Sezon wakacyjny zakończył się na dobre (przynajmniej u nas w Europie) i jak to się mówi „Winter is Coming”. Właśnie z okazji zakończenia lata i rozpoczęcia go w innym rejonie świata, chcę przedstawić kilka plaż, na których byłem podczas swoich podróży.

Czytelnicy, którzy spodziewają się pięknych fotografii z dużą domieszką photoshopa się zawiodą. Zawiodą się także ci, dla których „wyprawy” polegają na kupieniu oferty last minute w październiku i poleceniu na bogato do Egiptu, którego w tym artykule też nie będzie. Do Egiptu może się wybiorę gdy będę miał 70 lat, będę po trzecim rozwodzie i to jeszcze jak rząd nie podniesie wieku emerytalnego. Wracając do mojego artykułu – na pierwszy ogień lecą współorganizatorzy Euro 2012 czyli Ukraina. Zapraszam.

Kobiety opalające się na Krymie

Uroki plażowania na Ukrainie. (Fot. Paweł Szpala)

Plaża nr 1 – Krym

Podczas mojej podróży klasą plackarta po Ukrainie, w końcowym etapie wylądowałem na Krymie, zawieszony gdzieś między Jałtą, a Sudakie, pragnący wakacyjnych kąpieli. Niestety muszę napisać, że w Opolu mamy dłuższe wały przeciwpowodziowe niż plaże w Sudaku, a Jałta i jej oficjalna plaża o wielkości 10 na 20 metrów zasługuje na reprymendę słowną. Więc oficjalnie Jałta na odpoczynek i ładowanie baterii całkowicie odpada. Plusem Jałty są nocne darmowe pokazy dziewczyn chodzących po deptaku w stylu Victoria’s Secret.

Sudak za bardzo nie różni się od Jałty, plaże ma dłuższą i tak samo kamienistą. Od czasu do czasu przejdzie się obok Was Ukrainiec z megafonem i spróbuje pobrać czynsz za leżenie na niewygodnych kamykach, które są jego własnością. Sama woda nie wygląda za ciekawie bo pełna jest zdechłych meduz, które wraz z petami papierosów zalegają na brzegu. Najwidoczniej meduzy nie mogą tyle palić. Lecz jeśli udamy się w bardziej odludne miejsca możemy znaleźć magiczne zatoczki z turkusową wodą, które dadzą nam chociaż namiastkę obrazka, jakimi karmią w katalogach biur podróży.

W Sudaku radzę uważać na mafię ręcznikową – są to turyści, którzy rozkładają ręcznik w najlepszym miejscu na plaży i kładą na nim kamienie żeby im go nigdzie nie wywiało. Najlepszym sposobem na pozbycie się takich cwaniaków jest przesuniecie tych ręczników by wprowadzić ich w całkowitą konsternację, a jak znajdzie się twardziel, który będzie do Was mówił coś w stylu „Haraszo, poszedł won, to jest moje miejsce” to należy mu odpowiedzieć coś w stylu „bardzo lubię zimne piwo i szaszłyka z pieczarkami”. Drugi raz napastnikowi nie trzeba będzie powtarzać, da sobie spokój i pójdzie znaleźć nowe miejsce.

Plusem plażowania na Krymie jest też względnie tani nocleg oraz życie, jeśli stołujecie się w tanich, rodzinnych knajpkach. Rekompensatą za skąpą plażę są równie skąpe kostiumy kąpielowe, które noszą piękne Ukrainki. Polecam.

Plaża nr 2 – Brighton

Plaża numer dwa mieści się w Brighton, które położone jest w południowo-wschodniej części Wielkiej Brytanii. Swoją przygodę zacząłem tam w 2004 roku, gdy po maturze wyjechałem za pracą, mając w kieszeni jedynie garść funcików. Mieszkałem w Brighton dwa lata, potem wróciłem do Polski i rozpocząłem edukację na studiach magisterskich, która trwa po dzień dzisiejszy a ja jakoś nie czuję się mądrzejszy.

Wracając do moich plaż – napiszę tylko, że ta w Brighton jest rewelacyjna, tak jak i samo miasto oraz jego okolica. Pewnie każdy ma swoją ulubioną miejscówkę w UK, którą dobrze wspomina lub wybiera się tam co weekend, miesiąc czy rok. Dla mnie jest to Brighton, którego woda przy słonecznym dniu może oczarować nawet najwybredniejszego fana kąpieli.

Do tego wszystko to, co dzieje się na tej plaży – setki ludzi, którzy biegają wzdłuż deptaka, grają w kosza, siatkę oraz inne sporty na świeżym powietrzu. Ludzie, którzy siedzą i piją alkohol przy zachodzie słońca, a w powietrzu unosi się muzyka z głośników, a to wszystko przy Brighton Pier i jego wesołym miasteczku, które jest niesamowicie oświetlone.

Plaża w Brighton

Brighton Pier w UK. (Fot. Paweł Szpala)

Do tego plaża, jak i całe miasto, przez cały rok imprezuje. Za „moich czasów” odbyło się tam 25-lecie filmu Szczęki – rozstawiono wielki telebim i każdy mieszkaniec lub przyjezdny mógł sobie zobaczyć go za darmo. W chwili, w której tuż przed atakiem krwiożerczego rekina bohaterowie zaczynają śpiewać piosenkę Show me the way to go Home, akompaniowało im parę tysięcy gardeł. I mimo, że widziałem ten film wcześniej to w ostatniej scenie krzyczałem „uważaj , rekin za tobą, strzelaj!” tak samo jak tysiące innych ludzi. Tą chwilę na pewno zapamiętam do końca życia.

Do miasta mogę jeszcze dorzucić klimatyczne kluby na nocne eskapady, małe uliczki z jeszcze mniejszymi sklepikami, które ciągną się przez kilometr, a nawet i więcej. Więc jeśli ponownie miałbym zagościć w Anglii to tylko w Brighton. Jak tam będziecie lub planujecie być to koniecznie zobaczcie też Seven Sisters oraz Devils Dyke.

Plaża nr 3 – Zlatni Rat

Numerem trzy jest sławna na cały świat plaża Zlatni Rat, która mieści się na wyspie Brać w mieście Bol na Chorwacji. Podczas pełni sezonu turyści, nie tylko z Polski ale i większej części Europy, zmierzają niczym islamscy pielgrzymi do Mekki. Trafiłem na nią podczas mojej spontanicznej podróży po Bałkanach i raczej nie miałem czasu odpowiednio przygotować się do odwiedzin miejscowości, które chciałem zobaczyć. Było po prostu „Ej, stary dawaj, tankujemy do pełna i jedziemy sobie pojeździć po Bałkanach”.

Jak to bywa w moich podróżach, było mnóstwo przygód i pełno nowych ludzi, którzy nie zawsze byli do nas przyjaźnie nastawieni, a sam finał podróży miał miejsce w Sarajewie, gdzie ktoś wybił nam szybę w samochodzie i ukradł radio za 50 zł oraz mp3 sprzed dziesięciu lat, na której były jeszcze niepokasowane przez poprzednią właścicielkę hity Krzysztofa Krawczyka.

Wracając do plaży. Parę lat temu została ona wybrana plażą numer jeden w Europie. Przeczytałem o tym, siedząc w jednej z kawiarenek internetowych w Splicie. Ze Splitu również odpływają promy na wyspę Brać. Gdy się o tym dowiedziałem, od razu pobiegłem kupić bilet. Parę godzin później siedziałem już na wyspie i rozkładałem z Dawidem namiot. Nie było najmniejszego problemu aby znaleźć jakikolwiek nocleg, ceny były w miarę przyzwoite, a nasz Guesthouse miał dobrze wyposażoną kuchnię, w której można było zrobić tani i dobry posiłek.

Miasteczko Bol podczas dnia wygląda niesamowicie, mieści się w nim dużo knajpek o charakterystycznej architekturze Chorwacji, wspaniały deptak, który w cieniu drzew prowadzi dokładnie do Złotego Rogu. Ścieżka na plażę jest przemyślana i przy samym zejściu są wykarczowane drzewa – punkty widokowe, w których można zrobić ładne zdjęcia.

Sama plaża jest kamienista, więc jeśli oglądaliście zdjęcia z lotu ptaka to grubo się zdziwicie sądząc, że to piasek. Jeśli chodzi o wodę – jest mistrzowska, pierwsza liga. Sam kolor zachęca człowieka do wejścia i popływania. Jest tak, jakbyś leżał na plaży, a sam kolor wody Cię uwodził, nie tylko do zanurzenia się w niej, ale i do wypicia.

Trzeba tu też wspomnieć o ludziach, którzy na Bol docierają. Sądzę, że zaludnienie plaży jest uzależnione od sezonu. Byłem tam na początku lipca i bardzo mnie śmieszyło, gdy z innych wysp płynęły statki wypełnione polskimi rodzinami, które cumując w porcie Bol wyskakiwały z nich dziko i darły się na całe gardło „pamiątki, pamiątki, pamiątki”. Kupowali pocztówki, potem do monopolowego i hop na plażę.

O godzinie 16-17 na plaży nikogo już prawie nie było, bo statki wracały w stronę domu. Życie nocne kulało. Do tej pory pamiętam jak bawiłem się na jednej z ulicznych imprez z jedną z tańczących obok dziewczyn, która była na wakacjach z całą rodziną. I raczej jej ojcu nie spodobało się gdy podczas tańca złapałem ją za biodra, ponieważ zaczął sunąć w moją stronę niczym zabójcza fala tsunami. Na szczęście wszystko dobrze się skończyło.

Wniosek jest taki, że Zlaty Rat bardziej nadaje się dla zakochanych par lub całych rodzin, które jadą na zasłużone wakacje. Dodam jeszcze tylko, że przy plaży pływa mnóstwo kitesurferów, którzy jak złapią wiatr, robią w powietrzu niesamowite rzeczy.

Paweł Szpala

Człowiek Przygoda z 7-letnim stażem wypraw. Aktualnie wrócił do kraju i pracuje w ministerstwie wolnego czasu. Więcej na www.travelerlife.wordpress.com.

Komentarze: 5

magda 6 listopada 2012 o 20:52

plaża w Durbanie :-)

Odpowiedz

Emilia 6 listopada 2012 o 22:38

Wyspy Zielonego Przylądka!!! Do wyboru, do koloru: Wyspa Santiago – Praia Baixo, Sao Fransisco, Mangi, Pedra Badejo, Tarrafal; Wyspa Maio, Wyspa Sal, Wyspa Boa Vista – każda z nich to (niemalże) jedna, wielka, boska plaża, Wyspa Sao Vicente – Baia das Gatas.. itd. :)

Odpowiedz

Anti 19 lutego 2013 o 12:20

Zdecydowanie wygrywa Złoty róg, chociaż chętnie wybrał bym się tam, gdzie zostało zrobione to zdjęcie z panią z Ukrainy :D

Odpowiedz

Paweł 19 lutego 2013 o 14:24

A ta Pani to w Sudaku była :)

Odpowiedz

interameryka 28 marca 2013 o 23:39

A może Floryda?
Z doświadczenia mogę polecić w ciemno Key West (a jakże mogłoby być inaczej)
pozdrawiam
!

Odpowiedz

Kliknij tutaj, aby anulować odpowiadanie.