwo. Po pierwsze prędkość nie jest imponująca, a po drugie jest bardzo drogi i często limitowany. Najlepszym miejscem na skorzystanie z sieci są biblioteki, gdzie zazwyczaj dostęp do sieci jest darmowy lub McDonaldy. Czasami skorzystać z internetu można w centrum informacji turystycznej. W miastach lub na lotniskach dostępne są także hot spoty. Na Outbacku zarówno internet jak i telefony są całkowicie zbędne.
Na zakupy spożywcze najlepiej udać się do sklepów Aldi, Woolworths, Coles. Najwięcej promocji trafia się niestety na słodycze i produkty przetworzone, rzadko kiedy na owoce czy warzywa. Jedynie te, którym kończy się data ważności można kupić taniej (data ważności na jabłka?!). Lody w wafelku z McDonald kosztują tu tylko trzydzieści centów! Nie wiem czy wiecie ale Australijczycy są w czołówce najbardziej otyłych ludzi na świecie!
Jeżeli chodzi o zakupy innych produktów niż spożywcze to polecamy sklepy Kmart, Target i Big W. Znajdziecie tu wszystko, od sprzętu kempingowego (kupicie tu tanie namioty, może nie najlepszej jakości ale zawsze namiot), po sprzęt RTV i AGD i ubrania. Jeżeli poszukujcie sprzętu turystycznego to polecamy sklepy internetowe, w których często organizowane są wyprzedaże, promocji szukajcie zwłaszcza w sklepach sieci Kathmandu.
Dostęp do większości atrakcji turystycznych takich jak parki narodowe czy rezerwaty przyrody jest bezpłatny. Wyjątkiem są miejsca szczególnie chronione (przykładowo wstęp do największego parku Australii, Parku Kakadu, to koszt dwudziestu dolarów) oraz te najbardziej popularne. Jeżeli planujecie snorkeling czy nurkowanie przy Wielkiej Rafie Koralowej przygotujcie się na spory wydatek. Można trochę zaoszczędzić szukając promocji w internecie, przykładowo na Gruponie. My polecamy stronę www.bookme.com.au, na której zniżki sięgają nawet pięćdziesięciu procent!
Jeżeli chodzi o muzea czy galerie to spora część z nich jest także darmowa. Muzea są tu naprawdę dobrze przygotowane i ciekawie zrobione – zainteresują nawet osoby które za nimi nie przepadają :).
Korzystając z naszych wskazówek pamiętajcie o podstawowej zasadzacie – by zaoszczędzić w Australii trzeba mieć po prostu sporo czasu! Dlatego planując podróż weźcie ten fakt pod uwagę. Śpiesząc się przepuszczamy zazwyczaj więcej pieniędzy i to nie tylko w Australii…
Komentarze: (1)
obserwatore.eu 1 września 2014 o 9:10
Australia jest mega droga, nawet za wodę płaci się fortunę. Ale warto, warto, warto!
Odpowiedz