Zastopować świat – rozmowa z Maćkiem Tumulcem
Ponad czterdzieści krajów i pięćdziesiąt tys. kilometrów przejechanych autostopem. Jest to jego główny środek transportu, choć wcale nie dlatego, że jest tani. W ten sposób poznaje miejscowych ludzi i ich kulturę. O swoich autostopowych przygodach w rozmowie z Pawłem Olszańskim opowiada Maciek Tumulec.
Dlaczego nie latasz jak „cywilizowani” ludzie samolotem, nie jeździsz autobusami na wycieczki, tylko rozbijasz się autostopem?
Być może mam za dużo czasu, a coś z tym czasem trzeba robić… [śmiech] Ale tak na poważnie, autostopem zaczęliśmy jeździć pięć lat temu i było to rzeczywiście ze względów finansowych. Był to wówczas bardzo spontaniczny sposób, pojechaliśmy do Bośni i Serbii. Ale teraz jeździmy głównie po to, aby poznawać ludzi. Przez autostop można zrobić to zdecydowanie najlepiej. Otwartość tych, którzy się zatrzymują jest czasem ogromna, ludzie zapraszają do swojego domu, a to otwiera możliwości poznania kraju pod względem kulturowym.
Zdarzają się setki ciekawych sytuacji podczas takich wyjazdów. Przejechałem autostopem ponad pięćdziesiąt tys. kilometrów, byłem zapraszany do domów przeszło sto razy. Od razu przypomina mi się historia z południowej Libii, przy granicy z Nigrem, gdzie zostałem zabrany przez Tuaregów, którzy na sam koniec podróży wręczyli mi, a właściwie wcisnęli sto pięćdziesiąt dolarów i opłacili czterogwiazdkowy hotel. Człowiek, który mnie wtedy zabrał, miał mnie podwieźć tylko kilka przecznic dalej, skończyło się po pięciuset kilometrach, w miejscowości Gat przy granicy algiersko – libijsko – nigryjskiej, w dodatku u jego kuzyna. Tam z kolei przeogromne zaskoczenie, bo obok tego hotelu czterogwiazdkowego stoi lepianka, w której mieszka odziany w złote szaty właściciel tego hotelu. W końcu nie wytrzymałem i pytam go: Ibrahim, masz taki ogromny hotel, który przynosi wiele zysków, dlaczego zatem mieszkasz w tej lepiance? Na co on mi odpowiada: Słuchaj, mój dziadek tu mieszkał, mój ojciec tu mieszkał, więc i ja tu mieszkam. Taki life style. Wtedy zostałem tą cała sytuacją maksymalnie zaskoczony. Nie byłem sobie w stanie tego przetłumaczyć, jak on, posiadając ogromne bogactwo może tak żyć, ale to jest właśnie specyfika Tuaregów.
Jak jest z zaufaniem do ludzi podczas jeżdżenia autostopem?
I tu jest najważniejsze pytanie: czy jeździ się samemu czy z kimś, czy jedzie się z koleżanką czy kolegą. Tak jak my jeździmy – czyli dwóch chłopaków – bywały różne sytuacje. Najlepiej od razu spojrzeć w oczy człowiekowi, zagadnąć. Od razu po pierwszym pytaniu wiemy, kim on jest. Bardzo łatwo rozpoznać gościa, który daje w żyłę, jest zdrowo napity i zatrzymał się, bo taki miał kaprys. Do takich ludzi nigdy nie wsiadamy. Mam tu na myśli ludzi „wysokiego ryzyka”.
Mówisz tutaj tylko o ludziach pod wpływem używek. Ale to przecież zdecydowana mniejszość.
Mówię tylko o takich ludziach, bo ich jedynie możesz rozpoznać. Nie jesteś w stanie rozpoznać, co człowiek sobie myśli, jakie ma intencje. Dla przykładu, w Armenii zabrał nas człowiek, który nie zrobił tego bezinteresownie. Dopiero po jakimś czasie dowiedzieliśmy się, że miał na wydaniu dwie córki – i nas było również dwóch chłopaków. Oczywiście nie zabrał nas tam, gdzie chcieliśmy, lecz do swojego domu, żeby przedstawić nam swoje córki. Z kolei w Portugalii mieliśmy sytuację, gdzie niby nie mogliśmy się dogadać, ale sytuacja była na tyle niebezpieczna, że w końcu zażądano od nas portfeli. Była to jedyna taka sytuacja, która nas spotkała w ciągu 5 lat jeżdżenia stopem. Oczywiście, byli to goście pod wpływem alkoholu i stwierdziliśmy, że nie warto wsiadać do nich. Nie polecam również wsiadać wieczorem, bo wtedy nie zatrzymują się normalni ludzie. Nie oszukujmy się, ja jestem człowiekiem, który zawsze stanąłby dla autostopowicza, ale nigdy wieczorem. Zdaję sobie sprawę, że ryzyko z tym związane może być spore.
Zdarzyła ci się taka sytuacja, gdzie zatrzymał się ktoś żeby cię zabrać i pomyślałeś: „temu człowiekowi źle patrzy z oczu, nie wsiadam”?
Tak. Jeżeli jestem sam w takiej sytuacji, to od razu zadaję głupie pytanie o jakieś miejsce itp. Takie szybkie wymiganie się. Najgorzej jest podczas podróżowania we dwójkę z osobą, która bez żadnego rekonesansu ładuje się do środka. Teraz mamy tak, że po prostu mówimy sobie, że nie wsiadamy i od razu się rozumiemy. Chciałbym również podkreślić, że w Polsce jest fantastyczny stop. Mówi się, że w Polsce idea autostopu umiera.
Właściwie nie umiera, a już dawno temu umarła…
Tak się przypuszczało, chociaż ja z tym pogrzebem jeszcze bym poczekał. Chociażby jak jeżdżę po Europie, Skandynawii, jeżeli zatrzymuję kogokolwiek, to miałem takie sytuacje, że pytano mnie od razu, czy nie jestem z Polski, ponieważ tylko polscy autostopowicze tutaj łapią okazję. W Polsce może tego nie widać – rośnie liczba aut, dróg, natomiast nie wiem czy liczba autostopowiczów rośnie w takim tempie. Ale nigdy nie czeka się dłużej niż 15 minut, więc nie widać też za bardzo tych ludzi, bo są szybko zabierani.
Podczas swojego ostatniego pokazu, wspominałeś o tym, że bardzo trudno jeździ się w Hiszpanii.
Europa pod tym względem jest ogromnie zróżnicowana. Tu nie można powiedzieć ogólnie, że jest, lub nie jest ok. Mogę powiedzieć, że w całej Skandynawii, Islandii, Szwajcarii, gdzie staliśmy we trójkę z ogromnymi plecakami, nie mieliśmy większych problemów. Nawet prowadziliśmy dziwne statystyki, w Szwajcarii złapaliśmy w sumie 28 stopów i nie czekaliśmy dłużej niż 13 minut. Byłem w szoku, jak szybko nas zabierają. Ale są kraje bardzo trudne, jak Hiszpania, Portugalia, Serbia. Nie wiem, dlaczego akurat Serbia, bo jak wjeżdża się do Bośni i Hercegowiny, to tamtejsi Serbowie bardzo chętnie zabierają ludzi. Natomiast przez Hiszpanię przejeżdża się z kierowcami ciężarówek z Niemiec lub Polski, ale bardzo często też z turystami. Dopiero pewien Hiszpan spotkany na Islandii powiedział mi, dlaczego trudno o stopa w Hiszpanii i Portugalii. Otóż są to kraje, gdzie w prasie ukazuje się mnóstwo artykułów o różnych niecnych czynach i to zarówno ze strony autostopowiczów, jak i kierowców. Jest to bardzo mocno rozdmuchane, dlatego ludzie bardzo się obawiają. Jest jeszcze kwestia trudności autostopu w krajach afrykańskich, lecz często podyktowane jest to tym, że często tam nic nie jeździ. W Sudanie staliśmy 18 godzin, tylko dlatego, że nikt tamtędy nie przejeżdżał. Ale za to, jak już przejechało pierwsze auto, to od razu nas wzięło.
Idea autostopu polega na tym, że jeździ się za darmo, natomiast wiem, że zdarzało ci się płacić.
Bywają kraje, gdzie ludzie nie wiedzą, co to jest autostop. Dla nich naturalne jest, że ktoś stoi przy drodze, wystawia rękę, tym bardziej biały człowiek, czyli w domyśle – ma pieniądze. Rzeczą oczywistą jest, że zapłaci. Często mówi się, że jest tak w krajach arabskich, ale z tym nie mogę się do końca zgodzić. W krajach tych czasami faktycznie pytają o pieniądze, ale oni mieszkają na tyle blisko Europy, że doskonale wiedzą, co to jest autostop. Jeżeli mówimy, że nie mamy pieniędzy, to i tak nas wezmą, bo są stosunkowo życzliwymi ludźmi. Chociaż w Iranie, Turkmenistanie i krajach byłego Związku Radzieckiego, jak nie masz pieniędzy, to zdarza się, że ludzie zamykają drzwi i jadą dalej. Nie zna się idei autostopu w niektórych krajach w Afryce. Przykładowo w Senegalu zastosowaliśmy swoistą taktykę, bo łapaliśmy tylko dobre auta. Ludzie z Mercedesów klasy S znają angielski, choć faktem jest, że takie auta jeździły raz na godzinę, ale wiedzieliśmy, że jak będzie przejeżdżało, to na pewno nas weźmie. Rzeczywiście była to trafna taktyka, bo jeździliśmy za darmo po Senegalu. Jadąc stopem z Polski do Dakaru wydaliśmy za transport w przeliczeniu 21 zł. Czasem zdarzyło się, że płaciliśmy widząc, że człowiek, który nas zabrał jest niesamowicie biedny. Aż głupio było czegoś nie zostawić.
To ciekawe, bo opowiadasz, że jeździłeś stopem po Afryce, dla wielu ludzi jest to maksymalny hardcore. Afryka sama w sobie jest trudnym krajem do podróżowania, a już nie wspomnę o autostopie.
Powiem tak – jak zobaczyłem trasę Kazimierza Nowaka w książce Rowerem i piesze przez czarny ląd, to pomyślałem sobie, że chciałbym aby ktokolwiek zrobił w czasach obecnych, to co tamten człowiek zrobił w latach trzydziestych.
Jednak Kazimierz Nowak miał swój środek transportu…
[Śmiech] Ale zmagał się z brakiem infrastruktury.
Wracając do pytania, odwołam się do mojego ulubionego autora, czyli Ryszarda Kapuścińskiego i zapytam: w jakiej Afryce? Afryk jest przecież wiele, nie przekraczałem Afryki na południe od równika, więc nie wiem jak tam jest.
Ale przejechałeś praktycznie całą północną część.
To prawda, z wyjątkiem Algierii. Słyszałem, że w samej Algierii jest również dosyć łatwo, zbieram powoli informacje na temat tego kraju, ponieważ szykuję się do wyjazdu tam. Generalnie jest tak, że trzeba brać każdy kraj z osobna. Jeżeli mówimy o Maroku – super, fantastycznie. Z kolei w Saharze Zachodniej jest problem, ponieważ kręci się tam dużo policji, ludzie obawiają się brać obcokrajowców. Nam proponowano za 50 Euro przejechanie tego kraju, jednak mieliśmy szczęście, że trafiliśmy na trójkę Hiszpanów, którzy jechali do Burkina Faso i nas zabrali. Bardzo często głównymi szlakami afrykańskimi przejeżdżają turyści. Masz pewność, że jeżeli jest to w miarę główna droga, to w ciągu dnia przejadą tamtędy przynajmniej trzy europejskie auta. Są to ludzie, którzy zazwyczaj domyślają sie, że jesteśmy w ciężkiej sytuacji. Natomiast, co muszę podkreślić, nigdy nie staramy się doprowadzić, aby była to sytuacja tak skrajna, że nie mamy jedzenia czy picia. Z kolei w Senegalu jest ciężko o stopa z miejscowymi, ale z imigrantami z Francji jest zupełnie inaczej.
Ale to, o czym mówisz, zabija trochę wspomnianą wcześniej ideę stopa. Mówiłeś, że jest to sposób na poznawanie miejscowych ludzi i kultury, a jednak mówisz, że dużo łatwiej znaleźć stopa z europejczykami, turystami.
To nie jest do końca tak. Jest dużo trudniej znaleźć obcokrajowca, ale dużo łatwiej go zatrzymać. W Mauretanii, jadąc w jedną stronę byliśmy przekonani, że nigdy nie zatrzymują się mercedesy, natomiast jak wracaliśmy zatrzymywały się tylko te auta. Chociaż nie można generalizować żadnego kraju. Afryka jest ogromną mieszanką kulturową. Np. w Etiopii bardzo często ludzie pytają o pieniądze, jednak gdy im powiesz, że nie masz pieniędzy, to i tak cię zabiorą. Głównie jeździ się tam z czarnymi ludźmi, bo o turystę tam bardzo ciężko. Jeżeli już są, to wraz ze zorganizowaną wycieczką. Ale oczywiście bywają różne sytuacje.
Rozwiej albo potwierdź wątpliwości wielu ludzi. Czy autostop jest bezpieczny, zwłaszcza w Afryce?
Zdecydowanie więcej problemów miałem w Europie niż w Afryce i mam tu na myśli problemy z ludźmi. W Afryce północnej nie było problemów, bo ludzie są życzliwi, co widać od razu po ich twarzy, często są po prostu szczęśliwi, że mogą cię podwieźć. W Europie podwiezienie traktuje się jako przysługę. Zapominasz o tym po dziesięciu minutach. Afrykańczycy przez tydzień rozmawiają z rodziną o tym, że kogoś podwieźli.
Wynika to z pewnej egzotyki, że podwożą białego człowieka?
Do dzisiaj obecność białych jest jeszcze jednostkowa w niektórych częściach Afryki. A gdy spotykają białego człowieka zwłaszcza w jakiejś mocno zapadłej wiosce, gdzie dociera jeden samochód dziennie, to ludzie są szczęśliwy, że dojeżdża do nich ktoś z tzw. cywilizacji.
Wyobraź sobie w takim razie wioskę w Polsce, gdzieś na jakimś odludziu, z dala nawet od najmniejszego miasta. Przyjeżdża tam czarny człowiek autostopem. Myślisz, że ten człowiek mógłby czuć się tak samo, jak biały w Afryce, w takiej wiosce, o której wspominałeś? Dla Polaków też jest to w pewnym sensie egzotyka, oni być może widzieli czarnego człowieka w telewizji, ale zapewne nigdy nie stał przed ich oczami fizycznie.
Być może będzie to trochę kontrowersyjne, ale uważam, że jeżeli biały człowiek stoi w Afryce i zatrzymuje się czarnoskóry, to obie strony są szczęśliwe. Natomiast w Polsce, obie strony obawiałyby się, byłoby widać od razu strach w ich oczach. Tam od razu jest uśmiech. To są niestety różnice kulturowe, jest ogromny dystans do ludzi rasy czarnej w Polsce. Takiego dystansu nie ma do białych w Afryce. Jest zawsze ciekawość, po co ten człowiek tu przybył. W Polsce ludzie myślą, że lepiej dmuchać na zimne. Ale muszę przyznać, że poruszyłeś bardzo ciekawy temat. Zastanawiałem się kiedyś nad tym i odpowiem ci trochę inaczej. Jechałem swego czasu przez Polskę ze znajomym Francuzem i nie odzywałem się w ogóle ani słowa po polsku. Chciałem sprawdzić jak funkcjonuje stop w Polsce.
I słuchałeś, co mówią Polacy, gdy zabierają autostopowicza…
Słuchałem, co mówią po angielsku, ale w rzeczywistości to niczego nie słuchałem, bo Polacy nie znają języków. I jest to czasem przerażające.
Ale nie uwierzę, że nie zdarzyło Ci się słyszeć ciekawych dialogów po Polsku…
Słyszałem podnieconych Polaków rozmawiających przez telefon w stylu: Wiesz, kogo tu mam? Dwójkę Francuzów! I jest cudownie! Po czym nastawała cisza. To było bardzo ciekawe doświadczenie, warte nawet jakiejś socjologicznej oprawy. Polacy generalnie chcą chyba pokazać, że jesteśmy gościnnym narodem, więc ludzie zatrzymują się, pomimo że nie znają języków. Zresztą zazwyczaj i tak wydaje im się, że zatrzymują się, aby zabrać Polaków. A jak już słyszą angielski, to nagle są odrobinę skonfundowani, aczkolwiek i tak godzą się żeby zabrać tych ludzi.
Były kraje, w których obawiałeś się jeździć stopem?
Do tej pory przejechałem około 40 krajów autostopem i nie będę ukrywał, że faktycznie były takie miejsca. Zwłaszcza, gdy byłem w jakimś kraju po raz pierwszy. Niesamowicie bałem się łapać pierwszego stopa w Afryce, dokładniej w Libii. Jednak okazało się, że był to mój najdłuższy stop w życiu, dzięki niemu dostałem się do miejscowości docelowej, która oddalona była o 1200 kilometrów. W dodatku jechałem w ciekawej konfiguracji – z Libijczykiem i Japończykiem. Było bardzo śmiesznie, a dzięki temu od razu kolejne stopy były już znacznie spokojniejsze. Bałem się również w Portugalii, z tego względu, że mieliśmy wypadek jadąc stopem. Z kolei na Bałkanach zdarzało nam się zatrzymywać auta nocą i często bywało, że byli to dziwni ludzie. Za to najprzyjemniej jeździło się stopem Gruzji.
Dlatego, że każdy was częstował czaczą [miejscowy bimber – przyp. P.O.]?
Nie. [śmiech] Choć piliśmy Czaczę z zastępcą szefa Sztabu Generalnego Gruzji, z przewodniczącym całego okręgu Gori, które rok później zostało zbombardowane. Piliśmy również Czaczę z Polakami i było to niesamowita historia. Byłem w przeogromnym szoku podczas pierwszego stopa w Gruzji. Przed nami zatrzymała się toyota corolla na krakowskich rejestracjach, wysiadł z niej człowiek i mówi do nas po rosyjsku: „wsiadajcie rybiata” . Więc zdziwiony mówię do niego, że widzę polską rejestrację, więc chyba są z Polski, na co facet: „No to zapraszam”. Ładujemy swoje bety do środka, z tyłu siedzą trzy córki, z przodu żona, a w bagażniku leżą trzy krótkie pistolety (w bagażniku). Pan o imieniu Maciej mówi, że przyjeżdża do Gruzji od 12 lat i często przydaje się mieć broń na pokaz. I nagle zaczyna tłumaczyć, że zdecydowanie lepiej jest w Gruzji kupić chińską broń… Zdarza się, że w punktach kontrolnych, gdy policjanci widzą broń, a ma się na nią również pozwolenie, to uważają, że jest to ktoś ważny. Od razu ma się wolną drogę…
W Afryce też zdarzyło wam się złapać stopa na polskich rejestracjach…
To była bardzo dziwna sytuacja, tym bardziej , że jesteśmy z okolic Szczecina. Stoimy na Saharze Zachodniej, droga powrotna do Polski. Z kilku kilometrów widzimy, że ktoś jedzie, w dodatku ma zapalone światła, a jest środek dnia. W tamtych krajach nie jest to normalne. Kolega Jarek, z którym wtedy byłem, zaczął się śmiać, że to pewnie Polacy. Zatem czekamy. Wiemy, że za 8-10 minut to auto dojedzie do nas. Po kilku minutach wstaliśmy, auto niby hamuje, ale przejeżdża. Patrzymy na blachy i nie wierzymy. Z jednej strony PL, z drugiej strony ZS, czyli Szczecin. I nas nie wzięli! Po dwóch minutach łapiemy Marokańczyka i mówimy mu: „Jedź jak najszybciej, bo tam są nasi!”. Facet wciska gaz do dechy i przeganiamy Polaka. Zatrzymaliśmy się na rozstaju, wyciągnęliśmy polską flagę, którą zawsze wozimy na wszelki wypadek i zaczęliśmy mu machać przed szybą. Facet się zatrzymuje i jest w takim szoku, że jedyne, co z siebie wydusił to: Kurwa! Nie wierzę! Okazało się, że jeździ tą drogą od 15 lat, ponieważ dostarcza auta do Mauretanii i nigdy nie udało mu się spotkać tam Polaków…
Komentarze: 8
bluszcz 18 grudnia 2009 o 16:42
inspirujące… ;P
Odpowiedzbeltrami 22 grudnia 2009 o 12:43
Teraz już wiem, dlaczego tam ciężko było nam złapać stopa w Hiszpanii…
Odpowiedzlakretino 16 stycznia 2010 o 0:35
hehe, od teraz zawsze bede mial polska flage przy sobie :-)
OdpowiedzPaula 15 marca 2010 o 16:28
no ja w Polsce stalam juz nawet po kilka godzin. 15 minut to jets na prawde bardzo syzbko na stopa w polsce. choc akurat zawsze lepeij jezdzi mi sie na poludnie od wawy niz na polnoc. poza polska to ty;lko w czechach raz jechalam.
OdpowiedzMaciek Tumulec 18 marca 2010 o 20:50
Jutro wlasnie stajemy na drodze na poludnie od Warszawy, godz. 9.00 rano jedziemy do Albanii, gdyby ktos zapragnal nas wziac byloby milo ;) a te 15 min. to mysle, ze taki standarcik ale oczywiscie zdarza sie, ze nawet w Polsce swoje trzeba wystac :) kciuki do góry!
Odpowiedzsamsonelo 28 grudnia 2010 o 19:19
to sie nie da tak. nie da sie okreslic ktory kraj jest ok, a ktory nieok. w kazdym kraju sa ludzie uprzedzeni i ludzie otwarci a to na jakich trafimy nie powinno kształtować opinii i podawać jej dalej. ja osobiscie jezdzilam po Serbii i zero problemow, szybkie „stopy” :) o Hiszpanii czytalam, ze ciezko, od znajomych slyszalam, ze pestka :)
wszystkim zycze szybkiego łapania! hej!
OdpowiedzEuropcar Kraków 30 grudnia 2013 o 23:50
często jeździłem stopem kilka lat temu.
OdpowiedzUwagi Twoje co do niebezpieczeństw znam również, przejechane tysiące kilometrów, i w Polsce i w Europie, i w Stanach.
Jeśli chodzi o rozpoznawania ludzi: to się zawsze czuje, ja czułem, to nie tylko oczy, ale i coś wokół człowieka co go otacza,
w oczach nie ukryją,
ale i ciekawe jest to, ze emocjami normalnego człowieka można pokierować. gdy jest zdenerwowany, poprowadzić rozmowę w kierunku rodziny
kag 20 maja 2014 o 21:47
http://www.polska-azja.pl/2014/04/06/m-tumulec-oswiadczenie-w-sprawie-skopiowanych-fragmentow-w-historii-stosunkow-polsko-indyjskich-xvi-xxi-w/
Odpowiedz