Monika Sternik i Fryderyk Kondej na każdym kroku podkreślają, że żadni z nich podróżnicy, tylko turyści, że w taką wyprawę jak ich może wybrać się każdy i  że nie trzeba mieć bogatego dziadka/sponsora/otrzymać spadku, ale ciężką i systematyczną pracą (w ich przypadku przez trzy lata) można zgromadzić fundusze na realizację marzeń. I właśnie ten ich brak zadęcia nam się spodobał.  W chyba najgorętszy dzień w roku, dwa tygodnie przed ich planowanym wyjazdem, rozmawialiśmy o oczekiwaniach, przygotowaniach i dobrych ludziach.

Off The Track w Ameryce Poludniowej

Monika Sternik i Fryderyk Kondej, czyli ekipa Off The Track. (Fot. http://offthetrack.eu/)

– Jakie trzy słowa kojarzą Wam się z podróżą?

– Pociąg, ludzie, jedzenie. W różnej kolejności, w zależności od kraju. Ludzie są chyba najważniejsi, ale kochamy też pociągi, dworce,  czekanie na stacjach, interakcje z innymi podróżujuącymi. No i oczywiście kochamy jeść i już nie możemy doczekać się tego azjatyckiego, pikantnego jedzenia.

– „Off The Track” – skąd nazwa? Z jakich szlaków chcecie zboczyć?

– Nasza wyprawa niekoniecznie będzie wyprawą poza utartymi szlakami – jedziemy do Azji, do miejsc w których wiele osób było już przed nami. Nie planujemy wchodzić na najwyższe szczyty, nurkować w najgłębszych jeziorach czy przecierać nowych tras w dżungli. Chcemy po prostu zejść z utartych, standardowych ścieżek życiowych i pokazać, że tak naprawdę może to zrobić każdy. A bloga o takiej nazwie założyliśmy dużo wcześniej, przed dwumiesięcznym wyjazdem do Ameryki Południowej trzy lata temu.

– Według jakiego klucza ułożyliście swój plan wyprawy?

– Już teraz widzimy, że nasza zaplanowana trasa będzie ulegała zmianie. Zaczynamy w Hong Kongu, choć początkowo w ogóle nie chcieliśmy tam jechać – po prostu bilety właśnie tam okazały się najtańsze. Pierwszy nasz pomysł to była wyprawa Jedwabnym Szlakiem, jednak kwestia wiz okazała się bardzo skomplikowana i kosztowna, postanowiliśmy więc skupić się na innych krajach.

Azja była dla nas oczywistym wyborem. Wcześniej, w 2007 roku, przejechaliśmy koleją transsyberyjską z Moskwy do Pekinu i mamy  fantastyczne wspomnienia z tamtej wyprawy.  Ameryka Południowa zachwyciła nas krajobrazami, ale czuliśmy się tam bardziej osaczeni przez komercję, innych turystów. Planujemy spędzić rok w podróży, choć może to oczywiście ulec zmianie i nie chcemy się za bardzo rozdrabniać – jeden kontynent wystarczy. Interesują nas przede wszystkim Chiny i Indie. Planujemy w tych dwóch krajach spędzić po trzy miesiące, a pozostałym krajom damy się zaskoczyć. I przede wszystkim chcemy być otwarci na zmiany, uwagi innych gdzie warto a gdzie nie warto jechać – nasza trasa jest bardzo elastyczna.

– Co jest dla Was najważniejsze w czasie podróży? 

– Bycie wśród ludzi, tych co właśnie mieszkają w danym miasteczku czy jadą z nami pociągiem. I po prostu bycie w jakimś miejscu, czas który możemy przeznaczyć na obserwowanie świata wkoło. Mamy podobny style i oczekiwania co do podróży. Rowery i motocykle lubimy, ale tylko na parę dni. Kochamy miasta, a im głośniej, brudniej i bardziej kolorowo tym lepiej. Liczy się dla nas droga i uwielbiamy podróżować lokalnymi środkami transportu, szczególnie ze względu na spotkania z życzliwymi ludźmi, którzy zawsze są bardzo pomocni.

– Pomysł wyjazdu zrodził się trzy lata temu i sami mówicie, że od tego momentu bardzo się przygotowywaliście, szczególni poprzez zbieranie informacji. Czy jest jakaś książka, która jest dla Was szczególnie ważna?

– Pierwszą i chyba najbardziej oddziałującą na wyobraźnię książką, przeczytaną właśnie trzy lata temu, po podjęciu decyzji o wyjeździe, była Mozaika indyjska Tomasza Mazura. Oddaje ona w niesamowity sposób atmosferę Indii. Poza tym  była to nasza pierwsza książka podróżnicza o tym kraju i mamy wrażenie, że bardzo ukształtowała nasze oczekiwania. Już nie możemy się doczekać kiedy dotrzemy do Indii i na własnej skórze sprawdzimy, czy zapachy, kolory i smaki przedstawione w książce są takie właśnie w rzeczywistości.

– W jaki sposób udało Wam się odłożyć środki na wyprawę?

– Trzy lata temu podjęliśmy decyzję, że jedziemy gdzieś na dłużej i od tego momentu postanowiliśmy oszczędzać. Plan wielokrotnie ulegał zmianie, ale wiedzieliśmy, że chcemy odłożyć jak najwięcej się da. Wyliczyliśmy sobie, ile potrzebujemy na podstawowe rzeczy: wynajem mieszkania, transport, wyżywienie i na początku miesiąca nadwyżkę z pensji wpłacaliśmy na konto oszczędnościowe. Tam też szły wszystkie nasze premie czy kasa z niespodziewanych zleceń.

Bardzo dobrym pomysłem są lokaty – nawet jeśli zysk jest niewielki, to znika pokusa żeby odłożone pieniądze wykorzystać na coś innego. Musieliśmy też zrezygnować z części przyjemności. Oboje uwielbiamy teatr i operę, ale nie mogliśmy sobie pozwalać na wyjścia trzy razy w miesiącu, jak to mieliśmy w zwyczaju. Bardzo nam zależało, żeby samemu zaoszczędzić na realizację marzeń. Niestety, mamy wrażenie że często sponsoring podróżniczy jest mocno  naciągany i ograniczający dla obu stron.

– Co pakujecie do plecaków na roczną wyprawę?

– To jest właśnie kość niezgody między nami. Fryderyk wziąłby najchętniej tylko kartę kredytową. Wiadomo, że zawsze coś może zginąć, zgubić się, zostać skradzione czy zniszczone – nie ma co przywiązywać się do swojego dobytku na plecach. Natomiast Monika ma poczucie, że woli spakować więcej niż mniej, wszystko może się przydać. Robiąc zakupy przed wyjazdem odkrywamy nowe fascynujące rozwiązania sprzętowe, rodzaje zabezpieczeń i inne gadżety podróżnicze i musimy wypośrodkować, co tak naprawdę jest nam potrzebne.

– Czy jest coś, czego się obawiacie?

– Tak jak chyba każdy, w tyle głowy mamy scenariusz, że ktoś nas może okraść albo możemy zachorować, przed tym nie da się całkowicie zabezpieczyć.  Staliśmy się też „ekspertami” z ekonomii i śledzimy kurs dolara i euro, bo to może mieć realny wpływ na długość naszego wyjazdu.

– Bez czego nie wyobrażacie sobie dnia w podróży?

– Bez umycia włosów o poranku (Monika) i przynajmniej jednego posiłku z mięsem dziennie (Fryderyk). A tak poza tym to niewiele nam do szczęścia potrzeba. To na pewno będzie nasz rok!

Peron4 objął patronatem projekt Off The Track – co miesiąc będziecie mogli przeczytać teksty Moniki i Fryderyka. Ich wyprawę można śledzić na blogu Off The Track.

Natalia Mileszyk

Wielbicielka uśmiechania się, spotykania ludzi, docierania w miejsca gdzie człowiekowi dech zapiera, gotowania i chodzenia boso po trawie. Kiedyś dużo rozmawiała z ludźmi prowadząc "Pocztówki ze świata", dziś więcej rozmawia z tymi spotkanymi na trasach rowerowych.

Komentarze: 3

Michał Przybylski 19 lipca 2012 o 3:36

Najważniejsze jest zdrowie. Trzymajcie się i szerokiej drogi. A jakbyście o Indonezję zahaczyli to zapraszam na mały Nasi Goreng ;-).

Odpowiedz

Andrzej 20 lipca 2012 o 12:14

Plecaki jak najlżejsze, bo je znienawidzicie w innym wypadku. Chłopak ma rację – wszystko można po drodze dokupić. Będziemy śledzić Wasze losy :)

Odpowiedz

Monika (offthetrack) 24 lipca 2012 o 13:55

Dzięki za miłe słowa! A z plecakami to różnie – mój lekki bo tylko 13 kg, za to Fryderyka…oj, nie powiem, bo aż wstyd :P

Pozdrowienia z Kantonu!

Odpowiedz

Kliknij tutaj, aby anulować odpowiadanie.