Kaśka, a właściwie Katrina (tak jest łatwiej zagranicą – mówi), ma plan. Chce podążać za światłem. Wymyśliła sobie rajd przez magiczne miejsca i wydarzenia rozsiane po całym świecie (m.in. festiwal Thrissur Pooram w Indiach, Burning Man w Nevadzie i chiński Festiwal Głodnych Duchów). Żeby zarobić na podróż pojechała stopem pracować na greckiej wyspie Santorini, gdzie ostatecznie… nie dotarła. Ale może po kolei.

(Muszę na wstępie zaznaczyć, że rozmowę prowadzimy już od dobrych kilkunastu dni. Mailowo, bo zanim zaczęliśmy Kaśka ruszyła w drogę. A że wszystko się u niej zmienia jak w kalejdoskopie, to w ramach chronologii podawał będę czas zadawania pytań. Taki mniej więcej. Zatem zaczynamy, jakieś trzy tygodnie temu…)

– Gdzie Ty właściwie w tej chwili jesteś i co to za miniaturowa podróż?

– Właściwie chodziło tylko o to, by dotrzeć na Santorini. Na stopa, żeby choć przez moment poczuć się w podróży, nim znów będę w jednym miejscu przez parę miesięcy.

Jak zwykle plany wzięły nieco w łeb. Najpierw zrobiłam niezłe kółko, dając się skusić Rumunii i spędzając jedną noc w Bukareszcie. A potem, gdy już wreszcie dotarłam do Aten, wykończona i brudna, okazało się, że nie ma żadnego promu na Santorini przez cały dzień. To jeszcze nie tragedia, można poczekać jeden dzień, przespać się u kogoś z couchsurfingu. I wtedy ktoś mi napisał, żebym poszła na plac Syntagma przed parlamentem, zobaczyć jakiś protest.

Tylko, że to wcale nie jest jakiś tam protest, tylko ogromny obóz, setki tysięcy ludzi w namiotach w samym centrum miasta. Z tego wyniknie rewolucja. Już jest ogromna debata publiczna, co wieczór przychodzą tłumy porozmawiać, siedzą na chodniku i dyskutują nad lepszym systemem, rozwiązaniem impasu, w jakim jest cała Europa.

– A co to za pomysł z Santorini? Z tego co wiem miałaś poszukiwać światła…

– Santorini wzięło się z alergicznej wręcz niemożności czekania na cokolwiek. Zorganizowanie podróży międzykontynentalnej wymaga czasu, przygotowania i uzbierania nie byle jakich środków finansowych. Aby nie polegać tylko na sponsorach, ale przyśpieszyć nieco moment wyjazdu, postanowiłam coś zarobić własnoręcznie.

Wtedy dostałam telefon z Santorini, gdzie pomieszkiwałam parę lat temu. Telefon z tych nieoczekiwanych, z propozycją pracy. I tak właśnie znalazłam się w Atenach, gdzie w oczekiwaniu na prom zaangażowałam się w demonstracje antyrządowe i już zostałam.

Póki co mieszkam w kolorowym tipi na głównym skwerze przed parlamentem, biorę prysznic z widokiem na pięciogwiazdkowy hotel Bretagne, oddzielona kawałkiem folii od przechodniów śpieszących do pracy. Fotografuję tutejszy perfekcyjny surrealizm, robię bodypainting w ramach kolorowania rewolucji, spędzam fantastyczny czas z niemniej fantastycznymi ludźmi i poszukuję pracy przez Internet.

(Kilka dni później)

– Nadal w Atenach?

– Przez cały czas. Jutro wielki dzień, o czym zaraz na moim blogu. (sprawdźcie Wielki dzień i inne wpisy na temat rewolucji w Grecji)

 

– Przejdźmy do konkretów. Czym jest projekt W 280 dni dookoła światła, który sobie wymyśliłaś?

– W 280 dni dookoła światła jest eksperymentem drogi wokół metafory. Pójść, pojechać, polecieć śladami światła i zobaczyć, dokąd to może doprowadzić…

Podróż wokół światła to będzie zapierające dech w piersiach wizualne show z głębokim przesłaniem. Zamierzam odwiedzić m.in. Thrissur Pooram w Indiach – festiwal z jedną z największych na świecie iluminacji świetlnych, Państwo Inków w Peru, gdzie odbędzie się zjawiskowe Święto Słońca, Ziemię Ognistą w Argentynie, Kubański Festiwal Ognia, zdumiewający festiwal sztuki Burning Man na Pustyni Nevada, Święto Zęba Buddy na Sri Lance, obchodzony w Chinach Festiwal Głodnych Duchów, Palenie diabła w Gwatemali…

Każde z tych miejsc posiada swoją niezwykłą historię do opowiedzenia, są to opowieści o wolności, pokoju na świecie, wspólnotowości, porozumieniu pomiędzy religiami i narodowościami…

– Na swoim blogu dużo piszesz o tym czym jest podróżowanie. Masz jakąś jedną definicję tematu?

– Generalnie nie wyznaję religii definicji. Lubię się im wymykać, więc nie poszukuję odpowiedzi na pytanie: „czym jest podróż?”. Może jest tym, czym tym jesteś, do czego jesteś zdolny/a, esencją improwizacji.

(Jakiś tydzień temu)

– W jednym z ostatnich wpisów przeczytałem, że szukasz pracy przez internet. Coś nie tak z Santorini?

– Wyjechałam na greckie wesele na weekend w okolice Katerini. Mam tu ofertę pracy jako animator kultury, więc może zostanę.

Santorini nieaktualne, miałam zacząć pracę trzy tygodnie temu, ale wolałam siedzieć wśród gazów łzawiących… Najchętniej bym pracowała przez Internet, bo wtedy mogłabym być w obozie nadal. Tam serio się jakaś rewolucja szykuje, to fascynujące jest!

– Kiedy chcesz wystartować z projektem?

– Z projektem chcę wyruszyć najszybciej jak się da, ale: kasa, kasa, kasa. Więc tak to ;)

(Ostatni z wpisów na blogu)

Przez jakiś czas jestem poza Atenami, pracuję teraz w Leptocharii, cudem biorę dzień wolny, żeby być 28. czerwca na Syntagmie, jadę 450 km w jedną stronę autostopem tylko po to, by za parę godzin stanąć na wylotówce w przeciwną stronę i jechać całą noc, a potem spóźniona o godzinę w koszulce wciąż poplamionej Maaloxem pójść od razu do pracy.

* * * * *

O poczynaniach Katriny postaramy się informować na bieżąco. Gdyby ktoś chciał jej pomóc w zrealizowaniu marzeń o podróży dookoła światła wystarczy się z Kaśką skontaktować: katarzyna.dybzynska@vp.pl.

Polecamy również blog: Dookoła Światła

Grzegorz Król

Ostatnio jeździł motocyklem po Bałkanach, ale nic o tym nie napisał. Robi Peron4 i bardzo lubi podróże.

Komentarze: Bądź pierwsza/y