Wyzwania są dla tych, którzy ruszają w drogę. Marzenia dla tych, którzy zostają w domu Thierry Sabine, pomysłodawca Dakaru

15 stycznia 2016 roku ze stolicy Węgier startuje jedenasta edycja rajdu Budapest-Bamako. Na linii startu są polskie załogi, m.in. osiemnastoletni Żuk oraz klasyczny Peugeot 505 Dangel. Aby zrozumieć fenomen ścigania się po afrykańskich bezdrożach należy cofnąć się o cztery dekady…

Historia rajdowej rywalizacji w Afryce Zachodniej ma swoje źródła w wydarzeniu, które miało miejsce
w styczniu 1977 roku. Podczas przejazdu przez Saharę, na terytorium Nigru, zgubił się francuski motocyklista. Przez dwa dni błądził po pustyni bez wody i jedzenia. Helikopter ratunkowy odnalazł go wyłącznie dzięki temu, że na piasku ułożył krzyż z kamieni. Dramatyczne przeżycia spowodowały, że po powrocie do zdrowia, Thierry Sabine poświęcił resztę swojego życia na organizację rajdu przez kraje Maghrebu i Sahelu. 26 grudnia 1978 roku spod Wieży Eiffla ponad sto osiemdziesiąt pojazdów wyruszyło po raz pierwszy w kierunku stolicy Senegalu.

W całym przedsięwzięciu nie chodziło jednak o szybkość, rywalizację i zwyciężanie. Rajd Paryż-Dakar miał być bardziej duchowym przeżyciem. Odwoływał się do żelaznej dyscypliny, wytrzymałości, niezłomności charakteru, ducha przygody i chęci odkrycia nietkniętej przez człowieka przyrody oraz krajobrazu. Wyzwanie miało być sprawdzianem człowieka w ekstremalnie trudnych warunkach i taka etykieta rajdu przyciągała co roku setki śmiałków – www.dakar.pl

Przez niemal trzy dekady impreza kończyła się w najdalej na zachód wysuniętym punkcie Afryki. Najczęściej nad „różowym” Jeziorem Retba pod Dakarem. Od kilku lat wyścig organizowany jest w Ameryce Południowej. Mimo że nadal dostępny jest dla amatorów, już dawno odszedł od idei przyświecającej pierwszym edycjom. Obecny Dakar to ogromne przedsięwzięcie komercyjne, za którym stoją potężne pieniądze. Wymogi stawiane uczestnikom daleko wykraczają poza możliwości „zwykłych śmiertelników”, marzących o sprawdzeniu się w pustynnych warunkach amatorów. Do tej grupy miłośników motoryzacji i podróży skierował swój pomysł węgierski radiowiec, Andrew Szabo…

W grudniu 2005 roku, w rocznicę startu pierwszego Dakaru, z Placu Bohaterów w Budapeszcie czterdzieści dwie załogi wyruszyły do stolicy Mali. Rajd odwoływał się do pierwotnej idei rywalizacji po afrykańskich bezdrożach. Od samego początku – zgodnie z hasłem: Ktokolwiek, czymkolwiek, w każdy możliwy sposób – skupia się na wyzwaniu, przygodzie i „duchowych przeżyciach”. Rajd Budapest-Bamako promowany jest przez organizatorów jako niskobudżetowa alternatywa dla Dakaru. Pięć lat temu do rywalizacji w tym jednym z największych amatorskich rajdów na świecie przystąpiło aż sto sześćdziesiąt ekip z kilkunastu krajów. W bieżącej edycji na linii startu stanie blisko sto trzydzieści samochodów i motocykli. Udział biorą też ekipy z Polski.

– W rajdzie wystartujemy w kategorii wyścigowej. Wbrew nazwie rywalizacja polegać będzie bardziej na myśleniu niż szybkości przejazdu. Czekają nas liczne punkty kontrolne i zadania nawigacyjne, czyli zabawa z mapami i GPS – opowiada Grzegorz Kőnig, członek Attention Dangel Team z Gdańska startującej unikalnym egzemplarzem Peugeot 505 Dangel. – Ważniejsze od zajętego miejsca będzie jednak dostarczenie materiałów edukacyjnych do prowadzonych przez misjonarzy szkół w Mauretanii i Mali. Razem z innymi polskimi załogami zabierzemy ze sobą kilkaset kilogramów przyborów szkolnych zebranych przez fundację Asante w ramach akcji Kredki dla Afryki.

Inicjatywie Szabo od pierwszej edycji towarzyszy misja charytatywna. Dotychczasowa wartość pomocy skierowanej do afrykańskich społeczności znacznie przekracza milion euro. Każdy uczestnik pomaga zgodnie ze swoimi chęciami i w miarę swoich możliwości. Jedni zawiozą kredki i piłki, następni artykuły papiernicze
i ubrania, kolejni krople do oczu lub inne lekarstwa. W grupie pojazdów jadących do Bamako zawsze znajduje się także ciężarówka wioząca dary zebrane na starcie. Dwa lata temu na metę rajdu dotarł wojskowy samolot transportujący dwie tony sprzętu medycznego. Podczas dziesięciu edycji imprezy przekazano ponadto m.in. panele słoneczne dla kilku malijskich wiosek, kilkaset rowerów, kilkadziesiąt samochodów (w tym ambulanse i wóz strażacki), komputery, maszyny do szycia, wsparto także budowę szkół i studni. Największym „społecznym” zadaniem tegorocznego rajdu będzie rozminowanie fragmentów saharyjskiej ziemi.

Ze względu na niestabilną sytuację w Mali i zagrożenie terrorystyczne (jedna z przyczyn przeniesienia Dakaru na inny kontynent) w latach 2012-2014 organizatorzy modyfikowali trasę przejazdu. Meta zlokalizowana była wówczas w Bissau (dwukrotnie) oraz Banjulu, stolicach, odpowiednio: Gwinei Bissau i Gambii. Tegoroczna edycja przebiegać będzie przez Maroko, Saharę Zachodnią, Mauretanię i Mali. Podróżując zgodnie z rajdowym roadbookiem uczestnicy odwiedzą najciekawsze miejsca tego regionu, m.in. cmentarzysko statków na Przylądku Białym oraz położony na skraju pustyni Atar. Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, po siedemnastu dniach rywalizacji i pokonaniu blisko dziewięciu tysięcy kilometrów, 31 stycznia rajd zakończy się nad Nigrem.

Impreza dedykowana amatorom znacznie różni się od Dakaru, który wystartował 2 stycznia w Argentynie. Różnice wyjaśnia Jędrzej Łukowicz, miłośnik klasycznych samochodów i członek Attention Dangel Team: – Uczestnicy Budapest-Bamako sami serwisują swoje auta, nie ma zaplecza technicznego. Różnica pomiędzy rywalizacją amatorską a zawodową jest taka, że nie krążą nad nami helikoptery z medykami i ekipą telewizyjną.
W kwestii bezpieczeństwa, na pustyni zawsze istniała niepisana zasada: jeśli ktoś stoi przy pojeździe, a nie robi sobie zdjęć ani się nie opala, to potrzebuje pomocy. I tej pomocy trzeba udzielić.

Organizatorzy rajdu ogłosili niedawno, że w nieparzyste lata impreza nie będzie odbywała się w Afryce. W przyszłym roku kierowcy będą rywalizować w Kalifornii (pod nową nazwą: Baja 4000), do Afryki Zachodniej powrócą najprawdopodobniej w 2018 roku.

W poprzednim roku w wyniku różnego rodzaju aktów terroru zginęło w Mali ponad trzysta osób. Warto jednak pamiętać, że jest to państwo czterokrotnie większe od Polski. Dziewięćdziesiąt procent zagrożeń znajduje się na wschód od Bamako. W najbardziej niebezpiecznych fragmentach rajd będzie chroniony przez mauretańskie
i malijskie siły rządowe. Uczestnicy imprezy, zdając sobie sprawę z niestabilnej sytuacji w regionie, zmierzają do Sahelu aby zrealizować swoje podróżnicze i motoryzacyjne marzenia, które przerodziły się w afrykańskie wyzwanie.

Polskie ekipy startujące w rajdzie Budapest-Bamako 2016 zamierzają pokazać kierowcom innych, świetnie przygotowanych samochodów terenowych, że klasycznymi i „peerelowskimi” autami też można.

Peron4 patronuje udziałowi Attention Dangel Team w rajdzie Budapest-Bamako 2016

Piotr Bejrowski

Gdańszczanin. Uzależniony od podróży, sportu, książek i historii. Odwiedził kilkadziesiąt krajów na kilku kontynentach. W zeszłym roku pojechał na Wschód śladami pomorskich zesłańców (projekt Kaszëbë-Sybir 2013), w 2016 roku wyruszy na rajd charytatywny "Budapeszt-Bamako" z metą w stolicy Mali.

Komentarze: Bądź pierwsza/y