Na pytanie, czy Afganistan jest bezpieczny, odpowiada wymijająco, że nigdzie nie jest bezpiecznie. 29 czerwca na czele wyprawy „Afganistan 2010” wyrusza zdobywać dziewicze szczyty w Korytarzu Wachańskim. O tym, czy Afganistanu trzeba się bać i o idei wyprawy opowiada jej organizator – Bartek Tofel.

Dlaczego Afganistan i korytarz Wachański?

Nikt tego nie wie. Nie ma w Internecie zdjęć ze wschodu Wachanu, a przynajmniej nie było ich, w momencie, gdy po raz pierwszy usłyszałem o Korytarzu Wachańskim. Z tego, co się dowiadywałem, nie było tam wtedy nikogo, więc stwierdziłem po prostu, że pojadę tam i je zrobię.

Boisz się Afganistanu?

Teraz nie.

A wcześniej?

Też oglądałem telewizję… Bałem się.

W zeszłym roku zrobiłeś rekonesans w Afganistanie przed tą wyprawą. Czy jest tam bezpiecznie?

Bezpiecznie nie jest nigdzie. W Afganistanie też nie. Ale nie wygląda to w ten sposób, że jak tylko przekroczysz granicę, to od razu cię zamordują. Trzeba po prostu rozmawiać z Afgańczykami i pytać ich gdzie jest bezpiecznie, a gdzie nie. Wiadomo, że jak będziesz pytał żołnierza, policjanta albo polską ambasadę o sytuację w Afganistanie, to będziesz słyszał tylko o wojnie, bo oni mają raczej skrzywiony punkt widzenia i wszędzie ją widzą. Ale trzeba też pamiętać, że zwykły Afgańczyk może być średnio rozgarnięty, zatem trzeba znaleźć swoje wiarygodne źródło informacji.

Jak wyglądało twoje pierwsze zderzenie z tym krajem?

Jak dotarłem pierwszy raz do Afganistanu, to czułem jakbym cofnął się 300 lat w czasie. Gdy przekraczałem granicę po stronie uzbeckiej, byłem dokładnie kontrolowany – rentgen, przeszukiwanie kieszeni, liczenie pieniędzy, wszyscy wokół pod bronią. A po stronie afgańskiej siedział w krześle rozwalony żołnierz w amerykańskich okularach i tylko rzucił „Hello”. Potem była jakaś odprawa celna, żołnierz wpisał moje dane z paszportu do zeszytu i to właściwie było wszystko. A im dalej, tym więcej ludzi niż samochodów. Żadnej prostej ściany, krzywe domy, zero betonu czy żelaznego słupa – wszędzie tylko drewno ociosane z kory i wszystkie oczy skierowane na mnie.

Jaki jest cel waszej wyprawy?

Jedziemy po to, aby zdobyć kilka dziewiczych szczytów i odnowić polską tradycję wspinaczkową w Wachanie. W latach 60. i 70. odbyło się jakieś 100 wypraw w ten rejon. Wszyscy polscy himalaiści zaczynali swoje wyprawy właśnie od Korytarza Wachańskiego.

Chcemy też pokazać, że Afganistan to nie tylko wojna, rynsztoki pełne krwi i zamachy bombowe, ale to miejsce, gdzie życie toczy się normalnie i można tam pojechać. Poza tym, jest do zdobycia jeszcze ponad pół tysiąca dziewiczych szczytów, które czekają, aby je ktoś zdobył, są też doliny, do których prawdopodobnie nie dotarł jeszcze człowiek.

W planach mieliście też akcję charytatywną i nakręcenie filmu.

Akcja charytatywna jest już przeszłością, bo zdobycie pieniędzy od sponsorów opóźniło się ze względu na powódź. Chcieliśmy je przeznaczyć na kupno leków dla Afgańczyków i Kirgizów, którzy praktycznie nie mają dostępu do lekarzy. Niestety, musimy ograniczyć się tylko do tego, że rozdamy ludziom te leki, które nam zostaną po zakończeniu wyprawy. Będziemy mieć również artykuły szkolne dla dzieciaków.

Temat filmu stał pod znakiem zapytania, ponieważ mieliśmy problem z leasingiem na sprzęt, jednak w ostatnich dniach udało się sprawę rozwiązać, więc wszystko wskazuje na to, że pomimo problemów uda nam się zrealizować ten projekt.

Natomiast nadal aktualna jest przeprawa autami.

Jedna z waszych tras prowadzi przez Kirgistan, gdzie ostatnio sytuacja nie napawa optymizmem…

Wojna w Kirgistanie sprawiła, że być może dopiero w drodze powrotnej przejedziemy przez ten kraj, zobaczymy jak będzie to wyglądało na miejscu. W tej chwili wiemy, że z Polski pojedziemy przez Ukrainę, Rosję, Kazachstan, Uzbekistan, Tadżykistan, Afganistan. Wieziemy dwoma dżipami tonę sprzętu dla czternastoosobowej ekipy. W samym Afganistanie planujemy spędzić 35 dni.

Komentarze: Bądź pierwsza/y