Pisałem już trochę o tanim podróżowaniu. Myślę, że przy tej okazji warto też poruszyć inny ważny temat. Chodzi o to, by podróżować tanio, ale nie stracić głowy. Poniżej opisałem kilka form zachowań, które nie przynoszą podróżującym chwały…

Roman Husraski - turysta na plaży

Jestę turystę! (Fot. Archiwum Romka)

Walka o 50 groszy

Wielu backpackerów tak bardzo zapędziło się w sknerzeniu, że często dochodzi do absurdalnych sytuacji. Jak inaczej wytłumaczyć fakt, gdy białas w krainie orientu wykłóca się o 50 groszy? No tak, bo gdzieś przeczytał, że właściwa cena jest właśnie o 50 groszy niższa. Oskarża więc sprzedawcę o oszustwo. Trochę żenująca sytuacja, zwłaszcza gdy przed momentem się tę osobę poznało.

Najgorsze, że po takiej awanturze zarówno sprzedawca, jak i kupujący odchodzą w złym humorze. Wiadomo, nie można dać sobie wchodzić na głowę. Trzeba znać lokalne ceny, a na market najlepiej wybierać się w towarzystwie zaprzyjaźnionego miejscowego. Ale nie można się dać zwariować. Gdy coś mi się podoba, wcale nie muszę za to płacić progowej ceny – dam uczciwą cenę, nie chcę żerować na czyimś ubóstwie.

Generalnie najlepiej, jak targowanie stanie się dla nas zabawą (też nie rozumiałem tego na początku). Wszystko powinno odbywać się z uśmiechem na twarzy.

Wolno mi!

Brak poszanowania zasad lokalnej kultury to coś, co wielokrotnie mnie zaskakiwało podczas podróży. Chinka, która wykłóca się o wejście do świątyni w minispódniczce, bo jej przecież wolno, ona w te “bzdury” nie wierzy? Półnadzy pijani turyści zaskoczeni mandatem? Stosy śmieci w bazach trekingowych? To, że miejscowi też tak robią nie znaczy, że mamy ich naśladować.

Zwykłe oszustwo

Nikt mi nie wmówi, że wchodzenie za free do muzeów i parków, gdzie jest wymagana opłata, jest w porządku. A żeby jeszcze się tym chwalić? Naprawdę uważasz, że to przejaw sprytu? Naprawdę? Kiedyś, co gorsza, może bym i przyklasnął. Dziś, jak nie mam kasy, to wolę daną atrakcje odpuścić, niż – nazwijmy rzecz po imieniu – oszukiwać w taki sposób.

Dodatkowo załamujemy się nad biedą w wielu krajach, a to właśnie pieniądze przez nas wydawane (tak, czasem nawet te zgromadzone przez kasy rządowe) pomagają mieszkającym tam ludziom.

Roman Husarski - prawdziwy backpacker.

Jestę bakpakerę. (Fot. Archiwum Romka)

Turysta, won!

Jeden z najczęstszych tematów poruszanych w najtańszych guest housach dotyczy właśnie wyższości backpackera nad turystą. Kilka razy zdarzyło mi się usłyszeć w tym temacie ostre słowa…

Gdybym miał spróbować opisać te dwie grupy (granica wydaje się bardzo cienka), to turysta nie wchodzi w kontakt z lokalsami, świat poznaje zza szyby autobusu, czas spędza na plaży i w hotelu. W tym samym czasie backpacker przedziera się przez dżunglę, dociera do wiosek, w których nic nie ma, je grochówkę w małej spelunie, gdzie zaglądają tylko najuboższe warstwy społeczne. Generalnie nastawiony jest na interakcję i podejmuje wysiłek godny Indiany Jonesa.

Tak, mnie bliższy jest drugi typ podróżowania, ale już dla wielu moich znajomych wakacje to przede wszystkim wypoczynek. Co w tym złego?

Tym, którzy czują jakąś wyższość z powodu swojego backpackerstwa, mogę powiedzieć tak: krajach, które odwiedzamy jesteśmy wszyscy tylko gośćmi. Otwieramy drzwi do konkretnych kultur i rzeczywistości jedynie na chwilę. W gruncie rzeczy zrozumienie backpackera i turysty jest na tym samym poziomie. Jak w ogóle to mierzyć?

Polecamy również: Podróżnik vs. Turysta

Przy tych rozważaniach przypomina mi się pewna powieść z buddyzmu chan:

Dwóch mnichów o poranku wędrowało sobie leśną ścieżką. Wsłuchiwali się w odgłosy buszu.

– Jak pięknie nam żaby rechoczą w głowach – odezwał się pierwszy. Na to drugi wzburzony krzyknął: – Głupcze! Nie twoja głowa, więc skąd wiesz co mi rechocze w niej, a co nie!

Pozostawiam to do przemyślenia. Sam jako osoba zainteresowana światem nie neguję w pełni metod poznawczych, ale wydaje mi się, że czasem ciężko jest nawet zrozumieć samego siebie, a co dopiero drugiego człowieka. Niech więc backpacker czy turysta spędza czas tak, jak ma na to ochotę. Szanujmy się nawzajem. Moim zdaniem szacunek w podróży jest podstawą. A chamstwo i głupota powinny być tępione.