(Fot. z archiwum redakcji)

9 marca w tragicznym wypadku w Gdyni zginął Kuba Fedorowicz. Kilka słów dla niego i o nim napisali przyjaciele, którzy poznali go w drodze i towarzyszyli mu także poza nią.

Nasza peronowa znajomość z Kubą zaczęła się od jego opowieści z Ameryki Południowej. On lubił opowiadać, my lubiliśmy czytać. Gdy wrócił ze swojej włóczęgi, udało nam się w końcu spotkać twarzą w twarz. Ze wspólnego gadania, nie tylko o podróżach, ze wspólnej zabawy, pozostał nam przed oczami obraz Kuby jako człowieka, który cieszy się życiem. Który wie, co to znaczy iść własną drogą.

Kuba, będzie nam Ciebie cholernie brakowało.

Redakcja

Siemasz Kuba, domyślam się, że nostalgiczny ton jest Ci nie w smak. My zobaczymy się prędzej czy później, więc napiszę kilka słów tym, którzy nie mieli okazji poznać Cię osobiście.

Kubę poznałem dość niedawno, w dosyć odludnym miejscu. Czy spędziliśmy w swoim towarzystwie wystarczającą ilość czasu? NIE. Gdybyście poznali człowieka, wiedzielibyście, że w przypadku tej znajomości nie jest to możliwe.

Wiecznie uśmiechnięty, energiczny facet w połączeniu z pracowitością i konsekwencją w działaniu, szedł krok po kroku do obranego celu. Dobry kompan, bystry człowiek. Przekonał mnie do podjęcia pewnych kroków, które w znaczący sposób wpłynęły na moje życie.

Dzięki stary, wiesz, że wylewność nie jest moją mocną stroną. W kontakcie.

(Fot. Wojciech Małecki)

Piotr Horzela

 

Czasami w życiu człowieka pojawia się niespodziewanie inny człowiek, który pasuje jak puzzel w układance, tak po prostu, na sto procent. W którym nic nie drażni, u którego niczego, żadnej najmniejszej cechy nie ma się ochoty zmienić.

Stopniowo, krok po kroku, niepostrzeżenie, taki Ktoś staje się coraz ważniejszy. W pewnym momencie trudno nawet wyobrazić sobie, że mogłoby Go nie być.

Nie jesteśmy w stanie wyobrazić sobie, że nie ma Kuby. W Ameryce Południowej, w Polsce, w życiu…

Marta Owczarek i Bartek Skowroński

 

Gdy spotkamy się ponownie, będziesz miał dom z kominkiem w najwspanialszej boskiej dolinie. Zabierzesz mnie na trek na najwyższą chmurę. Pokażesz wszystkie swoje ulubione ławki i murki. Zapoznasz mnie z najbardziej wykręconymi ziomami z okolicy.

Będą nas znali w pobliskich barach i lokalach. Pożeglujemy razem po najwyższych jeziorach tej odległej krainy. Będziemy ostro jeździć po bandzie, tańczyć na stołach i łamać zakazy. Będziemy mieli całą wieczność, by śmiać się, palić ogniska, milczeć.

Szymon Kochański

Msza odbędzie się w piątek 16 marca 2012 o godz. 14 w kościele św. Wawrzyńca w Warszawie na Woli, pogrzeb na Cmentarzu Wolskim Prawosławnym (jego katolickiej części).

Myślę, że mój brat bardziej niż z kwiatka ucieszyłby się z Waszej niewielkiej wpłaty na dowolną fundację pomagającą dzieciom SPEŁNIAĆ MARZENIA – napisała siostra Kuby.

Komentarze: 2

Kasia Kiel 15 marca 2012 o 10:10

przykra wiadomość…

Odpowiedz

Mariusz 15 marca 2012 o 12:57

echhhh, nie tak miało być…

wciąż przed oczami stoją mi obrazy z Argentyny, ręcznie robione skręty na hostelowym patio, rozmowy do późna, beka śmiechu jak opowiadaliśmy sobie o tym co nas spotkało po Drodze.
Groundation z inernetu i opowieści o koszernej zastawie w plecaku…

I ta cholerna ścianka, na którą miałem się wybrać by się spotkać i pogadać…

nie tak miało być…

Odpowiedz