Rzadko się zdarza, żeby nieudane wejście na szczyt narobiło tyle dobrego. Był rok 1993, gdy Greg Mortenson, amerykański alpinista, błądząc wycieńczony po lodowcu Baltoro w drodze powrotnej z K2, myślał, że to jego ostatnie chwile. Nie sądził wtedy, że trafi przez przypadek do nieistniejącej jeszcze na mapie wioski Korphe, a spotkanie z jej mieszkańcami wpłynie na losy niejednego dziecka w Pakistanie.

Wioska Korphe to ostatnie zamieszkałe tereny tuż przed największym skupiskiem ośmiotysięczników na Ziemi. To miejsce, w którym cukier jest rzadkim rarytasem, a 1 dolar dziennie za opłatę nauczyciela dla dzieci w wiosce to coś nieosiągalnego. Miejsce odebrane Kaszmirowi przez pundżabski rząd Pakistanu i zostawione później w zapomnieniu. Właśnie tam Greg kładzie się spać nie wiedząc jeszcze, że po 3 wypitej filiżance herbaty stał się członkiem rodziny.

I kiedy zaprowadzony przez nurmadhara wioski do „szkoły” ze ściśniętym sercem patrzy jak kilkadziesiąt dzieci z zapałem pisze patykami po oszronionej ziemi, postanawia wybudować dla nich prawdziwą szkołę. Zaczyna od rezygnacji z własnego mieszkania, śpi w samochodzie i wysyła setki listów, a kończy na sukcesie o niespodziewanych rozmiarach, który trwa do dzisiaj – zbudowane przez Mortensona szkoły wyedukowały już tysiące dzieci, nie tylko w Pakistanie.

Three cups of Tea to szereg prawdziwych wydarzeń i zaskakującego splotu losów ludzkich, które tworzą historię o poświęceniu, tolerancji, osiąganiu rzeczy wielkich małymi krokami z niespodziewanym rezultatem. Ta opowieść przywraca wiarę w sens oddolnych działań w krajach odległych, ogarniętych konfliktami, spisanych na straty i owianych niechlubnymi legendami. To także żywy dowód na siłę ludzkiej woli.

Trudno znaleźć słowa na opisanie fenomenu sukcesu tego zwykłego faceta z Ameryki. Napotkani przez niego ludzie z jakże różnego kręgu kulturowego, zmieniają swoje losy i poglądy pod wpływem nie słów, a działań Grega. Przewodnik, który prowadził go na K2 przez wszystkie następne lata będzie jego prawą ręką i pomocą. Napotkany taksówkarz sprzedaje swój samochód po to, żeby stać się jednym z budowniczych szkoły. Gregowi jakimś cudem udaje się przekonać zakorzenionych w konserwatywnych poglądach mieszkańców muzułmańskich wiosek, że największą przyszłością jest edukacja dziewcząt. Do współpracy, ale też z prośbami o wybudowanie dla nich szkół, ściągają ludzie z różnych części Pakistanu, w tym i członkowie najbardziej wojujących sekt islamu czy społeczności uznawanych za groźne i barbarzyńskie. Wśród nich znajdą się także Talibowie..

Książka jest szczególnie wartościowa pod względem społeczno – politycznym. Pakistan – kolebka Talibów, miejsce, o którym wszyscy chcą zapomnieć, a już na pewno niewielu myśli o udzieleniu pomocy. To właśnie tam Greg spędza w towarzystwie muzułmanów okres zamachu na World Trade Center i nie przerywa swoich działań pomimo ataków świata zachodniego. Jak nietrudno zauważyć w źródłach medialnych i reakcjach społeczeństw, czasem łatwo pomylić terrorystę ze zwykłym mieszkańcem wsi muzułmańskiej. Ta książka pomaga zobaczyć świat z perspektywy tej drugiej, o wiele liczniejszej grupy. I nie czytałam nigdzie o właściwszej formie walki z terroryzmem niż budowa neutralnych światopoglądowo szkół w kraju, w którym bieda stawia dzieci u wrót edukacji talibskiej, gdyż często jest to jedyny sposób na przeżycie i jedyna alternatywa. Tymczasem my czytamy o spełnionych marzeniach młodych dziewcząt pakistańskich, które kończąc jedną ze szkół wybudowanych przez Grega, właśnie wybierają się na medycynę.

Absolutnie poruszająca, przywracająca wiarę w ludzi i zachęcająca do działania książka. Gorąco polecam.

Jeżeli ktoś chce się dowiedzieć więcej o obecnych działaniach Grega Mortensona, odsyłam do strony: http://www.ikat.org/

Dominika Lis

Obserwatorka zjawisk społecznych, psycholog, prawnik. Z ciągotami do fotografii, podróży i muzyki. Lubi być w akcji, ale z radością też leży i nic nie robi.