Bliski Wschód: Wolna amerykanka za kółkiem
Jako fan praktycznych rozwiązań nie mogłem sobie darować napisania kilku słów na temat tego, jak wygląda ruch uliczny na Bliskim Wschodzie. Jest on zarówno czasem bardzo zwariowany, o ile nie użyć mocniejszego słowa – niebezpieczny, ale też zarazem niektóre rozwiązania na drogach są bardzo praktyczne i ułatwiające ludziom poruszanie się po ulicach.
To, że w Azji zasad ruchu drogowego nie ma, tzn. w naszym mniemaniu, to pewnie się domyślacie. Tu zasada panuje jedna – kto większy ten ma pierwszeństwo i tak w kolejności jest: ciężarówka, autobus, minibus, pick up, samochód osobowy, motor, skuter, rower i człowiek. Wszystko jasne? Nie do końca! Wyjątkiem od tej reguły są zwierzęta – np. osły, kozy, owce czy inne bardziej egzotyczne, jak np. małpy, które mają pierwszeństwo bezwzględne, bo któż zaryzykuje bliskie spotkanie z rogami wyżej wymienionych? Nikt…
Bardzo ciekawym wynalazkiem, np. w Iranie, a szczególnie w koszmarnie zatłoczonym Teheranie, są tzw. moto-taxi. Idziesz na plac, widzisz tam stojących kolesi z motorami, podchodzisz, podajesz miejsce docelowe, negocjujesz cenę (nie ważne, że ani Ty, ani Twój potencjalny kierowca nie wie, gdzie to dokładnie jest), dobijasz targu i w drogę. Takim motorem po pierwsze, że taniej, to i szybciej – gubią bardzo szybko korki no i oczywiście można łatwo jechać pod prąd, gdy się zbłądziło lub gdy tak akurat jest szybciej.
- Irańskie rejestracje (fot. Andrzej Budnik)
A teraz będzie bardziej praktycznie, czyli trzy triki na to, aby ruch uliczny był bardziej płynny:
- zamiast skrętu w lewo na każdym skrzyżowaniu, co zdecydowanie spowalnia częstotliwość zmiany świateł, za skrzyżowaniami są zawrotki z dodatkowym pasem, po której jest pas do skrętu w prawo (na autostradach zaś zjazdy do miejscowości leżących na lewo od drogi nie mają ślimaków i wiaduktów tylko odpowiednio dalej jest zjazd łukiem z autostrady w lewo i dojechanie od lewej strony do przeciwległego pasa ruchu, co pozwala nam za kilkaset metrów bezkolizyjnie skręcić z autostrady w prawo),
- dodatkowy prawy pas oddzielony krawężnikiem tylko dla samochodów skręcających w prawo – bez świateł i z dodatkowym pasem za skrzyżowaniem do bezkolizyjnego wjechania na ulicę,
- sekundniki obok świateł na skrzyżowaniu oznajmiające ile czasu jeszcze będzie się świecić światło zielone lub czerwone, co w dużym stopniu ułatwia przewidzenie sytuacji na skrzyżowaniu – nikt nie jest zaskoczony nagle zmieniającym się światłem na czerwone, a nawet jeśli by był, to i tak przejedzie na czerwonym :)

Irbil w Iraku (fot. Bartek Piziak)
Te trzy udogodnienia działają zarówno we wschodniej Turcji, w Iraku, jak i w Iranie. Nie zawsze jednak razem. Dodatkowym specyfikiem np. dróg irackich są progi zwalniające co mniej więcej 100-200 metrów, montowane w miastach przed każdym skrzyżowaniem i przejściem dla pieszych, a poza miastami na check-pointach kontrolowanych przez Peszmergów.
Ciekawostką szczególnie dobrze widoczną w Iranie są pasy zieleni oddzielające dwie nitki autostrady od siebie. Pasy zieleni… dobre… powinno się to nazwać raczej nazwać pastwiskami zieleni, lub raczej pastwiskami pustynnymi. Po prostu pas pomiędzy biegnącymi w przeciwnym kierunkach nitkami autostrady jest tak szeroki, że ledwo czasem widać samochody jadące z naprzeciwka. Szukamy zalety? A no jest, jadąc w nocy nie oślepiają nas światła samochodów jadących z przeciwka. U nas jednak nie jest to możliwe do zastosowania, bo miejsca na tak szeroką drogę nigdzie nie ma, szczególnie na nowobudowanym odcinku Zakopianki ;) Tutaj, w Iranie mają dużo pustyni i na takie cudeńka można sobie pozwolić! :)
Cóż jednak z tego wszystkiego, skoro na drogach tutaj nie ma prawie żadnej kultury jazdy. Ci, którzy nawet chcieliby, aby było normalniej po pół godziny jazdy zgodnej z przepisami są na tyle zirytowani swoim wolnym tempem jazdy, że przestają stosować się do przepisów…
Komentarze: 7
m. 17 grudnia 2009 o 14:17
Nooo ja bym nie zaryzykowała spotkania z rogami małpy :D
ale te praktyczne triki to naprawdę niezłe, ja bym była za wprowadzeniem chociażby sekundników tu u nas
Ewa Serwicka 17 grudnia 2009 o 16:42
Mi to przypomina ciekawostkę samochodową z Indii – mnóstwo samochodów tam nie ma lusterek bocznych, a nawet jeśli ma, to są złożone. Po prostu szkoda byłoby jeździć z urwanym lusterkiem :) No i nie ma kierunkowskazów, zamiar zmiany pasa lub skrętu sygnalizuje się wystawieniem ręki.
A poza tym i tak wszyscy trąbią na siebie :D
deus 17 grudnia 2009 o 17:22
@Ewa Serwicka
Lusterek im szkoda, bo i tak zaraz ktos je utraci, a rak nie boja sie wystawiac? :D
Ewa Serwicka 17 grudnia 2009 o 17:31
@deus widać, jak to się mówi, no risk no fun ;)
tkd 22 grudnia 2009 o 1:09
trik 1. -bardziej pokrętnie to się nie dało opisać? :D
Długi 24 grudnia 2009 o 3:08
@tkd
fakt, tez czytalem 3 razy zanim zalapalem o co chodzi :)
luk skajłoker 24 grudnia 2009 o 11:33
Zamotał strasznie, ale zapewne wynika to z opisywanej rzeczywistości :)
Kliknij tutaj, aby anulować odpowiadanie.