Na Krańcach Świata: liczy się po prostu życie w drodze
Coraz częściej podróż musi zwać się wyprawą, mieć określona ideę, cel albo przynajmniej dziwnie brzmiącą nazwę. Czy trzeba tego, aby było ciekawie? No nie. Z peronu4 odjeżdżać można też bez powodu, tak po prostu, bo trzeba, bo inaczej nie da rady. Tak jak Agnieszka i Mateusz.
Ona skończyła rachunkowość, On jest absolwentem turystyki i rekreacji oraz dziennikarstwa. Prowadzą wyjazdy jako piloci-przewodnicy, czasem piszą artykuły, a przez ostatnie trzy miesiące przed wyruszeniem w drogę pracowali nad przewodnikiem rowerowym.
Agnieszka i Mateusz Waligóra (Na Krańcach Świata) dobrze czują się w górach – od Sudetów po Himalaje. Dotychczas odwiedzili między innymi Ukrainę, Rumunię, Skandynawię, Maroko, Chiny, Rosję, Kubę i Tybet. Teraz przyszedł czas na Amerykę Południową, a na początek: Patagonię.
– Kawałek świata już zjeździliście i to różnymi środkami transportu. Rower pojawił się na Kubie w podróży śladami Buena Vista Social Club. Dlaczego teraz rower i dlaczego zimna, wietrzna Patagonia?
– Wcześniej podróżowaliśmy głównie autostopem. Jazda rowerem załadowanym sakwami wciągnęła nas jednak na dobre w trakcie podróży przez Kubę, choć Agnieszka wcześniej przejechała na swoim wysłużonym rowerze kawał Skandynawii.
Tempo podróży odbywanej rowerem bardzo nam odpowiada, nie jest ani za wolne, ani za szybkie – w sam raz. Gdy chcemy się zatrzymać by z kimś porozmawiać lub podziwiać krajobraz – robimy to.
Rower daje wolność, choć wystawia na ekspozycję kilku negatywnych czynników. Czasem mamy ochotę odciąć się od deszczu, wiatru, zimna, czy nachalnych pytań. Wówczas przychodzi czas na autobus, autostop lub chwilę przerwy.
Niewiele jest miejsc na ziemi, które z założenia mniej nas interesują. Natomiast jest sto tysięcy innych, które chcemy zobaczyć. Patagonię także, więc czemu nie zacząć właśnie tam? A że akurat panuje tam zima – hmmm… mamy ciepłe skarpety :)
– Ile czasu planujecie spędzić w drodze? Trasa z góry ustalona czy raczej spontanicznie będziecie obierać kierunek?
– Trasę można zamknąć w zdaniu: „Jedziemy do Ameryki Południowej i nie wiemy, kiedy wrócimy”. Wszystkie decyzje podejmujemy zgodnie z tym, co przynosi dany dzień. Wiemy, że pierwsze chwile na nowym kontynencie spędzimy w Buenos Aires. A co potem? Może pojedziemy do Urugwaju? A może nie? Zobaczymy na miejscu. Im mniej planowania tym więcej frajdy.
– Ile czasu przygotowywaliście się do wyjazdu? Co okazało się najistotniejsze, a może najtrudniejsze?
– Przygotowania do wyjazdu polegały na bardzo przyziemnych sprawach – remoncie i wynajmie mieszkania, sprzedaży samochodu i innych formalnościach. Wyjazd organizujemy wyłącznie z własnych funduszy przy udziale sponsorów rzeczowych, więc musieliśmy trochę zaoszczędzić.
Najtrudniejsza jest decyzja o wyjeździe – zebranie się na odwagę i podjęcie decyzji ze świadomością jej konsekwencji. Potem już jest z górki.
– Na waszej stronce sporo jest o sprzęcie, podajecie też dokładnie jaki ekwipunek zabieracie na wyprawę. Na ile to dla was istotny aspekt przygotowań i dlaczego?
– Mateusz pracował kiedyś w sklepie outdoorowym, co odbiło się ciężkim urazem na jego psychice, jest na bieżąco ze wszystkimi nowinkami i gadżetami :)
Tę całą inwentaryzację ekwipunku zrobiliśmy głownie dla innych osób, które być może zechcą ruszyć w podobne rejony świata i zastanawiają się co ze sobą zabrać. My pytaliśmy innych, inni pytają nas – to taki rodzaj gotowej odpowiedzi.
Myślimy, iż odpowiednie przygotowanie ekwipunku wiele potem ułatwia, ale nie jest to najważniejszy aspekt przygotowań – cel sam w sobie. Można ruszyć w świat w trampkach i z wojskową kostką. Sami tak czasem robimy. Ale w Andach warto mieć ciepłe buty, czy kurtkę. Ponadto kilku producentów dostarczyło nam swój sprzęt nieodpłatnie lub po kosztach. Są ciekawi, czy sprzedawane przez nich produkty wytrzymają takie doświadczenie.
– Zwracacie także uwagę na to przez kogo i gdzie sprzęt i odzież zostały wyprodukowane. Tu, o ile wiem, pojawia się pewien problem.
– Tak to prawda – staramy się nie kupować rzeczy wyprodukowanych w Chinach. Agnieszka po podróży przez wschodni Tybet podjęła taką decyzję i zaraziła nią mnie.
Oczywiście pomimo zwracania na to uwagi nie zawsze jest to możliwe. Targają nami różne rozterki w trakcie zakupów. To taki nasz mały wkład w sprzeciw przeciwko chińskiej dominacji i działaniu europejskich koncernów skupionych na generowaniu największego zysku najmniejszym kosztem.
Komentarze: (1)
Krzysiek 1 września 2011 o 21:24
czekamy na dobry moment by wybrać się na Kubę Waszym śladem.. Powodzenia w nowej wyprawie.
Krzysiek
Odpowiedz—
fotowyprawy.com