Żaby, świnki morskie i ayahuasca. Smacznego!
Kuchnia peruwiańska jest uznawana za jedną z najlepszych w Ameryce Południowej. Jednak dania, które Wam zaserwuję poniżej są przeznaczone tylko dla smakoszy o mocnych nerwach, najlepiej impotentów z galopującą sklerozą o poglądach zdecydowanie rozbieżnych z ideologią Greeenpeace.
Jako aperitif proponuję bardzo pożywny sok z żabki tzw. jugo de rana. Żaba w kulturze Inków jest jednym z bóstw, które przynosi deszcz, w tym przypadku deszcz błogosławieństw dla męskiej witalności seksualnej i intelektualnej, co by nie pomylić partnerek i zakończyć sprawę jak mężczyzna.
Sok powstaje jak najbardziej z dwóch świeżych płazów, których karczek przetrącany jest na oczach klienta. Żabka, już bez skórki i układu pokarmowego, trafia do kociołka. Ugotowane (razem z kosteczkami) płazy miksuje się z mieszanką miodu i lokalnych przypraw. Na koniec pani przygotowująca ten nektar sprawdza, czy zawartość miksera nie zgrzyta między zębami i aperitif gotowy.
- Pieczona świnka morska doskonale prezentuje się z papryką w pysku. (Fot. Magdalena Panek-Magiera)
- Jesli ktos nie przepada za sokiem jugo de rana, może skosztować żab w innej postaci. (Fot. Magdalena Panek-Magiera)
Danie główne to lokalny przysmak – el Cui Picante. Niczym na staropolskim stole pieczonego prosiaka, w Peru serwuje się zapiekaną w całości świnkę morską, która pięknie prezentuje się z papryczką w pyszczku. Walory smakowe tego dania są zbliżone do wołowiny czy wieprzowiny, których w Peru jak na lekarstwo. A że świnki morskie to przecież też świnki, tylko morskie, i jeszcze mnożą się z prędkością królików, stąd też popularność tego dania na peruwiańskich stołach.
Jeżeli po konsumpcji zrobi się nam szkoda włochatego zwierzaka, zawsze można z nim nawiązać kontakt po spożyciu oczyszczającego ciało i umysł ekstraktu z bluszczu śmierci, zwanego w języku Quechua ayahuascą. Wizyta u szamana, który sam zwie się Maestro, nie dość że oczyści nam umysł, to dodatkowo przeczyści żołądek (polecam po żabce i śwince) i wyczyści kieszeń.
Co do żołądka i kieszeni to chyba sprawa jasna, ale w kwestii umysłu warto słów kilka dodać. Ayahuasca jest stosowana głównie przez mieszkańców Amazonii peruwiańskiej jako środek umożliwiający kontakt ze światem przodków i wgląd w podświadomość. Moje doświadczenia po spożyciu halucynogennej substancji miały niestety niewiele wspólnego z proroczym objawieniem. Owszem, bardzo surrealistyczne przeżycie, na moment nawet powrót do łona matki, ale nici z obiecanych wizji z przyszłości. Przynajmniej nie tym razem.
Pozostali uczestnicy seansu mieli zgoła odmienne doświadczenia. Wszystkich nękały obrazy złowrogich ludzi drących mordy nie wiadomo po co. A temat wizji kopulacji z małymi dziećmi pozostawmy może specjalistom. Nie pomagało nawet zdmuchnięcie obrazu zalecane w takich wypadkach przez szamana. Wynaturzenia chorego umysłu przybierały coraz to realniejsze kształty.
Podczas seansu przychodzi też moment bardzo fizyczny, kiedy traci się kontrolę nad swoim ciałem, szczególnie jeżeli jest się nowicjuszem. Niektórzy nie mogą ruszyć ręką, drętwieją im nogi, a inni wręcz przeciwnie – zaczynają tańczyć i śpiewać. Czasem zalewa nas wyimaginowana krew, a innym razem, bardzo zresztą częstym, uczestnicy seansu robią użytek z miseczek wcześniej rozdanych przez Maestro.
Uczta u szamana kończy się średnio po pięciu godzinach. Chociaż w naszej grupie niektórzy szczęśliwcy odczuwali jej skutki przez kolejne pięć. Walka organizmu z trucizną wydawała się trwać w nieskończoność.
Podsumowując naszą przygodę z kuchnią peruwiańską – tak skomponowana karta dań zapewni niezapomniane wrażenia smakowe i estetyczne. Najważniejsze, że można jeść i pić do woli, nie myśląc o dodatkowych kaloriach. Ayahuasca poradzi sobie nawet z najtłustszą świnką morską.
Na koniec, dla czytelników o mocnych nerwach, film pt. Jak przygotować sok z żabki? :)