Brazylia z wysokości siodełka
Kiedy po kilkunastogodzinnej podróży samolotem dotarliśmy do Salvadoru dochodziła godzina 16.40. Powietrze było gorące i wilgotne, a zanim zdążyliśmy załatwić wszystkie formalności paszportowe oraz rozpakować i złożyć nasz pojazd zapadł już mrok.
Pierwsze dni aklimatyzowania się spędziliśmy na kempingu Ecologico w Itapoa (rejon w okolicy Salvadoru), który upatrzyliśmy sobie jeszcze w Polsce dzięki Google Earth, gdyż znajduje się najbliżej lotniska. Ogólnie rzecz biorąc kempingów jest w Brazylii niewiele i często trudno je znaleźć. W Itapoa jest natomiast czysta i spokojna plaża, jakiej nie znajdzie się w samym Salvadorze, bez tłumów ludzi, jednak ostrzegano nas, że nie należy oddalać się od kempingu ze względu na bezpieczeństwo.
Po dwóch dniach leniuchowania ruszyliśmy wreszcie w drogę naszym tandemem. Pierwszym punktem docelowym był Park Chapada Diamantina. Jechaliśmy bocznymi drogami, częściowo zgodnie z naszym planem a częściowo dlatego, że trochę pobłądziliśmy. Musieliśmy nadłożyć trochę dodatkowych kilometrów ale nie żałujemy, pomimo, że momentami nie było łatwo. Droga wiodła przez spokojne, niemal bezludne pagórkowate obszary obfitujące w piękne, rozległe panoramy. Dojazd do miasteczka Lencois zajął nam 12 dni, w trakcie których przejechaliśmy ok. 700 km. Tak więc możemy już podać kilka spostrzeżeń dotyczących podróżowania po Brazylii.
Po pierwsze niestety ten piękny kraj nie jest tani. W ciągu ostatnich kilku lat ceny sporo poszły w górę. Kurs wymiany na lotnisku wynosił 1,56 R$ za 1 $USD. Sporą część dziennego budżetu pochłania żywność oraz noclegi, choć jeśli podróżuje się rowerem, tak jak my, przeważnie liczy się na spanie w namiocie u ludzi lub na stacjach benzynowych przy głównych drogach. Noclegi na kempingach kosztują od 15 – 20 R$, raz trafił nam się nocleg za 5 R$. Ceny w pousadach, czyli pokojach na wynajem, to wydatek od 50 – 60 R$ (ze śniadaniem). Żywność również jest znacznie droższa niż w Polsce. Najkorzystniej jest robić zakupy w dużych sklepach „supermercado” lub na rynkach.
Dotarliśmy też do Parku Chapada Diamantina. Jest pięknie położony pośród gór, w których kiedyś wydobywano diamenty i stąd właśnie jego nazwa. Obejmuje obszar 1520 m i oferuje mnóstwo atrakcji i ciekawych miejsc do zwiedzania. Najbardziej popularnym miasteczkiem, stanowiącym bazę wypadową do zwiedzania parku jest właśnie Lencois. Nieco senna miejscowość, położona nad rzeką o tej samej nazwie. Ciekawostką jest to, że woda w rzece jest barwy czerwonej, która powstaje na skutek wypłukiwania minerałów ze skał. Spacer w górę rzeki daję okazję do zażycia kąpieli w jednej z wielu skalnych niecek, wypełnionych chłodną, czerwoną wodą.
Niestety okoliczne szlaki piesze nie są oznakowane a teren zarośnięty gęstym lasem, trudno więc poruszać się bez przewodnika. Oczywiście lokalne agencje turystyczne, których w miasteczku znajdziecie wiele oferują wycieczki do pobliskich atrakcyjnych miejsc. Ceny jednak są spore. Wycieczka do Poco Azul – ślicznej jaskini z błękitną wodą, która znajduje się w odległości ok. 80 km od Lencois to koszt 130 R$ na osobę. Podobnie jest z wyprawą na trekking. Płaci się w biurze za każdy dzień trekkingu (przewodnik, noclegi) a dodatkowo za wstępy i wyżywienie. Koszt kilkudniowego trekkingu może więc przekroczyć 1000 zł. Polecamy też do zwiedzenia jaskinie Poco Encantado, która podobnie jak Poco Azul znajduje się przy drodze prowadzącej wzdłuż granicy parku z miasteczka Itaete w kierunku Andarai.
Na terenie Parku Chapada Diamantina znajduje się również najwyższy brazylijski wodospad Cachoeira da Fumaca a w pobliskiej okolicy tak zwany Marimbus czyli mini pantanal – rozlewiska, po których można pływać łodzią i podglądać ptaki. W Lencois jest dostęp do Internetu – 1h w kafejce kosztuje 4R$. Chapada Diamantina polecamy wszystkim lubiącym piesze wędrówki i górskie rejony.
Garść informacji dla rowerzystów: przejechaliśmy już ponad dwieście pięćdziesiąt kilometrów na dziurawej (zacerowanej oponie)! W Brazylii, a przynajmniej w tej części poza dużymi miastami opony o gabarytach 28 cali są praktycznie niedostępne. Wymyślamy najdziwniejsze kombinacje byle tylko dojechać do kolejnego miasteczka ze sklepem rowerowym ale wszędzie spotyka nas rozczarowanie. Pamiętajcie też o tym, że poza głównymi drogami nie ma co liczyć na noclegi przy stacjach benzynowych, gdzie jest w miarę bezpiecznie.
My zwykle prosimy jakiegoś farmera o zgodę na postawienie namiotu na jego farmie. Jak do tej pory nikt nam nie odmówił. W tym rejonie zawsze należy mieć zapas wody i żywności na dwa dni gdyż zdarza się, że osady gdzie można kupić jedzenie są w dużej odległości od siebie. I jeszcze jedna ważna rzecz – nie zawsze drogi na mapie pokrywają się z tym, co zastajemy w rzeczywistości. Nawet na drogach głównych może nie być asfaltu, a poza tym to piękna, spokojna okolica. Dalej nasza trasa będzie wiodła w kierunku północnym do największego jeziora w Brazylii Represa de Sobradinho. Wtedy znów się przypomnimy.
Komentarze: (1)
iwo 5 stycznia 2013 o 18:28
bardzo sie ucieszylam z Waszego opisu pobytu w Brazylii.wyjezdzam do salwadoru pod k. stycznia na 1 m-c i dotad nie czułam emocji wyjazdowych dopoki nie przeczytalam o waszej wyprawie. z pewnoscia dotre do chapada diamentina, bo zdjecia cudne i chcialabym to zobaczyc. jeszcze raz dzieki za fajne uwagi. jestem do dyspozycji, jesli za czyms/kims tam tesknicie.
Odpowiedziwo