I decide in my time how I want and what I want
Independent I was born, independent I decided
I don’t walk behind you, I walk alongside here
Anita Tijoux, Atnipatriaca

Dlaczego dwie kobiety podróżujące razem, są postrzegane w Ameryce Południowej jako kobiety podróżujące samotnie? To pytanie od wielu dni jest na ustach mieszkańców Ameryki Południowej, którzy próbują zrozumieć, dlaczego doszło do morderstwa dwóch młodych kobiet z Argentyny w Ekwadorze.

Opinię w tej sprawie kształtują media, krytycznie oceniające już sam fakt podróży kobiet. Dziennikarka Mariana Sidoti na swoim profilu na portalu Facebook dopytuje:

Dwie pełnoletnie kobiety, podróżujące razem. Czego brakowało? Były dwie, ale skoro urodziły się kobietami, bycie we dwie nie wystarczyło. By nie być samymi czegoś im brakowało… Domyślcie się czego.

Trzy lata temu, przez dziesięć miesięcy, podróżowałam wraz z przyjaciółką autostopem po Ameryce Południowej. Nie czułyśmy, że jesteśmy same, na pewno. Raczej też niczego nam nie brakowało. Po prostu czułyśmy się jak dwie kobiety o zupełnie odmiennych charakterach i oczekiwaniach we wspólnej podróży. Może czasem tylko miałyśmy się nawzajem dość i brakowało nam odrobiny samotności.

Pamiętam jak wsiadłyśmy do pikapa, gdzieś na którejś z dróg w północnej Argentynie. O takich chwilach marzyłam, będąc jeszcze w Europie. Silny wiatr, palące słońce i poczucie wolności. Dookoła argentyńska pampa. Niezwykle intensywna zieleń, ciągnące się kilometrami pastwiska i leniwie poruszające się po nich bydło. To taka chwila w której czujesz, że świat jest „twój”. Myślę, że wielu ludzi właśnie dla takich odczuć kocha podróżować, zwłaszcza autostopem. Miejsca, których nie planowało się odwiedzić, różnorodność historii przypadkowo napotkanych ludzi. To, że każdy dzień stawia nowe wyzwania i staje się przed wieloma niecodziennymi sytuacjami powoduje, że można czuć się naprawdę szczęśliwym. Przez te parę chwil, dni, miesięcy można nieść w sobie niesamowitą energię i głębokie poczucie, że w życiu naprawdę wszystko jest możliwe i wiele zależy od samego siebie i że bez względu na płeć, pieniądze, na to czy pijesz alkohol, czy lubisz tańczyć, masz prawo do szacunku i realizowania swoich ambicji.

Z tej podróży poza wieloma wspaniałymi wspomnieniami przywiozłam też blizny. Kilka śladów na rękach. Głównie to pozostałości po szarpaninach z miejscowymi. Jedna po próbie kradzieży w Montevideo. Ta największa jest po sytuacji, w której nie udało się słownie wytłumaczyć mężczyźnie granicy, którą bez względu na wszystko chciał przekroczyć. A przecież była to granica mojego komfortu, bezpieczeństwa i wolności. Te doświadczenia były dla mnie istotne o tyle, że uwierzyłam, że mogę się przeciwstawić. Że także ja mogę przekroczyć swoje własne granice agresji, w momencie, gdy potrzebuję tego do samoobrony. W kilku innych sytuacjach dochodziło do słownych utarczek. Obrażano mnie, bo jestem kobietą, blondynką, Europejką. To, że dochodziło do takich starć, a moim towarzyszem była kobieta, bynajmniej nie oznaczało że byłam w tej podróży sama.

Jestem w Ameryce Południowej po raz kolejny. Tym razem podróżuję bez nikogo. Jestem tutaj, bo te wszystkie negatywne sytuacje nie są warte rezygnacji ze swoich celów i marzeń. Ameryka Południowa to świat bardzo bogaty kulturowo. Nie zaprzeczam, że równie skomplikowany, ale to świat warty poznania. Przyjechałam do Paragwaju na badania naukowe, ale w swoim zwyczaju bardziej jako Mochilera. Z plecakiem, autostopem, niewielkim budżetem. Wielokrotnie mówiono mi: jesteś odważna, to niebezpieczne. Wtedy zwykłam odpowiadać: tyle w tym odwagi, ile głupoty.

Teraz już bym takich słów nie użyła. To nie jest głupia czy nierozważna decyzja. To decyzja, którą podjęłam świadoma zagrożeń, świadomie wybierając sposób w jaki podróżuję. Wiem do jakiego punktu w życiu chcę dojść, co chcę robić i na co nie chcę pozwolić. Nie chcę pozwolić by strach paraliżował mnie, czy kogokolwiek innego i pozostawiał w świecie niespełnionych marzeń. Wymaga to pracy, zaangażowania i nie pozostawiania obojętnym. Dążenie do zmiany jest dokładnie po przeciwległej stronie od obojętności i obwiniania ofiar za zbrodnie na nich dokonanych.

Truth, truth, my truth
I don’t want your authority
I only want to walk with dignity
And win my liberty
Anita Tijoux, Mi Verdad

Marina i Maria, dwie Argentynki z Mendozy, które w brutalny sposób zabito w miejscowości Montanita w Ekwadorze, prawdopodobnie by się ze mną zgodziły. Brutalność, agresja, śmierć mogą nas spotkać wszędzie. Za rogiem naszego domu, w naszej własnej kulturze, w której czujemy się swobodnie i bezpiecznie. Nie tylko, jak na ogół myślimy, wówczas, gdy podróżujemy do światów innych, mniej zrozumiałych. To oczywiste. To co się stało Marinie i Marii miało miejsce w Ameryce Południowej, w świecie macho. W tym co się stało, nie chodziło tylko o brak szczęścia, bycie w nieodpowiednim miejscu, w nieodpowiednim czasie. Ta sytuacja była i jest osadzona kulturowo, jest pewnym konstruktem, nad którym nie można przejść obojętnie.

Wczoraj mnie zabili. Nie pozwoliłam by mnie dotykali i zostałam uderzona kijem w czaszkę. Zostałam pchnięta nożem i krwawiącą pozostawiono mnie na śmierć.

Tak zaczyna się tekst opublikowany przez Guadalupe Acoste, studentkę komunikacji społecznej w Asuncion (Paragwaj). Jest on jej reakcją na morderstwo Marii i Mariny. Guadalupe napisała go w pierwszej osobie, z perspektywy ofiary. Na samym portalu Facebook, jej słowa były udostępnione przez ponad siedemset tysięcy osób.

Bez wątpliwości można powiedzieć, że wydarzenie to podwójnie wstrząsnęło opinią publiczną w Ameryce Południowej. Powróciło falą solidarności wyrażanej na portalach społecznościowych i rozpoczęło na nowo dyskusję o przemocy wobec kobiet i kobietobójstwie.

Pomimo zmian zachodzących w społeczeństwach, skala przemocy wobec kobiet oraz ich wciąż dość trudna sytuacja w Ameryce Łacińskiej są związane między innymi z tak zwaną ideologią machismo. Jest ona definiowana jako postawa agresywna, konfrontacyjna i aktywna, jak również jako siła fizyczna i potencja seksualna mężczyzny. Macho dąży do pokazania swojej odwagi i władzy nie tylko nad kobietami, ale również nad mężczyznami.

Trudno negować wpływ tego wzorca męskości, zarówno w niższych jak i wyższych warstwach społecznych. Jednak poza samymi zbrodniami, to co w oczywisty sposób przeraża, to ciche przyzwolenie społeczne na obniżanie roli kobiety i znaczenia kobiecości.

Patrząc na reakcję działaczek, feministek i po prostu społeczeństwa w Argentynie, Ekwadorze, Paragwaju i innych państwach, równie mocno jak samo zabójstwo, wstrząsnęła nimi reakcja mediów. Te zajęły się analizą tego, czy Maria i Mariana oby na pewno: nie podjęły złej decyzji decydując się na taką podróży, nie były pod wpływem alkoholu, narkotyków, czy może lubiły bawić się w klubach. Reakcje te insynuowały, że „coś było nie tak” z ofiarami.

Gorsze niż śmierć było upokorzenie, które przyszło później. Od chwili gdy odnaleźli moje ciało, nikt nie interesował się gdzie jest ten skurwysyn, który zabrał mi marzenia, nadzieje i życie. Zaczęli mnie pytać… Jakie ubrania miałaś? Dlaczego podróżowałaś sama? Jak kobieta może podróżować bez towarzystwa?

 

 

Working hard but with pride,
Here we share, what’s mine is yours.
These people can’t be drawn with big waves.
And if it collapsed I’ll rebuilt it
Calle 13, Latinoamerica

Wczoraj siedziałam przy stole z rodziną, z którą szczęśliwie na chwilę zamieszkałam. Jedliśmy kolację, rozmawialiśmy. Z przyjemnością patrzyłam jak są ze sobą blisko, jacy są razem silni. Jak wartości rodzinne pełnią ważną rolę w ich życiu, a przy tym zachowują pełne równouprawnienie. Kobiety w tej rodzinie są zdecydowane, są działaczkami społecznymi podobnie jak mężczyźni, którzy są zarazem delikatni i opiekuńczy. Wszyscy dzielą swój czas pomiędzy rodzinę i pracę w sektorze społecznym. Z wyjątkiem Joakina, ale on ma dopiero trzy lata. W ich życiu wartości typowo południowoamerykańskie i tradycyjne, mieszają się z poglądami absolutnie rewolucyjnymi, podpowiadającymi, że zmiany są konieczne. Rewolucyjnymi zwłaszcza tutaj w Paragwaju, kraju ogarniętym swojego rodzaju apatią społeczną.

Była dziewiąta wieczorem. Chciałam wyjść z domu biegać, ale odradzono mi. Dyskutowaliśmy o niebezpieczeństwach, które czyhają kilkadziesiąt metrów dalej. O bandytach na motorach, kradzieżach, strzelaninach jako inicjacjach gangsterskich, przemocy seksualnej. Koniec końców zdecydowałam, że zostanę w domu. Sama nie wiem, czy po to, aby być z nimi, czy przez strach i nutę niepewności, na które nie chce się przecież godzić.

Chciałabym żebyśmy my, kobiety, przestały się bać, zwłaszcza upokorzenia. Zmiana sytuacji kobiet jest realna pod warunkiem, że zarówno opinia publiczna, jak i władze i środki masowego przekazu będą miały do ofiar odpowiedni stosunek. Myślę, że jest to możliwe za sprawą ludzi takich jak „moja” paragwajska rodzina i takich ludzi jak my, którzy nie będą pozostawali obojętni w takich sytuacjach.

* * *

22 lutego 2016 roku, dwie młode Argentynki podróżujące po Ameryce Południowej zaginęły w Ekwadorze. 28 lutego odnaleziono ich ciała. Marina Menegazzo, 21 lat, i Maria Jose Coni, 22 lata, obie z Mendozy, zostały znalezione martwe na plaży niedaleko nadmorskiego miasteczka Montanita w Ekwadorze. Ich ciała były zawinięte w plastikowe worki. Obie kobiety miały obrażenia głowy i ciała.

Po ich śmierci w wielu państwach Ameryki Południowej rozpoczęła się szeroka dyskusja oraz spekulacje dotyczące przyczyn zbrodni. Wielu ludzi okazywało gesty solidarności nie tylko ze względu na samą tragedię, ale również ze względu na reakcję mediów publicznych.

Dlatego też ja, jako kobieta, która trzy lata temu odbyłam dziesięciomiesięczną podróż autostopem przez Amerykę Południową wraz z przyjaciółką, piszę ten tekst z Paragwaju, gdyż wobec historii Mariny i Marii, oraz dyskusji społecznej jaką wywołała ich śmierć, nie mogłam przejść bez słowa.

* * *

W tekście zostały wykorzystane utwory zespołu Calle 13 i Anity Tijoux.

Calle 13, to zespół z Puerto Rico łączący gatunki rock i rap. Tworzy utwory w dużej mierze będące komentarzami społecznymi kultury i polityki w Ameryce Łacińskiej.

Anita Tijoux (Ana Maria Merino Tijoux) jest chilijską piosenkarką, autorką tekstów i kompozytorką. Głównie tworzy utwory hip-hopowe. Jej twórczość jest zaangażowana społecznie, porusza tematykę praw kobiet, praw dzieci oraz zajmuje głos w sprawach bieżących zarówno w Chile, jak i na świecie.

Gabriela Gałecka

Podróżniczka i studentka socjologii na Uniwersytecie Gdańskim. Pasjonatka obu form studiowania świata. Obecnie przebywa w Paragwaju i prowadzi badania dotyczące tamtejszej Polonii.