Piramidy wśród pełnej dzikiego życia dżungli, kaktusy porastające położoną nad brzegiem morza pustynię, pokryte śniegiem stożki wulkaniczne i nieskończone, puste plaże. Z drugiej strony niezwykle gościnni ludzie, mrożące krew historie z kartelami narkotykowymi w roli głównej, złożone relacje z północnym sąsiadem oraz wciąż zauważalne zależności kolonialne.

W Meksyku hałas przeplatany jest ciszą, tropikalny upał chłodem, a rozpad nowoczesnością. Ten kraj to nie tyle różnorodność, co ogromne skrajności. Wywołują one równie skrajne odczucia: od zachwytu, przez zmęczenie, aż po tęsknotę. Najczęściej jednak tęsknimy za wolnością, która tworzy ten pozbawiony schematów i momentami surrealistyczny świat.

Do wjazdu do Meksyku zniechęcało nas wielu Amerykanów, a także przytaczane przez amerykańskie media historie. Nieskutecznie. Mieliśmy stać się ofiarami kradzieży, pobicia, gwałtu i morderstwa, ale ostatecznie to USA pozostało ostatnim i jedynym na naszej drodze krajem, w którym przytrafiła się nam przykra historia. W kraju, który słynie z otyłości ukradziono nam worek z jedzeniem…

Podobnie jak w Europie próbuje się przez media i polityków zdyskredytować niektóre biedniejsze kraje, które mają łeb na karku i walczą o swoje, tak USA próbuje odwrócić uwagę od swoich wewnętrznych problemów i niewygodnych spraw skupiając się na Meksyku. Zresztą nie bez powodu, bo ten napędzany optymizmem i dużą dozą wolności latynoski kraj może w przeciągu kilku lat być jedną z dziesięciu największych potęg gospodarczych świata.

Granice wolności

Meksykańska wolność jest specyficzna i trudna do jednoznacznego zdefiniowania. To coś wiele więcej niż tylko proste założenie, że rzeczy nieuregulowane są dozwolone. Meksykanie każdego dnia jawnie łamią mnóstwo zakazów i wydawać by się mogło, robią rzeczy całkowicie odwrotnie, niż zostały ustalone.

Jeśli jadąc rowerem przez miasto z jakiegoś powodu wygodnie jest im pojechać pod prąd, a panuje umiarkowany ruch, to robią to bez wahania, a mijająca ich policja ani myśli zwracać na to uwagi. Gdy w autobusie pęknięta przednia szyba zaczyna wraz z nabieraniem prędkości coraz bardziej trzeszczeć, kierowca nie czeka na zastępczy autobus, a za jednogłośną zgodą pasażerów jedzie spokojnie do celu, przy czym spokojnie nie jest zbyt długo aktualne.

Polecamy: Nie taki Latynos biedny, jak się sam maluje

Mówi się, że wolność jednego zaczyna się tam, gdzie kończy się wolność innej osoby. W Meksyku jest to nadal aktualne, z tym, że granice wolności mocno się nachodzą, przez co zwiększanie swojej wolności, np. poprzez puszczanie muzyki na pełny regulator o godzinie dwudziestej trzeciej, nie przyczynia się do irytacji sąsiedztwa. Tolerancja codzienności jest u każdego Meksykanina na dość wysokim poziomie. Niestety wolność ta ma swoje skutki uboczne, które przejawiają się czasami w ignorancji czy braku zdrowego rozsądku. Wystarczy spojrzeć na meksykańskie pobocza pełne krzyży i kapliczek.

Stosunek Meksykanów do otaczającego ich świata jest dwojaki i często sprzeczny. Dumni ze swojego kraju, kultury i krajobrazów, często niedostatecznie o nie dbają. Indianie są w wielu miejscach nieco na marginesie i przyciągają głównie uwagę turystów, co niekoniecznie polepsza ich sytuację. W sklepach mnóstwo jest zagranicznych produktów i czasami niezwykle trudno o produkt lokalny. Ich odczucia wobec USA często ocierają się o nienawiść, ale nie przeszkadza im to w posiadaniu ogromnej ilości produktów pochodzących od północnego sąsiada i czerpaniu od niego wielu codziennych zwyczajów.

Na ulicach, szczególnie dużych miast, gdy w celach zarobkowych ktoś dorwie się prowadzenia autobusu, wstępuje w niego nieraz szatan, który każe ignorować rowerzystów i pieszych oraz zmuszać mniejszych uczestników ruchu do ratowania się od śmierci.

– Jeździmy do Meksyku, gdyż mogę się napić piwa jak prowadzę, a moja żona może wyrzucić butelkę przez okno – zażartował spotkany przez nas Kanadyjczyk Rick, jednak obrazuje to coś bardzo istotnego. Meksykanie zaszli w swojej wolności bardzo daleko także dzięki temu, że nieco wyrzekli się cnót takich jak schludność i dbanie o środowisko. Tym samym bardzo oddalili się od swoich przodków, których cechowało mistrzostwo łączenia cywilizacji z naturą i czynienia rzeczy codziennych pięknymi.

Jak mają się dzielnice nowych miast do położonych w dżungli piramid? Jak piękne indiańskie rękodzieło odnieść do sklepów wypełnionych produktami made in China? Szczęście w nieszczęściu, że wynika z tego inna, pozytywna cecha. Dla współczesnych Meksykanów to nie wygląd i zewnętrzność są najważniejsze. Wiele ważniejsze jest dla nich wewnętrzne poczucie spełnienia i szczęścia, które łączą bardziej z bogactwem duchowym niż materialnym, choć to drugie także nie jest dla nich bez znaczenia.

Kartele, święci i religia

To, co pozostało w meksykańskim charakterze po przodkach, to potrzeba walki o interesy swoje i swojego otoczenia w postaci rodziny, przyjaciół i biznesu. Nawet wojny narkotykowe, okraszone często licznymi ofiarami, przestają być dziwne jeśli zdamy sobie sprawę z kilku elementów, które osobno nie niosą negatywnych skojarzeń. Wspomniana już wolność, nieufne nastawienie do rządu prowadzącego często swoje własne, a nie meksykańskie interesy oraz kult śmierci, skutkujący brakiem nadmiernej refleksji nad tym co będzie. To wszystko i wiele innych rzeczy sprawia, że eskalacja problemów narkotykowych akurat w tym kraju nie powinna specjalnie dziwić. Sami Meksykanie z jednej strony przyjmują do wiadomości istnienie problemu, a z drugiej nie rozpamiętują zdarzeń zbyt długo i żyją dalej.

Przed naszym wyjazdem do Meksyku zrobiło się głośno w związku z zaginięciem czterdziestu trzech studentów w stanie Guerrero. W tym przypadku krew na rękach ma nie tylko kartel, ale prawdopodobnie i politycy. Zagraniczne media krzyczały: Meksyk morduje ludzi. Odradzamy turystycznych wyjazdów do tego kraju. Co na to Meksykanie? Jedni protestują, jednak niewiele to daje, bo protestowanie mają w genach i rząd przestał zwracać na to uwagę. Inni nie traktują tego jako nagłe odstępstwo od normy, a jako coś okresowego.

Czterdziestu trzech? Kilka lat temu też zamordowano kilkadziesiąt osób. Nic nowego. Tylko czubek góry lodowej. Jak się dziwić takiemu podejściu, skoro w Meksyku jest nawet miejsce dla świętego wywodzącego się z narkobiznesu. Nazario Moreno González, znany dzisiaj jako święty Nazario, dla jednych był tylko kolejnym mordercą, ale dla wielu biednych społeczności, nawet nie związanych z biznesem narkotykowym, był obrońcą biednych i jedynym sprawiedliwym w walce ze złym meksykańskim rządem. Wyniesiony na ołtarze przez ludzi, nie przez papieża, jednak nie zmniejsza to jego znaczenia dla wielu społeczności.

Polecamy: Metrem przez Mexico City, PKS-em przez Meksyk

Nieważne jednak jak mocno którykolwiek święty walczyłby z rządem, najważniejszą postacią w całym kraju jest Matka Boża z Guadalupe. Jej wizerunek spotkamy w każdej kapliczce, w każdym domu i na każdym targu. W Meksyku nie ma reguł ograniczających zasięg wiary i jej rekwizytów. Nie ma też obyczajów, które zabraniałyby łączenia rzeczy dla nas świętych z rzeczami błahymi. Figurki Matki Bożej czy Jezusa sprzedawane są w sąsiedztwie figurek śmierci. Matka Boża obecna jest nawet na otwieraczach do piwa.

Głupota i profanacja? Nic z tych rzeczy. To prostota oraz dziecięcy pierwiastek obecny w umyśle każdego, nawet dorosłego Meksykanina. Nie ma znaczenia jak coś wygląda i jak się kojarzy. Liczy się przeznaczenie i funkcja każdej rzeczy z osobna. Może właśnie ten kompletny brak obciachu i popadania w jakiekolwiek schematy sprawia, że Meksykanom, mimo wielu trudności i niepowodzeń, łatwiej jest wierzyć. Mniej też oceniają i kategoryzują innych. Nie oceniają nikogo tylko po zewnętrznych cechach. Nie ograniczają swoich życiowych wyborów tylko dlatego, że czegoś nie wypada. Swoje podejście do życia wielu Meksykanów mogłoby streścić w podobny sposób: Moje życie, moja wiara, mój sposób celebrowania. Nikomu nic do tego. Ani mnie, do życia kogoś innego. W rezultacie otrzymujemy miejscami mocno surrealistyczny świat, gdzie za prostą i często infantylną szatą kryją się głębokie przeżycia i bardzo mocno poczucie wolności.

Meksyk to kraj, który żyje. Intensywnie, bez instrukcji, nakazów i zakazów. Jego przyroda, historia oraz mieszkańcy. Panująca tam wolność uzależnia. Gdy znajdujemy się w takich miejscach jak Półwysep Kalifornijski, Przełęcz Cortésa czy porośnięty dżunglą Jukatan, czujemy jakby wolność była wpisana w tutejszy krajobraz. Jej nadmiar niesie ze sobą pewne negatywne skutki, jednak czy zachodnie, rozwinięte kraje pozbawione są wad? Problemy to domena świata, a wolność staje się towarem deficytowym. Oby Meksyk cieszył się nią jak najdłużej, zachowując wszystko to, co czyni go tak wyjątkowym. Możemy się od Meksykanów wiele nauczyć i będą to lekcje zarówno trudne, jaki i przyjemne. Ze zdecydowaną przewagą tych drugich.

Ania i Marcin Sowińscy

Fotografia, tango, rower, chór – wspólnie lub osobno, próbują wielu rzeczy w celu poznania świata i odnalezienia własnej drogi. W świat pcha ich chęć unikania monotonii i możliwość zobaczenia własnego odbicia w innym otoczeniu. Można ich śledzić na Naszymi Drogami.