Na początek, z sześciomiesięczna Hanią, objechali Morze Czarne. Gdy do Rodziny bez Granic dołączyła Mila, postanowili przekroczyć kilka kolejnych punktów granicznych. O nowej podróży z Meksyku do Panamy rozmawiamy z Anną Alboth.

Rodzina bez granic, czyli Anna, Thomas, Hanna i Mila Alboth

Mila, Hania, Anna i Thomas nad Morzem Karaibskim. Nową przygodę czas zacząć. (Fot. Thomas Alboth)

Mała podróżniczka Hania Alboth

Nowa podróż to nowi znajomi. Hania, jak widać, nie ma najmniejszych trudności z nawiązywaniem przyjaźni. (Fot. Anna Alboth)

– Zrobiliście rundkę wokół Morza Czarnego, później pojawiła się Mila i plany podróży do Ameryki Środkowej… Dlaczego tam?

– Mnie się zawsze marzyła Ameryka Łacińska, nawet bardziej południe niż środek. Jak byłam mała nawet mówiłam, że wyjdę za mąż dopiero za tego, który mnie zabierze do Peru. No więc siedzieliśmy sobie już z małą Milą nad mapą Ameryki Południowej, ale nie mogliśmy się zdecydować. Każdy kraj jak kontynent, w każdym można by spędzić te pół roku. A rundka wokoło Morza Czarnego podobała nam się dlatego, że była taką skończoną całością. I tak jakoś podobnie, trasa od Meksyku do Panamy, wydała nam się kolejną skończoną całością. Więc postanowiliśmy ją pokonać.

– Jakie zdanie miała Hania na temat kolejnej wielkiej zmiany w życiu? Nigdzie długo nie zagrzała miejsca.

– Szybko nauczyła się mówić Gwatemala. A tak na serio: rozmawialiśmy z nią dużo o poprzedniej podroży i przygodach, zachęcaliśmy do kolejnych spotkań ze zwierzętami i ludźmi. Na swój sposób cieszyła się na długi lot, za każdym razem jak widziała nad głowa samolot, tłumaczyła małej Mili, że już niedługo „mama, tata, Hanna i Mila, daleko daleko frrrrrrr”. Chyba nie bardzo rozumiała pożegnania z dzieciakami z przedszkola, ale dostała od nich w prezencie album ze zdjęciami (żeby ich nie zapomniała) i książkę ze słowami piosenek (żebyśmy my nie zapomnieli). U nas zawsze dużo się dzieje, dla niej to normalka.

Mila Alboth - mała podróżniczka

Mila to niewątpliwie jedna z najmłodszych podróżniczek. Tu podczas smacznego snu, gdzieś w Meksyku. (Fot. Anna Alboth)

– Pierwsze zaskoczenie w podroży z Meksyku do Panamy to…

– Hani? Że małpki nie jedzą bananów. A nasze – że ptaki śpiewały, jak autoalarmy w Warszawie ;)

– Jak sobie radzisz z dwoma pociechami w podroży? Przedtem Thomas prowadził, a Ty zajmowałaś się Hanią… Kto teraz się zajmuje Milą? Rozdwoiłaś się?

– Hahah, oj tak, dokładnie tak. Z Hanią trochę łatwiej – bo się umie już sama sobą zająć, no i pomaga w zajmowaniu się Milą. Natomiast z Milą trochę trudniej – bo jest jednak ciut mniejszą podróżniczką niż siostra. I w samochodzie, i tak w ogóle. Na przykład, w przeciwieństwie do Hani, nie daje się obcym brać na ręce. Hanię czasem traciliśmy na godzinę, bo bawiła się z kucharkami w barze, natomiast Mila jest z nami bez przerwy.

No i generalnie trzeba przyznać, że jest jednak trochę trudniej: dziewczynki mają inny rytm i inne potrzeby, trochę mniej mamy rąk na robienie notatek i zdjęć. Za to jest dodatkowy ubaw z Hanią, która podczas pierwszej podroży wokół Morza Czarnego jeszcze nie mówiła, a teraz gada jak szalona, i po polsku, i po niemiecku, i rozumie wszystko po angielsku, i wrzuca do tego hiszpański. No i na więcej pytań trzeba dziecku odpowiadać. Ale to tylko motywuje do tego, żeby więcej się dowiedzieć: czy to o małpkach, czy o Majach, czy to o pogodzie.

Losy Rodziny bez Granic na bieżąco możecie śledzić na The Family Without Borders. Polecamy!

Jagoda Pietrzak

Lubi ciekawe historie i zmieniający się krajobraz. Od pewnego czasu próbuje wrócić z Bliskiego Wschodu. Robi mapy i Peron4.

Komentarze: (1)

dorota 21 stycznia 2012 o 0:03

Fantastyczne!!! Myślę, że powinna to przeczytać każda matka w Polsce, żeby wiedzieć, że posiadanie dzieci nie równa się smycz …

Odpowiedz