Kanadzie już dziękujemy…
Kanadzie już dziękujemy, ponownie wjechałem do Stanów Zjednoczonych Ameryki. Uparcie prę moim rowerem na południe z myślą, że w końcu na tyle poprawi się pogoda, że poranków nie trzeba już będzie witać w puchowej kurtce. Z każdym dniem jazdy miało być cieplej, ale pogoda nie odpuszcza i nadchodząca zima ciągle depcze mi po piętach.
Pomimo zimna i mrozu, z braku większej ilości gotówki, nocuję głównie w namiocie, rozbijając się ze względów bezpieczeństwa, zazwyczaj w pobliżu zabudowań. Nie zawsze jednak mogłem liczyć na gościnność Kanadyjczyków. Bilans niestety wypada ujemny. Często, pytając o możliwość rozbicia namiotu, jestem odprawiany z kwitkiem, albo odsyłany z powrotem do swojego kraju. Trudno zrozumieć ten brak empatii, często odbiera on chęć do dalszej jazdy, ale trzeba się z tym jakoś pogodzić i jechać dalej.
Dobre duchy jednak nie próżnują i dzięki Muminkom i zaklęciom Nunu udaje mi się czasem znaleźć dobry, ciepły nocleg. Jeszcze w Kanadzie, zupełnym przypadkiem znalazłem się w ośrodku odwykowym dla uzależnionych od alkoholu i narkotyków. Pod nieobecność personelu, pacjenci nie bardzo widzieli, co zrobić z przemarzniętym rowerzystą, ale w końcu zaprosili mnie do środka i bardzo ciepło i wylewnie ugościli.
W Stanach jest taniej, niż w Kanadzie, dzięki czemu mogę sobie częściej pozwolić na ciepły posiłek, albo poranną kawę, szczególnie, że przy okazji można się rozgrzać i sprawdzić w necie, co się dzieje na świecie.
Niskie temperatury, wiatr, śnieg i deszcz sprawiają, że do głowy przychodzą bardzo dziwne myśli. Nie zawsze do końca normalne i nie zawsze zrozumiałe, o czym samemu można się przekonać, oglądając film z grzechotką i czytając kolejne relacje na www.onthebike.pl.
Zatem przed państwem słynny film z grzechotką i kilka ostatnich zdjęć z rowerowej wyprawy Piotra:
Komentarze: Bądź pierwsza/y